11
4/8
Perspektywa Thomasa:
- Dziękuję i dowidzenia- powiedziałem wychodząc z gabinetu
Nienawidzę!
Nienawidzę swojego życia!
Właśnie skłamałem dyrektorowi, że będę planować dekoracje i potrzebuje kluczy do szkoły. Całe szczęście dyrektor uwierzył w moją bajeczkę o tym, że w czasie przerw nie mam na to czasu, bo zajmuje się sprawami samorządu.
Swoją drogą, dyrektor wydawał się być bardzo rozkojarzony, a to do niego nie podobne
Dziś piątek więc miałem ostatnie godziny na przekonanie go. Przez cały tydzień Dylan męczył mnie o to i raz na jakiś czas rzucał do mnie jakimiś głupim tekstami. Oczywiście, tak aby inni usłyszeli
Właśnie. Muszę mu napisać, że mam klucze
Ja: Mam to co chcesz
Weneryk: Świetnie
Weneryk: Przyjdź na piętro obok kantorka
Przewróciłem oczami i z lekką niechęcią udałem się na wyznaczone miejsce. Zabije tego kundla. Stanąłem pod ścianą, po czym głośno westchnąłem odchylając głowę w tył.
- No nareszcie- powiedziałem sam do siebie, gdy kontem oka zobaczyłem zbliżającego się Dylana- nie mam całego dnia
- Och przepraszam- udał zmartwionego kładąc dłoń na piersi- czyżby nasza pijaweczka szykowała się na wyjście?
- Chuj cie to interesuje- odparłem rzucając w niego kluczami
- Lepiej uważaj jak się do mnie odzywasz. Twój sekret może w każdej chwili wyjść na jaw- zagroził chowając klucz do kieszeni
- Jak długo będę się jeszcze z tobą męczył
- Już ci mówiłem, aż mi się nie znudzi- rzucił skanując mnie dokładnie wzrokiem- może jeszcze jutro przyniosę ci klucze, także bądź pod telefonem
- Luz- powiedziałem odbijając się od ściany, po czym ruszyłem w stronę schodów
Co za pajac! Muszę znaleźć coś na niego
*******
Przez resztę lekcji chodziłem wkurwiony do granic możliwości. Nie miałem zamiaru iść dziś na imprezę, jednak muszę się odstresować.
Po powrocie do domu zdjąłem szybko mój mundurek i wskoczyłem pod prysznic. Gdy wykonałem wszystkie czynności, było gdzieś po szesnastej więc postanowiłem jeszcze poczekać z wyjściem. Gdy była już dziewiętnasta ubrałem się w moje najlepsze ciuchy i zostawiając mamie kartkę wybiegłem z domu. Zabrałem ze sobą tylko kasę, fałszywy dowód oraz telefon
Po niecałych piętnastu minutach byłem już na miejscu i oczywiście po drodze musiałem zahaczyć o sklep monopolowy. Co jak co ale drinki w klubie są drogie i wolę się lekko wstawić jeszcze przed wejściem
Po wejściu do klubu stanąłem przy barze, a na twarzy barmana momentalnie pojawił się uśmiech gdy tylko mnie zobaczył. No cóż, jestem praktycznie stałym bywalcem.
od dwóch lat tu przychodzę....tak dobrze rozumiecie...zacząłem tu przychodzić gdy miałem trochę ponad szesnaście lat
Czy mi głupio z tego powodu? Tak i nie.... zależy od mojego humoru
- To co zawsze?- zapytał barman
- Jak ty mnie znasz- zaśmiałem się co i on po chwili zrobił
Barman zrobił mi drinka, a ja oparłem się o blat tyłem, aby popatrzeć na facetów
Może i był początek imprezy jednak wszyscy bawili się w najlepsze. Z minuty na minutę muzyka przestała mi tak przeszkadzać, a migające światła wkurzać. Co chwilę podchodził do mnie jakiś facet i proponował wyjście z nim do jego auta
Ani mi się śni iść!
Co ja dziwka?
- Hej- usłyszałem głos następnego kandydata
- Daruj sobie, nigdzie z tobą nie idę- odparłem nawet na niego nie spoglądając
- Ja chcę się tylko poznać....wydajesz się bardzo interesującą osobą- dodał, a ja od razu zrozumiałem kto to jest
Momentalnie obróciłem głowę w jego stronę i tak jak przypuszczałem był to Janson. Ten sam gość, który ostatnio do mnie napisał
- Janson?- zapytałem dla pewności
- We własnej osobie- powiedział ukazując szereg białych zębów
Na żywo jest przystojniejszy
- Widzę, że masz nieźle branie
- A weź nawet nie mów....poza tym to nie baranie tylko wyrywanie naiwnych na przygodny seks- przewróciłem oczami, a mężczyzna zaśmiał się
Zaczęliśmy gadać o głupotach, a rozmowa strasznie mi się z nim kleiła. Znaleźliśmy wiele wspólnych tematów i nawet nie przeszkadzał mi fakt, że jest jest on ode mnie dużo starszy
- A powiedz mi...wiem, że to nie odpowiednie, ale... jesteś człowiekiem, wampirem czy wilkołakiem?- zapytał podając mi drinka
- Wampirem- odpowiedziałem niepewnie- to jakiś problem?
- Ależ skąd- uniósł dłonie w górę- tak swoją drogą też jestem wampirem i... uważaj!- krzyknął przysuwając mnie do siebie, a w tym samym momencie jakiś pijany koleś upadł twarzą na blat
Chyba za dużo wypił
- O kurcze- wyszeptałem zakrywając usta ręką
Ochroniarz podniósł mężczyznę, a ja odprowadzałem go wzrokiem. Rzadko zdążają się tu takie akcję więc, każdy patrzył się na niego. Obaj zniknęli mi z pola widzenia, a ja dopiero po paru sekundach zdałem sobie z czegoś sprawę
Ten przystojny doktor nadal trzyma mnie za biodro!
- Dziękuję za ratunek, ale możesz mnie już puścić- rzuciłem chwytając jego dłoń po czym odsunąłem się na wcześniejsze miejsce
Twarz mężczyzny jakby posmutniała, a pomiędzy nami nastała cisza... bardzo niezręczna cisza. Stałem przed nim mieszając rurką w drinku, a niezręczność jaka między nami nastała była nie do zniesienia
- Powiedziałem coś nie tak?- zapytałem
- Nie nie.... wszystko okey
- Widzę przecież
- Po prostu jesteś strasznie ładny i jeśli to nie problem to chciałbym jakąś nagrodę- wyznał, a moje oczy momentalnie się rozszerzyły
- Nagrodę?- zapytałem marszcząc brwi, a w tym samym momencie mężczyzna chwycił za moje biodro- Ej! Co ty robisz?- zapytałem gdy jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej
- Pocałunek chyba nie będzie zły?
- Pocałunek? Tylko pocałunek?
- Tylko- zapewnił, a nasze czoła oparły się o sobie
W sumie...czemu nie
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, po czym położyłem dłonie na jego barkach. Mężczyzna odłożył drinka dokładając drugą rękę do mojej talii, a ja przekręciłem głowę lekko w bok
- Panu już podziękujemy- usłyszałem znajomy głos, a po chwili szarpnięcie w tył
- Co jest!- wydarłem się spoglądając za siebie- Dylan kurwa co ty tu robisz?!!!
- Dzwonię do ciebie od trzech godzin, aby oddać ci klucze!- wydarł się- gdzie ty masz ten telefon?! W dupie?!
- Nawet jeśli to co! Poza tym klucze mogłeś mi oddać nawet w poniedziałek!
- Przepraszam- wtrącił się mężczyzna, przez co obaj na niego spojrzeliśmy- Jeśli to twój chłopak to przepraszam
- Nie!- przerwałem mu- to debil i właśnie sobie Idzie
- Idę, ale z tobą
- Słucham?- spojrzałem na niego jak na wariata
Dylan wyciągnął tylko telefon, po czym pomachał mi nim przed oczyma. Dobrze wiedziałem o co chodzi.... głupi szantażysta
- Dobra- warknąłem, po czym z łagodniejszym wyrazem twarzy spojrzałem na Janson'a - przepraszam cię, ale niestety muszę już iść
- Nie przepraszaj, nic się nie stało- odparł posyłając mi czuły uśmiech- za tydzień też tu będziesz
- Tak
- Nie- dodał Dylan
- Zamknij ryj- rzuciłem do szatyna- Będę ci pisać - dodałem spoglądając na tego przystojnego doktora
- W takim razie będę czekał- odparł przegryzając dolną wargę, a mi zrobiło się gorąco
- Pa- powiedziałem unosząc dłoń, a w tym samym momencie poczułem jak ktoś szarpie mnie za ramię
No zagryzę tego kundla
Ale to jak nie będzie świadków
Obaj opuściliśmy klub, a gdy wyszliśmy za bramę szatyn puścił mnie. Szliśmy w ciszy i nie wiedzieć czemu trzymałem mały dystans od chłopaka.
- Czemu mnie stamtąd zabrałeś- warknąłem zaplatając dłonie na piersi, jednak nadal z naburmuszoną miną podążałem za nim
- To za karę
- Karę?!- wydarłem się ustając w miejscu co i szatyn też uczynił- jaką karę? Za co? I jakim prawem mi ją dajesz?
Chłopak obrócił się w moją stronę, po czym schował dłonie w kieszenie spodni
- Za to, że nie odbierasz- zrobił parę kroków w moją stronę- zapamiętaj sobie jedną rzecz. Mnie się nie ignoruje
Zmarszczyłem wrogo brwi, po czym zabrałem większy wdech. Gdybym powiedział, że jestem teraz wkurzony skłamał bym....ja jestem wkurwiony do granic możliwości
- Czy ty wiesz co zrobiłeś?- zapytałem uderzając go palcem wskazującym w klatkę piersiową- prawie pocałował mnie doktor! Rozumiesz to! On jest doktorem z wspaniałym poczuciem humoru i do tego jest mega przystojny!
- I pewnie jest pięciominutowcem patrząc na jego wiek- przewrócił oczami, a ja miałem ochotę mu je wydłubać
Podniosłem dłoń w górę z zamiarem uderzenia go, jednak w tym samym momencie nasunęło mu się jedno pytanie
- Jak ty w ogóle wlazłeś do tego klubu? Przecież wstęp mają tam tylko osoby powyżej 21 roku życia
- Ty myślisz, że to jedyny klub w mieście z takim wymogiem? - zapytał unosząc jedną brew- jest wiele takich klubów i to nic dziwnego. Prawie każdy z moich znajomych ma fałszywy dowód, żeby wejść w takie miejsca.... znaczy nie tak pedalskie do jakich ty chodzisz- zaznaczył z wyraźnym obrzydzeniem
- Dobra, chuj z tym.... już mniejsza jak się dostałeś....ale czemu akurat teraz chciałeś oddać mi ten pierdolony klucz? Nie mogłeś poczekać?
- Zgubił bym go pewnie. Wolałem go od razu oddać- wyjaśnił wzruszając ramionami, a ja zakryłem twarz dłonią
- Dobra....po prostu daj mi ten klucz- powiedziałem wyciągając dłoń w jego stronę, a ten od razu przekazał mi klucze- nara- rzuciłem po czym na powrót ruszyłem w stronę klubu
- A ty gdzie?
- Bawić się. Nie widać?
- Nigdzie nie idziesz
- Słucham?!- odwróciłem się w jego stronę niedowierzając temu co słyszę
Dylan uśmiechnął się tylko cwanie po czym pomachał mi telefonem
- Ty weneryczny psie- warknąłem- dobra- krzyknąłem wyrzucając dłonie w górę
- No i pięknie. Odprowadze cię do domu dla pewności- powiedział, a ja w tym samym momencie minąłem go i lekko szturchnąłem w ramię
- Kundel
- Pijawka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top