Rozdział 2

—Budzi się Motyla Łapo może przejdziemy się na spacer jest bardzo ciepło— Powiedział do kotki.

—Dobrze chodźmy.

—Wychodzi z obozu z Motylą Łapą.

—Biegnie przez drogę i nagle nadjeżdża potwór i uderza Motylą Łapę.

—Motyla Łapo nie!

—Bierze Motylą Łapą i leci do obozu.

—Pomocy zaczął płakać i położył Motylą Łapę na ziemi.

—Podbiega do córki. 

—Motyla Łapo nie zostawiaj mnie błagam!

—Córko co ci się stało?!

—Potwór ją uderzyła— Powiedział do Cienia.

—Przychodzi moja córeczko.

—Porzutku kocham cię i zawsze będę cię kochać. Rubinowy świcie byłaś najlepszą mentorką, jaką mogłam mieć i ty Tato i Mamo jesteście najlepszymi rodzicami nigdy was nie zapomnę— Powiedziała smutna.

—Nie zostawiaj mnie córeczko— Zaczęła płakać.

—Przepraszam, ale nie wiedziałam, że tak się stanie— Odpowiedziała do Mamy.

—Ja ciebie też kocham myślałem, że będziemy mieli kociaki, a jednak tak nie będzie, nie zostawiaj mnie błagam, wtulił się w futro Motylej Łapy i zaczął płakać.

—Na pewno znajdziesz partnerkę. Będę cię chronić z Klanu Gwiazdy.

—Motyla Łapo nie wiem, czy będę kochać kogoś innego ty jesteś idealna.

—Znajdziesz na pewno kogoś— Nie załamuj się Porzutku.

—Jak znajdę partnerkę inną to, jak będę miał kociaki nazwę jednego kociaka twoim imieniem.

—Dziękuje— Odpowiedziała.

—Motyla Łapo, gdyby nie ty nigdy bym nie był w Klanie dziękuje.

—Nie ma sprawy Porzutku— Żegnaj powiedziała i zamknęła oczy.

—Wtulił się w futro Motylej Łapy i zaczął płakać.

—Straciłam ją, co ja teraz zrobię bez niej— Powiedział załamany.

—Przytulił Porzutka.

 —Wtulił się w futro Cienia i zaczął płakać.

—Siedzi przy ciele Motylej Łapy— Nigdy ciebie nie zapomnę Motyla Łapo.

—Przychodzi i skacze na Porzutka— To ty ją zabiłeś syczy na niego.

—Jak możesz tak mówić, nigdy bym jej nie skrzywdził— Powiedział do ucznia.

—A właśnie że tak!

—Ostrokrzewiasta Łapo przestań to nie jego wina!— mówi i odciąga ucznia od Porzutka.

—On był z twoją córką, więc na pewno ją zabił tylko udaje, że tego nie zrobił.

—Ucieka z płaczem do legowiska uczniów.

—Porzutku czekaj!— Zawołaj do kocura.

—Kładzie się na posłanie i płaczę nigdy bym jej nie skrzywdził, a tym bardziej zabił— Powiedział do siebie.

—Leży na legowisku uczniów i ma łzy w oczach i żałobę.

—Co się stało Porzutku?— Zapytała kolegę.

 —Motyla Łapa nie żyje.

—Naprawdę?

—Tak przyniosłem jej ciało do obozu, a Ostrokrzewiasta Łapa powiedział, że ją zabiłem.

—Przecież na pewno jej nie zabiłeś!— Powiedziała do kocura.

—Nigdy bym nie skrzywdził Motylej Łapy kochałem ją.

—Wyobrażam sobie, że ją kochałeś— Powiedziała troskliwie.

—Teraz nie mam nikogo i jestem znowu samotny.

—Nie jesteś samotny, zawsze możesz być przy mnie— Powiedziała do Porzutka.

—Dziękuje Lipowa Łapo, ale i tak, raczej przez kilka dni, nie wyjdę z legowiska, bo pewnie Ostrokrzewiasta Łapa będzie o mnie plotkować za moimi plecami.

—Jeśli tak zrobi to od razu pożałuje!— Powiedziała trochę wkurzona na Ostrokrzewiastą Łapę, że tak powiedział do Porzutka.

—Czemu on tak o mnie mówi, nigdy bym nie skrzywdził Motylej Łapy, a tym bardziej zabił.

—Może zazdrości tego, że miałeś taką wspaniałą kotkę?— Zapytała.

—Raczej w to wątpię— Odpowiedział.

—Ociera swoją głowę o bok Porzutka na pocieszenie.

—Przy Lipowej Łapie jest mi tak dobrze, ona mnie rozumie— Powiedział w myślach.

—Porzutku. Wiem co czujesz. Motyla Łapa była moja siostrą...

—Współczuje ja straciłem partnerkę a ty Siostrę.

—Niech Motyla Łapa wypoczywa w Klanie Gwiazdy— Powiedział.

Na pewno będzie nas obserwować z Klanu Gwiazdy— Odpowiedziała.

—Wiem dobrze, o tym kładzie się na posłaniu i zasypia, ale nadal ma łzy w oczach.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top