Rozdział III
Lodek leżał przed żłobkiem, przy boku Śnieżnej Pręgi. Na pyszczku miał opatrunek. Była to papka z nagietka, zabezpieczona pajęczyną. Biała nić nieco zasłaniała mu pole widzenia, ale medyk zapewniał go, że nic mu nie będzie. Na karku również miał podobny opatrunek
- Mamo! Bo Meszek mnie zadrapał - mała, brązowa koteczka w białe pręgi podbiegła do dwóch kotów, kwiląc. Śnieżna Pręga spojrzała przepraszająco na Lodka i wstała, aby obejrzeć swoją córeczkę.
- Nic się nie martw Rzeczko. To tylko małe otarcie - pocieszyła karmicielk kotkę i obejrzała się za czarnym kociakiem z jaśniejszymi pręgami. - Meszku! Bądź ostrożniejszy, gdy bawisz się z siostrą. Wiesz, że jest od ciebie mniejsza - kocica skarciła kocurka, a ten popatrzył na nią że skruchą.
- Przepraszam Śnieżna Pręgo. I przepraszam Rzeczko - kociak miauknął pokornie, a ich matka polizała ich czule po główkach.
- No. Bawcie się dalej, a ja będę tuż obok - Śnieżna Pręga zamruczała i wróciła do Lodka. Ułożyła się obok białego kociaka i również liznęła go po głowie.
Lodek przymknął oczy, gdy poczuł ciepły język kotki na swojej głowie. Gdy na powrót je otworzył, spojrzał w kierunku legowiska uczniów. Wychodził z niego biało-czarny kocur, o zielonych oczach. Rozciągnął się i zaczął szybko myć sobie łapy i pysk. Lodek z zaskoczeniem zauważył, że na szyi ucznia widnieje duża blizna. Po chwili wzruszył tylko ramionami i wrócił do obserwowania kociaków. Jeden z nich - Drzewko - wpadł na niego. Kociak spojrzał na niego swoimi niebieskimi oczami, które były ciemniejsze o kilka tonów od jego. Kocurek zaszurał zawstydzony łapkami.
- P-Przepraszam - wymamrotał, a on kiwnął tylko sztywno głową.
Biały kociak wstał. Śnieżna Pręga rzuciał mu zdziwione spojrzenie, ale on nawet się nie obejrzał i poczłapał do żłobka. Nie miał ochoty ani siły patrzeć na radośnie bawiące się kociaki, które były młodsze od niego. Zwinął się w kłębek na legowisku, które uwił mu Bursztynowa Cętka, zaraz obok posłania Śnieżnej Pręgi. Położył biały ogonek na nosku i zamknął oczy, z nadzieją, że sen przyjdzie szybko.
Niestety jego plany pokrzyżował kot, który z niemałym rumorem wpadł do żłobka. Lodek zirytowany uchylił powieki, a jego oczom ukazał się łaciaty kocur, którego dopiero co kilka chwil temu obserwował. Zielonooki rozejrzał się, aż jego spojrzenie spadło na niego.
- Hej, mały, weź się przesuń. Deszczowa Chmura kazała mi wyczyścić wszystkie posłania w żłobku, oprócz twojego. Więc z łaski swojej nie utrudniaj mi tego zadania - miauknał kocur, a Lodek, nieco przestraszony jego tonem głosu, podskoczył jak sprężyna i uciekł na drugi koniec żłobka. - Ej, młody, spokojnie. Nie chciałem cię wystraszyć - uczeń podszedł do niego i schylił głowę, aby biały kociak mógł go powąchać. - Nazywam się Łaciata Łapa i szkolę się na wojownika Klanu Rzeki - dodał i odsunął się od niego.
Kociak z zainteresowaniem patrzył, jak Łaciata Łapa zbierał wszystkie brudne i zużyte posłania na jedną kupkę. Dopiero teraz zauważył, że uczeń przyniósł ze sobą niemałą ilość patyczków, przeróżnych piór oraz nieco mchu. Podszedł ostrożnie do jednego ze stosików i powąchał go. Pierze, pod wpływem podmuchu powietrza uniosło się i wylądowało na jego nosie. Lodek kichnął, a piórko poleciało dalej.
- Nigdy nie widziałeś piór, młody? - zaśmiał się kocur i wziął garść patyków do pyska. Odłożył je obok i rozłożył je na płasko.
- N-Nie. Nigdy ich nie widziałem - kociak pokręcił główką przecząco i skoczył na biały puch.
- W takim razie jeszcze bardzo wielu rzeczy nie widziałeś. Lodek, tak? - zapytał, a lodowatobłękitnooki pokiwał głową twierdząco. - Coś czuję, że bardzo dobrze się dogadamy - dodał i wrócił do plecienia nowych posłań.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top