Rozdział dwudziesty pierwszy

Matko, to już naprawdę ostatni! Jeszcze tylko epilog i to koniec. Ciągle nie mogę w to uwierzyć.

Informuję, że w rozdziale następuje przeskok w czasie! Miłego czytania, słoneczka. 

***

 „Jutro jest czyste, nieskalne żadnym błędem"

Kolacje u moich rodziców nigdy nie kończyły się dobrze. A już zwłaszcza te, na które zaproszeni byli również wszyscy Prevcowie. Zaśmiałam się, widząc, jak Domen i David łamią kolejne krzesło w kuchni, kiedy starszy chłopak rzucił się na kolana swojego ukochanego. Ta dwójka zawsze była inna niż reszta ludzi, nie było momentu, aby zachowywali się oni tak, jak należy. Mama od razu rzuciła się na nich z krzykiem, jednak nie utrzymała twardej miny, widząc ich żałosne miny. Zaśmiała się tylko, każąc im posprzątać, po czym wróciła do rozmowy z Julijaną. Mój tata, dobrze już pijany, polewał kolejny kieliszek własnej roboty nalewki do kieliszka pana Bozidara, który czkał głośno. Dzieciaki już dawno poszły spać, usypiane na górnym piętrze przez Cene, który miał do nich smykałkę jak nikt inny. Peter i Mina migdalili się na kanapie w salonie, co było już zupełnie normalnym widokiem, nikomu nieprzeszkadzającym. 

Zdecydowałam się pójść na górę i zobaczyć, czy Cene naprawdę poradził sobie ze wszystkimi maluchami. Z doświadczenia wiedziałam, że mój najmłodszy braciszek usypia bardzo ciężko, tym bardziej, kiedy jest przeziębiony, a tak było właśnie teraz. Delikatnie zajrzałam do jednego z pokoi, widząc, że Julie śpi w swoim własnym łóżku, goszcząc w nim również siostry Prevc. Podeszłam do drzwi sypiali Luki i już miałam wchodzić, kiedy usłyszałam jego cichy głosik. 

- Cene - zagadnął chłopczyk. 

- Tak? 

- Kiedyś był taki zły pan i przez niego Nika była bardzo smutna. Ale ty jesteś bardzo super i nie chcę, żebyś był taki jak on. Ty nie będziesz dla mojej siostry taki niedobry jak ten pan z kiedyś? 

Niemal mogłam zobaczy, jak Cene, odwrócony do mnie tyłem, uśmiecha się smutno, całując malucha w głowę. 

- Nie, kochanie. Nigdy nie będę dla twojej siostry jak ten pan. Będę się opiekował twoją siostrą lepiej niż najcenniejszym skarbem. Obiecuję. 

- To fajnie! - ucieszył się Luka. - Jesteś super, Cene!

Uśmiechnęłam się przez łzy wzruszenia, wiedząc, że wybrałam najlepiej jak tylko mogłam. Chłopiec poleżał jeszcze chwilę, a Prevc cicho opowiadał mu jakąś bajkę. W pewnym momencie jego oczka zaczęły się zamykać, a on usnął mocno, zmęczony całym dniem i chorobą. Cene wstał, mając zamiar wyjść z pokoju i wtedy zobaczył mnie w drzwiach. 

- Cześć - powiedział cicho. 

- Cześć - odpowiedziałam, przytulając się do chłopaka. 

Nie wiem, ile staliśmy w takiej pozycji, przytulając się na wąskim korytarzy mojego domu, jednak ciszę przerwał Cene. 

- Miałem dać wam to wcześniej, ale dzieciaki rzuciły się na mnie już przy samym wejściu. Dam je tobie, a ty przekażesz rodzicom, okej? - zapytał, wyciągając z kieszeni bluzy kilka plakietek. 

Popatrzyłam na nie, uśmiechając się. 

- Jesteś pewien, że chcesz nas tam wszystkich? - zaśmiałam się, przejmując od niego bilety. 

- Najbardziej na świecie. 

- Mimo wszystko to drogi prezent. 

- Daj spokój, mogę załatwić tyle biletów ile tylko chcę i na takie sektory, na jakie tylko chcę - odpowiedział ze śmiechem chłopak, na co też zachichotałam. 

Chociaż data na biletach pokazywała, że będą one potrzebne dopiero za kilka miesięcy, nie dałam się zwieść. Wiedziałam, jak szybko minie ten czas i wcale się nie pomyliłam, słysząc hałas jaki nas otaczał. Był po prostu nie do opisania. Ludzie skakali, piszczeli i bawili się. Widok, rozprzestrzeniający się przed moimi oczami był cudowny, a ja ciągle nie mogłam uwierzyć, że tutaj jestem. 

Przybiłam piątkę z kolejnym skoczkiem, który właśnie schodził po oddaniu swojego skoku. David obok mnie śmiał się, że zachowuję się gorzej niż nastolatka. Prychnęłam głośno, bo co on mógł wiedzieć. Stanie tutaj, w tym miejscu było moim marzeniem odkąd tylko zaczęłam interesować się skokami. Nigdy nie pomyślałabym, że moje życie tak się potoczy i będę narzeczoną jednego z najsławniejszych skoczków. 

Cene miał kończyć karierę i był na to szczerze zdecydowany. Jednak zatęsknił, a ja w duszy wiedziałam, że tak będzie. Wrócił do zawodu pewniejszy siebie, zadowolony, gotowy do walki. I walczył tak dobrze, jak tylko mógł. 

Pomagałam mu we wszystkim, tak samo jak on robił dla mnie wszystko. I wyszliśmy z syfu, w czym utknęliśmy dawno temu. Więzy, które nie pozwalały nam żyć opadły, zostawiając dwójkę na zabój zakochanych w sobie wariatów, którymi byliśmy. 

Zostałam przygnieciona przez całą moją rodzinę, kiedy komentator głośno podawał dzisiejsze podium. Płakałam jak dziecko, jednocześnie śmiejąc się i ściskając wszystkich, który tylko tego chcieli. Davida, dumnego ze swojego mężczyzny, który zajął dzisiaj drugie miejsce. I Minę, która płakała z radości, patrząc jak Peter staje po lewej stronie Cene. Państwo Prevc, łapiąc na ręce swoje córki, mocno mnie przytulili. Wszyscy ich synowie stali na podium i było to tak nierealne, że ciężko było w to uwierzyć. 

Nie wiem ile stałam i wariowałam z innymi. Nie wiem co się ze mną działo. Odetchnęłam jednak głęboko, kiedy objęły mnie silne ramiona, a delikatne usta nakryły moje własne. 

- Dorwały mnie fanki, ale wepchnąłem im Domena - zaśmiał się Cene.

Zachichotałam głośno, całując chłopaka w odpowiedzi. Pozwoliłam mu na rozmowę z rodziną, która z dumą składała mu gratulacje. To samo po chwili zrobiła roześmiana Mina. Nie musiałyśmy czekać długo, aż bracia wpadli sobie w ramiona i za żadne skarby nie chcieli się puścić. 

- Matko, dziewczyny, dziękuję wszystkim, ale musicie mnie puścić! Mam bardzo ważną sprawę do załatwienia! - krzyknął Domen i przeskoczył barierki, które odgradzały ludzi od miejsca, w którym staliśmy. 

Najmłodszy Prevc podbiegł do Davida, składając na jego ustach mocny pocałunek. Różnie było między tymi dwoma głupkami, zmieniali partnerów jak rękawiczki, ale w końcu i tak wylądowali razem, gotowi wskoczyć za sobą w ogień. 

- Trzeba je wszystkie wyeliminować - zaśmiał się David, ciągle całując usta swojego ukochanego. 

- Skarbie, przypominam ci, że jesteśmy beznadziejnymi mordercami - powiedział na pozór poważnie najmłodszy Prevc, po czym oderwał się od ust chłopaka, rzucając się z okrzykiem na swoich braci. 

Radość i euforia była niesamowita, ale skończyła się szybko, kiedy całą trójką wypchnięci zostali w tłum dziennikarzy, czekających na wywiad. Przewróciłam oczami, obiecując sobie, że po skończeniu studiów, nigdy nie zostanę taką hieną jak oni. 

Długo zastanawiałam się, czy dziennikarstwo sportowe jest właśnie tym, co chcę robić. Jednak kochałam to i w końcu zdecydowałam. Studia powoli dobiegały końca, a ja nie mogłam być bardziej niż szczęśliwa, patrząc na teraźniejszy bieg mojego życia. Uśmiechnęłam się do swojego mężczyzny, kiedy odpowiadał na kolejne pytanie, widocznie zniecierpliwiony. W duchu zaśmiałam się, ponieważ jeszcze nie wiedział, że w domu czeka go to samo. Były momenty, kiedy potrzebowałam przeprowadzić wywiad z jakimś sławnym sportowcem, aby zaliczyć jakiś projekt. Oczywiście nie był to problem dla kogoś, kto codziennie gości w swoim domu całą słoweńską kadrę skoczków narciarskich. Dzisiaj jednak nie chciałam rozmawiać z nikim innym. Dzisiaj pomęczę moją miłość. 

- Cene, komu dedykujesz swój skok i ten medal? - zapytał dziennikarz, a chłopak zaśmiał się. 

- Swoje skoki, tak samo jak wszystkie wygrane dedykuję zawsze jednej osobie. Dzisiaj jednak coś zmienię i medal powierzę każdej Ewie. Dlaczego Ewie? Bo Ewy to super dziewczyny. 

Prevc podziękował za wywiad i podszedł do mnie. Zaśmiałam się w jego usta. 

- Każdej Ewie, tak? 

- Owszem - droczył się. 

- Dobrze, panie Adamie - odpowiedziałam, całując go mocno. 

Gdzieś za nami mignęła mi kurtka reprezentacji Polski. Oderwałam się od Cene, a przed moimi oczami natychmiastowo pojawiła się uśmiechnięta postać Kamila Stocha. 

- Przyszedłem tylko powiedzieć, że masz nie podrywać mojej żony, ale widzę, że masz swoją własną Ewę - zaśmiał się. 

Cene odpowiedział coś głupio i obaj się zaśmiali. Po chwili przedstawił mnie skoczkowi z którym porozmawiałam przez krótką chwilę, zanim musiał wracać do swoich rodaków. Zanim jednak poszedł, złożył Prevcowi ogromne gratulacje. 

Nim się obejrzeliśmy byliśmy już w hotelu, kładąc się spać. Jak zwykle przytuliłam swojego mężczyznę, a z oczu popłynęły mi łzy. Cene, który spał bez koszulki, od razu to poczuł. 

- Co się stało? - zapytał spanikowany. 

- Nic się nie stało. Po prostu cię kocham. Jesteś wszystkim co mam i jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. 

Nie potrzebowałam jego słów, aby wiedzieć, że czuje to samo. Wystarczyły mi delikatne pocałunki, które chłopak z największą uwagą składał na całym moim ciele. Nie było niczego, co mogło teraz upaść. Byłam ja i był on. I odnaleźliśmy swój raj. 





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top