Rozdział 28 - Sylwester
Po calutkim tygodniu wolnego czasu wreszcie nastał Sylwester. Szczerze mówiąc, nie czekałam na ten dzień, wręcz przeciwnie. Zapytacie pewnie czemu. A to dlatego, że tegorocznego Sylwestra spędzamy u... Sewelynów. Gorzej już być nie mogło. Wsumie to mogło. Na przykład Sylwester u Wieprzlejów, albo u Szlamci, a Nicholas wydaje się może i gburowaty, ale jak trochę się z nim pogada to nie jest najgorszy. Ale także czasami wkurza i irytuje. Trochę jak ja.
Wygramoliłam się spod ciepłej pościeli i odrazu poszłam do łazienki. Zrobiłam całą poranną toaletę i tak dalej. Spiełam moje włosy w dwa dobierane warkocze. Ubrałam na siebie czarne spodnie i sweter w kolorze mojego domu w Hogwarcie.
Niedługo później zeszłam na dół do jadalni, by zjeść śniadanie razem z rodzicami. Usiadłam na moim stałym miejscu. Moi rodzice siedzieli już przy stole i zajadali się posiłkiem, który przygotowały skrzaty. Nałożyłam sobie na talerz trochę jajecznicy i także zaczęłam jeść.
- Pamiętaj, że jedziemy dziś do Sewelynów. - przypomniał mi mój tata.
- Tak. Pamiętam o tym. - mruknęłam.
- Co ty taka ponura? Myślałam, że lubisz Nicholasa. - zapytała moja mama.
- No Nicholas jest nie najgorszy, ale wolałabym spędzić ten czas z Draco albo Theodorem.
- E tam. - machnęła ręką. - Z nimi widzisz się cały czas, a z Sewelynem tylko czasami, więc możesz poświęcić jeden wieczór. Nikt jeszcze od czegoś takiego nie umarł.
- Wiem, wiem, ale Draco znam dłużej i lepiej mi w jego towarzystwie i...
- Koniec. - przerwała mi brunetka. - Nie myśl sobie, że dzięki temu pozwolę ci zostać w domu, lub iść do Draco. Idziesz z nami na Sylwestra do Sewelynów i nie ma żadnych wymówek. Rozumiemy się?
- Co ci tak zależy bym tam była?! - podniosłam głos.
- Nie takim tonem, młoda damo. - upomniał mnie Rudolf.
- Ja prostu chce być tam była! To takie trudne choć raz zrobi to co chce twoja matka?! - odpowiedziała na moje wcześniejsze pytanie.
- A może ja nie chcę?! Moje zdanie nigdy was nie obchodzi!
Wstałam od stołu i wyszłam z jadalni, głośno trzaskając drzwiami. Może i zrobiłam aferę z niczego, ale zachowanie matki jest dziwne i niezrozumiałe dla mnie. W kółko tylko mówi o Sewelynach i zachowuje się jakby coś ukrywała. Nigdy nie zmuszała mnie bym gdzieś jechała. Gdy byłam młodsza szłam wtedy do Draco, a moi rodzice jechali tam gdzie mieli jechać. A teraz jest zupełnie inaczej. Bellatrix zmusza mnie bym tam poszła choć widzi, że wypieram się wybrania tam. Ale wsumie, może gdy tam pojadę dowiem się jaki jest cel tego i czy przypadkiem matka znowu czegoś przed mną nie ukrywa.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi mojego pokoju. Przewróciłam oczami. Pewnie to moja matka, która teraz będzie chciała mnie przeprosić.
- Wejdź. - powiedziałam szorstko.
Drzwi się otworzyły ,a w nich tak jak przewidywałam zobaczyłam moją matkę. Weszła pewnym krokiem do mojego pokoju i usiadła obok mnie. Popatrzyła mi prosto w oczy.
- Przepraszam. - powiedziała szybko, tak jakby bała się tego słowa. - Nie powinnam była krzyczeć.
Kiwnęłam delikatnie głową.
- Ja chyba też powinnam przeprosić. Także nie zachowałam się najlepiej. - rzuciłam z ledwo wyczuwalną skruchą w głosie.
- To jak już mamy wszytko wyjaśnione to twoja suknia leży w szafie. Nie pognieć jej. - powiedziała i w ekspresowym tempie wyszła z mojego pokoju.
Dziwne, wiem. Ale ona zawsze tak robi. Najpierw mnie przeprasza, a potem nagle zmienia tematu, coś tam powie i wychodzi. Ale taka jest natura i nic tego nie zmieni.
Jako, że moja mama wspomniała coś o sukience to wypadło by zobaczyć wogóle jak ona wygląda. Podeszłam do szafy i otworzyłam jej drzwiczki. W środku na jednym z wieszaków wisiała właśnie ta sukni. Była trochę przed kolano, miała piękny ciemno zielony kolor i błyszczała się jakby była posypana brokatem. Była naprawdę śliczna! Widać, że moja mama zna mój gust i wie co mi się spodoba. Odłożyłam spowrotem ubranie do szafy tak by go nie pociąć. Spojrzałam na zegar. Do Sylwestra zostało mi jeszcze ponad 9 godzin, wiec mogę w tym czasie coś poczytać i poszperać w rzeczach moje matki by znaleźć coś co pomoże mi i Pheobe. Ale napewno już nie będę czytać pamiętnika mojej matki, bo gdyby to się powtórzyło to pewnie nie należał bym już do rodziny Lestragów i Blacków. Wsumie to mogę wreszcie dokładnie przyjrzeć ten pamiętnik Sióstr Black, bo czuję, że on kryje w sobie jakąś tajemnicę, o której nie wiem.
Wyjęłam z szuflady biurka owy pamiętnik i udałam się na strony Bellatrix. Wyszukałam tam rozdział oznaczony 'Po Hogwarcie' zaczęłam przeglądać te kartki. Na początku jeszcze coś tam pisała, a potem przez parę kartek na stronie była tylko data i jej podpis. No i to jedno dziwne zdanie Prawie ją zabiłam. Zaczęłam przyglądać się tym kartką i próbowałam wymyślić coś z nimi nie tak, no bo nie wierzę, że przez tyle czasu moja matka nic tam nie zapisywała i tylko się podpisywała i pisała datę. Po parunastu minut nieustannego myślenia i kartkowania pamiętnika i innych książek, wreszcie wpadłam na jakiś pomysł. Przecież istnieje coś takiego jak nie widzialny tusz. Z dziennikiem w ręce pobiegłam szybko do biblioteki gdzie był kominek. Przyłożyłam stronę pod gorący płomień a tekst zaczął się pojawiać. Ucieszona zaczęłam to czytać.
XX.XX.1976
Jutro będę teleportować się do Hogwartu, ponieważ staram się o pozycję Nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Nie mogę się doczekać już czy uda mi się zająć tą pozycję i przez najbliższe dwa lata uprzykrzać życie Blackowi i jego mieszanym przyjacielom. Mój pożal się Boże kochany kuzyn zasługuje na to, ponieważ zhańbił ród Blacków, co jest niewyznaczalne. Niewybaczalne! Ale nie mowa teraz o Syriuszu i jego głupocie. Ważniejsza jest moja przyszłość. Gdy mnie przyjmą na to miejsce pokażę tej szkole jak powinna wyglądać nauka tego przedmiotu, ale nie w taki sposób jaki mi kazano. Będę ich tak uczyć, by przegrali z nami odrazu, ponieważ Tom planuje za parę lat Wojnę. Chce wygrać i rządzić światem Magii. CAŁYM ŚWIATEM MAGII! RAZEM Z MNĄ! Czyli jego prawą ręką. Pragnę jego wygranej, dlatego staram się o pozycję Nauczyciela. Gdyby nie Tom, nigdy nie zrobiłam bym tego, ale dla niego zrobię wszystko, nawet zostanę jakąś profesorką. Wsumie, może nie będzie to aż takie złe. A teraz idę się przygotować na jutrzejsze spotkanie z dyrektorem Hogwartu i moim kuzynem. Muszę się odstresować i zapomnieć na chwilę o tym co zrobił, bym przypadkiem nie rzuciła na niego jakiejś klątwy.
Bellatrix Black.
Ten wpis odrobinę mnie zaskoczył. Nie sądziłam, że moja matka była aż tak blisko z Voldemortem by nazywać się jego prawą ręką. Widocznie byłam i nadal jestem mało doinformowana, a moja matka ukrywa coś więcej niż kłótnie z Syriuszem i Jagodą. Położyłam kolejną kartkę pod ogień, ale na niej nic się nie pojawiało, była tam tylko data, podpis i jedno zdanie.
XX.XX.1976
Prawie ją zabiłam.
Bellatrix Lestrage.
Dlaczego na tej kartce nic się nie pojawia. To chyba niemożliwe, by moja matka nic tu nie napisała. Myslałam, że jestem już blisko rozwiązania wszystkiego, a tu nagle taka niespodzianka. No nie. Może na kolejnej stronie coś będzie.
XX.XX.1976
Wczorajszy dzień był poprostu okropny, ale konsekwencję tego wszystkiego były mniej bolesne niż Cruciatus, którym oberwałam od Syriusza Blacka. Oczywiście jedną z konsekwencji było to, że nie dostanę w żadnym wypadku już nigdy pracy w Hogwarcie, co nie spodobało się Tomowi. Użył na mnie paru swoich klątw, ale powiedział, że to dlatego bym stała się silniejsza i odporniejsza na zaklęcia. Użył trzy razy Crucio, dwa razy "Chocke" i raz klątwy, która udaje, że wypala nam wieczności. Użył też Septumsempry. No i to było na tyle z mojej kary. Potem Riddle narzekał na mnie, że się do niczego nie nadaje, wygonił mnie z swojego pokoju. Wiem, że nie mówił tego na serio, ponieważ już dziś rano dostałam od niego sowę z wiadomością jak się czuje i czy moje rany się już zagoiły. A co do całego tego wyaodku, to nic więcej już o nim pisać nie będę. Poprostu tej małej mieszance się należało, ponieważ to przez nią Syriusz zszedł na zła drogę i stał się jakimś dobrodusznym Gryfonem o złotym sercu. Nadzieji już dla niego nie ma, on wszystko zaprzepaścił, a ja po cichu, w środku do tej pory wierzyłam w niego i czekałam, aż porzuci te swoje dziwne zamiłowanie do mieszanek i szlam. Widocznie się myliłam, ale nawet najlepszym się zdarza.
Bellatrix Lestrage.
To był ostatni wpis, który wogóle wspomniał o tym wpadku. Później opisywane były tylko spotkania z Tomem, nowe eliskrisy i zajęcia i nic więcej. Można powiedzieć, że dowiedziałam się dużo, ale też nie dowiedziałam się nic, bo te półsłówka nic mi nie mówią i trudno złożyć to w całość i wywnioskować o co tu w tym wszystkim chodzi. Dobrze, że mam jeszcze parę godzin na zastanawianie sie. I muszę pamiętać by po przerwie świątecznej pokazać to Pheobe, bo dawno już nic nowego żadna z nas nie odkryła w związku z tą sprawą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top