XVIII

Jak Namjoon obiecał, następnego ranka przyszedł do mnie Jimin. Oczywiście najpierw się na mnie rzucił, czym mało nie przewrócił..

- Schudłeś, zmieniłeś kolor włosów. - uśmiechnąłem się. - A ja sie nic nie zmieniłem..

- Też schudłeś, w dodatku masz o wiele lepszą dupę. - zmacałem jego pośladki. - Jezusie! Jaki zajebisty! - zaśmiał się.

- Bierz te łapska. - mruknął Yoongi.

- Chwila, chwila.. czy wasze role się zamieniły? I teraz jest top Yoongi? - spytałem, siadając na łóżku.

- Nie zawsze, ale tak.. częściej mu pozwalam. - starszy uderzył go w głowę. - Po prostu, włączył mu się tryb dominującego i czasami jedynie się przełącza. Pozwala mi wtedy wymacać ten tyłek, najwyżej coś wsadzić. - uśmiechnął się. - Tak to tylko i wyłącznie ja mam penisa w dupie. - powiedział szczerze. - W sumie to mi się podoba, przyjemne jest..

- Mówiłem od początku, a ty kręciłeś nosem. - przytuliłem go. - Lepiej mi powiedz, czy mogę jeszcze dotknąć tego tyłka? - zaśmiałem się, widząc minę Yoongiego. - Spokojnie, nie zamierzam go podrywać.. moje pośladki są oklapłe. Więc nie mam czego macać..

- Nie sądzę byś aż tak oklapł w ciągu dwóch lat.. - usłyszałem dość znany mi głos. - Nie przywitasz się ze swoim chłopakiem? - wszedł do pokoju.

Natychmiast się podniosłem i skończyłem na niego, zakręcił nas. Popatrzyłem na niego, mało nie płacząc. Zdradziłem go i zostawiłem, a tak bardzo się kochaliśmy.. nadal coś do niego czuje.

- Kai.. - szepnąłem, całując go namiętnie.

- To znaczy, że nadal mnie kochasz? - uśmiechnął się.

- Kai.. ja, tak.. - pocałowałem go znowu. - Ale..

- Cś.. - położył mu palec na ustach. - Wybaczyłem Ci wszystko.. - uśmiechnąłem się.

Później.

Jimin zrobił nam wszystkim jedzenie, Yoongi oczywiście krzywo patrzył na mnie i mojego chłopaka. Nie dziwie mu się, jeszcze pewien czas temu identycznie przytuliłem się do Namjoona.

- Pójdę otworzyć.. - mruknąłem, idąc do drzwi.

- Dzień dobry, maluchu. - przywitał się ze mną Nam, który trzymał w dłoniach średniej wielkości bukiet.

- Dzień dobry, Joonie.. - odpowiedziałem, zabierając kwiaty. - Co ty tu robisz? Miałeś dziś nie przychodzić.. - uśmiechnąłem się, gdy tylko mnie pocałował w polik.

- Skończyłem wcześniej, więc chciałem wpaść. By zobaczyć jak się czujesz, zresztą kupiłem Ci pianki. - podał mi małą torbę.

- Jungkookie, kotku.. - o nie. - Co ty tu robisz? - zapytał, patrząc na Namjoona.

- Kai uspokój się, Namjoon przyszedł by zapytać jak się czuje. - uśmiechnąłem się delikatnie.

- Dlatego kupił Ci róże?

- Brakuje tutaj roślinności, zresztą chciałem mu sprawić przyjemność. W czasie gdy jest chory. - odpowiedział sam. - Lepiej ty byś powiedział co tu robisz? Nawet nie starałeś się o niego gdy zniknął, a odpuściłeś sobie. - co? - Gdyby nie ja, to za chuja byś się nie dowiedział gdzie on jest. I czy żyje.

- Jimin mi to napisał a nie ty. - japierdole, gdzie ja jestem.

- Ale to ja do niego zadzwoniłem, ode mnie odebrał. I przyszedł do mnie, później Yoongi wpadł i wygadał się Jiminowi. - warknął.

- Możecie się oboje uspokoić? Nie chce się denerwować bo głowa zacznie mnie boleć. - zabiłem ich wzrokiem. - Dziękuje, teraz chodźcie zjeść. - zaciągnąłem ich do kuchni. - Smacznego. - zacząłem jeść makaron.

- Możemy później porozmawiać? Sami? - zapytał najstarszy.

- Oczywiście. - odpowiedziałem. - Właśnie, Jimin.. zostajecie u mnie tak? - zapytałem, widząc ich zgodę.

- Mogę także zostać? Mam stąd bliżej do pracy.. - zapytał Nam.

- Tak, nie widzę problemu. - uśmiechnąłem się.

- Tym razem znowu zamierzasz mnie zdradzić? - zapytał Kai.

- Chwila, nie zdradziłem Cię nigdy. Sam chciałeś chwili spokoju, by sobie wszystko przemyśleć. Przypominam, że zerwałeś ze mną przez wiadomość. A później pogodziliśmy się, po imprezie. - popatrzyłem na niego. - Przespałem się z Namjoonem, przyznaje, że to był jeden z najlepszych orgazmów jakie w życiu przeżyłem. Jednak to z tobą jestem, więc jedyną osobą z jaką planuje seks jesteś ty co najwyżej. - położyłem dłoń na jego udzie. - Nie martw się, możesz zawsze zostać z nami. Położysz się obok mnie. - uśmiechnąłem się.

- Za dużo nas tutaj będzie, te mieszkanie jest małe.. - pocałował mnie. - Będę musiał już iść, zostawiłam mojego synka w domu. - synka?

- Chwila, co kurwa? - spytałem. - Jakiego kurwa mać synka? - podniosłem się z nad stołu. - Masz syna?! - krzyknąłem, idąc za nim.

- Tak..

- Nie było mnie dwa lata! A to ty mnie zdradziłeś! Masz w dodatku syna! Kurwa, kto Cię uczył o antykoncepcji?! Z kim masz tego dzieciaka?! - krzyknąłem. - Nie. Nie mów, mi.. to nie może być ona. - zacząłem cicho płakać. - Jeszcze dziś przyszedłeś, myślałeś, że to się nie wyda? Jesteś idiotyczny, naprawdę jesteś obrzydliwy. - popatrzyłem na niego. - Nie chce Cię więcej widzieć.

- Kookie.. ja, ten dzieciak nie jest do końca mój. - co? - Ja go wychowuje, ale nie spłodziłem go. To jest syn mojej zmarłej rok temu siostry, mogłem odrazu Ci o nim powiedzieć. Ale nie widziałem dobrej sytuacji, dopiero teraz.. - podszedł do mnie. - Ani razu Cię nie zdradziłem, kochanie.. - przytulił mnie do siebie.

- Wyjdź. - odsunąłem się od niego. - Wyjdź! - krzyknąłem, obserwując jak wychodzi. - Kurwa.. - zapłakałem, zamykając drzwi.

- Chodź.. - podniósł mnie Namjoon.

- Przytul mnie.. - mruknąłem, odrazu gdy przykrył mnie kołdrą.

- Masz chłopaka. - kurwa.

- Co z tego? Nie każe Ci mnie wyruchać, tylko proszę byś mnie przytulił. - popatrzyłem na niego. - Dziękuje.. - mruknąłem, przytulając się także do niego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top