Rozdział 10
-Budzi się i liże Księżyca za uchem.
-Budzi się i zamruczał gdy poczuł lizanie partnerki.
-Lipko zostań tutaj idę się porozglądać na dach stodoły.
-Dobrze.
-Idzie na dach.
-Przychodzi.
-Przybiega.
-O nie wraca przez okno do stodoły Lipko!
-Nastawia uszu i zrywa się na dwór.
-Nie wychodź.
-Nie zauważyłam cię, przepraszam.
-Wraca.
-Schowaj moją siostrę gdzieś i schowaj się z nią.
-Co się stało?
-Nie chcesz wiedzieć proszę schowaj się i schowaj też moją siostrę.
-Nie zostawię cię!
-Dam sobie radę schowaj się i ochroń siebie i moją siostrę a ja was ochronię.
-No dobrze... Biegnie do jęczmienki Jęczmienko! Obudź się! Musimy się schować!
-Budzi się dobrze chowa się gdzieś za sianem z Lipką.
-Wychodzi z stodoły. No kogo ja tu widzę.
-To ty zabiłeś Szewiego! Syknęła rozzłoszczona
-Witaj morderco zaśmiał się złowieszczo
-Przyszedł czas żeby cię zabić!
-Haha zabić śmieszny jesteś.
-Milcz ty mysie łajno!
-Zabił bo był zły zabił twoją Siostrę Sowi Lot.
-Nie ufaj mu Miętowy kwiecie on kłamie!
syknął na Księżyca
-To trzeba było mnie do tego przekonać że jest zły! Moje kociaki myślą że nie mają ojca przez ciebie!
-Słoneczne Niebo próbowała ale ty jej nie wierzyłaś.
-Jeden kot mnie nie przekona!
-To uwierz że był zły.
-Nie wierzę ci! Zabiłeś go! Wysunęła pazury
-Wysunął pazury.
-Jeśli będę musiał walczyć to będę walczyć ale na prawdę tego nie chce odrzucił Ostrokrzewiasty Bluszcz.
-Rzuca się na Księżyca i zaczyna z nim wściekle walczyć.
-Walczy.
-Wyrywa się i wskakuje na siano.
-Powraca do walki.
-Atakuje Księżyca w złamaną łapę.
-Atakuje od tyłu Księżyca.
-Ała.
-Haha walczysz jak pieszczoch!
gryzie go w kark.
-Wyrwał się.
-Gryzie Księżyca w ogon.
-Nie gryź mnie.
-Haha bo co mi zrobisz? Zabijesz jak swojego wymyślonego ojca
zaśmiał się i ugryź mocniej.
-Ugryzł go w kark.
-Syknął z bólu i kopnął mocno Księżyca.
-Wskoczył na dach stodoły. Wynoście się z tą to moje terytorium.
-Twoje? Dobry żart to miejsce nie należy do nikogo.
-Ja tu mieszkam więc farma jest moim terytorium.
-Moim, Lipki i mojej siostry.
-Powiedziałem wynoście się z mojego terytorium syknął wściekle!
-Nie wybaczę ci tego że zabiłeś Szewiego!
-Miętowy Kwiecie zrobiłam to dla dobra Klanu.
-Ale nie pomyślałeś o mnie i mojej rodzinie!
-Dobrze możesz mi nie wybaczać ale wynoście się już i nigdy tutaj nie wracajcie nie jesteście mile widziani na terytorium mojej farmy.
-I założę się, że moja siostra przyjaźni się z takim kotem jak ty!
-Owszem Słoneczne Niebo się zemną przyjaźni.
-Zawsze myślałam, że moja siostra przyjaźni się z dobrymi osobami! Myliłam się!
-Idzie już błagam chce wrócić do stodoły do mojej rodziny.
--Miętowy Kwiecie wracajmy do obozu. Zemścimy się kiedy indziej
mruknął i zaczął odchodzić.
-Nigdy tu nie wracajcie!
-Następnym razem przyjdziemy z pozostałymi którzy ciebie nienawidzą i razem cię zabijemy!
syknął zanim zniknął
-Wchodzi do stodoły ranny.
-Księżycu! Podbiega zapłakana.
-Nic mi nie jest naprawdę.
-Otarł łapą łzy partnerki.
-Martwiłam się!
-Już ich przegoniłem.
-Kogo?
- Ostrokrzewiasty Bluszcz ale nie był sam.
-O nie... Pewnie przyszedł ze swoim koleżką Ciernistym Potokiem?
-Nie tym razem przyprowadził Miętowy Kwiat.
-Co ona tu robiła?
-Dowiedziała się że zabiła Szewiego powiedziała że mi za to nie wybaczy.
-Aa... Szewi był ojcem jej kociąt..
-Wiem ale to nie wszystko.
-Jak to?
-Ostrokrzewiasty Bluszcz grozi że wróci tutaj z innymi kotami które mnie nienawidzą żeby mnie zabić.
-Jeszcze tego brakuje...
-Musimy się przeprowadzić z farmy.
-Dokąd? Nie ma lepszego miejsca niż farma!
-Te zwierzęta w zagrodzeniu... One są cudowne! Ta farma jest cała cudowna!..
-Lipko wiem ale Ostrokrzewiasty Bluszcz wie gdzie mieszkamy.
-On nas wymorduje.
-Gdziekolwiek się przeprowadzimy tam będą przeróżne zagrożenia.
- Lipko ja już nie wiem co mam robić nie potrafię się już bronić za bardzo się boje Ostrokrzewiastego Bluszczu.
-Ja się trochę go boję.
-A ja bardzo się boje ja nie chce walczyć z nim chce mieć spokojne życie już nie potrawie tak żyć.
-Ja też chce mieć spokojne życie ale nigdzie tego nie dostaniemy...
-Wiem gdzie możemy się przenieść.
-Gdzie?
-Jest takie miejsc leśna ścieżka tam jest jak w lesie.
-Hmm?
-Tam będziemy mogli zrobić sobie jedno wielkie legowisko.
-Nie wiem... Zastanowię się.
-Proszę ciebie Lipko zaufaj mi. Kocham ciebie najbardziej na świecie i chce dla nas wszystkich dobrze żeby nic nam nie było.
-Ale... Będzie mi brakowało farmy... Tych zwierząt... Pola...
-Mi też ale nie mamy wyjścia.
-No dobrze... Pójdę z tobą. Nie mogłabym zostawić kota którego tak mocno kocham. Ale... Co z Jęczmienką?
-Przekonam siostrę żeby poszła z nami jeśli zostanie tu Ostrokrzewiasty Bluszcz ją zamorduje skoro wie że jest moją siostrą nie mogę jej tutaj zostawić.
-Ja też nie chce jej zostawiać.
-Chodźmy już spać kocham ciebie Lipko.
-Ja ciebie też kocham.
-Dobranoc polizał partnerkę po głowie na dobranoc i położył się na sianie i zasnął po chwili mrucząć.
-Dobranoc! Lizneła partnera po boku i zasnęła przytulona do niego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top