Rozdział 9 - Wigila
Dzisiaj jest wreszcie Wigilia, dzień na, który czeka miliony ludzi. Dzień pojednania i dzień w, którym wszyscy spędzają czas z rodziną, jedząc wigilijne potrawy i otwierając prezenty. U mnie w rodzinie wyglądało to podobnie, lecz zawsze było bardzo formalnie i sztywnie. Trzeba się do wszystkich odzywać miło i nie można sobie żartować bo może zostać to odebrane jako wyśmiewanie się z kogoś lub obrażanie jego rodu.
Wstałam dziś bardzo wcześnie jak na mnie, bo o siódmej rano. Jak co ranek poszłam do łazienki żeby przygotować się na dzisiejszy dzień. Umyłam twarz i zęby i jak co dzień związałam moje włosy w luźnego warkocza. Ubrałam dzwony i duży zielony sweter. Tak przygotowana weszłam spowrotem do mojego pokoju i dopiero teraz zauważyłam parę prezentów leżących obok mojego łóżka. Pewnie były one od Blaisa, Theo i może Pansy. Otworzyłam pierwszy prezent, był on od Theodora. Była to piękne malutkie kolczyki z diamentem w kształcie serca. Były przecudowne, odrazu je założyłam. Od Blaisa dostałam dwie opasłe księgi do eliksirów. To też jest cudowny prezent, oni naprawdę dobrze mnie znają. Ostatni już prezent był od Pansy. W środku były jakieś perfumy i mnóstwo słodyczy. Ja wysłałam Pansy także perfumy i kartkę z życzeniami, Blaisowi książke pt: Quiditth przez wieki, bo ostatnio narzekał, że ktoś wypożyczył te książke a on akurat chciał ją przeczytać, a Draconowi i Theo wysłałam eleganckie pióro z kałamarzem z specialnie wygrawerowanym napisem.
Po opakowaniu prezentów zeszłam na dół, ponieważ mama wolała mnie na śniadanie.
-Dzień dobry córeczko. - przywitała się z mną mama po tym jak weszłam do kuchnii.
-Cześć. - powiedziałam zaspana.
-Siadaj i jedz, bo skrzaty przygotowały dziś twoje ulubione jedzenie, a potem musimy porozmawiać.
-O czym porozmawiać? - zapytałam z lekką paniką w głosie. Oby się nie okazało, że mama dowiedział się o tym, że nadal drążę sprawę o Syriuszu.
-Jak zjesz do się dowiesz, będę czekała w salonie. - wyszła z kuchnii.
Zjadłam śniadanie tak szybko jak nigdy, pewnie dlatego, że bałam się o czym chce rozmawiać ze mną Bellatrix. Poszłam do salonu, gdzie jak powiedziała czekała moja mama.
-Jestem już. - poinformowałam ją o moim przyjściu. - O czym chciałaś rozmawiać?
- Nie wiesz? O twoim zachowaniu w pociągu. Ja rozumiem, że jesteś moją córką i trudno będzie Ci przemówić do rozsądku i jesteś szalona, ale żeby aż tak komuś grozić, ty masz dopiero jedenaście lat! Oczywiście, jestem z ciebie dumna, że tak sobie dobrze z nim poradziłaś, ale następnym razem bądź mniej wybuchowa. - powiedziała mama, a kamień spadł mi z serca. Już wymyślałam najgorsze scenariusze a tu to.
- Zachowałam się trochę lekkomyślnie no i następnym razem postaram się być mniej agrestwna. Wystarczy?
-Tak. Severus wspominał jeszcze, że Minerwa mówiła, że wyglądałaś jak ja. Dziwne.
-W końcu jesteś moją mamą, więc musimy mi ze sobą coś wspólnego. Tylko oczy mam po tacie, a wszystko inne po tobie.
-W tym muszę przyznać ci rację. A teraz leć coś porobić, bo za parę godzin musimy zacząć się szykować na wigilię u Cyzi.
Uznałam, że nie mam nic lepszego do roboty i wzięłam się za eseje z eliksirów. Snape zażyczył sobie aż dwa i każdy z nich na 3 rolki pergaminu. Nawet w święta nie chce dać nam spokoju.
~***~
Właśnie kończyłam swój drugi esej gdy usłyszałam głos mojego taty, Rudolfa Lestrage.
-Cordelia, niedługo musimy się zbierać na Wigilię. W szafie jest twoja suknia, myślę, że ci się spodoba.
-Dobrze. To idę się przyszykować. - od krzyknęłam mu w odpowiedzi.
Poszłam w stronę szafy, by zobaczyć moją nową sukienkę. Była ona przecudna. Zrobiona była z czarnego, satynowego materiału. Jej długość była trochę przed kolano, miała bardziej obcisłą górę i rozkloszowany dół na którym znajdowały się małe cyrkoniowe gwiazdki. Jak już wspominałam była bardzo ładna. Dziś pierwszy raz od dłuższego czasu postanowiłam zostawić moje włosy rozpuszczone. Użyłam tylko zaklęcia by delikatnie je przyklepać by nie były takie napuszone jak u Granger i żeby układały się w ładne loczki. Nałożyłam na swoje stopy czarne kozaki i byłam gotowa na Wigilię i Malfoyów.
Zeszłam na dół do rodziców, by poinformować ich o tym, że jestem już gotowa i możemy się zbierać.
-Mamo, tato jestem już gotowa. - powiedziałam wchodząc do pokoju w którym akurat przebywali moi rodzice.
-Córciu, wygadasz przepiękne! - powiedziała Bella. Moja mama ubrana byal w długa ciemnozieloną suknie.
-Tak, zgadzam się z Bellatrix, wyglądasz oszałamiająco. - zgodził się Rudolf. On ubrany był w czarny garnitur.
-To co możemy już się teleportować? - zapytała Bella.
Złapaliśmy się z ręce, a po chwili byłam już w Malfoy Manor, pięknej i eleganckiej rezydencji. Choć jestem tu już setny raz nadal widok pięknego ogrodu i domu zachwyca mnie. Weszliśmy do środka budynku, gdzie odrazu przywitała nas Narcyza z Luncjuszem. Ciekawe GDZIE Draco? Narcyza ubrana była w bordową sukienkę a jej włosy chyba jak zawsze spięte były w koka. Lunciujsz jak to on ubrany był w garnitur.
-Dzień dobry. - przywitała się z nami Narcyza.
-Cyziu przepięknie wygladasz. - powiedziała Bellatrix.
-Ty Bello również. I Cordelia wygląda oszałamiająco.
Nagle obok mnie pojawiał sie Draco, który zaproponowała mi, znaczy jego mama mu to zaproponowała, a on przystał na ten pomysł, byśmy zrobili sobie mały spacer po całej rezydencji, mimo iż znałam już położenie pomieszczeń w tym domu na pamięć.
-To gdzie idziemy? - spytałam.
-Gdzie chcesz. - odparł bez większego zainteresowania.
-Może do biblioteki? - powiedziawszy to wpadłam na genialny pomysł. Bardzo prawdopodobne jest, że w bibliotece Malfoyów znajdę jakiś pamiętnik mojej matki. - Musze znałeśc pewną książke do yyy eliksirów. - wymyśliłam kłamstwo, które brzmiało bardzo prawdopodobnie.
-Dobrze, możemy iść. Tylko mmay mało czasu, bo za dwadzieścia minut zaczyna się kolacja wigilijna i mój ojciec nie był by zadowolony gdym się spóźnił. - wyjaśnił blondyn.
Razem poszliśmy do biblioteki. Choć wchodzę tam już setny raz na dla zapiera mi dech w piersiach. Tej zapach starych pergaminów i te idealnie ułożone książki na regałach, poprostu cudo. Draco usiadł sobie na fotelu, który znajdowała się tuż obok wejścia, a ja poszłam na poszukiwanie "książki o eliksirach". Weszłam bardziej w głąb i znalazłam regał zatytuowany "Książki Balacków i Malfoyów". Zaczęłam przeglądać regał, najpierw były tam same książki autorstwa kogoś z tych rodów, a później moim oczom ukazał się mały notes obity w ciemnobrazową skórę. Był na nim mały grawer, brzmiał on "Pamiętnik sióstr Black" Ucieszona pobiegałam do Draco, by ogłosić mu moje znalezisko.
-Draco, Draco patrz co mam!!! - mówiłam Podekscytowana.
-Co masz? Książke na eliksiry? - spytał z wyraźny zdziwieniem na twarzy.
-Nie głupku, znalazłam coś co pomoże mi odkryć no wiesz co, tak sądzę. - podałam mu pamiętnik.
-Może po kolacji przejrzymy go, bo jeśli zaraz z tąd nie wyjdziemy to się spóźnimy. - zaproponował chłopak.
Poszliśmy razem do salonu, uprzednio zanosząc do pokoju Draco ten notes. Weszliśmy idealnie, bo akurat wtedy przybyli kolejni goście, którymi byli... państwo Nott. Theo nic nie mówił, że tu będzie, wspominał coś o wyjeździe do dziadków. Może jego plany w ostatniej chwili uległy zmianie.
-Dzień dobry. - przywitałam się uprzejmie i usiadłam przy stole pomiędzy Draco a Bellatrix Lestrage.
-Dzień dobry kochani, może usiądziecie, bo za parę chwil skrzaty powinny przynieść kolację. - powiedziała Narcyza i idealnie w tym momencie potrawy pojawiły się na stołach. - No proszę jedzcie, a potem otworzymy prezenty.
Atmosfera przy stole była bardzo przyjemna i kolacja minęłam nam naprawdę szybko. No i oczywiście nie obyło się od anegdotek na temat mojego i Draco dzieciństwa.
-Ah, Draco był wtedy taki mały. - westchnęła Cyzia.
-O Cyziu, pamiętasz jak przyszliśmy do was, chyba w święta z Cordelią. Mieli może z sześć lat. I Draco dostała taką małą miotłę i jak to Delia chciała się popisać i wsiadła ja tą miotłe i chciała na niej lecieć, a zamiast tego spadła z niej i sturlała się po schodach. Dobrze, że Andromeda ją złapała, bo byśmy spędzili parę dni w Mungu. - powiedział Bella. Nic z tego nie pamiętam, ale pewnie tak było, ja zawsze muszę pakować się w kłopoty.
-Ciamajda z ciebie jest i była. - mruknął pod nosem blondyn.
-A ty jesteś głupi. - szepnęłam mu w odpowiedzi.
-No dzieciaki czas na prezenty. - powiedział Rudolf.
Wszyscy poszliśmy do salonu, gdzie stała choinka a pod nią parę ładnie zapakowanych pudełek. Narcyza wzięła pierwsze do ręki i przeczytał imię.
-Cordelia, to dla ciebie. - powiedziała i podała mi mały prezent. Rozpakowałam szybko papier i ukazało mi się małe czarne pudełeczko. Otworzyłam je a moim oczą ukazał się piękny srebrny naszyjnik z znakiem nieskończoności. Był cudowny.
-Jak ci się podoba? - szepnął mi Draco.
-Jest przepiękny. - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Możesz mi go złożyć?
-Cieszę się, że ci się podoba. - powiedział i zapiął naszyjnik na mojej szyji.
-Czy on coś symbolizuje? - spytałam.
-Tak. Symbolizuje nasza przyjaźń, którą nigdy się nie skończy. - wyjaśnił mi.
-Cordelia. - usłyszałam swoje imię i odwróciłam się w kierunku z, którego pochodził ten głos. - Prezent dla ciebie. - Mama podała mi kolejne pudełko, tym razem było ono ogromne. W środku znajdowała się piękna długa ciemno czerwona sukienka. .
-Jest przepiękna, dziekuje. - Na co moja Narcyza serdecznie się uśmiechnęła.
Po paru minutach poszliśmy (ja, Draco i Theodor) do pokoju Malfoya, a nasi rodzice znowu poszli rozmawiać. W czasie drogi do pokoju Theo szepnął mi na ucho :Wyglądasz pięknie, czyli tak jak zawsze. Ciekawe na co go naszło, by mi teraz komplementować. Wchodząc do pomieszczenia przypomniało mi się o tym notesie.
-Draco, musimy przejrzeć ten zeszyt. - zadeklarowałam.
-Nie możemy zrobić tego później? - zapytał.
-Moglibyśmy ale nie wezmę od tak tego notesu do mojego domu. - wyjaśniałam.
-Mogę wiedzieć o jaki notes chodzi? - spytał zmieszany Nott. Draco rzucił w jego stronę pamiętnik Blacków.
-Dobra to przejrzymy go. - powiedział zrezygnowany chłopak.
-To wy sobie róbcie co chcecie, a ja będę to czytać.
I tak minęła nam godzina, chłopcy grali w szachy a ja przeglądałam pamiętnik sióstr Black. Udało mi się przeczytać go już połowę kiedy usłyszałam ciche pykniecie. Był to skrzat o imieniu Zgredek.
-Rodzice panienki wołają panienkę na dół. - powiedział skrzat po czym znowu zniknął.
-To ja już idę, druga polowe tego pamiętnika przejże innym razem. Do zaobcznia. - powiedziałam i wyszłam z pokoju nie dając im czasu na odpowiedź.
Zeszłam po cichu na dół i usłyszałam kawałek rozmowy mojej mamy i taty z Narcyzą.
-On wróci mówię wam to, ja to czuje. - mówiła moja mama.
-Nie wygaduj bzdur Bello. - powiedział Rudolf. - Jak ma niby wrócić i do kogo?
-Do swojej córki. - powiedział Cyzia. - Choć ona nie wie, że to jego córka.
Weszłam nagle do pomieszczenia. Razem z rodzicami pożegnałam się z Malfoyami i Nottami, po czym teleportowalismy się do Lestrage Manor. Przed mną teraz ponad tydzień wolnego...
Hej, jak podoba wam się rozdział? Nie będę sie tu jakoś rozpisywać, ale pochwale się, że to najdłuższy rozdział do tej pory. Ma ponad 1700 słów. 🎀
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top