Rozdział 12

-Wstaje i przeciąga się. Wskakuje na okienko stodoły i podziwia poranne słońce.

-Budzi się przez straszny sen i krzyknął przy tym jego serca mocno bije.

-Księżycu!

-Co ci się stało?

-Straszny sen po raz kolejny wcześniej też mi się śniły ale jakoś na nie nie reagowałem teraz  dopiero zareagowałem.

-O czym? O ojcu?

-Raz o Ojcu a raz o Ostrokrzewiastym Bluszczu. O Ojcu, że się odrodził sam nie wiem jak i mnie zabił a Ostrokrzewiasty Bluszcz też, że mnie zabił z wszystkimi kotami które mnie nienawidzą.

-Nie! Nie może tak być.

-Mam tego dość po woli. Ja już nie chce za bardzo się boję.

-Lipko co się dzieje?

-Idę na chwilę na dach. 

-Zaraz wrócę siostro wychodzi na dach do partnerki.

-Podchodzi do partnerki Lipko co jest?

-Podskoczyła Nic! Tylko sobie siedzę...

-Przecież widzę że coś ci jest czy to przez to że będziemy musieli się przenieść ja rozumiem, że tobie się nie podoba ten pomysł ale nic nam już raczej innego nie pozostaje zobaczysz wszystko będzie dobrze- Przytulił się do partnerki.

-No dobrze wierzę tobie Księżycu- Przytuliła partnera.

-Chodźmy do środka zjemy coś i powiem wam.

-Dobrze wchodzi do stodoły z partnerem.

-Wchodzi z partnerką do stodoły.

-Zobacz, upolowałam dla was.

-Dziękujemy to miłe siostro.

-Zaczął jeść mysz gdy skoczył zostawił drugą porcje partnerce.

-Zjadła resztę myszy.

-Uśmiecha się. Zjada swoją mysz.

-Muszę wam o czymś powiedzieć.

-Przeprowadzka?

-Tak wiem pewnie tego nie chcecie ale gdy byłem ostatnio na wrzosowisku spotkałem pewną kotkę która powiedziała, że Wrzosowiska są spokojne tam będzie idealne miejsce do zamieszkania.

-No...dobrze.

-Lepiej jeśli ruszymy teraz w nocy może być niebezpiecznie.

-O nie, ja w nocy nigdzie bym nie poszła.

-Lipka się zgodziła?

-Zgodziłam się- Powiedziała do Jęczmienki.

-Uwierzcie mi na Wrzosowisku będzie nam dobrze, a tu Ostrokrzewiasty Bluszcz wie gdzie mieszkamy. A jak wiemy Ostrokrzewiasty Bluszcz nienawidzi mnie najbardziej na świecie i chce się mnie pozbyć.

-Wiem o tym. Nie chcę się przenosić, ale chcę, żebyś żył- Podchodzi do niego i przytula się  będzie dobrze.

-Ja też chce żyć i być przy was przytulił partnerkę i siostrę.

-Przytuliła Partnera i Jęczmienke.

-Mój braciszek.

-Jesteście teraz moją jedyną rodzinną i nie chce was stracić, a tym bardziej zostawić.

-To kiedy ruszamy?

-Chodźmy czas ruszać.

-Wychodzi z stodoły i czeka na partnerkę i siostrę.

-Wyszła ze stodoły.

-Wychodzi i podchodzi do partnera.

-Poczekaj chwilę odwraca się przodem do stodoły żegnaj...farmo.

-Żegnaj Farmo...

-No właśnie żegnaj... Farmo.

-Kieruje się w stronę rzeki musimy jakoś przebrnąć przez rzekę.

-Idzie za siostrą razem z partnerką.

-Idzie obok partnera.

-Przychodzą na rzekę.

-No to jak?

-Przepłyniemy albo nie rzeka jest zbyt rwąca porwie nasz.

-To nie wiem.

-Widzi stare drzewo przechylone chyba wiem jak się przedostaniemy.

-Hę? Skoczymy po drzewie?

-Nie podchodzi do drzewa i je pcha żeby spadło i uczepiło się przejścia przez rzekę po chwil drzewo spadło.

-Oh - odsuwa się - super pomysł. Niepewnie dotyka Łapą drzewo. Potem wchodzi przednimi łapami, aż w końcu stoi na pniu.

-Idź Siostro.

-Uśmiecha się, po czym idzie po pniu. Bezpiecznie przeszła na drugą stronę udało mi się.

-Lipko teraz ty idź.

-Dobrze weszła na pień drzewa i przeszła bezpiecznie na drugą stronę.

-Idzie po pniu nagle niespodziewanie mu się zakręciło w głowie i spada z pnia do rwącej rzeki.

-Nie!

-Rzuca się za bratem. Rzuca mu kij- łap!

-Księżycu!

-Trzeba jakoś zablokować Rzekę biegnie prosto dalej jest wodospad.

-Nie może się złapać kija ponieważ rzeka go za bardzo porywa Siostro idź z Lipką na wrzosowisko odnajdę was jakoś powiedział smutny po czym rzeka go porywa mocno i po chwili znika z widoku.

-Księżycu... zaczyna płakać - Chodź Lipko.

-To nie mogło się stać!

-A jednak. Ale on musi żyć!

-Idzie na wrzosowisko smutna.

-Idzie na wrzosowisko za Jęczmienką smutna.

-Rzeka porwała go dalej nagle zobaczył wodospad i zleciał w dół wodospadu.

-Przechadza się ścieżką wzdłuż wodospadu. Nagle zauważa kota leżącego przy brzegu rzeki. Kogoś mu on przypomina - Czy to Porzutek?

-Porzutku! Ty żyjesz? Powiedz coś! - szturcha go łapą tak, że Porzutek wypluwa wodę.

-Wypluwa wodę i patrzy na kota który przypomina jego dziadka dziadek?

-To ja, Sokole Oko. Co ci się stało? Dawno cię nie widziałem i nie rozmawiałem z tobą.

-Sokole Oko to ty przytula się do niego.

-Tuli się i polizał go po uchu - Jak to się stało?

-Przechodziłem z Siostrą i Lipką przez pień drzewa nas rzeką żeby dostać się na wrzosowisko i zakręciło mi się w głowie i wpadłem do rzeki i tu mnie rzeka porwała.

-To straszne. Pewnie Lipka i...Twoja siostra bały się o ciebie.

-Kazałem im iść na Wrzosowisko i powiedziałem, że je jakoś odnajdę.

-Odprowadzić cię na wrzosowisko?

-Tak muszę wrócić do siostry i partnerki i już nie nazywam się Porzutek.

-To jak?

-Zmieniłem sobie imię na Księżyc.

-Księżyc, śliczne.

-Dziękuję dobrze chodźmy.

-Idzie drogą w górę wodospadu. Po chwili docierają na wrzosowisko. Cudownie tu, na pewno będzie wam się tu dobrze mieszkało.

-Idzie za Sokoli Okiem wiem o tym.

-Księżycu! Jesteś! Żyjesz! - podbiega do brata.

-Podbiega do partnera i się przytula.

-Przytula Siostrę i partnerkę.

-Jestem Siostro i Lipko żyje.

-Księżycu! Kochany.

-Tak się o ciebie martwiłyśmy.

-Dziękuję Sokole Oko.

-To pewnie jest twoja siostra.

-Tak to Jęczmienka moja siostra.

-Witaj, Jęczmienko.

-Cześć...ee jak się nazywasz.

-To jest Sokole Oko.

-Czas się tu urządzić dobrze że po drodze z wodospadu zebrałem trochę mchu. Zaczął robić trzy posłania.

-Gdzie będziemy spać?

-To może ja już wrócę. Miło było cię znowu spotkać- Uśmiecha się.

-Po chwili zrobił trzy posłania. Będziemy spać ukryci we Wrzosie. Do zobaczenia Sokole Oko.

-Nie jestem przekonana, ale niech będzie.

-Zaufajcie mi.

-Zaufamy.

-Kładzie trzy posłania we Wrzosie.

-Zasypia zmęczona obok brata i jego partnerki.

-Zasypia obok Partnera.

-Kładzie się i po chwili zasypia obok siostry i partnerki.

-Budzi się znowu przez straszny koszmar.

-Podchodzi do Księżyca - Widzę, że przyprowadziłeś już tu swoją rodzinne.

-Aaa przestraszył się głosu och to ty Layla przepraszam, że tak zareagowałem. I tak przyprowadziłem moją rodzinne.

-Myślę, że im się tutaj spodoba! Jest tutaj tak spokojnie i nie ma żadnych niebezpieczeństw.

-Też tak myślę. Nadal był trochę przerażony. Było to po nim można zobaczyć.

-Coś się stało?

-Po prostu od nie dawna mam koszmary, które mi się powtarzają. Mam dość już tych koszmarów.

-Spokojnie. Dobrze wiesz, że to tylko sny! Nie dzieje się to na prawdę.

-Tak wiem ale i tak mnie to przeraża. Tak się cieszę Layla że mogę ciebie znowu zobaczyć. Ta kotka podobna do mnie to moja siostra Jęczmienka. A brązowa kotka to moja partnerka Lipka.

-Miło ich poznać ale nie będę ich budzić. 

-Ja też już pójdę spać dobranoc Layla. 

-Dobranoc Księżycu. Odchodzi do swojego legowiska kładzie się na posłanie i zasypia

-Kładzie się na posłaniu obok Siostry i Partnerki i po chwili zasypia- Mam nadzieję, że nie będę miał koszmarów już- Powiedział w myślach.









Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top