.17.

Ściany w motelu były cienkie jak papier, łóżka małe, zaś woda pod prysznicem - lodowata. Sevil opatuliła się motelowym kocem, sztywnym i szorstkim, ale dającym choć odrobinę ciepła, zwijając się w niezgrabną kostkę na jednym z foteli. Dean, z miną męczennika na przystojnej twarzy, siedział nad aneksem kuchennym, grzejąc duży garnek piwa z przyprawami korzennymi, zaś Sammy prowadził intensywne poszukiwania kolejnej sprawy, co chwila poprawiając długie włosy, które uparcie właziły mu do oczu. W pewnej chwili Serafinka uniosła wysoko lewą brew i pstryknęła palcami, układając wszystkie kudły Sama w kucyk. Mężczyzna spojrzał na nią z opatentowanym bitchfacem numer cztery, co skwitowała wzruszeniem ramionami.

Aniołowie z kolei wyglądali jak dwa hadrony, które powinny się zaraz zderzyć; umieszczeni po dwóch różnych stronach pokoju, nastroszeni niczym koguty, które chcą ze sobą walczyć. Po ich minach widać było, że nadal się ze sobą kłócą, tym razem przez Anielskie Radio. Dziewczyna wzniosła oczy do nieba, w myślach obrzucając oboje wielopiętrowym bluzgiem po enochiańsku. Fakt faktem, czuła niesamowitą ulgę, bo udało jej się w końcu nauczyć języka aniołów, jednak rozumienie wszystkich głosów, które latały na łączach, momentami było nie do zniesienia.

- Proszę bardzo, kufel gorącego piwa i kawałek ciasta - oznajmił Dean, stawiając przed Sevil dwa parujące naczynia. Kobieta uśmiechnęła się promiennie i łapczywie dopadła do ciepłego posiłku.

Po tym jak wszyscy, łącznie z Aniołami, zaspokoili swój apetyt, zabrali się za omawianie wcześniejszej akcji. Sevil nadal była opatulona kocem, jednak brała czynny udział w rozmowie, chciwie przyswajając wszystkie informacje, które mogłyby wyjaśnić jej dziwny stan w czasie polowania.

- Smoki polują w zamkniętych rejonach, zwykle obierają sobie za cel dziewice. W sumie zawsze, to wspólna cecha wszystkich tych kreatur. Nie mówiłem o tym przed wyjazdem? - rzucił Sam, który siedział zrelaksowany w swoim fotelu, wyciągając długie nogi.

Serafinka odwróciła wzrok w stronę okna, lekki rumieniec wypłynął na jej policzki, jak zwykle działo się to w czasie takich rozmów. Jej zachowanie nie umknęło uwadze Gabriela, którego oczy wydawały się być na granicy wyskoczenia z czaszki. Otwierał i zamykał usta jak ryba wyjęta z wody. Castiel zachichotał pod nosem, co nieco go otrzeźwiło.

- Moja córka, krew z mojej krwi i kość z kości nadal nie miała chłopaka? - wyszeptał, zaś na jego twarzy wymalował się terror. - Jasny gwint, niech mnie ktoś uderzy...

Jak na zawołanie Dean był przy nim, wymierzając mu cios w żebra, który zabrał Tricksterowi oddech. Sammy parsknął w swoje piwo, jednak Sevil nadal na nich nie patrzyła.

- Młoda, to nic złego - zaczął starszy Winchester, siadając na oparciu jej fotela. - Po prostu twój złośliwy ojciec ma nieco inny system wartości niż inni - rzucił, czując się dość niezręcznie. - Ja, Sam, Cas, my rozumiemy, że każdy ma własne tempo. Jeśli poznasz odpowiedniego człowieka, to super. Jeśli cię skrzywdzi, to zgłoś się do nas. Załatwimy go na cacy.

Serafinka uśmiechnęła się lekko, po czym zniknęła z pomieszczenia. Bracia westnęli jednocześnie, Castiel spojrzał na Gabriela z mieszanką złości i rozbawienia, zaś ostatni nadal mamrotał pod nosem coś o barze, szybkich randkach i żigolakach.

》|||《

Sevil Evilyn Smash dawno odkryła, że przesiadywanie na dachu budynków, na które padało akurat najwięcej słońca, świetnie działa na jej skołatane nerwy. Zwykle kładła się na plecach, dwie pary skrzydeł wyciągnięte na maksymalną odległość, dłonie pod głową. Czasem organizowała sobie kilka przekąsek lub książek, zależnie od nastroju, który chciała osiągnąć.

Po niezręcznej rozmowie z Winchesterami i rodzinką, wybrała się na płaski dach zajmowanego przez nich motelu, gdzie rozpostarła skrzydła na rozgrzanym plastiku. Gdyby ktoś zrobił jej zdjęcie z powietrza, to i tak nikt by nie uwierzył w jego autentyczność, więc nie przejmowała się zbytnio zasadami bezpieczeństwa. Leżała więc na dachu, pierwsza para jej skrzydeł wyciągnięta nad głową, druga, dłuższa o dwa metry, zajmowała spory odcinek po bokach, równy długości dwóch pokoi. Wedle Gabriela, którego mimo szczerych chęci nie mogła nazywać ojcem, powinna jeszcze mieć trzecią parę, jednak mimo wszystko nie chciała na razie o tym myśleć. Potrząsnęła piórami, jedno luźne opadło na jej pierś. Wzięła je do ręki i zaczęła czytać, a było to niczym odkrywanie własnego przeznaczenia. Tłumaczenie staroenochiańskiego, jeszcze sprzed Początku, było czynnością trudną nawet dla Casa, który starał się jak mógł najlepiej, aby ją tego nauczyć.

Aczkolwiek tym razem nie musiała się zbytnio trudzić. Przeczytane słowa sprawiły, iż po krótkiej chwili szoku wróciła do motelowego pokoju, trzymając w dłoni pióro, którym oskarżycielsko celowała w Gabriela.

- Okłamałeś nas.

Ledwie zdołała to powiedzieć, gdy niebo nad nimi zostało rozdarte przez kilka błyskawic, zaś Cas rzucił:

- Musimy wracać do bunkra. Teraz.

》|||《

Bracia Winchester zachwiali się, gdy Aniołowie przenieśli ich do bunkra. Kilka kontrolek w jednostce sterującej błyskało czerwonym światłem, blat w głównej części budynku rozjarzył się, jakby w trybie oczekiwania na dane z zewnątrz. Jednak informacje szybciej pojawiły się za pośrednictwem Krwawej Serafinki, która klęczała na podłodze biblioteki, trzymając się za głowę. Jej twarz wykrzywiał ból, a z ust wydobywał się głośny krzyk, Cas siedział obok niej, trzymając ją za ramiona, którymi usiłowała zakryć uszy.

- Anielskie Radio - orzekł Gabriel, przypadając do niej. - Góra podniosła alarm, chłopcy - dodał, usiłując wyciszyć głosy w głowie córki.

Jednak ku jego zdziwieniu nie słyszał jedynie Aniołów. Żniwiarze, zwykle szepczący do siebie nawzajem, krzyczeli na całe gardła, słyszał nawet ryk demonów w Piekle. Oczy Sevil zaszkliły się z bólu, jej ciało wygięło się w łuk, jakby rażone prądem, a chwilę później leżała na podłodze w bezruchu.

W przeciwieństwie do Castiela czy Gabriela, Serafinka nie miała naczynia, które mogłoby wytrzymać napływ zbyt dużej ilości informacji. Była żywa w najbardziej realnym sensie tego słowa, a reakcja jej organizmu na przeciążenie była do przewidzenia. Jednak w stanie nieprzytomności obaj anielscy bracia mogli tymczasowo zablokować przepływ informacji w jej umyśle, aby mogła się obudzić i przekazać wieści z pierwszej ręki.

》|||《

Sevil ocknęła się w ramionach Sammy'ego, który trzymał ją w ciepłym uścisku. Czuła się trochę tak, jakby została trafiona przez pociąg towarowy, jednak była wdzięczna za ciszę w eterze. Przytuliła się mocniej do szerokiej piersi młodszego z braci.

- Lucyfer uciekł z klatki - wyszeptała, pocierając skroń. - Wszyscy o tym wrzeszczą, to okropne...

Sam pogłaskał ją uspokajająco po plecach, które zaczęły drżeć, na co Gabriel patrzył z zazdrością i mordem w oczach.

- ...panika, strach i te pokłady wściekłości, które wyrzucali w słowach, to wszystko było takie... niepojęte, jakby cały zaświat został trafiony piorunem...

Serafinka szeptała cicho, starając się nie rozpłakać ze strachu przed tym, który trzymał cały świat w napięciu.

__________________
Houk.

Tak, wiem, wiem, wiem. Nie było mnie ponad miesiąc. Jestem tego świadoma. Aż za bardzo.

Czytajcie, głosujcie i komentujcie.

Całusy i uściski,
J.M.Vector ♡.♡.♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top