63

Perspektywa Thomasa:

- Kino?- zaproponował kolejną opcję

Westchnąłem głośno przyciskając barkiem telefon do ucha, po czym chwyciłem laptopa leżącego na biurku. Pokierowałem się w stronę łóżka, a gdy rozsiadłem się na nim wygodnie na powrót chwyciłem telefon do ręki

- Wiesz, że to odpada... każda opcja z udziałem miejsc publicznych odpada- odparłem, a w słuchawce usłyszałem tylko ciężkie westchnięcie

Póki co moja twarz jest za bardzo rozpoznawalna. I niestety, jedyną opcją na spotkanie się są nasze domy lub wychodzenie po zmroku... gdzieś po pierwszej w nocy. To strasznie uciążliwe nie tylko dla mnie...Dylan zapewne też czuje się podobnie. Mimo, że nie boimy się ujawnić jako para homoseksualna to i tak musimy się ukrywać. Za dużo reporterów

- Przepraszam- wyszeptałem

- Nie przepraszaj, to nie twoja wina

- Moją, gdybym się nie urodził miał byś normalne życie i

- Tommy- przerwał mi- znów się nakręcasz. Gdyby nie ty pewnie dalej bym był tym samym nadętym durniem, proszę nie mów tak więc. Nawet nie wiesz ile dobra zrobiłeś- wyszeptał i mogę przysiąc, że na jego twarzy pojawił się mały uśmiech- Zamiast mnie przepraszać to ja powinienem tobie podziękować

- Ja tobie też dziękuję, gdyby nie ty pewnie dalej bym żył w kłamstwie i udawał kogoś kim nie jestem.

- Dopełniamy się- rzucił przez lekki śmiech, a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech- poza tym to nie ważne gdy będzie się spotykać na randce. Póki spędzam ten czas z tobą wszystko jest okey

- Urocze- wyszeptałam otwierając laptopa leżącego na moich kolanach

- No i w publicznych miejscach nie mogę złapać cię za tyłek

- Zajebałeś tą romantyczną chwilę- rzuciłem przez lekki śmiech kładąc dłoń na piersi

Dylan wybuchł głośnym śmiechem, a ja podkręciłem rozbawiony głową. Co za głupek... mój głupek

- Za niedługo będę. Wracam właśnie ze ściągania gipsu, kupię jeszcze jakąś krew mojej księżniczce i możemy coś oglądnąć

- Dobrze mój księciu- zażartowałem- to pa

- Pa skarbie- rzucił, ja już po chwili rozłączył się

Odłożyłem telefon na pościel, po czym kliknąłem w ikonę przeglądarki. Muszę znaleźć jakiś ciekawy film. Miałem już zacząć wpisać stronę z mnóstwem filmów, jednak nagle coś zwróciło moją uwagę. Mam jakąś nową wiadomość na skrzynce pocztowej.

Nie myśląc długo kliknąłem w nią, a moim oczom ukazała się wiadomość ze szkoły...a dokładnie od dyrektora. Zacząłem ją czytać, a gdy dotarłem do końca moje oczy momentalnie się rozszerzyły

- No nie wierzę...to chyba jakiś żart- wyszeptałam widząc, że pierwszy wampir został dodany do listy moich prawnych opiekunów

I może jeszcze na przedstawienie z okazji dnia ojca przyjdzie!

Momentalnie wstałem z łóżka zamykając laptop, po czym zbiegłem po schodach na dół.

- Gdzie idziesz młody?- zapytała pani Emma pijąc poranną kawę

- Muszę coś sobie wyjaśnić z dyrektorem- odparłem zakładając buty

- Z dyrektorem?- dopytała mama zaspanym głosem wychodząc z kuchni

- Tak, za niedługo będę. Postaram się nie rzucać w oczy- odparłem poprawiając kurtkę, po czym chaotycznie otworzyłem drzwi- a ty idziesz ze mną- dodałem widząc przed drzwiami Dylana

Wyrwałem zdezorientowanemu chłopakowi siatkę z zakupami po czym rzuciłem ja do środka. Zamknąłem drzwi i bez wyjaśnienia ruszyłem przed siebie

- Poczekaj!- krzyknął podbiegając do mnie- niby mieliśmy nigdzie nie wychodzić

- Mała zmiana planów

- Zmiana? To gdzie idziemy?

- Do dyrektora. Dopisał pierwszego wampira do listy moich prawnych opiekunów i muszę to z nim wyjaśnić- odparłem i nie wiedzieć czemu chłopak zatrzymał się. Momentalnie ustałem w miejscu, po czym posłałem mu zdziwione spojrzenie- Nie idziesz?

- A może jutro się tym zajmiemy? No wiesz, dziś sobota i może wczoraj z kimś spędzał czas...trochę tak głupio przeszkadzać

- Mówisz, że tak może być...- wyszeptałam myśląc nad tym, czy aby na pewno to dobry pomysł

A jeśli Liam serio z kimś spędzał czas, a ja jak idiota wparuje do jego apartamentu... może i jest dyrektorem, ale z wyglądu wygląda na 18/19 lat. Czasem ja sam mam problem aby nie rzucić do niego po imieniu jak do kumpla. Może rzeczywiście kogoś sobie sprowadził i

Co ja pierdole....nie wydaje mi się, aby Liam kogoś miał

- Chodzi i nie pierdol- rzuciłem i nie czekając na jego odpowiedz ruszyłem dalej

*******

- Naprawdę nie wydaje mi się to najlepszym pomysłem- powiedział już poraz setny

- Dylan czy ty chcesz mieć ciche dni?- zapytałem spoglądając na niego. Chłopak od razu pokiwał głową na "nie" a ja uśmiechnąłem się lekko pod nosem- no i słusznie

Spojrzałem na telefon, gdzie miałem spisany numer pokoju Liama, a gdy byłem pewny zacząłem pukać w drzwi

Na początku nic nie słyszałem, dlatego jeszcze raz zapukałem w drzwi....nadal nic. Za trzecim razem zrobiłem to mocniej I tym razem zadziałało

Usłyszałem jak ktoś podchodzi do drzwi, które po chwili zaczęły się otwierać.

- Mam do pana pewną- zacząłem, jednak nie byłem w stanie dokończyć- Brett?

Może pomyliłem numery?

I czemu on patrzy na mnie z takim szokiem

- Pisałem ci stary- wtrącił Dylan- Gdzie ty masz ten telefon? W dupie?

O co tu chodzi?

Miałem się już odezwać, jednak w tym samym momencie coś przykuło moją uwagę. Drzwi za Brettem uchyliły się, a już po chwili na korytarz mieszkania wyszła kolejna osoba.

- Brett co ci mówiłem, abyś nie kładł mokrych ręczników na te suche- powiedział odwracając się w naszą stronę

Dyrektor Liam?

Mężczyzna spojrzał przed siebie, a gdy nasz wzrok skrzyżował się ten zamarł. I w sumie nie tylko on...ja też. Niby wszystko było by okey...ale Brett jest w samych bokserkach, a Liam ma tylko ręcznik na biodrach. I jeszcze ten tekst "Brett co ci MÓWIŁEM, abyś nie kładł mokrych ręczników na te suche"

- Ktoś mi to wytłumaczy? - zapytałem chcąc przerwać ciszę

Nadal każdy milczał, a twarz Liama zbladła jeszcze bardziej. Nagle za swoimi plecami usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Chciałem się obrócić niestety nie udało mi się to, Liam chwycił mnie i Dylana za ramię po czym wciągnął do środka.

- To ta wścibska sąsiadka- rzucił Liam do Bretta, a po chwili jego wzrok spoczął na nas- Brett zaprowadź ich do salonu, zaraz przyjdę- dodał czerwieniąc się lekko

Brett od razu wskazał nam drogo do salonu, a my usiedliśmy na kanapie.

- Poczekajcie chwilę, też idę się ubrać- rzucił po czym zniknął za drzwiami

Spojrzałem nadal z lekkim szokiem na Dylana, jednak ku mojemu zdziwieniu on nie był zaskoczony. Zaraz moment...on o tym wiedział?

- Ty coś wiesz?- zapytałem, a ten kiwnął głową- czemu mi nic nie powiedziałeś?

- To sekret Bretta, nie chciałem go ujawniać- wyjaśnił, a ja od razu pokiwałem powoli głową

Po paru minutach siedzenia w ciszy w pokoju zjawił się Liam i Brett. Wyższy oparł się o aneks kuchenny przed nami, natomiast Liam o stół. Widać było idź zakłopotanie, a mi zrobiło się głupio. Mogłem posłuchać Dylana i nie iść

No ale skoro już tu jestem czas przejść do rzeczy

- Chce zacząć od tego, że wasza relacja w obecnej chwili mnie nie interesuje- uprzedziłem i było widać jak Liam rozluźnia się lekko

- A więc słucham...po co tu jesteś?

- Chce wiedzieć czemu dopisałeś pierwszego wampira do listy moich prawnych opiekunów- wyjaśniłem i nie wiedzieć czemu na ułamek sekundy spojrzał na Bretta

- Wtedy inne emocje mną rządził...powiedzmy, że podjąłem pochopną decyzję. David groził mi czymś....przepraszam- wyszeptał ostatnie słowo spoglądając w dół

Zagryzłem dolną wargę i tak szczerze nie byłem zły na Liama....ja byłem zły na pierwszego wampira, że posuwa się do takich czynów. Szantaż to tchórzostwo

- Dobra mleko się już rozlało można. Można jeszcze coś z tym zrobić?- zapytałem lekko zrezygnowany

- Niestety wydaje mi się, że już nic. Wniosek został już wysłany do urzędu- wyjaśnił Liam

- A może usuniemy ten wniosek z listy pocztowej urzędu- zaproponował Dylan, a ja spojrzałem na niego jak na idiotę

- Już całkiem zgłupiałeś?- wtrącił Brett- złapią cię i tyle będzie. Urząd to nie jest jakiś tam budynek z papierkami. Teraz jest ściśle strzeżony

- Brett ma rację. Nie możesz ryzykować- dodał Liam

Pomiędzy nami zapadła cisza, a ja zacząłem myśleć nad tym jak rozwiązać sprawę. Niby mogę tak to zostawić... przecież to tylko głupi wpis...co ja gadam, ten potwór pewnie szykuje jakiś plan

- W sumie jest jeden sposób- rzucił Liam, a my automatycznie spojrzeliśmy na niego- musiał byś być po inicjacji...wtedy sam możesz złożyć wniosek, aby wypisać go z listy

- No i sprawa rozwiązana- rzucił entuzjastycznie Dylan

- Nie do końca- uspokoiłem go. Wszyscy posłali mi pytające spojrzenie, a ja od razu postanowiłem kontynuować- jeszcze nie mam inicjacji, a moja mama nie chce mi jej przeprowadzić. Tak wiem, że to nielegalne

- Ale tak czy siak musisz ją przejść. Może by się jakoś z nimi skontaktować?- zapytał Brett

- Ta... już to widzę jak bez wiedzy mamy udaje się tysiąc kilometrów dalej...zdecydowanie tego nie zauważył- odparłem znudzonym głosem, po czym oparłem się o kanapę- to bez sensu...chyba muszę to tak zostawić i żyć z nadzieją, że ten potwór na nic nie wpadnie

- Daj spokój...może nie będzie tak źle- wyszeptał Dylan, po czym wtulił mnie w swój bok. Szatyn zaczął gładzić mnie po ramieniu, a na mojej twarzy momentalnie zagościł uśmiech

Przynajmniej przy Dylanie czuje się bezpieczny

- Ja mam pomysł!- krzyknął Brett, przez co wzdrygnąłem się lekko- A może w tej księdze co mam, będzie sposób na skontaktowanie się z nimi

- Przepraszam bardzo, ale o jaką księgę ci chodzi?- zapytałem nierozumiejącyc

- Zaraz wam wyjaśnię- rzucił ruszając w stronę wyjścia, a już po chwili słyszałem jak ubiera buty

Brett wrócił do salonu po kurtkę która leżała na oparciu kanapy, po czym ruszył w stronę Liama

- Za niedługo będę- wyszeptał po czym skradł niższemu pocałunek

- Brett!- krzyknął zdezorientowany blondyn patrząc się to na nas to na Brett

Wyższy zaśmiał się lekko i bez zbędnego czekania ruszył w stronę wyjścia. Drzwi mieszkania trzasnęły, a my siedzieliśmy w ciszy. Co za niezręczne sytuacja

- To więc....- zacząłem lekko zakłopotany

- Fajnie, że Brett'owi w końcu się udało- wtrącił Dylan, a my posłaliśmy mu pytające spojrzenie- No fajnie, że się udało bo już nie dało się tego słuchać jak mówi "Liam jest taki słodki" "Niedługo będzie mój" "Kocham jego oczy"

- To ty wiedziałeś, że Brett do mnie coś czuję?!

- Tak... może od niedawna, ale cały czas nawijał o tobie jak głupi.... miłość gorsza niż sraczka

- Dylan!- krzyknąłem uderzając go w ramię

Chciałem dalej zacząć go wyzywać, jednak nagle usłyszałem coś bardzo dziwnego. Czy to jest śmiech Liama? Czy on właśnie się śmieje? Pierwszy raz słyszę jego śmiech

- Tak, Dylan ma rację- rzucił przez lekki śmiech- I mam jedną prośbę. Tutaj mówcie mi po imieniu- dodał, a my kiwnęliśmy głową

- Jestem!- usłyszałem krzyk i trzaśnięcie drzwiami

- Już?- zapytałem nie ukrywając zdziwienie

- Tak, użyłem szybkości wampira i tak...wiem, że za to jest mandat- powiedział zdyszany, po czym rzucił wielką księge na stół- A teraz sprawdźmy, czy można się z nimi jakoś skontaktować

⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱

Zgadnijcie kto dziś wstał bez kaca? Ja!

Bo kurwa byłam kierowcą

I ogólnie jakby kogoś to interesowało wstawiłam pierwszy rozdział następnego opowiadania

Szczęśliwego nowego roku ❤️❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top