50
Perspektywa Dylana:
- Dylan wytrzyj sztućce- poprosiła moja mama
Od razu sięgnąłem do szuflady, po czym wyciągnąłem siedem noży, widelców, łyżek i łyżeczek. Naprawdę nie chcę tego robić ale muszę.
Dziś sobota, a co za tym idzie, spotkanie starych znajomych moich rodziców...i ich córki. Mogłem teraz być na imprezie halloween, ale nie... musiałem zjebać
- Opanuj swojego wilka- usłyszałem głos ojca przez co od razu na niego spojrzałem
- O co ci chodzi?- zapytałem marszcząc brwi
- O to, że w całym domu czuć tylko gorycz... aż się źle robi
- Nic na to nie poradzę, sam do tego doprowadziłeś- rzuciłem i nie czekając na jego odpowiedź ruszyłem w stronę stołu, aby rozstawić sztućce
To co powiedział mój tata to prawda... mój wilk jest tak zdruzgotany, że czuć to w pomieszczeniu... W sumie określenie "zdruzgotany" tu nie pasuje... mój wilk skomle za Thomasem. Chciałbym być teraz przy nim i przytulić go do siebie, niestety to tylko moje marzenia. Thomas oficjalnie zamknął rozdział, a ja nic nie mogę na to poradzić
Najgorsze jest to, że ja się zakochałem, a jak wiadomo wilki zakochują się tylko raz
I na dodatek w dzień gdy pokłóciłem się z tatą wybiegłem z domu by się upić, a gdy wróciłem do domu prawie zabiłem się na schodach. Cały policzek mnie bolał
- Mamo ktoś idzie- powiedział moją siostra, a ja w tym samym momencie poczułem zapach trzech innych wilków
Aż mnie serce zabolało
Wszyscy ruszyliśmy w stronę wejścia, aby przywitać gości. Nagle drzwi otworzyły się, a moi rodzice z entuzjazmem zaczęli witać starych znajomych. Straszy mężczyzna przywitał się z głową domu, panią domu, moją siostrą, a na końcu podszedł do mnie ściskając dłoń i klepiąc po ramieniu. Jego żona zrobiła to samo dodając "Jak ty Dylan wyrosłeś" . Uśmiechnąłem się tylko sztucznie, jednak w duchu miałem ochotę pokazać im na powrót jak wyglądają drzwi wyjściowe.
- Dylan?- powiedział znajomy głos, a już po chwili przed moimi oczami stanęła szczupła szatynka
Jej włosy były długie i lekko falowane, na sobie miała zieloną sukienkę, natomiast na twarzy lekki makijaż. Nabrałem powietrza w płuca, a moje serce przyspieszyło, dłonie zaczęły się pocić, a przez moją głowę przewijały się różne wspomnienia...
Wspomnienia pierwszych randek, pocałunków...nawet pierwszego stosunku. Tak Teresa była moją pierwszą dlatego też tak bardzo zapadła mi w pamięci. Pamiętam też jak żegnałem ją spod domu, gdy wyprowadzali się z miasta, bo jej tata dostał lepszą ofertę pracy. Pamiętam też jak uciekaliśmy z domów, aby pokryjomu się spotykać.
Ale przecież to tylko wspomnienia.
- Zapraszam do stołu- powiedział mój tata wyrywając mnie z zamyślenia
- Chodźmy- dodałem wskazując szatynce drogę do salonu
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, po czym kiwając głową ruszyła przed siebie. Zajęliśmy miejsca przy stole, a mama podała pierwsze danie. Natomiast ja? Ja czułem się lekko skrępowany bo przede mną siedziała Teresa. Spoglądałem na nią co chwilę, a gdy nasze oczy w końcu się spotkały ta posłała mi piękny uśmiech
Uśmiech Tommy'ego jest cieplejszy...
- Dylan chodź ze mną po wino do spiżarni- powiedział mój tata wstając z krzesła
Niechętnie podniosłem swoje cztery litery, po czym udałem się za mężczyzną. Weszliśmy do specjalnie schłodzonego pomieszczenia, po czym stanąłem obok półek z winami
- Ładnie Teresa wygląda prawda?- zapytał mój tata wyszukując odpowiednie wino
- Ładna może być, ale co z tego- pyrchnąłem przewracając oczami- Thomas jest ładniejszy
- Chodzi ci o tego blondyna?- zapytał prostując się, po czym spojrzał w moje oczy- spokojnie, zauroczenie nim w końcu minie- dodał po czym podał mi jedno z win
Mężczyzna zaczął szukać następnego, a ja stałem tam oparty o ścianę jak ostatni debil...nie chcę być z Teresą, ja zakochałem się w Thomasie. Muszę powiedzieć to ojcu zanim będzie za późno. Dobrze wiem jak kończą się takie spotkania. Ojcowie wybierają datę następnego spotkania i później już jest dupa...nagle kończysz na ślubnym kobiercu i nie masz nic do gadania, bo inaczej rodzina panny młodej rozszarpie cię na strzępy, a twoja własna wykluczy z rodziny. Może wydawać się to trochę dziwne, ale taka jest prawda
- Tato muszę ci coś powiedzieć- zacząłem nie wytrzymując
- Tak?
- Ja nie mogę być z Teresą
- Czemu?- zapytał znów na mnie spoglądając
- To co czuje do Thomasa nie jest zwykłym zauroczeniem. Tato ja go kocham- wyznałem nie wytrzymując
Nie mam zamiaru się z tym ukrywać
Ojciec spojrzał na mnie z szokiem, a atmosfera w pomieszczeniu była tak gruba, że dało by się ją kroić nożem. Nagle na jego twarzy zagościła złość, a ja wzdrygnąłem się lekko
- Już ci coś mówiłem...chyba nie chcesz skończyć w internacie?- zapytał wkurzonym głosem
- I co ci to da? Jeśli będę chciał z nim być to będę- odparłem
- Lepiej uważaj na słowa
- Powiedz to sobie, bo jakbyś jeszcze nie zauważył to ranisz mojego wilk...ja naprawdę kocham Thomasa- wyznałem i nie czekając ani sekundy dłużej ruszyłem do reszty
Odłożyłem wino na stół po czym lekko wkurzony usiadłem na moim miejscu. Wszyscy od razu wyczuli złość mojego wilka, przez co w pomieszczeniu nastała cisza
- To może zrobię herbaty?- zaproponowała moja mama, aby przerwać tą ciszę- kto chce
- Ja poproszę- rzuciła kobieta
Po paru chwilach w pomieszczeniu zjawił się mój ojciec, a co za tym idzie kolejny wkurzony wilk.... świetnie teraz obaj niszczymy to spotkanie...a w sumie chuj tam...niech to spotkanie w końcu dobiegnie końca
Ej właśnie....skoro mój ojciec nie chcę odpuścić po dobroci i robi mi na przekór to ja też taki będę...w końcu jaki ojciec taki syn
- Proszę- powiedziała moja mama rozdając herbatę
- To może porozmawiajmy o czymś- powiedziałem kładąc dłoń na stole, po czym z cwanym uśmiechem spojrzałem na ojca Teresy- jak tam w firmie? Dalej gość od przynoszenia kawy czy już typowy szary biurowiec?
Mężczyzna spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a z drugiej strony stołu usłyszałem jak mój tata dławi się śliną. Teresa i jej mama spojrzały na mnie z szokiem, a ja jak głupek posłałem im pytające spojrzenie
- Przepraszam, ale chyba nie rozumiem- powiedział ojciec Teresy
- Tak tylko się zgrywam- odparłem machając na to dłonią, a reszta wybuchła wymuszonym śmiechem
Czas trochę podkręcić atmosferę
- A właśnie bo jestem ciekawy- spojrzałem na Teresę- dalej masz tam pieprzyk?- zapytałem wskazując palcem w dół
- Jaki pieprzyk?- odparła lekko zmieszanym głosem
- Oh przepraszam zapomniałem, ty nie widzisz się z tamtej strony- rzuciłem, a już po chwili kontem oka zobaczyłem jak ojciec Teresy wstaje
- Co żeś powiedział? Z jakiej strony- rzucił wkurzonym głosem, a ja wpadłem na pomysł, aby go trochę skompromitować
- No na plecach- wzruszyłem ramionami
Na twarzy mężczyzny pojawiło się zakłopotanie, a ja z satysfakcją patrzyłem się na wszystkich. Teresa posyłała mi ostrzegawcze spojrzenie, mama szatynki zakryła twarz w dłoniach, mój tata przewiercał mnie wzrokiem, Julia patrzyła na nas nierozumiejąc o co chodzi, a moja mama śmiała się lekko pod nosem
Zaraz...co moją mamą robiła?
Spojrzałem na kobietę, która z trudem powstrzymywała swój śmiech i nie ukrywam bardzo zdziwiła mnie jej reakcja. Myślałem, że biedzie mnie wyzywać od niewychowanych, a tu takie coś
- Może napijemy się wina?- zaproponował mój tata
- Tak....chętnie- odparł ojciec Teresy. Mężczyzna westchnął siadając na miejscu, a mój tata udał się do kuchni po kieliszki
Miałem zacząć następny temat, jednak w tym samym momencie poczułem wibracje w kieszeni spodni. Leniwie wyciągnąłem telefon odblokowując go, po czym spojrzałem kto do mnie napisał
Tata: Jeszcze jedna taka akcja, a zabiorę ci telefon
Ja: Pfff
Ja: Poczekaj, aż przypomnę im co ojciec Teresy odwalił na pogrzebie swojej teściowej
Tata: Nie zrobisz tego
Ha! Czy on mi właśnie rzucił wyzwanie?
Czas się zabawić
Schowałem telefon do kieszeni spodni, a w tym samym momencie do pokoju wszedł tata z kieliszkami. Mężczyzna rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie, jednak to jeszcze bardziej mnie sprowokowało
- Co tu tak cicho?- zapytałem spoglądając na wszystkich- cicho jak na stypie...a właśnie, skoro o stypach mowa
- Dylan chodź po inne wino- przerwał mi ojciec
Mężczyzna złapał mnie za ramię po czym siłą wyprowadził z pokoju. Tata znów zaprowadził mnie do spiżarni, a gdy tam dotarliśmy ten zaczął chodzić w kółko jakby nad czymś się zastanawiał. Pewnie wymyśla już odpowiednią karę, albo to jak mnie zatłuc
Miałem się już odezwać, że policja i tak znajdzie moje zwłoki nawet jak mnie zakopie trzy metry pod ziemią, jednak w tym samym momencie usłyszałem jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.
- Mamy jakieś słodkie wino?- zapytała mama
- Ty mi lepiej powiedz czy nam go w szpitalu nie podmienili- odparł mój ojciec wskazując na mnie ręką
Chciałem się już odezwać, jednak w tym samym momencie mama wybuchła śmiechem. Obaj spojrzeliśmy po sobie, aby po chwili nasz wzrok spoczął na mamie
- Co cię tak bawi?- zapytał tata już opanowanym głosem
- Nic nic- zaczęła wycierając łezkę z kącika oka- po prostu Dylan przypomina mi ciebie za młodu
- Słucham? Moment moment...jak to przypominam tatę? Już nie mówię o wyglądzie
- Właśnie! Ja nie byłem taki pyskaty jak on- wskazał na mnie dłonią
- Ej! - spojrzałem na tatę mrużąc oczy. Kobieta znów zaśmiała się, a my posłaliśmy jej spojrzenie domagające odpowiedzi
- Oj Patrick- wyszeptała kręcąc głową- już nie pamiętasz jaki to ty byłeś za młodu? Jak przyjeżdżałeś pod mój dom o drugiej w nocy. Jak rzucałeś kamieniami w okno? Jak namawiałeś moje koleżanki, aby wyprowadziły mnie z domu? Jak niszczyłeś z ukrycia moje wszystkie randki?
- Ale ja byłem wtedy młody...i robiłem to w dobrej sprawię
- A Dylan jaki jest? Też jest młody jednak rozważniejszy niż ty - powiedziała, a ja momentalnie urosłem pięć centymetrów
- Ale ja się martwię o jego przyszłość... przecież on się zakochał w chłopaku, a co za tym idzi
- Dylan to prawda?- przerwała mu spoglądając na mnie z szokiem- jesteś pewny, że to co czujesz jest prawdziwe...nie jest to czasem zauroczenie?
- Na sto procent nie jest... Chciałem zaproponować mu związek, ale nie wyszło...miałem to zrobić dziś na imprezie halloween. Dziś są też jego urodziny...kupiłem nawet prezent- powiedziałem smutnym głosem
Mama patrzyła na mnie z lekkim szokiem, a już po chwili jej wzrok spoczął na tacie. Mężczyzna przewrócił tylko oczami wzdychając i nie wiedzieć czemu na twarzy kobiety zagościł uśmiech. Czy oni mają jakieś tajemne kody?
- Idź- powiedziała kładąc mi dłoń na ramieniu
- Idź? Gdzie?
- Idź na tą imprezę. Może nie wszystko stracone- wyznała z ogromnym uśmiechem na ustach, a ja poczułem jakby życie we mnie wstąpiło
- Naprawdę mogę?- zapytałem szczęśliwy jak dziecko
- Idź zanim się rozmyślimy- wymamrotał mój ojciec
- Dziękuję!- krzyknąłem rzucając się na ich szyję- To ja lecę!
Wybiegłem jak poparzony ze spiżarni i nie zwracając uwagi na zdziwione twarze gości pobiegłem do wyjścia. Ubrałem kurtkę i buty, po czym wybiegłem z domu.
- Prezent jest?- zapytałem sam siebie wkładając dłoń do kieszeni kurtki- Jest!
Tommy!
Twój chłopak biegnie do ciebie!
⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱
No i mamy 50 rozdział, a jeszcze trochę przed nami
Sorry za błędy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top