Rozdział 21 - Drugi Rok

Dni i tygodnie mijały, a każdy już powoli zapominał o moim wybuchu na lekcji, nawet sam Ronald Weasley. Oczywiście każdego wieczora musiałam chodzić na szlabany do Severusa Snape. Nie pozwolił mi ominąć, ani jednego. Dziś był ostatni dzień września, co oznaczało mój ostatni szlaban, a także dzisiaj zaczęły się nabory do drużyny Quidditcha. W tym roku napewno nie będę grać, idę tam tylko dla Dracon, który startuje na miejsce Szukającego w drużynie Slitherinu. Nie, że źle gram, bo jest zupełnie na odwrót. Poprostu chcę w tym roku poświęcić wolny czas na naukę, Pheobe, zaklęcia i eliksiry , a nie na treningi czy mecze Quidittha.

Dziś była sobota, więc nie musiałam się spieszyć na lekcje, ale wstać musiałam wcześnie, bo kapitan drużyny quidditcha uznał, że treningi o siódmej rano w sobotę to idealny pomysł. Idiota. On chyba myśli, że ludzie będą o tak wczesnej porze słuchać jego porad i wskazówek? Ja bym nie słuchała. Ale idiota idiotą pozostanie, nic go już nie zmieni. Gdy po paru minutach narzekania wreszcie zwlekałam się z łóżka, odrazu skierowałam się do łazienki, żeby wziąć szybki, ciepły prysznic. Przy okazji umyłam moje kudły. Tak kudły, nie włosy. Gdybyście widzieli jak one wyglądały, to byście się za głowę złapali. Gorzej niż spalone siano, ale i tak wyglądały lepiej niż włosy Granger. Ona to dopiero ma szopę na głowie.Wyczesałam moje włosy, które teraz wyglądały już dobrze. Ubrałam czarne, szerokie jeansy i szarą bluzę. Gotowa wyszłam z dormitorium i poszłam na śniadanie do Wielkiej Sali. Po drodze dołączyła się do mnie Pansy Parkinson. Może pamiętacie, że w tamtym roku szkolnym trochę się z nią zaprzyjaźniłam, lecz nasz kontakt się zerwał już po paru tygodniach. Ona wołała spędzać czas z Astorią, a ja z chłopakami, więc nie było sensu na siłę się przyjaźnić. Może teraz chcę go ponownie odnowić? Bardzo prawdopodobne.

- Co robiłaś w wakacje? - zapytała, gdy wychodziłyśmy do Wielkiej Sali.

- Spędzałam czas z chłopakami, byłam na Balu dla Osób z Nienaruszalnej Dwudziestki Ósemki. To chyba tyle, w te wakacje mało się u mnie działo, ale spędziłam je na prawdę dobrze. O i jeszcze się uczyłam. - odpowiedziałam. - A ty? Co robiłaś?

- Odwiedziłam dziadków i byłam z mamą w Włoszech. - powiedziała z uśmiechem na ustach. - I jeszcze ta kochana praca domowa. - mrukła z sarkazmem w głosie.

- Sarkazm cię nie opuszcza, tak jak mnie. - przybyłam z nią piątkę.

- Widzę, że nasza malutka czarownica ma nową koleżanke! - powiedział podekscytowany Zabini.

- Uspokój się Blaise, straszysz dzieci. - odpowiedziałam, a on wyjął język. - Ale dojrzałe zachowanie. Poprostu brak mi słów. - rzuciłam sarkstyczie.

- Dzięki! Ja zawsze zachowuje się dojrzałe. - Draco parsknął śmiechem. - Co cię bawi, blondasku?

- A spadaj. - mruknął Draco.

- Nie kłóćcie się. Mam was już dość. Lepiej zbierajcie się na trening, bo kapitan już wychodzi z Wielkiej Sali. - powiedział Theodor.

- Co?! - krzyknęli obaj, w tym samym czasie.

- Żartuje sobie z was. - zaśmiał się razem z mną i Pans. - Ale i tak radzę wam się pospieszyć, chyba, że wam nie zależy. - wzruszył ramionami. 

Wszyscy wzięliśmy się za jedzenie śniadania. Ku mojemu zaskoczeniu Draco i Blaise już sobie nie docinali i zachowywali się normalnie. Potem wszyscy, razem z Pansy poszliśmy na boisko do Quidittha, żeby oglądać jak Draco i Zabini lataj na miotałach i próbują swoich sił. Razem z Nottem i Parkinson usiedliśmy na trybunach,   mieliśmy z tamtąd dobry widok na całe boisko i grę. Przez parę minut siedzieliśmy w ciszy na trybunach. Słychać było tylko szum rozmowy Flinta z innymi zawodnikami, bardziej przyszłymi zawodnikami. Prawdopodobnie tłumaczył im co mają robić. Najpierw kapitan drużyny quidditcha wypuścił Złotego Znicza i Tłuczki. Zawodnicy wzbili się w powietrze na swoich miotłach, wśród nich byli Malfoy i Blaise.

- Dziś szukamy nowego szukającego i . - krzyczał Marcus Flint. - Szukający maja znaleźć Znicz, który znajdzie go pierwszy zostanie Szukającym w drużynie. - wyjaśnił zasady naborów. - Podziele was na dwie drużyny i zagramy taki mecz na niby, żebym mógł zobaczyć, którzy pałkarze albo ścigający są lepsi.

Po chwili drużyny były już rozdzielone, wszyscy zajęli swoje pozycje w powietrzu. Draco startował jako Szukający, Blaise jako Ścigający, a ku mojemu zdziwieniu Goyle i Crab jako Pałkarze. Nie wiedziałam, że będą stratować, myślałam, że Quiditth to nie jest ich bajka, ale widocznie się myliłam. Usłyszałam gwizdek i gra się zaczęła.

- Nie rozumiem co oni widzą w tym Quiditthu. - westchnął Theodor.

- Coś muszą w nim widzieć. - Parkinson wzruszyła ramionami.

- Ja lubię latać. W wakacje całe dni cwiczyłam z Draco. On jest naprawdę dobry, napewno wygra. - powiedziałam, patrząc na grę.

Wszyscy grali naprawdę dobrze, nie chciałbym być na miejscu Flinta, ponieważ wybór pałkarzy czy ścigających był naprawdę trudny. Gra rozpoczęła się już na dobre, obydwie drużyny zdobyły już ponad pięćdziesiąt punktów. Szukający rozglądali się dookoła i wypatrywali Złoty Znicz. Pałkarze odbijali tłuczki, a ścigajacy przerzucaki kafle i wrzucali je w obręcze. Marcus Flint obserwował wszystko bardzo uważnie, niekiedy krzyczał jakieś porady do graczy.

- Koniec! Malfoy złapał znicz! - krzyknął, wyrywając mnie z zamyślenia.

Byłam z niego naprawdę dumna, choć było to wiadome, że wygra.

- Idźcie się przebrać i weźcie prysznic! Jak wrócicie podam wam kto w tym roku zostaje przyjęty do drużyny quidditcha! - powiedział głośno kapitan, wszyscy się go posluchali i poszli do szatni.

Razem z Nottem i Parkinson zeszliśmy z trybunów i poszliśmy przed szatnie, żeby tak poczekać na wyniki razem z chłopakami, którzy teraz przebywali w szatni. Czekaliśmy tak z dziesięć minut, w między czasie rozmawiając o jakiś głupotach.

- Widzicie. Mówiłam wam, że wygram. - zaczął przechwalać się Malfoy.

- Tak, widzimy. - odpowiedział Theodor. - Ciekawe czy Blaise dostanie się do drużyny?

- Wszyscy już wyszli?! Jeśli tak to bądźcie już cicho. - powiedział Marcus. - Do drużyny Quidditcha w tym roku dostaje się Malfoy na stanowisko Szukającego, Zabini na stanowisko Ścigającego, a na stanowisko Pałkarzy Crab i Goyle. To tyle, możecie się rozejść. Pamiętajcie o treningach, w każdą środę o osiemnastej i w każdą sobotę o szesnastej.

Wszyscy zaczęli się rozchodzić. My także. Wróciłam sama do zamku, ponieważ chłopcy poszli dalej latać na miotałach, a gdzieś po drodze Parkinson mnie zostawiła i poszła do Astorii. I tak miałam dużo pracy domowej, a do tego nie potrzebuje towarzystwa. Poszłam prosto do dormitorium, żeby wziąć z tamtąd potrzebne książki i pergaminy, a następnie ruszyłam w stronę biblioteki. Rozsiadłam się przy jednym z stolików i zaczęłam pracę. Najpierw zaczęłam pisać wypracowanie na Historie Magii o jakiejś tam bitwie Troli. Profesor zażyczył sobie, aż trzy strony, a najlepiej jakby było więcej. Oni na serio już z tym wszystkim przesadzają. Dziwi mnie jak będę sobie radzić z tymi lekcjami na trzecim czy czwartym roku, bo niby materiał, który omawiamy na lekcji mam już w małym palcu, to i tak te wypracowania są okropnie trudne i długie.

- Co piszesz? - zapytał mnie Cedrik Diggory.

- Skąd się tu wziąłeś? - zapytałam zaskoczona jego nagłym przybyciem.

- Przyszłem. - odpowiedział z udawana powagą w głosie.

- Cedrik. - zaśmiałam się. - Masz do mnie jakiś interes dlatego przyszłeś czy tak po prostu?

- Tak po prostu. - odpowiedział i spotkał się z moim wzrokiem, którym mówił "czy aby na pewno?". - Nie można przyjść i pogadać z koleżanką?

- Można. - wróciłam do pisania pracy domowej. - Ale i tak gadaj co chcesz.

- Ale... skąd wiesz, że coś chcę cię zapytać? - zapytał zmieszany.

- Ja wiem wszystko. - powiedziałam pół żartem, pół serio.

- Pojdzeszjutrozmnąnaspacer? - wybełkotał.

- Co, proszę? - zapytałam. - Powiedz wolniej.

- Pytam czy pójdziesz z mną na spacer po błoniach jutro. - powiedział, tym razem już wyraźnie.

- Chętnie. Napisz mi o której godzinie. - rzuciłam wesoło. - Pozwolisz, że wrócę do lekcji, mam ich naprawdę dużo, a czasu mało. Jeszcze ten szlaban.

- Dobrze, ale jaki szlaban? - zapytał głupio.

- No ten za rzucenie klątwy w Wiep... znaczy w Weasleya. - wyjaśniałam po krótce.

Po tym incydencie Pheobe wogóle się do mnie nie odzywa i cały czas mnie unika, czasami nawet zauważam, że patrzy na mnie morderczym wzrokiem, tak jak prawie cały Gryfindor. Wiem, że złamałam obietnice, ale to chyba nie jest powód, by się nie odzywać. Chyba?

- A pozwolisz, że zostane tu z tobą i razem odrobimy lekcje? - spytał.

Kiwnęłam głową i zaczeliśmy naukę, on uczył się na Transmutację, a ja robiłam referat na Historie Magii.

★★★

Po nauce poszłam prosto do dormitorium, gdzie razem z chłopakami spędziłam resztę popołudnia czekając na godzinę osiemnasta. W między czasie byliśmy na obiedzie i ponownie na boisku Quidittha. Teraz szybkim krokiem przemierzałam lochy, żeby nie spóźnić się na szlaban u Snapa. Zapukałam do drzwi jego gabinetu, a już po chwili usłyszałam gburowate 'proszę'. Weszłam do środka i się z nim przywitałam.

- Dziś jest twój ostatni szlaban, więc dam ci łatwiejsza i przyjemniejszą robotę. Przygotujesz stanowiska i sale na jutrzejsze lekcje eliksirów. Zetrzesz kurze , po układasz kociołki i poukładasz księgi, te z końca sali. No, do roboty. - pogonił mnie. - I zapomniałbym, oddaj różdżkę. - podałam mu magiczny przedmiot.

Poszłam do sali od Eliksirów i zaczęłam robotę. On powiedział, że da  dziś coś lepszego, a to jest gorsze niż robota z Filchem. On chociaż nie każe mi zdrapywać resztek dziwnych mikstur z ławek. Najpierw pozcierałam wszystkie kurze z ławek, biurek i półek. Następnie wzięłam się za mycie podłogi. Po zrobieniu tego ułożyłam te cholerne książki, które miały chyba z tysiąc lat i dawno powinny być spalone. No bo komu potrzeby jest stary podręcznik do Eliksirów? Nikomu. Nie licząc Severusa Snape. Po ułożeniu tych ksiąg zostało mi tylko rozłożenie kociołków. I gotowe. Skończyłam dopiero po ponad dwóch godzinach. Byłam jeszcze bardziej zmęczona niż po szlabanie z Hagridem i jego miłą wycieczką do Zakazanego Lasu. Porzegnałam się z profesorem i wróciłam do dormitorium, gdzie wziełam długi, ciepły prysznic zmywając z siebie resztki nieudanych eliksirów i kurz z ksiąg.

Hejka!
Jak wam podoba się rozdział? Napiszcie w komentarzach!
I do następnego, buziaki ★



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top