90
Perspektywa Dylana:
Przetarłem zmęczoną twarz, opierając łokcie o białą pościel. Byłem zmęczony, bardzo zmęczony, jednak przez stres nie mogłem nawet na chwilę zasnąć
Pomrugałem powoli powiekami, a mój wzrok spoczął na szerokim dwuczęściowym oknie szpitalnym. Do środka wpadały pomarańczowe promienie słońca, dając tym samym znak, że powoli zaczyna się nowy dzień.
Westchnąłem prostując się lekko na krześle, a mój wzrok powędrował na prawo. Uśmiechnąłem się lekko, jednak w duszy ja i mój wilk wyliśmy z rozpaczy. Mimo iż minęło tak sporo czasu, nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało... zresztą, każdy kolejny dzień jest gorszy. Od ponad tygodnia Tommy leży w szpitalu będąc w śpiączce. Jego ciało było osłabione więc zdecydowaliśmy się przewieź go do szpitala, gdzie zajęli się nim specjaliści. Louis sprowadził nawet swojego dobrego przyjaciela, który jest jednym z najlepszych lekarzy na świecie.
- Wszystko się ułoży- wyszeptałem patrząc na spokojną twarz chłopaka. Chwyciłem delikatną dłoń blondyna, po czym zacząłem jeździć kciukiem po jego kostkach- jeszcze tyle przed nami
Kto by pomyślał, że jeszcze nie tak dawno ja i Thomas nie pałaliśmy do siebie sympatią. Ba! Czasem nawet sama jego obecność sprawiała, że czułem się mało komfortowo. A teraz? Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego. Bez tych czekoladowych oczu. Bez tego drażnienia się z nim. Lubię patrzeć jak się wkurza, bo mimo iż chce być poważny, to nie potrafi. Zawsze tak słodko marszczy przy tym nos. Nie wyobrażam sobie też życia bez jego uśmiechu, jest ciepły i nie ważne jak bardzo ma się zły dzień, on zawsze poprawi humor.
- Dalej tu siedzisz?- usłyszałem znajomy głos. Leniwie obróciłem głowę w drugą stronę, a moim oczom ukazał się dobry przyjaciel Louisa i Harry'ego.
Był on wysoki i posiadał muzułmańską karnację. Jego krótko ścięte włosy były zafarbowane na jasny blond, a lekki czarny zarost zdobił jego brodę, okolicę ust i żuchwę. Wyglądał młodo i gdybym spotkał go na ulicy nigdy bym nie pomyślał, że może być lekarzem.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko wkładając dłonie w kieszenie swojego kitla, po czym wykonał parę powolnych kroków w moją stronę.
- Chce przy nim być- wyjaśniłem. Mężczyzna pokręcił karcąco głową, po czym stanął obok mnie. Westchnąłem, a mój wzrok znów spoczął na Thomasie- Doktorze Zayn.
- Tak?
- Dużo jeszcze czasu zostało do jego przebudzenia?- zapytałem z nadzieją, jednak dobrze znałem odpowiedź na to pytanie. Niestety ta odpowiedź nie była zadowalając.
- To zależy od jego organizmu. Chłopak przechodził ostatnio przemianę w człowieka co mogło osłabić jego ciało. Jak na razie udało się spowolnić toksyny, jednak sam rozumiesz. Nie chce ci tu teraz kłamać mówiąc, że wszystko będzie dobrze...bo tak pewnie nie będzie.- wyjaśnił, a ja poczułem nieprzyjemne kłucie w klatce piersiowej- trzeba mieć nadzieję.
Nic na to nie odpowiedziałem, a jedynie kiwnąłem głową. Mężczyzna podszedł do niewielkiego ekranu, które wskazywało funkcje życiowe Thomasa, po czym zaczął wpisywać coś w zeszyt. Przez ten cały czas trzymałem dłoń Thomasa i nawet nie myślałem, aby go puścić. Gdy mam go blisko czuję się spokojnie.
- Ale wiesz- zaczął mężczyzna nie odrywając wzroku od zeszytu, w którym cały czas coś notował- my lekarze musimy mówić wersję najgorszą. A Thomas jest synem pierwszego wampira
I więcej nie musiał mówić. Od razu poczułem małą ulgę, która delikatnie rozniosła się po moim ciele. Tak...Tommy zawsze był silny. Cóż może nie fizycznie...jednak ja wierzę, że w tym drobnym ciele kryje się ogromny duch walki.
- Mój Tommy nie podda się tak łatwo- powiedziałem niekontrolowanie na głos swoje myśli
Od razu spojrzałem na mężczyznę, bo do tej pory zapewne myślał iż ja i Tommy jesteśmy przyjaciółmi. Może i ja przyzwyczaiłem się do tego iż jestem homo, jednak czy inni są na tyle tolerancyjni?
- Och- zaczął, a na jego usta wpłynął delikatny uśmiech- to by wiele wyjaśniało
- Czyli?- dopytałem- Co wiele wyjaśniało?
- To czemu wkradasz się jak ostatni morderca w nocy do szpitala. Czasem to straszne, gdy o pierwszej w nocy widzę na monitoringu jak nieudolnie zakradasz się do jego pokoju. Za pierwszym razem prawie dostałem zawału i chciałem wzywać policję. Ciesz się, że w porę cię rozpoznałem.- wyjaśnił, po czym lekko wzdychając obrócił się w moją stronę
- Przepraszam- powiedziałem lekko speszony
- Następnym razem użyj tylniego wejścia. Ochroniarz tam śpi więc nie będzie takiego ryzyka - rzucił wskazując na mnie długopisem- Albo najlepiej pójdź spać jak normalny człowiek, bo niedługo halucynacji dostaniesz
Złączyłem usta w wąską linię uśmiechając się lekko, po czym kiwnąłem głową. Zayn westchnął ciężko i nie czekając na moją odpowiedź ruszył w stronę wyjścia. Mężczyzna opuścił pokój, a ja znów zostałem sam z myślami. Spojrzałem na Thomasa, a do mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia jego pięknego uśmiechu. Nie wiem ile tak siedziałem po prostu patrząc na niego, jednak w końcu musiał nadejść moment mojej codziennej rutyny. Poczułem wibracje w kieszeni moich spodni, a z moich ust wydobyło się ciche westchnienie. Dobrze wiedziałem kto napisał, dlatego z pokerową miną wyciągnąłem telefon, po czym kliknąłem w wiadomości
Mama: Synku wiem, że ten chłopak jest dla ciebie ważny, ale zrozum, że nie możesz tak uciekać z domu. Ty też musisz odpoczywać
Wiadomość była bardzo spokojna, jednak na początku tak nie było. Gdy pierwszy raz uciekłem mama krzyczała na mnie, a ja po prostu biernie się jej przyglądałem. Niestety nie posłuchałem jej i co noc wykradam się z domu. To silniejsze ode mnie. W końcu wilki chcą być przy swoim partnerze, gdy czują, że może stać im się jakaś krzywda.
Ja: Wiem i przepraszam. Sama jesteś wilkiem i chyba rozumiesz. Chce być blisko niego.
Mama: Tak rozumiem, ale nie zapomnij że dziś masz szkołę
Mama: I od razu odpowiadam na twoje pytanie. Nie nie możesz zrobić sobie szybszego weekendu tylko dlatego, że dziś jest piątek. Thomas zapewne też będzie zły jak dowie się, że opuszczałeś lekcje
Ja: Tak, zapewne tak będzie. Okey pójdę dziś do szkoły, ale nie czekaj na mnie z obiadem
Nie czekając na jej odpowiedź zablokowałem telefon, po czym schowałem go do kieszeni. Wstałem z niewygodnego krzesła, po czym podniosłem plecak leżący zaraz obok łóżka. Tak...przygotowałem się na to iż będę tu całą noc. Westchnąłem lekko, a gdy mój wzrok spoczął na twarzy Thomasa, mały uśmiech automatycznie zagościł na moich wargach.
Stawiałem krok w jego stronę, po czym delikatnie pochyliłem się nad jego ciałem. Jego oddech był miarowy i spokojny co bardzo mnie cieszyło. Jego twarz nie była już czerwona i mokrą od potu co świadczyło o tym iż Zayn skutecznie zbił gorączkę. Uśmiechnąłem się czule, po czym położyłem dłoń na jego policzku
- Za niedługo znów cię odwiedzę kochanie- wyszeptałem, po czym złożyłem delikatny pocałunek na jego wargach
To tylko parę godzin w szkole. Muszę to jakoś wytrzymać
Z niechęcią wyprostowałem się i tylko cudem powstrzymałem się, aby nie zamknąć go w mocnym uścisku. Codziennie patrzę na jego drobne ciało, a mój wilk krzyczy, aby go przytulił. Niestety boje się, że mógłbym mu coś zrobić.
Zabrałem większy wdech, po czym odrywając wzroku od jego bladej cery obróciłem się w stronę drzwi wyjściowych. Niechętnie i z bólem stawiłem pierwszy krok, jednak szybko przystanąłem w miejscu, gdy zobaczyłem osoby przede mną. Pan David, Paul, mama Tommy'ego i Pani Emma. Nie byłem zszokowany czy zawstydzony tym, że widzieli jak pocałowałem Thomasa. Mój wyraz twarzy się nie zmienił. Cóż, właściwie to takie spotkania stały się naszą poranną rutyna. Inni mają gorącą kawę, kąpiel bądź ćwiczenia, a my mamy to. Spotkania w szpitalu aby zmienić "wartę".
Uśmiechnąłem się lekko kiwając głową na "dzień dobry", a cała reszta w swoim tempie odpowiedziała mi tym samym.
- Co ci mówiłam chłopcze?- zapytała karcąco Pani Amber- Nie możesz zakradać się tu w nocy. Ty zmęczysz swój organizm, a jemu i tak to nie pomoże.
- Tak wiem- powiedziałem cicho
- Coś się działo przez noc?- wtrącił Paul
On chyba najbardziej przeżywał tą sytuację. O ile my jakoś potrafiliśmy opanować swoje emocje, tak on chodził jak na szpilkach. Cały czas powtarzał, że to jego wina i że powinien umrzeć. Każdy z nas próbował go uspokoić i przetłumaczyć, że nie był sobą, jednak ten nie słuchał. Dopiero późniejsza rozmowa z Harrym i Panią Emmą pomogły. Ale czemu się dziwić, Emma jest świetnym psychologiem, a Harry Luną największego stada. Każdy wilk instynktownie będzie ufał lunie.
- Nie. Nic się nie działo- odparłem na co kiwnął głową- Możemy już jechać? Boje się, że zaraz znów opuszczę lekcje.
- Tak- powiedziała pani Emma- dziś ja was zawożę.
Wraz z Paulem skineliśmy głową, po czym bez zbędnego gadania ruszyliśmy w stronę wyjścia. Gdy wychodziłem ostatni raz zerknąłem na Tommy'ego, a mój żołądek skręcił się lekko. Boli mnie to, że nie mogę z nim zostać.
Po wyjściu, ze szpitala ruszyliśmy w stronę auta pani Emmy. Od ponad tygodnia moje dni wyglądają podobnie. Gdy kończą się lekcje zamiast do domu, idę do szpitala. Tutaj odrabiam lekcje i uczę się. Mój wilk jest tu spokojniejszy, jednak gorzej jest gdy przychodzi godzina końca odwiedzin. Niestety dwudziesta druga to godzina końca odwiedzin, a ja muszę opuścić teren szpitala. Udaje się wtedy prosto do domu, a raczej zostaje odwieziony. Albo przez Panią Amber, albo przez Pana Davida. Po dotarciu do domu od razu kładę się spać, jednak to nie trwa długo. W nocy towarzyszą mi koszmary, a raczej koszmar. W tym śnie próbuje dogonić Thomasa, jednak za każdym razem, gdy mam złapać za jego ramię, ten znika. Budzę się wtedy spocony i ze strachu udaje się do szpitala. Bo przy nim czuję się pewniej i może z dwa razy udało mi się zasnąć na siedząco. Opierałem wtedy głowę o pościel, a nasze dłonie były splecione. Podczas tamtego snu nie miałem koszmarów.
Niestety dzień nadchodzi za szybko, a ja znów jestem zmuszony się z nim rozstać. Tak jak już wcześniej wspominałem całą piątką spotykamy się przy jego łóżku, bym później wraz z Paulem mógł udać się do szkoły. Szkoły w której nikt nie daje nam żyć spokojnie. I nie chodzi tu tylko o sytuację z Thomasem, która swoją drogą stała się bardzo głośna. Chodzi tu też o sytuację Paula i jego rodziców.
Po tym jak media dowiedziały się o tym, że Paul został zmieniony w hybrydę jego rodzice dali mu ultimatum. Może zostać w domu i być dalej ich synem, ale musi zerwać jakikolwiek kontakt z Davidem.
Cóż, na odpowiedź Paula nie musieli czekać długo. Chłopak jedynie spojrzał na nich jak na idiotów, by po chwili z ogromnym uśmiechem na ustach spakować swoje rzeczy i wyprowadzić się z posiadłości.
Z tego co mi wiadomo, Paul chciał wynająć jakieś mieszkanie za pieniądze uzbierane w dorywczej pracy, jadnak David się na to nie zgodził. Stwierdził, że byłby skończonym kretynem, gdyby pozwolił Paul'owi żyć na własną rękę. Więc nawet nie pytając Paula o zgodę wpakował jego rzeczy do samochodu i zabrał chłopaka do siebie. Niby ta sytuacja wywołała w mediach spore kontrowersje, jednak Paul ani trochę się tym nie przejął. Właściwie to z dumą mówił o tym, że David jest jego chłopakiem.
- Dylan- głos Pani Emmy wyrwał mnie z zamyślenia. Leniwie oderwałem wzrok od zmieniającego się obrazu za szybą, po czym przeniosłem go na przednie lusterko w aucie, aby spojrzeć w jej odbicie.
- Tak?- zapytałem zdezorientowany.
- A nie mówiłam- rzuciłam spoglądając na Paula który siedział po jej prawej stronie na miejscu pasażera. Zmarszczyłem brwi posyłając im pytające spojrzenie, jednak gdy zobaczyłem rozbawiony uśmiech na twarzy Paula, od razu zrozumiałem o co chodzi.
- Znów mnie obgadywaliście?- zapytałem unosząc jedną brew na co oboje parskneli śmiechem.
I tak było codziennie. Odkąd Paul i pani Emma przeprowadzili ze sobą rozmowę, oboje stworzyli pewnego rodzaju więź. I oczywiście podbudowują ją, drażnieniem mnie. Nie biorę ich docinek na poważnie, bo wiem, że nie mają na celu niczego złego. Właściwie to ich relacja trochę mnie śmieszy, bo pikanterii tej sytuacji dodaje fakt iż ich drugie połówki miały ze sobą kiedyś mały romans. Oczywiście Paul i pani Amber nie mają do siebie jakiś urazów, bo niby czemu by mieli mieć.
Bardziej zastanawia mnie relacja Emmy i Davida. Myślałem, że są dla siebie całkowicie obcy, jednak ostatnio przypadkowo podsłuchałem ich rozmowę. Robiłem wtedy kawę w szpitalnym automacie, a raczej czekałem oparty o bok maszyny. Usłyszałem jak zbliżają się od drugiej strony i na początku nie zwróciłem uwagi na to o czym rozmawiają, jednak ostatnie zdanie zapadło mi w pamięć. "Tyle lat, a ty dalej jesteś tak samo uparty. Nic się nie zmieniłeś. To ja chciałam zapłacić za te zakupy".
- Gdybyś spał normalnie jak człowiek to zapewne nie miał byś teraz takiego problemu- rzucił rozbawiony Paul
- Co?- zapytałem zdezorientowany, bo znów zanurzyłem się w myślach
Paul westchnął obracając głowę w moją stronę, po czym z rozbawieniem uniósł brew.
- Załatwię ci klucze do kantorka. Lepiej idź się tam przespać- rzucił na co Emma zaśmiała się
- Tobie sen jest chyba bardziej potrzebny- rzuciłem, a mój wzrok zjechał na jego ciemne wory pod oczami- Czyżby David znów spędzał ci sen z powiek?- dopytałem na co przewrócił oczami
- Znów się kłócicie?- wtrąciła Emma zerkając na ułamek sekundy na chłopaka.
- Tak- mruknął obracając się przodem do kierunku jazdy- i znów o to samo
- Ja was nie rozumiem- rzuciłem zaplatając dłonie na piersi- jak możecie kłócić się o to kto śpi po prawej stronie łóżka?!- dodałem z niedowierzaniem, a na moich wargach formował się lekki uśmiech
Chłopak jedynie wzruszył ramionami, po czym głośno wzdychając odchylił głowę na zagłówek. Ja też postanowiłem się odprężyć, więc rozkładając się wygodnie na fotelu wyciągnąłem telefon. Kliknąłem w pierwsze lepsze media społecznościowe, a pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to nowy artykuł z wyzywającym tytułem "Nowe sekrety pierwszego wampira". Przewróciłem na to oczami, po czym zjechałem w dół. Takie artykuły zazwyczaj są wyssane z palca, ale czego innego spodziewać się po wydawnictwach, które dają quiz o nazwie "dopasuj dupe do odpowiedniego celebryty"
Przez kolejne dziesięć minut omijanie nudnych artykułów - których było sporo - mój telefon zawirował, a na pasku dostrzegłem ikonę nowej wiadomości. Od razu przejechałem palcem po ekranie z góry na dół, po czym kliknąłem w ikonę.
Pantofel Liama: Wiem, że jest piątek, ale mam nadzieję, że dziś będziesz
Od razu spojrzałem przed siebie, aby zorientować się ile jeszcze zostało przed nami drogi, a gdy zobaczyłem znany budynek westchnąłem ciężko.
Ja: Jestem już na parkingu
- No, dojechaliśmy- rzuciła pani Emma
- Niech zacznie się chaos- wymamrotał Paul, a brunetka skwitowała to śmiechem
Chwyciłem za swój plecak, po czym dziękując za podwiezienie nas, wysiadłem z auta. Wraz z Paulem ruszyliśmy w stronę szkoły, w której czekały na nas inne problemy niż zwykłe kartkówki i sprawdziany.
- Dyl- zaczął okrywając się szczelniej swoim długim czarnym płaszczem, a ja z zaciekawieniem przeniosłem na niego wzrok- Może zabrzmi to jak tekst z taniego tureckiego serialu- kontynuował, spoglądając głęboko w moje oczy- ale ucieknijmy stąd
Parsknąłem śmiechem na dwuznaczność tego tekstu, po czym kręcąc z rozbawieniem głową spojrzałem przed siebie
- Bądź facet i przyjmij to na klatę. Nie bądź pizda- zaśmiałem się cicho
- Och, wypraszamy sobie!- powiedział pstrykając palcami jednej ręki i przy okazji wyrzucający ją w powietrze- Ja jestem tym "na dole"! Jak już mam narażać swoją dupę to przynajmniej pozwól zachowywać mi się jak pizda!
Tym razem parsknąłem głośnym śmiechem, a moja głowa odchyliła się lekko w tył. Paul mimo iż wyglądał na osobę delikatną, posiadał cięty język, co wiele razy mnie bawiło. Chłopak uniósł dumnie głowę, a ja z niedowierzaniem pokręciłem głową. Coś czuję, że David też skończy pod pantoflem.
- W takim razie zapraszam- powiedziałem otwierając drzwi- panie przodem
- Uważaj sobie- rzucił unosząc palec w górę, jednak bez najmniejszego oporu przekroczył próg szkoły.
Ruszyłem za nim, a gdy znaleźliśmy się w środku chłopak poinformował mnie, że idzie do pokoju rady uczniowskiej. Paul nawet pod presją pytań ze strony innych uczniów dalej wykonywał swoją pracę. W sumie to robił teraz dwa razy więcej, bo wykonywał też prace Thomasa.
Poprawiłem plecak na swoim ramieniu, po czym ruszyłem przez szkolny korytarz. Czułem na swoim ciele wzrok innych, jednak byłem do tego tak przyzwyczajony, że już przestało mnie to ruszać. Co prawda z początku było nieprzyjemnie, bo nieważne co robiłem czułem, że ktoś mi się przygląda. Kurwa nawet w kiblu!
Ze znudzoną miną w końcu dotarłem do swojej szafki. Ściągnąłem z siebie płaszcz, po czym od razu zawiesiłem na wieszaku. Nie miałem dziś na siebie mundurka, a jedynie zwykłą czarną bluzę i tego samego koloru jeansy. Wiem, że mogę dostać za to uwagę, ale na bądźmy poważni, w obecnej sytuacji to moje najmniejsze zamartwianie. Poza tym...mam wtyki w radzie uczniowskiej.
- Wyglądasz jak gówno.- rzucił na powitanie mój przyjaciel
Przewróciłem na to oczami, po czym spojrzałem na niego unosząc jedną brew
- Mi też miło widzieć twoją krzywą mordę z rana.- odparłem uśmiechając się lekko.
Brett zaśmiał się cicho, a ja oderwałem od niego wzrok i zacząłem wyciągać niepotrzebne książki z plecaka. Wyższy ode mnie chłopak oparł się o szafkę plecami, a na sobie czułem jego spojrzenie.
- Odkąd nie ma tu Liama irytujesz mnie jeszcze bardziej- rzuciłem zamykając szafkę
Spojrzałem na bruneta karcącym wzrokiem, natomiast on wzruszył tylko ramionami.
Tak...nie ma już z nami Liama. On odszedł
Po tym jak wszyscy dowiedzieli się, że atak miał miejsce na terenie szkoły, kuratorium oświaty od razu zaczęło badać sprawę. Jako iż Liam był dyrektorem szkoły, odpowiedzialność spadła na jego barki. Teraz tymczasowo jest zawieszony, ale rozprawa nadal trwa
- Natomiast ty zachowujesz się jak baba z okresem- odparł przez śmiech. Przewróciłem oczami, po czym wymijając go traciłem barkiem jego ramię
Chłopak zaśmiał się dźwięcznie i bez najmniejszego oporu dorównał mi kroku. Szliśmy w ciszy, a gdy dotarliśmy pod sale, oboje usiedliśmy na ławce. Wokół panował gwar i mimo iż było głośno dałbym radę tu zasnąć.
- Jak Thomas?- zapytał, a ja od razu wzdrygnąłem się słysząc imię mojego chłopaka
- Nadal jest w śpiączce- rzuciłem odchylając głowę w tył
Chłopak kiwnął głową nie zaczynając dalej tematu. W duszy dziękowałem mu za to, bo rozumie jak ciężkie jest dla mnie mówienie o tym. Po paru minutach zadzwonił dzwonek informujący o pierwszej lekcji, następne minuty spędziłem na obserwowaniu tego jak ludzie rozchodzą się do klas. Gdy przyszła pora na nas, poczekałem aż większa część klasy wejdzie do środka, by nie stać w tłumie, bo najzwyczajniej w świecie mi się nie chciało. Weszliśmy do klasy, a ja jak na skazanie ruszyłem w stronę ostatniej ławki.
- Usiądźcie na swoje miejsca, a ja pójdę po ksera- oznajmiła nauczycielka
W klasie każdy zaczął głośno rozmawiać o tym jak spędzi weekend. Niektórzy mówili o tym jak się upiją, niektórzy chcą wybrać się do kina, a jeszcze inni będą się uczy, aby nie zawalić pierwszego semestru. Ja natomiast wiedziałem jak go spędzę...ten i przyszły miałem zaplanowany tak samo jak poprzedni. Będę czuwał przy Thomasie i nie będzie to nudne. Przy nim czuję się spokojniej. Może to głupio zabrzmi, ale ostatnio zacząłem opowiadać mu o tym co robiłem w danym dniu.
- Witam klaso- wesoły głos Paula dotarł do moich uszu. Delikatnie uchyliłem powieki spoglądając przed siebie, a moim oczom ukazał się uśmiechnięty chłopak. Każdy spojrzał w jego stronę, a on w tym samym momencie uniósł dłoń w górę, w której trzymał czarny zeszyt w złoto czerwone paski. Dobrze wiedziałem od czego on służy - sprawdzamy mundurki!
Mruknąłem z niezadowoleniem jak reszta innych osób. Oczywiście to, że ma się mundurek to jedno...ale czy jest ułożony odpowiednio to drugie. Ja na wstępie jestem wpisany w listę więc nawet nie pofatygowałem się aby trochę poprawić swoje ciuchy jak reszta.
- Wiem, że tego nie lubicie, ale jestem tu z polecenia zastępcy dyrektora. Teraz ona sprawuje tu piecze- wyjaśnił pstrykając długopisem. Paul zaczął chodzić po klasie, natomiast ja zarzuciłem kaptur na swoją głowę.
Przez pewien czas słyszałem tylko, jak brunet poraz tysięczny w tej klasie uczy innych "poprawnego wiązania krawatu". Cóż...ja nigdy nie miałem z tym problemu. Po prostu nigdy go nie nosiłem.
Zjechałem w dół na krześle, aby przez chwilę się odprężyć. Wyciszyłem się i odchylając głowę w tył nabrałem powietrza w płuca. Chciałem chodź na chwilę zapomnieć o tym co dzieje się dookoła i przypomnieć sobie przyjemne chwilę, które spędziłem z Thomasem. Niestety tylko chciałem, bo po paru sekundach poczułem dziwny ucisk w klatce piersiowej. Chcąc nie chcąc uchyliłem oczy, po czym poprawiłem się na krześle. Czuję się dziwnie, bardzo dziwnie, a powietrze wokół mnie jakby stężało.
- Dylan- zmartwiony głos Paula rozbrzmiał w moich uszach, a ja lekko zamroczony spojrzałem w górę- Wszystko dobrze?- zapytał, a na jego twarzy malowała się troska
- Tak- odchrzaknąłem prostując się- Czemu pytasz?
- Twoje oczy świecą się na złoto- wyjaśnił na co zmarszczyłem brwi.
Z lekkim zdziwieniem wyciągnąłem telefon po czym przy zgaszonym ekranie spojrzałem w ciemną szybkę. Ufam Paulowi, jednak w tej chwili nie wierzyłem, że bez mojej świadomości oczy mogłyby zapalić się na złoto. Może i niedługo pełnia, ale co jak co, umiem się opanować. Więc chyba nie muszę mówić jakie było moje zdziwienie gdy w odbiciu zamiast ciemnych oczu zobaczyłem niemal palący złoty.
Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc jak mogło do tego dojść. Przyjrzałem się jeszcze raz odbiciu, a w tym samym momencie na ekranie rozświetlił się. Spojrzałem na kontakt, a widząc napisz "Harry" jeszcze bardziej się zdziwiłem
- Harry? - zapytałem niekontrolowanie na głos.
Spojrzałem na Paula, a jego mina wyrażała to samo co moja. Był zdezorientowany i zaniepokojony
- Odbierz- pospieszył. Bez chwili namysłu odebrałem połączenie, po czym przyłożyłem telefon do ucha
- Tak?- zapytałem niepewnie
- Dylan- zaczął, a po jego tonie zrozumiałem, że jest lekko rozkojarzony- Jesteś teraz na lekcji?
- Tak, ale mów śmiało- pospieszyłem. W słuchawce zapanowała chwilowa cisza, a presją jaką czułem rosła z sekundy na sekundę
- Przyjechaliśmy dziś z Louisem do szpitala. Właściwie to jesteśmy tu od jakiś dwudziestu minut. Poszliśmy od razu zobaczyć co u Thomasa i- zaciął się jakby szukał odpowiedniego słowa, a moje serce na wydźwięk imienia blondyna zabiło. Boleśnie zabiło bo jego ton nie świadczył o tym iż ma wesołe wiadomości
- Coś z Thomasem?!- niemalże wydarłem się do słuchawki, a po moich słowach w klasie nastała cisza- Harry proszę powiedz, że z nim wszystko dobrze!
Już nie panowałem na swoimi emocjami, bo jeśli chodzi o tego blondyna, jestem w stanie ujawnić swoją prawdziwą naturę i odkryć swoje wszystkie karty.
- Dylan tak mi przykro. Nie udało się.- wyszeptał niemal płaczliwie.
Sens jego słów dotarł do mnie z prędkością światła. Przez pierwszą chwilę po prostu wpatrywałem się tępo przed siebie licząc na to, że zaraz zacznie się śmiać i wyjaśni, że robi sobie głupi żart. Niestety tak nie było, a wszystko dookoła zwolniło. Telefon wypadł mi z ręki na podłogę zaraz obok mojego krzesła, a ja nie byłem w stanie nawet mrugnąć. To wszystko to jakiś koszmar a ja się zaraz obudzę. Tak będzie... przecież to nie może być prawdą. Thomas nie mógł umrzeć.
- Dylan co z nim- zapytał Paul i tym razem nie krył strachu.
Chłopak pomachał mi ręką przed oczami, a w tym samym momencie do klasy weszła nauczycielka. Kobieta spojrzała na nas, po czym poprosiła Paula aby usiadł na miejsce. Brunet chyba nie usłyszał jej, bo dalej ze strachem wpatrywał się w moją osobę.
- Proszę usiąść na miejsce- ponowiła prośbę kładąc dłoń na ramieniu Paula
I później działałem niemal instynktownie. Nawet nie wiem kiedy wstałem z miejsca i zmieniłem się w wilkołaka. Moje ubrania rozerwały się na małe kawałki, a w klasie usłyszałem pisk dziewczyn. Rzuciłem się w stronę drzwi, a po drodze traciłem niektóre ławki.
Jak w amoku biegłem przez szkołę, wybiegając przez drzwi które akurat otwierał jakiś uczeń, który spóźnił się na pierwszą lekcję. Słyszałem za sobą krzyk jakiegoś nauczyciela, jednak nie zwracałem na to uwagi. Ile sił w nogach biegłem w stronę szpitala, a obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać. Znałem tą drogę na pamięć i nawet łzy nie przeszkodzą mi w dotarciu do celu.
Cóż, teraz nie droga jest problemem a ludzie. Parę razy musiałem. Przeskoczyć nad czyjaś maską samochodową, bądź wykonywać skomplikowane uniki, aby nie wpaść na ludzi. Po paru minutach usłyszałem nawet dźwięk syren, jednak ja znam parę uliczek gdzie samochodami nie wjadą. Szybko ich zgubiłem i nawet się nie obejrzałem, a już wbiegałem na teren szpitala. Biegłem po wysokich schodach, po czym korzystając z okazji wbiegłem przez otwarte drzwi. Tutaj zaczyna się problem z ochroną. Wysoki barczysty mężczyzna od razu, gdy mnie zobaczył ruszył w moją stronę. Nie poddałem się i z zawrotną prędkością ruszyłem w stronę schodów. Wbiegłem na odpowiednie piętro, po czym udałem się znanym korytarzem.
Mój wilk wył głośniej z każdą kolejną sekundą, a moje serce niemal krwawiło. Bo tak jak mówiłem bez Tommy'ego ja i mój wilk jesteśmy martwi.
Po niespełna paru sekundach dotarłem pod odpowiedni numer sali. Pyskiem przesunąłem drzwi. A to co tam zobaczyłem wstrząsnęło mną jeszcze bardziej. W pomieszczeniu znajdowali się wszyscy. Harry'ego który stał najbliżej wyjścia zobaczył mnie jako pierwszy. Od razu zrobił mi miejsce, a ja na miękkich łapach robiłem parę kroków w przód. Uniosłem pysk, a moim oczom ukazała się Pani Amber wraz z obejmującą ją Emmą. Stały pod oknem, a blondynka trzymał dłonie przy ustach głośno przy tym łkając. Następne osoby które rzuciły mi się w oczy to David i Louis.
Stali po obu stronach łóżka i delikatnie podnosili ciało Thomasa wyżej. Jego ręce były jak z waty więc bezwładnie leżały po obu stronach delikatnego ciała. Jego policzku były blade...a jeszcze tak niedawno widziałem jak rumienią się gdy, szeptałem mu do ucha czułe słowa. Usta miał spierzchnięte i co najgorsze nie wyrażały nic. W klatce piersiowej poczułem cholerne kłucie jakby ktoś wbił mi w serce tępy nóż.
A później oprócz jego przemęczonego życiem i delikatnego jak jedwab ciała zobaczyłem coś jeszcze.
Jego oczy. Jego błyszczące na złoto oczy.
⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱
✨ Ponad 4000 słów ✨
Ogólnie przed nami ostatni rozdział
Myślę jeszcze nad dodatkami, tak samo jak zrobiłem w "Rozkochać homofoba"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top