Rozdział osiemnasty
Nie chcę nic mówić, ale jeszcze tylko 3 rozdziały + epilog i będziemy "żegnać" się z tą książką...
Tymczasem miłego czytania drugiego już dzisiaj rozdziału! Bo kto mi zabroni dodać dwa w jednym dniu? 😆
***
„Budujemy to wszystko, aby potem to spalić"
Siedziałam na urodzinach mamy, udając, że wszystko jest w porządku, jednak w środku miałam ochotę wyć. Wszystko poszło nie tak jak miało. Miałam przedstawić rodzicom Cene, mieliśmy się śmiać z jego stresu, miał siedzieć obok mnie i mieliśmy wymieniać uśmiechy. Tymczasem ja siedziałam sama, popijając colę i patrząc na bawiących się wokół mnie ludzi. Łzy napłynęły do moich oczu, więc wstałam od stołu, ruszając w stronę domu.
Po drodze zaczepiła mnie ciocia, jednak szybko ją zbyłam, tłumacząc się ważną sprawą. Wbiegłam do domu, ledwie zatrzaskując za sobą drzwi i osunęłam się po nich, chowając głowę w nogi, które podwinęłam pod siebie. Czułam się okropnie, jakby całe szczęście ze mnie wyparowało i szczerze, właśnie tak było. Zaszlochałam głośno, zdając sobie sprawę, że przekreśliłam jedyną swoją szansę na udane, szczęśliwe życie. Żałowałam wszystkiego co powiedziałam, jednak kochałam Cene i zdawałam sobie sprawę, że musiałam to zrobić, aby on był szczęśliwy. W tym momencie właśnie to było dla mnie najważniejsze – szczęście Prevca. I starałam się nie przejmować sobą, pomimo tego, jak bardzo bolała mnie rozłąka z nim.
Otarłam zapłakane oczy, decydując się na powrót do swojego mieszkania. Wiedziałam, że mamie będzie przykro, ale nie widziałam sensu w dalszym siedzeniu tutaj. Dorośli się bawili, a dzieciaki wariowały w ogrodzie, gdzie rozłożony był mały plac zabaw. Nie chciałam popsuć swoim zachowaniem humorów wszystkich gości, dlatego postanowiłam się ulotnić. Zanim jednak wyszłam, aby pożegnać się ze wszystkimi, skierowałam swoje kroki do łazienki, ponieważ wiedziałam, że mój wygląd przeraża. Miałam zapuchnięte, czerwone oczy, ślady łez na policzkach i rozmazany makijaż.
Kierując się w stronę toalety, przechodziłam obok pokoju Davida, z którego wydobywały się jakieś zduszone dźwięki. Uniosłam wysoko brwi, przystając na chwilę. Nie chciałam podsłuchiwać, ale odgłosy mówiły same za siebie.
- Kurwa – jęknął mój brat, a Domen zachichotał.
Chwilę później usłyszałam skrzypienie łóżka i szamotaninę.
- I co teraz, panie Prevc? – zapytał chytro David.
Przez chwilę z pokoju dochodziły stłumione jęki i już miałam odchodzić, nie wnikając w sytuację za ścianą, kiedy usłyszałam, jak drzwi wejściowe otwierają się z hukiem, a potem rozległ się stukot obcasów. Chciałam uciec jak najszybciej do łazienki, lecz zdałam sobie sprawę, jak bardzo przechlapane miałby mój brat, gdyby mama, a byłam pewna, że to właśnie ona idzie teraz korytarzem, przyłapała go na czymś niewłaściwym. Szybko zapukałam do pokoju i nie czekając na zaproszenie, weszłam, zamykając za sobą drzwi. Zasłoniłam oczy dłonią.
- Nie widzę, co robicie i nie chcę widzieć, ale strasznie was słychać, a korytarzem właśnie idzie mama – powiedziałam, po czym w pokoju rozległ się dźwięk typowego rozgardiaszu oraz szybkiego ubierania ubrań.
Odsłoniłam swoją twarz, patrząc na w pełni ubranych już chłopców. Mieli rumieńce na twarzy, a David wycierał ślinę ze swojej szyi.
- Nika, co ci się stało? – zapytał przestraszony szesnastolatek, a ja wzruszyłam tylko ramionami.
- Gorszy dzień. Skorzystam z twojej łazienki, okej? – mruknęłam i nie czekając na pozwolenie, weszłam do łazienki brata. Nie chciałam, aby ktokolwiek widział mnie w takim stanie, a zwłaszcza mama. Zaczęłam szybko zmywać makijaż, potem poprawiając go kosmetykami, które wyciągnęłam z torebki. Usłyszałam odgłos rozmowy z pokoju i zaśmiałam się mentalnie, zdając sobie sprawę, że znowu uratowałam bratu dupę. Poczekałam, aż nasza rodzicielka wyjdzie z pomieszczenia, po czym wróciłam do pokoju brata.
- Kurwa mać – odetchnął z ulgą David – miałbym przechlapane, gdyby mama nas przyłapała.
- Nie ma za co dziękować – zachichotałam, kierując się do wyjścia. Jedyne, czego teraz chciałam, to być już w domu.
- Płakałaś? Dlaczego Cene dzisiaj nie przyszedł?
W moich oczach zebrały się łzy i zaczęłam szybko mrugać, aby się ich pozbyć.
- Tak się zdarzyło, że ja i Cene już nie jesteśmy razem – mruknęłam cicho i wyszłam, zostawiając zszokowanych chłopców.
Znalazłam mamę, szybko się z nią żegnając, jednocześnie przepraszając, że uciekam z imprezy tak szybko. Chwilę później jechałam już do domu, marząc tylko o spokojnym wypłakaniu się. Tak właśnie zrobiłam, po przekroczeniu progu mieszkania od razu kierując się do łóżka.
Obudziło mnie głośne walenie do drzwi. Zdziwiona popatrzyłam na zegarek, który wskazywał dopiero szóstą dwadzieścia. Zauważyłam, że usnęłam tak, jak wróciłam z przyjęcia urodzinowego mamy, czyli w czarnych rurkach i różowej, zwiewnej koszuli. Tylko czarne szpilki leżały porzucone koło łóżka. Westchnęłam głośno, po czym zwlekłam się z łóżka, schodząc na dół, aby pozwolić komuś wejść do mieszkania.
- Czy ty jesteś kurwa normalna? Nie wiem o co wam poszło, ale ja pierdole. Wczoraj byłaś cała zapłakana, teraz też płakałaś, twoje oczy są tak cholernie czerwone. Zaraz po tym, co usłyszałem, pojechaliśmy do Cene, i wiesz co? Siedzi u siebie, nikomu nie otwiera, a przez uchylone ono wylatuje chmara papierosowego dymu. Wiem, że żyje tylko dlatego, że pali! Kurwa mać, przecież wy jesteście dla siebie całym światem – wrzeszczał Domen, w nerwach wbiegając do salonu. Za nim weszła jego rodzicielka, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem, nie patrząc nawet na słownictwo najmłodszego syna.
Przetarłam zmęczone oczy, patrząc na nastolatka.
- Domen, nic nie jest takie łatwe, jak się wydaje – odparłam cicho, na co chłopak tylko prychnął.
- Nie obchodzi mnie to, można się pokłócić, ale wy zabijacie siebie nawzajem! – krzyknął, a matka położyła mu dłoń na ramieniu.
- Domen, proszę, zostań tutaj chwilę. My z Niką musimy porozmawiać na spokojnie. Czy możemy gdzieś przejść? - pytanie zostało skierowane do mnie, więc wskazałam kobiecie kuchnię.
- Nika - zwróciła się do mnie spokojnym głosem, jakby bała się, że zaraz się rozpadnę – rozumiem, że związki się wykruszają. Wiem nawet, iż często obie strony kończą skrzywdzone, ze złamanym sercem. Uwierz mi jednak, prędzej spodziewałabym się, że Peter rozstanie się z Miną, niż ty z Cene. Pasowaliście do siebie jak dwie połówki jabłka. Domen miał rację, byliście dla siebie całym swoim światem i nie mam pojęcia, dlaczego się rozstaliście. Nie wierzę jednak, że było to szczere – powiedziała pani Prevc.
- Bo to nie było szczere rozstanie, to było rozstanie z rozsądku – przyznałam, ocierając lecące po moich policzkach łzy. Nigdy nie płakałam tak dużo, jak teraz. Dosłownie czułam, jakby ktoś wyrwał mi serce.
- I myślisz, że to działa na waszą korzyść? Bo ja jakoś tego nie widzę.
- Najważniejsze jest, żeby Cene był szczęśliwy, ze mną by nie był – wyszeptałam.
- Dziecko, jesteś młoda i przed tobą całe życie, a już wiesz, że nie dałabyś mojemu synowi szczęścia? Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz! Musisz zrozumieć, jak bardzo zmieniłaś życie Cene. Kiedy o tobie mówił, uśmiechał się od ucha do ucha. Śmiał się, kiedy z tobą pisał. Na każdą wzmiankę o tobie reagował wybuchem szczęścia, a przed spotkaniem nie mógł znaleźć sobie miejsca, tak był podekscytowany. Dawałaś mu wszystko, czego mu brakowało. Uzależnił od ciebie całe swoje życie i teraz umiera.
- Chciałabym, żeby nie musiał cierpieć.
- Więc idź do niego. Idź i porozmawiajcie – zachęcała mnie kobieta.
- Nie rozumie pani. Nawet jeśli wrócilibyśmy do siebie teraz, to w końcu nasz związek by się rozpadł, a im później, tym bardziej by bolało. Dlatego lepiej jest przecierpieć to teraz, a potem wyjść na prostą i ułożyć sobie życie na nowo. Teraz, kiedy między nami nie ma jeszcze żadnych zobowiązań.
- Nika, powiedz mi szczerze, dziwisz się mnie, że traktuję dziewczyny moich synów ostrożnie? Popatrz, ile byliście ze sobą? Kilka miesięcy? A już miałaś na niego lepszy wpływ, niż ja kiedykolwiek. Sprawiłaś, że naprawdę uwierzyłam, iż jesteś wspaniałą, bezinteresowną dziewczyną, chętną i garnącą się do życia. Dzięki tobie Cene rzucił palenie, jego wyniki w skokach się poprawiły, cały czas był uśmiechnięty. Teraz pali jak smok, a na treningach nie był od czterech dni. Jutro wyjeżdża na letnie zawody i naprawdę uważam, że to nie ma sensu, chociaż jako matka chcę go wspierać najmocniej jak umiem. Ale on jest teraz wrakiem człowieka, jeśli twierdzisz, że między wami nie było żadnych zobowiązań, to chyba naprawdę nie mamy o czym rozmawiać. Żal mi w tym wszystkim tylko mojego syna, który stracił głowę dla dziewczyny, która nie była warta nawet jego spojrzenia. Dla dziewczyny, która ceni sobie wygodę, a nie prawdziwą miłość.
Kobieta wstała, mając zamiar wyjść, ale szybko złapałam ją za rękę, czując w sobie odwagę, aby wszystko jej wyjaśnić.
- Proszę, niech pani zrozumie, że w tym wszystkim naprawdę chodzi o dobro Cene.
- Gdyby chodziło o jego dobro, to bylibyście razem mimo wszystko!
- Nie mogłabym mu dać takiego szczęścia, na jakie zasługuje każdy mężczyzna – powiedziałam, a kobieta popatrzyła na mnie z niezrozumieniem – zostałam zgwałcona.
Pani Prevc potknęła się, a Domen, stojący w drzwiach, upuścił swój telefon. Oboje patrzyli na mnie w szoku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top