.2.

Sevil spojrzała na Sama znad kubka gorącej niczym wrzątek kawy, którą dla niej przyrządził. Przez ostatnie kilka lat martwiła się o braci Winchester, plotki o ich działalności docierały do niej sporadycznie, raz na kilka miesięcy. Wiedziała, ile razy umknęli Śmierci, jednak wieść o tym, że zabili Żniwiarza... Chuck nie mógł być zbyt zadowolony.

- Kiedy mnie tu przetransportowaliście, w salonie były jeszcze dwie osoby - zaczęła cicho, po czym duszkiem wypiła pół kubka kawy. - Jedna wróciła z Objęć Śmierci, a druga była Aniołem, prawda?

Młodszy z braci zamrugał kilkakrotnie, starając się zrozumieć wypowiedź Sevil. Po chwili kiwnął głową na znak zgody.

- Skąd ty to wiesz?

Demonica odsunęła włosy z twarzy, ukazując swe czarne oko. To był zaledwie błysk, mgnienie światła w źrenicy, kiedy sklejona krwią grzywka znów opadła na miejsce. Jednym łykiem opróżniła kubek do końca.

- Rany, jest trzecia w nocy! - pisnęła spanikowana. - Wy, ludzie, potrzebujecie snu! Ja w sumie też muszę... Muszę się zdrzemnąć... Brakuje jeszcze tego, żeby łowca się przeze mnie rozchorował! Szlag, Sevil...

Sam zaśmiał się pod nosem. Demonica wyglądała na naprawdę przestraszoną tym, że przez nią nie śpi. Uspokoił ją kilkoma słowami, bo zanosiło się na to, że ten mały elf zaraz siłą zaprowadzi go do łóżka tylko po to, żeby przespał choć cztery godziny.

>>>|||<<<

- Dean dostanie zawału, jeśli nie znajdzie cię rano na kanapie, dlatego dopiero jutro przeniesiemy cię do wolnej sypialni - rzekł Sammy, przynosząc koc ze swojej sypialni. - Jeśli będziesz głodna, to w lodówce jest sporo jedzenia, tylko trzymaj się z daleka od placka wiśniowego. Ale raczej któryś z nas wstanie przed tobą, musisz się solidnie wyspać, żeby się zregenerować.

Skinęła głową, kładąc się na kanapie. Opatuliła nogi puchatym kocem.

Marzyła o dniu, w którym osobiście podziękuje braciom Winchester za uratowanie jej życia. Nigdy nie myślała, że stanie się to chwilę po tym, jak zrobią to po raz drugi. Zamknęła oczy. Byli zbyt dobrzy dla niej. Wiedzieli, że jest po części demonem, a mimo to jej pomagali. I jeszcze Anioł, który ją uzdrowił. Skuliła się, wtulając twarz w poduszkę. Rzadko sypiała, jednak teraz potrzebowała chociaż godziny snu.

Dean przeciągnął się przez sen w fotelu, upuszczając talerz. Zasnęła z myślą, że ludzie, to bardzo dziwne istoty.

>>>|||<<<

Ocknęła się dopiero około południa, kiedy z kuchni dobiegł ją zapach czegoś wyjątkowo dobrego. Przeciągnęła się, jej stawy trzasnęły głucho; zerwała się z łóżka szybkim ruchem, nagle kompletnie rozbudzona. Żwawo ruszyła w kierunku apetycznego zapachu, postawiła stopę na wypłowiałym dywanie z prawej strony sofy, ale zorientowała się, że nie może z niego zejść. Kopnęła ze złością niewidoczną barierę.

- Serio?! Pułapka na demony?! - krzyknęła w kierunku kuchni.

Zza framugi wyłoniła się głowa rozbawionego Deana, który złapał jakąś szmatę i uniósł fragment dywanu.

- Sam! Wrzaskun się obudził!

- Ona nie jest żadnym wrzaskunem! - odparł głos z kuchni. - Wypuść ją i chodźcie na śniadanie!

Kiedy starszy z Winchesterów wytarł kawałek rysunku, demonica uśmiechnęła się do Deana.

- Ślinisz się przez sen - rzekła z ciepłym uśmiechem. - Sevil Evilyn Smash. Miło w końcu poznać osobiście.

Zaskoczony jej całkiem dziewczęcym głosem, uścisnął wyciagniętą dłoń o pałeczkowatych palcach. Była lodowata.

- No nareszcie! Omlety wam wystygną. Nie, Sevil! Nie dotykaj...! Szlag.

Syknęła, kiedy woda z kranu mocno oparzyła jej dłonie. Z ran na palcach unosił się dym.

- Woda w całym bunkrze jest poświęcona. Sammy, nie mówiłeś jej o tym? - Dean spojrzał z wyrzutem na brata.

- Nie, byłem zaspany, kiedy ty zdrzemnąłeś się na warcie - warknął młodszy Winchester. - Oparzenia nie są zbyt głębokie, powinny się zagoić samoczynnie. Sporo spałaś - zwrócił się do niej z przepraszającą miną. - Wszystko w miarę w porządku?

- Tja... - przeciągnęła się z trzaskiem stawów. - Macie strasznie niewygodną kanapę. Ale tak szczerze, to jakim cudem wczoraj się nie oparzyłam kawą?

Zamiast odpowiedzieć, Sam zanurkował pod zlew i uniósł butelkę najzwyklejszej wody mineralnej. Postawił ją na blacie, tuż obok czajnika.

- Zawsze używaj tej wody. A teraz łap za talerz - rzucił, biorąc swój omlet. - Idziemy do biblioteki, zawsze tam jemy.

Sevil Evilyn spojrzała na smakowicie wyglądające danie i z uśmiechem szaleńca pobiegła za braćmi.

W progu biblioteki przystanęła nagle, zszokowana. Z podziwem patrzyła na dziesiątki regałów, każdy wypełniony po brzegi książkami. Sam i Dean siedzieli przy dużym stole z ciemnego drewna, na którym walały się setki papierów. Otrząsnęła się dopiero po chwili.

Przez kilka minut jedli w milczeniu, do czasu, kiedy starszy z braci rozpoczął przesłuchanie.

- Z tego, co już wiemy, jesteś po części demonem, człowiekiem i czymś jeszcze. Sammy mówił, że uratowaliśmy ci nieświadomie życie siedem lat temu. Nie mogę w to uwierzyć...

- Ja też nie mogłam uwierzyć, kiedy dotarły do mnie wieści o tym, że zabiłeś Hitlera - wtrąciła. - Ale widziałam kilka osób, które były tego świadkami.

Dean spojrzał na brata z dumnym uśmiechem, jakby mówił "Stary, zabiłem Hitlera! Wiedziałem, że ktoś się na tym pozna!"

- Uhm, kontynuując. Sevil Evilyn. Te imiona mówią chyba wszystko. Nie zamierzasz nas zabić?

- Czy siedziałabym tutaj, gdybym chciała was zabić?

Młodszy z braci uśmiechnął się w jej kierunku.

- Ile tak właściwie masz lat? Wyglądasz na dość dojrzałą, ale głosem i zachowaniem przypominasz małą dziewczynkę - rzekł, po czym spojrzał tęsknie na swój pusty talerz.

Sevil podrapała się za uchem, minę miała skonsternowaną.

- Nie mam fiołkowego pojęcia - wyszeptała, rozkładając ręce. - Wiem tylko, że mam szaloną ochotę tańczyć, śmiać się i piec ciastka. Czy to jakaś oznaka mojego wieku?

- A umiesz piec placek wiśniowy? - spytał z zaciekawieniem starszy Winchester.

- Dean!

- No co?

>>>|||<<<

Używając swoich wątłych mocy, Sevil doprowadziła się do jako takiego porządku, Sammy użyczył jej jednej ze swoich koszul, w której wyglądała jak w sukience. Musiała poczekać, aż jej ciuchy zostaną uprane, więc paradowała po bunkrze w koszuli w kratę, sięgającej jej do kolan. Dean chciał pożyczyć jej jakieś spodnie, ale kategorycznie odmówiła, widząc ich wielkość. Żaden z braci nie miał paska, który mógłby je spiąć.

Stała właśnie w kuchni, mieszając ciasto na naleśniki, kiedy Dean wrócił do bunkra z torbą pełną jedzenia. Zaczął chować wszystko do szafek, zostawił tylko trzy piwa, uważnie patrząc na to, co robi demonica.

- Wiesz, że porcja dla Łosia musi być wielka, prawda?

Sevil drgnęła dopiero po chwili, kiedy skończyła odmierzać składniki. Skinęła głową, manipulując palnikiem.

- Z grzeczności nie zaprzeczę - odparła cicho, nalewając pierwszą porcję ciasta na patelnię. - Choć ty też nie jesteś jakimś wyjątkiem.

Z salonu dobiegł ich śmiech Sama, który przysłuchiwał się uważnie ich rozmowie.

- Dawaj to piwo i zostaw ją w spokoju. Kuchnia to od teraz jej królestwo.

- Miejsce kobiety w końcu jest w kuchni - odparł Dean.

Sevil rzuciła mu mordercze spojrzenie.

- Kuchnia to miejsce, gdzie są noże. Bój się, bardzo się bój.

Sammy znów ryknął śmiechem, który poszybował przez cały bunkier.

___________________

Houk!

Demoniczne demony! Jestem szalona. Ech, odkrycie.

Dopiero drugi rozdział, więc wkrótce się pojawi trochę więcej akcji.

Dobra, teraz idę sprzątać.

Całusy i uściski,
Wasza J.M.Vector ♡.♡.♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top