.5.

Castiel z roztargnieniem wziął do ręki czerwone pióro. Czytał czarną inskrypcję po enochiańsku, kiedy Dean położył mu dłoń na ramieniu.

- Cas, co się dzieje?

Anioł przechylił głowę, podając mu piórko. Było ciężkie, grube, ale jednocześnie pięknie ułożone, zwarte, więc napisy można odczytać zawsze i wszędzie.

- Musicie przygotować izolatkę w piwnicy. Za godzinę wrócę z Łaską. Sam niech zajmie się uspokojeniem Sevil, czuję, że będzie miała z tym problem - rzekł cicho. - I zbierzcie te pióra, coś mi się wydaje, że w jej pokoju jest tego cała sterta. Wyrwała je z wściekłości - wyjaśnił, widząc zdezorientowaną minę starszego Winchestera.

Dean kiwnął głową, po chwili w pomieszczeniu rozległ się szum skrzydeł i Castiel znikł. Winchester ruszył do pokoju brata, przekazał mu instrukcje, na początek obaj sprzątnęli masę czerwonych piór. Wrzucali je do worków, które mieli wynieść do piwnicy, jednakże okazało się, iż krawędzie lotek są na tyle ostre, że zaczęły przecinać ścianki worków. Starszy z braci wyrzucił z siebie stek przekleństw, przytargał kilka skrzynek. Po pół godzinie spoczywały one bezpiecznie w piwnicy, Dean szykował "fotel tortur", jak zwykł go nazywać, na środku pułapki na demony, którą zgodnie z wytycznymi Castiela otoczył kręgiem świętego oleju.

W tym samym czasie Sam siedział w bibliotece, usiłując uspokoić coraz bardziej zdenerwowaną Sevil. Dziewczyna spacerowała wokół regałów, składając różne książki na stole.

- Twoje pióra są strasznie ostre. Przecięły worek - rzucił nagle, na co jego rozmówczyni uśmiechnęła się smutno.

- Tylko dlatego wampiry jeszcze mnie nie zjadły. Kaleczyły sobie ciała - odparła, siadając na krześle obok. - Sam... Jaki ja mam kolor oczu? Tak teraz, normalnie, bez tej zmiany?

Młodszy z braci zdziwił się, jednak spojrzał na wielkie tęczówki dziewczyny. Nie patrzyła na niego, jednak światło lamp delikatnie prześwietlało jej oczy.

- Granatowe obwódki na zewnątrz, zielone w środku i piwne przy samej źrenicy. Czemu o to pytasz?

- Nie wiem, czego spodziewać się po... po... tym czymś z Łaską - wyznała, ukrywając twarz w dłoniach. - Boję się, że poznanie was może być ostatnią rzeczą w moim życiu. Ale jeśli Castielowi się uda, to po raz trzeci uratujecie mi życie. Będę mieć naprawdę ogromny dług wobec każdego z waszej trójki.

Sammy chciał już coś odpowiedzieć, jednak przerwał mu Dean i Castiel, którzy weszli do biblioteki. Anioł trzymał w ręku pamiętną skrzynkę, w której leżała strzykawka z Łaską usuniętą z ciała Sama. Krwawa serafinka spojrzała na nich ze strachem w oczach.

- Możemy zaczynać już teraz, ale możemy też zjeść jakieś drugie śniadanie, zanim zaczniesz gderać jak Cas - stwierdził poważnie Dean, na co jego młodszy brat mimowolnie parksnął śmiechem.

Anioł spojrzał na trójkę z miną niezrozumienia na twarzy. Starszy Winchester zerknął na niego z uśmiechem, wyjmując z reklamówki pudło z plackiem wiśniowym i cztery piwa.

- Żebyś pamiętała, jak smakuje. Nie wiadomo, czy będziesz jeszcze czuć smak. Jesteś pierwszym krwawym serafinem Castiela, więc on nie jest pewny, jak to będzie. Za spotkanie! - zakończył Dean, wznosząc butelkę.

Sevil uśmiechnęła się lekko, idąc w jego ślady.

- I za to, że miałam okazję poznać was osobiście - dodała, na co reszta odpowiedziała chóralnym pomrukiem zgody.

>>>|||<<<

- Ale jeśli wspomnicie komukolwiek, że Sevil Evilyn Smash na swój ostatni posiłek zjadła placek wiśniowy i popiła go butelką piwa, to wrócę i was zabiję, mordercze bezguścia.

Krwawa serafinka wyglądała już na solidnie przerażoną, kiedy Sam wraz z bratem zapinali skórzane obręcze na jej nadgarstkach i kostkach. Bose stopy nie sięgały podłogi, dłonie ledwie wystawały za poręcze. Castiel odsłonił jej szyję, kazał łowcom wyjść z kręgu. Stał nad nią ze strzykawką w ręku.

- Mówię serio - rzekła nagle Sevil. - Wrócę i będę was nawiedzać do końca waszego życia. Dawaj ten śmiertelny zastrzyk - dodała w kierunku anioła, odsłaniając mocniej szyję.

Skrzywiła się, gdy gruba igła wniknęła głęboko w jej ciało. Cas czekał chwilę, po czym wtłoczył część Łaski do organizmu dziewczyny. Z jej nosa zaczęła płynąć krew, chwilę później, kiedy w strzykawce pozostały dwie trzecie anielskiej siły, zaś starszy anioł odsunął się od niej, krew płynęła już z jej uszu, oczu i ust, wypływała przez pory w skórze, krzesło tonęło pod czerwoną posoką. Castiel rzucił zapałkę, krąg zapłonął wysokim ogniem.

- Zasłońcie oczy - polecił.

Wykonali posłusznie polecenie, kiedy płomienie przesłoniły sylwetkę dziewczyny, zaś jej skrzydła zabłysły oślepiającym światłem. Wrzask, tak bardzo podobny do tego, który usłyszeli przy magazynie, wzniósł się niczym błyskawica nad chmurą dymu. Po chwili w pomieszczeniu zapanowała cisza, przerywana tylko trzaskiem ognia. Na znak Castiela, Sam i Dean złapali za dwie gaśnice.

- Jest... Piękna - wyszeptał anioł, patrząc na małą sylwetkę Sevil, skuloną w zakrwawionym krześle.

Sammy nie mógł się nie zgodzić. Pomimo krwi widział jej bladą twarz, zastygłą w spokojnym wyrazie, kilkanaście, a może i kilkadziesiąt piór leżało wokół. Dean spojrzał w tym samym kierunku, przechylając głowę.

- Gdzie wy tu piękno widzicie? Wygląda jakby ktoś wykąpał ją we krwi.

Cas westchnął ciężko. Nie pierwszy raz musiał tłumaczyć się starszemu Winchesterowi ze swoich poczynań.

- Oboje postrzegamy ją inaczej, Dean. Wy widzicie jej ciało, ale ja widzę również Istotę. To jakby ogień i woda tańczyły wokół świetlnego promienia. - Podszedł bliżej, rozpinając kajdany na jej rękach, po chwili doprowadził Sevil do porządku. - Zanieście ją do pokoju, spać będzie przez trzynaście godzin bez przerwy, krew musi się uzupełnić.

Młodszy Winchester wziął Sevil na ręce, była lekka jak piórko, choć dla niego prawie każdy był lekki. Przeszedł przez połowę bunkra, wszedł do jej pokoju, delikatnie złożył na łóżku kruche ciało. Była kompletnie bezwładna, mógł położyć ją jakkolwiek.

- Nie zabierzesz mi tego. Nie!

Ostry, piskliwy szept wydostał się z ust krwawej serafinki, przez twarz przemknął grymas przerażenia. Sam okrył ją lekkim kocem, przesunął poduszkę pod jej głowę. Leżała spokojnie, jej pierś unosiła się i opadała miarowo, w spokojnym rytmie.

Młodszy z braci usiadł obok niej w głębokim fotelu, z jej szafki nocnej wziął książkę, którą czytała poprzedniego dnia. Stu najwybitniejszych dowódców. Zatrzymała się na szóstym. Jak jej numer. Była szóstym krwawym serafinem.

Szóstka prześladowała ją chyba od zawsze.

>>>|||<<<

Sevil leżała na swym łóżku, obok niej w fotelu drzemał Sammy. Dean spojrzał na nich zmęczonym wzrokiem, nie miał serca budzić młodszego brata, w końcu spał, a nie przeglądał bazy danych w poszukiwaniu sprawy.

Uśmiechnął się lekko, kiedy zauważył, że dziewczyna sięga przez sen dłonią w kierunku Sama.

- Ma szczęście, mały sukinkot - szepnął do siebie, patrząc na zrelaksowanego brata. - Ma szczęście.

____________________

Houk.

Jestem okropna, szalona i nie do końca przy zmysłach, ale szczęśliwa.

Komentujcie, głosujcie i czytajcie.

Wasza na zawsze,
J.M.Vector ♡.♡.♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top