52
Perspektywa Thomasa:
- No weź- powiedziałem przez lekki śmiech gdy Dylan poraz kolejny tego wieczoru zatopił usta w mojej szyi
Szatyn ucałował skórę na mojej szyi, po czym dmuchnął zimnym powietrzem. Przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech
- Dylan przestań- dodałem mało przekonująco, po czym poprawiłem się na jego kolanach
- Czemu mam przestać?
- Przestań przynajmniej ze względu na nas- wtrącił Paul- Ludzie! Miziacie się od dobrych dwóch godzin....nie dobrze się robi
- Ilu?- zapytałem spoglądając na chłopaka który siedział po drugiej stronie stołu
- Dwóch godzin i trzynastu minut- wtrącił Brett który siedział zaraz obok Paula- i serio...zwolnijcie, bo zaraz nam tu porno na żywo odstawicie- dodał a moje policzki momentalnie zapiekły
Zeskoczyłem z kolan, po czym lekko zakłopotany usiadłem na swoim miejscu. Wszyscy przy stole zaczęli się śmiać, a Dylan zarzucił mi dłoń przez ramię. Posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie, jednak to nie zrobiło na nim wrażenia. Nie dziwię się...ja nie potrafię być teraz zły na niego. Tak naprawdę radość rozsadza mnie od środka
Mam teraz wszystko czego pragnąłem, w końcu nie muszę się ukrywać z moim prawdziwym JA, mam wspaniałego chłopaka i co najważniejsze w domu w końcu czuje ciepło rodzinne
- A pomyśleć, że jeszcze wczoraj miałem ochotę cię rozszarpać na korytarzu- powiedział Paul znudzonym głosem, a my od razu spojrzeliśmy na niego z szokiem- Co taką minę strzelasz O'Brien? Tak do ciebie mówię
- Czemu chciałeś mnie rozszarpać?
- Za twoje głupie zachowanie- wyjaśnił kiwając głową na mnie
Dylan uśmiechał się smutno, jednak nie trwało to długo, bo gdy tylko spojrzał w moją stronę na jego twarzy momentalnie zagościł uśmiech. Dylan przysunął się w moją stronę, a już po chwili szatyn objął mnie ramionami. Od razu odwzajemniłem uścisk, a po moim ciele przeszło dziwne ciepło
- Wyjdziemy na dwór?- zapytał odrywając się ode mnie
- Tak...trochę tu duszno- odparłem kiwając głową
Dylan wstał chwytając mnie za dłoń, a już po chwili obaj ruszyliśmy w stronę drzwi. Wyszliśmy z zatłoczonego pomieszczenia, a na mojej twarzy spoczął chłodny powiew wiatru.
- Gdzie mnie prowadzisz?- zapytałem gdy Dylan nadal ciągnął mnie w tylko sobie znanym kierunku
- Gdzieś gdzie nie ma ludzi- odparł z cwanym uśmiechem
- To trochę niepokojące- zaśmiałem się nerwowo, a w tym samym momencie Dylan wciągnął mnie w mały zaułek szkoły- Ej! Co jest?- zapytałem zdezorientowany gdy moje plecy spotkały się ze ścianą
- Przepraszam, że tak gwałtownie, ale chciałem pobyć z tobą sam na sam- wyjaśnił, po czym gwałtownie przywarł do moich ust nie dając mi możliwości odpowiedzi
Jęknąłem mu w usta zaskoczony, jednak po niespełna sekundzie ochoczo zacząłem oddawać pocałunek. Dłonie Dylan wylądowały na moich biodrach natomiast ja zarzuciłem swoje na jego ramiona. Nasz pocałunek pogłębił się, a ja czułem się jak najszczęśliwszy człowiek na ziemi
...na moje nieszczęście wyczułem coś jeszcze bardziej niepokojącego...powoli zaczyna brakować mi miejsca w spodniach. Muszę to przerwać nim będzie za późno
- Dylan- wyszeptałem odrywając się, jednak usta Dylana zjechały na moją szyję
Niekontrolowanie jęknąłem głośno, a z sekundy na sekundę traciłem kontrolę nad moim ciałem....podoba mi się to
Dylan przyssał się do mojej szyi, a jego dłonie zaczęły wkradać się pod moją koszule. Zatopiłem dłonie w jego włosach, a już po chwili czułem zimny powiew wiatru na mojej nagiej klatce piersiowej. Dylan zjechał w dół, po czym delikatnie zaczął składać mokre pocałunki na mojej klatce piersiowej
- Dylan...ja zaraz się nie opanuje- wyszeptałem, a ten w odpowiedzi przyssał się do mojej piersi.
Jęknąłem głośno zasilając dłonie na jego włosach, natomiast drugą ułożyłem na moich ustach
- Dylan...nie chce tu przeżyć swojego pierwszego razu- rzuciłem niekontrolowanie, a szatyn momentalnie znieruchomiał. Dylan wyprostował się głośno sapiąc, po czym spojrzał głęboko w moje oczy
- Przepraszam- rzucił, po czym przytulił mnie do swojej klatki piersiowej- Trochę się zapędziłem... naprawdę cię przepraszam...nie chcę cię do niczego zmuszać
- Nic się nie stało- wyszeptałem głaszcząc go po plecach- też się trochę zatraciłem...ale zdania nie zmienię...nie chce przeżyć swojego pierwszego razu w szkole- dodałem co szatyn skwitował lekkim śmiechem
Dylan odsunął się na długość ramion, po czym z czułym uśmiechem położył dłoń na moim policzku. Może i było dziś zimno jednak jego uśmiech bardzo mnie rozgrzewał
- Wracamy?- zapytał głaszcząc kciukiem moją skórę
Kiwnąłem szatynowi po czym zacząłem poprawiać swoją koszulę, aby nie wydało się co robiliśmy. Gdy już to zrobiłem szatyn na powrót złapał mnie za rękę i od razu ruszyliśmy w stronę auli. Weszliśmy do środka i jak gdyby nigdy nic usiedliśmy przy stole... przynajmniej tak mi się wydawało, że nie zwrócimy na siebie uwagi bo Paul i reszta osób przy stole patrzyli na nas z dziwnym rozbawieniem
- Coś nie tak?- zapytałem niepewnie
- Zimno jest a komary nadal gryzą- rzucił jakiś chłopak, a mi momentalnie zrobiło się głupio
Zakryłem swoją czerwoną twarz dłońmi, a już po chwili usłyszałem głośny śmiech innych. Rozszarpie tego psa....albo po prostu zrobię mu ciche dni...zalety bycia w związku
- Ma ktoś plaster?- zapytałem unosząc głowę
- Masz szczęście ja mam- rzuciła jakaś dziewczyna niedaleko naszego stolika. Dziewczyna wstała, po czym wyciągając plaster z torebki podeszła do nas
- Po co wam plastry na imprezę?- dopytał Dylan nie ukrywając zdziwienie
- Na odciski od szpilek- wyjaśniła odklejając zabezpieczenia, po czym przykleiła plaster na moją szyję- okey gotowe. Tylko następnym razem opanuj swojego chłopaka, bo więcej ich nie mam
- Okey...- rzuciłem lekko zakłopotany
Dziewczyna wróciła na swoje miejsce, a w tym samym momencie Dylan obrócił mnie przodem do siebie. Szatyn położył ramię na oparciu mojego krzesła, po czym pochylił lekko w przód
- Zadowolony?- zapytałem z uśmiechem na ustach
- Nie...jeszcze trzeba zrobić tu...tu i tu- wyszeptał po kolei dotykając skórę na mojej szyi
- A spróbuj tylko- odparłem przez lekki śmiech. Dylan posłał mi czuły uśmiech a już po chwili, nasze wargi złączyły się w krótkim pocałunku.
Oderwaliśmy się od siebie, a w tym samym momencie z głośników przestała lecieć muzyka. Zdziwieni lekko spojrzeliśmy w tamtą stronę, a na mównicy ujrzeliśmy naszego dyrektora. Nie wiem co się dzieje, ale gołym okiem widać, że czymś się denerwuje
- Proszę o uwagę- zaczął nerwowym głosem, a jego dłonie trzęsły się. To bardzo dziwne, a zarazem niepokojące, bo przecież Liam jest bardzo opanowanym człowiekiem
To trochę niepokojące
- Na początku chciałbym podziękować wszystkim za przybycie, jednak z wielkim żalem muszę oficjalnie ogłosić zakończenie imprezy- dodał, a cała sala nagle zaczęła przeciwstawiać się blondynowi- nie zmienię zdania. Proszę dzwonić po swoich rodziców bądź udać się na parking i pojechać do domów
- Co? Ale czemu!- krzyknął ktoś z tłumu, a reszta zaczęła dopytywać się tego samego
Nagle na auli powstał jeden wielki harmider, a każdy chciał wiedzieć tylko jedno...."czemu?"
Ja też to chciałem wiedzieć, jednak patrząc na zachowanie Liama bałem się zapytać. Nigdy nie widziałem go tak przestraszonego.
- Cisza!- krzyknął Brett wstając z krzesła,
W pomieszczeniu momentalnie zapanowała cisza, a oczy wszystkich były zwrócone w naszą stronę
- Ja rozumiem, że Liam wygląda bardzo młodo, ale nie zapominajcie, że to nasz dyrektor i to właśnie jego musimy słuchać- dodał wkurzonym głosem
Na auli nadal panowała cisza, a ja byłem pod wielkim wrażeniem postawy Bretta...nie spodziewałem się tego po nim...
- Dziękuję ci Brett- kontynuował blondyn- ale wracając, jedyne co mogę wam powiedzieć to to iż bariery między naszymi światami strasznie się osłabiły...proszę więc, abyście udało się do domów
Bariery między naszymi światami? Nie...to może zacząć tylko jedno
Nagle usłyszałem krzyk jednej z dziewczyn, a mój wzrok przykuła mała świecąca się dioda idealnie przed mównicą na której stał dyrektor. Nagle światło zaczęło się rozszerzać, a ja od razu zrozumiałem, że to portal. Spojrzałem się na Dylana i bez słowa wstaliśmy z miejsca. Chcieliśmy ruszyć w stronę wyjścia, jednak drzwi samoistnie zatrzasnęły się. Dylan od razu przytulił mnie do swojej piersi, a ja chcąc nie chcąc spojrzałem na nadal powiększający się portal
Z sekundy na sekundę robił się coraz to większy, jednak przez ostre światło nie potrafiłem określić co znajduje się po drugiej stronie. Dyrektor zbiegł z mówimy i jak na niego przystało stanął przed nami wszystkimi, aby bronić nas własną piersią
Przyjrzałem się portalowi, a już po sekundzie zauważyłem sylwetkę mężczyzny, która zbliża się w naszą stronę. Nagle jasne światło jak i portal zniknęły, a moje serce przyspieszyło orientując się kto stoi przed nami. Nie musiałem być geniuszem, aby zorientować się kto to jest...wiele razy widziałem jego podobiznę w podręcznikach od historii
Król piekieł... pierwszy wampir
- Co tu robisz!- krzyknął Liam co mnie bardzo zdziwiło. Nie to, że odważył się podnieść na niego głos...bardziej zdziwiło mnie to jakim tonem to powiedział. Tak jakby znali się od dawna
- Dziękuję za miłe powitanie- rzucił niskim głosem, a na jego twarzy gościł uśmiech... szyderczy uśmiech
- Wynoś się stąd! Wojna jest już dawno zakończona, a ty powinieneś gnić w piekle - odparł i bez słowa ostrzeżenie rzucił się na wampira
Obaj zaczęli się szarpać, a ja z tego strachu jeszcze bardziej wtuliłem się w pierś Dylana. Dyrektor próbował wszystkimi siłami powalić wampira, jednak bezskutecznie. Nagle pierwszy wampir podniósł go za koszule w górę i jednym zwinnym ruchem rzucił nim jak szmacianą lalką. Blondyn uderzył z dużą siłą o ścianę, po czym wpół przytomny upadł na ziemię głośno sycząc
- Liam!- krzyknął Brett, po czym przeciskając się przez tłum podbiegł do blondyna
Chłopak uklęknął przed dyrektorem i z dziwną czułością zaczął sprawdzać stan Liama
- To może przejdźmy do konkretów- powiedział wampir, po czym obrócił się w naszą stronę
Nie mogę tego tak zostawić! Jestem przewodniczącym i to teraz ja biorę za nich odpowiedzialność. Momentalnie wyrwałem się z uścisku Dylana i nie zważając na jego krzyki, zaczął przeciskać się przez tłum
Stanąłem przed wszystkimi i z lekko trzęsącym ciałem spojrzałem prosto w oczy wampira....
Thomas spokojnie, to tylko pierwszy wampir... król piekieł....kurwa nie pomagam
- Czego od nas chcesz?- zapytałem, po chwili, a kontem oka zobaczyłem jak Dylan staje obok mnie
- Od nich?- wskazał na tłum za mną- nic... kompletnie nic
- Więc po co, akurat tu się przetransportowałeś?!- krzyknąłem nie wytrzymując
Mężczyzna zbliżył się do mnie, po czym z uśmiechem na ustach ułożył swoją dłoń na moim ramieniu. Wzdrygnąłem się lekko, a moje ciało jak sparaliżowane nie chciało się ruszyć
- Oj Tommy Tommy- zaczął przez lekki śmiech-Ja po prostu przybyłem na osiemnaste urodziny mojego syna
⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱
Pierwszy wampir (imię podam później)
Armie Hammer (kto wie ten wie)
Dziś skończyłam rozdział szybciej, wczoraj o 1:55 a dziś o 1:54🎉
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top