35
Perspektywa Thomasa:
- Możecie się już pakować- powiedziała nauczycielka- pamiętajcie o zrobieniu zadania- dodała a klasa zaczęła marudzić
Nie dziwię się. Jest piątek, a nauczyciele jak na złość zadają nam multum prac domowych. Nawet mi to nie odpowiada
Przez wydarzenia z poniedziałku strasznie opuściłem się w nauce. Nie to, że mam gorsze oceny, jednak moją głowę zaprzątają różne myśli....a to wszystko przez ujawnienie mojej tajemnicy.
Jestem strasznie skrępowany na przerwach i wstyd mi za te zdjęcia, jednak są momenty gdy o nich zapominam. Momenty gdy Dylan i Brett są przy mnie. Tak zakolegowaliśmy się
Tak wyszło i jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Lubię spędzać z nimi czas
- Idziesz?- zapytał Dylan. Od razu otrząsnąłem się, po czym w pośpiechu zacząłem pakować
- Idę jeszcze po książki do szafki- powiedziałem zarzucając sobie plecak przez ramię. Szatyn posłał mi czuły uśmiech, po czym kiwnął głową
Opuściłem klasę, po czym zacząłem przeciskać się przez tłum. Moja szafka znajduje się na uboczu i całe szczęście nie ma tam wielu osób
- Cholera- wyszeptałem widząc kto jeszcze stoi przy szafkach
Luk...ten sam chłopak który zaczepił mnie na korytarzu i ten sam którego pobił Dylan...nie szatyn nie powiedział mi o tym. Dowiedziałem się z plotek...poza tym to teraz temat numer jeden na korytarzu więc dowiedział bym się tak czy siak.
Zabrałem głębszy wdech, a gdy opanowałem swoje emocje na powrót ruszyłem z miejsca. Stanąłem przy szafce po czym otwierając ją zacząłem wkładać książki do plecaka. Moje dłonie trzęsły się jak pojebane, a na swoim ciele czułem jego wzrok.
Zwariuje zaraz
Nagle jedna z ostatnich książkę zsunęła się na ziemię, a kartki, które w niej miałem rozsypały się. Nosz kurwa...
Od razu rzuciłem plecak na ziemię i zacząłem zbierać kartki. Było ich trochę jednak w miarę szybko mi to szło. Mielno już sięgać po ostatni skrawek małego papieru, jednak nagle ktoś mnie uprzedził. Spojrzałem przed siebie, a moje mięśnie spięły się widząc Luka
- Proszę- powiedział wstając równo ze mną
- Dzięki- wyszeptałem
Spojrzałem na kartkę, aby przejąć ją, a po moim ciele przeszły dreszcze uświadamiając sobie co wypadło mi z książki
Japierdole...czemu ja tego zdjęcia nie spaliłem
Chwyciłem za kartkę czerwieniąc się, po czym wyrwałem zdjecie z rąk chłopaka. Wróciłem do swojej szafki i nerwowo zacząłem pakować resztę książkę...co za wstyd
- Thomas- powiedział w momencie gdy zamykałem szafkę. Spojrzałem na chłopaka, a widząc jego smutną minę zdziwiłem się
- Tak?- pospieszyłem przerzucając plecak przez ramię. Luk nabrał powietrza przez usta i z lekkim żalem spojrzał głęboko w moje oczy
- Ja...ja chciałbym cię
- Thomas idziesz?- przerwał mu Dylan
Szatyn podszedł do nas i od razu rzucił drugiemu wrogie spojrzenie
- Znów cię zaczepia ten palant?- dopytał spoglądając na mnie
- Jedynym palantem na tym korytarzu jesteś ty- odgryzł mu się
- Co żeś
- Dylan przestań- przerwałem kładąc dłoń na jego piersi- chodźmy już- dodałem i nie czekając na jego odpowiedź pociągnąłem go za nadgarstek
Wyszliśmy ze szkoły i odnajdując w tłumie Bretta ruszyliśmy w jego kierunku
- Co on taki zły- zapytał wskazując na swojego przyjaciela- znów spotkał Luka?- dopytał, a ja kiwnąłem głową
- Ten palant znów zaczyna- wysyczał przez zęby, a ja przewróciłem oczami
- Nie zaczepiał mnie...tak właściwie chciał mi coś powiedzieć i wydawał się trochę speszony- nie wiedzieć czemu zacząłem go bronić.... może po prostu jestem tym zmęczony- naprawdę Dylan nie musisz się złościć. Nic mi nie docinał. Poza tym dziś mamy się zrelaksować prawda?- dopytałem z lekki entuzjazmem
Dziś umówiłem się z Dylanem i Brettem na wyjście na miasto. Oczywiście w porach wieczornych. Chcemy wypić jednak nie za dużo. Brett jutro ma niby jakieś ważne spotkanie, o którym wie tylko Dylan. Mi nie chce powiedzieć, jednak obiecał, że kiedyś mi powie
....tylko że u nas wampirów moze to nastąpić za wiele tysięcy lat...to trochę wredne, ale też i zabawne
- To widzimy się o 20? - dopytał wyższy
Kiwneliśmy mu głową po czym od razu ruszyliśmy z miejsca, aby uszykować się na wieczór.
- Będę pisać- powiedział Dylan wprost do mojego ucha
- Dobrze- odparłem posyłając mu mały uśmiech
Pożegnałem się z chłopakami i od razu udałem się w stronę domu. Muszę się spieszyć bo moja mama ma dziś spotkanie z psychologiem, a chcę się jeszcze o coś spytać
*******
- Wróciłam- krzyknęła kobieta wchodząc do domu
Jest trochę po 19 a ta dopiero wraca z pracy...nie to że wcześniej tak nie wracała, ale już energia mnie roznosiła
- Mamo możemy porozmawiać?- zapytałem wchodząc za blondynką do kuchni
Kobieta odłożyła zakupy na stół, po czym posłała mi pytające spojrzenie. Od razu zabrałem głębszy wdech, aby opanować swoje emocje, a gdy już to zrobiłem usiadłem na krześle przy wyspie kuchennej
- Mam takie pytanie...bo jak wiesz niedługo moje urodziny
- Chcesz jakiś specjalny prezent?- pospieszyła przerywając mi
- W pewnym sensie tak...mam do ciebie dwa pytania- powiedziałem z poważną miną. Kobieta spoważniała po czym usiadła przede mną po drugiej stronie blatu
- Co chcesz wiedzieć- pospieszyła
- Pierwsze...to kto jest moim ojcem
Wiem, że to pytanie może być dla niej ciężkie, jednak ja chcę wiedzieć...jakby nie patrzeć to mój tata i nie ważny jaki by był to i tak chcę go poznać
- Możemy o nim nie rozmawiać?- zapytała zaciskając usta w wąską linię
- Chcę tylko wiedzieć
- On już nie żyje!- krzyknęła lekko wkurzona. Pomiędzy nami zapadła cisza, a ja z przerażeniem patrzyłem w jej oczy- Thomas przepraszam, nie chciałem krzyknąć- dodała po czym podeszła do mnie i przytuliła do swojej piersi
- Nic się nie stało. To ja niepotrzebnie zadałem pytanie- rzuciłem odwazjemniajac uścisk - mogę zadać drugie pytanie. Ono chyba nie będzie złe
- Jasne...pytaj- powiedziała głaszcząc mnie po głowie
- Bo wiesz...chodzi o moją inicjację. Chcę przejść ja normalnie jak reszta nastolatków. Nie w domu. Teraz gdy chodzisz do psychologa i nie boisz się wampirów
- Nie- przerwała odrywając się ode mnie po czym na powrót ruszyła w stronę blatu- przepraszam Thomas, ale zrobimy tak jak mówiłam...inicjację przeprowadzimy w domu
- Ale czemu?- zapytałem, jednak ta zignorowała moje pytanie. Kobieta zajęła się układanie produktów na półkach, a ja siedziałem tam całkiem zdezorientowany
Czemu tak bardzo unika tego tematu?
- Mamo, ale ty wiesz, że przeprowadzanie inicjacji w domu jest zabro
- Thomas skończ!- krzyknęła- już ci mówiłam co zrobimy...i nie zadawaj więcej pytań
- Ale
- Przestań!- powiedziała obracając się w moją stronę
Patrzyłem na kobietę z ogromnym szokiem, a po chwili na jej twarzy zagościł smutek. Kobieta chciała ruszyć w moją stronę, aby mnie przytulić, jednak ja zeskoczyłem z krzesła
- Wychodze- powiedziałem wkurzonym głosem
Ubrałem buty i trzaskając drzwiami opuściłem dom. Nie wiem co znów ją napadło. Przecież co to za problem...chcę inicjację przejść normalnie
- A to kto?- zapytałem sam siebie gdy mój telefon zawibrował
Pewnie mama
Leniwie wyciągnąłem telefon z kieszeni po czym odblokowałem go
Dylan: Jesteś już gotowy?
Ja: Sorry, ale odpadam. Źle się czuję
Dylan: Przynieść ci jakieś leki
Ja: Nie dzięki
Nie mam ochoty się dziś z nimi spotykać. Co prawda mam ochotę się napić, jednak nie chcę psuć im humorów. Chcę się gdzieś wyładować...i nawet wiem gdzie
*******
- Jeszcze jeden- wymamrotałem ledwo trzymać się na nogach
- Co ty dziś taki bez humoru?- zapytał barman
No wiesz pewnie powiedział bym ci, że moja mama nie chcę przeprowadzić mi inicjacji, ale wtedy dowiedział byś się, że nie mam dwudziestu jeden lat i wywalił mnie z klubu
- Gorszy dzień- odparłem przewracając oczami
Barman kiwnął tylko głową, a już po chwili przede mną pojawił się drink. Chwyciłem za szklankę po czym wypiłem cała zawartość szklanki. Przetarłem mokre usta ręką, a w tym samym momencie poczułem wibracje w kieszeni.
Leniwie wyciągnąłem telefon, po czym zamknąłem jedno oko, aby przeczytać wiadomość
Dylan: Gdzie jesteś?
- W dupie- powiedziałem przez lekki śmiech- o kur..- dodałem czując jak zbiera mi się na wymioty
Muszę się przewietrzyć
- Dzięki- powiedziałem do barmana po czym położyłam banknot na blat
Zacząłem przeciskać się przez tłum tańczących ludzi, a już po chwili znalazłem się na dworze. Oddaliłem się na jakieś 50 metrów od klubu, po czym znajdując mały murek usiadłem na nim. Odchyliłem głowę w tył i mimo, że nabrałem świeżego powietrza to i tak nie poczułem się lepiej.
Chyba wypiłem za dużo
- Japierdole- wyszeptałem czując jak drink zaczyna działać
Oparłem łokcie o kolana, po czym chowając twarz w dłoniach głośno westchnąłem. Zaraz tu zemdleje
- Thomas?- usłyszałem znajomy głos
Z trudem uniosłem głowę, po czym przymrużyłem oczy, aby rozpoznać osoby przede mną...jak narazie widzę trzy sylwetki
- Czyli jednak to prawda- powiedziała następna osoba, a w tym samym momencie ktoś klęknął przede mną
Nagle ktoś chwycił moją twarz w dłonie i obrócił ją to w prawo to w lewo. Normalnie nie pozwalam na dotykanie mnie po twarzy, jednak teraz wydaje mi się to naprawdę śmieszne
- I co z nim robimy?
- A czy to nie oczywiste?- powiedziała osoba przede mną
Zmrużyłem oczy, a obraz wyostrzył się. Dokładnie przyjąłem się osobie i dopiero po paru sekundach zorientowałem się kto to jest
- Luk, co ty tu robisz- zaśmiałem się
⊰᯽⊱┈──╌❊ ❊ ❊╌──┈⊰᯽⊱
Także no ten
Sorry za błędy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top