Rozdział 1
Stukot obcasów roznosił się po pomieszczeniu tworząc przyjemny dla ucha rytm. Rudzielec chodził w tą i z powrotem za to kobieta stojąca koło niego wpatrywała się w jego twarz matczynym wzrokiem. Powszechnie wiadomo w końcu było, że troszczyła się ona o swoich podopiecznych najlepiej jak umiała choć dość często nie było tego widać na pierwszy rzut oka. Jej długi różowe włosy powiewały lekko przez przeciąg, który pojawił się przez otwarte okno koło jej głowy. Martwiła się jednak nie wiedziała w jaki sposób mogłaby pomóc. Dodatkowym utrudnieniem było też to, że mężczyzna przed nią nie chciał nawet słyszeć o jakiejkolwiek pomocy jego osobie. Utrzymywał to, że to był jego problem, nie chciał też nakładać więcej obowiązków na kobietę, wystarczało z nawiązką to, że go wysłuchiwała. Od pierwszego stosunku seksualnego Dazaia i Nakahary minęło kilka tygodni, mafiozo nie liczył dokładnie. W tym czasie zdążyli się spotkać naprawdę wiele razy, a podczas tych spotkań praktycznie zawsze lądowali w łóżku lub jakimkolwiek innym miejscu pieprząc się jak króliki. I nie zawsze musieli nawet mieć akurat w głowie to, to po prostu się działo.
Był okropnie podenerwowany tym stanem rzeczy. I najchętniej po prostu uciąłby kontakt, a wszystko powróciłoby do tego co było przedtem, czyli unikania się i wykłócania o pierdoły na każdym kroku, ale coś go jednak do niego ciągnęło. Nie raz już łapał się o rozmyślaniu o detektywie co tylko pogarszało jego już i tak okropny nastrój. Sam nie wiedział czy to właśnie jego większa nerwowość niż zwykle zaalarmowała Oznaki. Zawsze jeszcze zostawała opcja, że dostrzegła jakieś otarcia lub siniaki, które pozostawiał na nim wyższy mimo licznych awantur, które potem z tego wynikały. To nie było mimo wszystko aktualnie najważniejsze, a to, że powiedział jej o wszystkim pomijając oczywiste szczegóły.
— Chuuya, myślę, że powinniście porozmawiać — oznajmiła w końcu chociaż oboje wiedzieli, że doszli do takiego samego wniosku. Najchętniej całkowicie zakazałaby mu spotykania się z tym zdrajcą jednak to nie mogło zostać pozostawione w takim stanie rzeczy w jakim było aktualnie.
— A myślisz, że nie wiem? Uwierz mi, próbowałem. Jednak ten dupek najwyraźniej nawet nie chce mnie wysłuchać bo od razu się na mnie rzuca jak jakiś niewyżyty. Najgorsze jest jednak to, że mi się to podoba i nawet nie robię nic żeby powstrzymać to coś! — Krzyknął w zdenerwowaniu uderzając stopą w krzesło przez co te zadrżało bez szans żeby uderzyło o ziemię przez to, że było mocno przytwierdzone do ściany. Westchnął łapiąc się za bolącą głowę i usiadł na nim jakby przed chwilą nie próbował go połamać.
— Może jakieś miejsce w którym będą inni ludzie? — Zaproponowała.
— Też kiedyś o tym pomyślałem — przytaknął spoglądając na nią z zrezygnowaniem. — Trafiliśmy do jebanej toalety publicznej. Ty rozumiesz, że ten pojebaniec wytrzasnął jakimś cudem lubrykant?!
— Wiem, że jesteś zdenerwowany, ale oszczędź mi szczegółów proszę — zamknęła oczy.
Ponownie zamilkli oboje próbując wyszukać idealnego rozwiązania. Takowe jednak nie istniało, przynajmniej na razie aż oboje dwudziesto-dwulatków nie wyjaśni ze sobą tego w jakiej sytuacji byli i do jakiego rodzaju relacji zmierzali. Chuuya osobiście wolał tego uniknąć. Nienawidził rozmawiać o uczuciach, z trudem udawało mu się otwierać przed kimkolwiek, a już samo to, że raz na ruski rok to robił było niebywałym osiągnięciem. Znał również detektywa mimo iż tak naprawdę nie utrzymywali żadnego kontaktu od dobrych czterech lat, a będąc jeszcze osiemnastolatkami praca ich od siebie tak rozdzieliła, że nie za bardzo byli w stanie pokłócić się normalnie chociażby przez pięć minut. Wzmagał to też fakt, że zaczął spędzać o wiele więcej czasu wraz z swoimi prawdziwymi przyjaciółmi. Był mimo to pewny, że w tej kwestii również nie za wiele się zmieniło. Odkąd pamiętał drugi nienawidził mówić o sobie w takim znaczeniu. Żeby nawet przyznał się do tego, że potrzebował pomocy medycznej to był niemalże cud na miarę zmienienia wody w wino, a i tak dość często zatajał przed nimi jakieś poważniejsze rany, które odniósł w walce później tłumacząc się tym, że tak skupił się na głupocie swojego partnera chcąc zrozumieć jakim cudem była ona w ogóle możliwa, że po prostu o tym zapomniał.
W ich przypadku nie było szans na szczerą, nie przepełnioną fałszem rozmowę. Nie byli w stanie, nie byli gotowi choć mogło to brzmieć absurdalnie biorąc pod uwagę to, że oboje byli dorosłymi facetami którzy z założenia powinni się na tym znać i stawiać czoła prawdzie. Jak tak myślał to w ogóle w jego umyśle zawitała myśl, że może gdyby byli jeszcze nieletnimi, a Dazai nie odszedł z Mafii może by coś z tego wyszło. Wtedy przynajmniej Chuuya aż tak nie zamykał swojego serca na innych, a ono samo nie było również aż tak zamrożone niczym bryła lodu. Może mógłby go pokochać, może byłby w stanie choć spróbować wszystko naprostować. Jednak to w jaki sposób prowadził swój żywot zdawało się go od tego odciągnąć, odciąć. Myślenie przerwał mu dzwonek telefonu. Ozaki przeprosiła go mówiąc, że to jest służbowe po czym bez żadnego nawet przemyślenia danej decyzji od razu odebrała włączając przy okazji głośno mówiący. Oboje byli egzekutorami i często również ich praca się ze sobą pokrywała. Udali też sobie więc nie było problemu żeby i młodszy to usłyszał, w końcu był najbardziej lojalnym członkiem organizacji.
— Ozaki-san? — Odezwał się nieco gruby i starszy głos dzięki czemu ryży od razu się domyślił kto zadzwonił. — Z tej strony Hirotsu, szef prosił mnie abym pani przekazał, że oczekuje spotkania na godzinę szesnastą trzydzieści i pani obecność byłaby wskazana.
— Dobrze, dziękuję za informację. Coś jeszcze? — Zapytała automatycznie. Żadne z nich nie miało ochoty na przeciągnie tej rozmowy, po pierwsze nie mieli ze sobą żadnej relacji oprócz zawodowej, a po drugie oboje mieli jeszcze dużo pracy do załatwienia.
— Nie, to tyle. Do widzenia i życzę dobrego popołudnia — z tymi słowami rozłączył się, a kobieta z westchnieniem schowała komórkę z powrotem do niemalże niewidocznej kieszeni kimona.
— Wybacz Chuuya, ale muszę już iść. Nie dokończyłam jeszcze raportu z ostatniej misji, a coś czuję, że będzie potrzebny — przymknęła oczy podnosząc się z swojego miejsca.
— Jasne, rozumiem. No i wybacz za-
— Jeśli poprosisz mnie za to, że postanowiłam tutaj przyjść i poświęcić ci swój czas to obiecuję, że przez najbliższy czas nie będziesz w stanie używać dłoni — zagroziła, a on potraktował to całkowicie poważnie ponieważ po prostu znał kobietę przed nim. Tą nie czekając już na odpowiedź ruszyła w kierunku wyjścia.
— Do zobaczenia Ane-san.
— Mówiłam już ci tyle razy byś mnie tak nie nazywał. Nie jestem aż tak stara — westchnęła, a zaraz potem rozniósł się dźwięk zamykanych drzwi.
Egzekutor pozostał jeszcze na moment w takiej pozycji po czym bez uprzedzenia chwycił w dłonie długopis znajdujący się dotychczas na podłodze i wspomagając swój czyn swoją zdolnością rzucił go przed siebie tak, że wbił się jedną końcówką w ścianę. Obserwował to chwilę jakby czekał aż ten wypadnie z powrotem jednak tak się nie stało. Złapał się za twarz rozmasowując skronie czując jak coraz bardziej irytujący ból nie chce odejść. Podniósł się ze swojego miejsca po czym zaczął kierować się w stronę kuchni żeby nalać sobie szklankę wody. Podejrzewał, że mógł się zwyczajnie odwodnić jednak nie miał nawet sucho w ustach o czym by to świadczyło. Kiedy już to zrobił niemal jednym łykiem opróżnił naczynie. Nie minęło jednak zdawał sobie sprawę z tego, że przecież nie nastąpi to tak od razu, a on potrafił być na tyle cierpliwy, że mógł wytrzymać jeszcze ty dziesięć lub nieco mniej minut. W międzyczasie postanowił za to zająć się czymś co odciągnie jego myśli od nawiedzającego jego głowę szatyna. Oczywiście od razu pomyślał o pracy. Mimo pozorów zawsze go dość mocno zajmowała, nawet ta papierkowa, i nie mógł myśleć o niczym innym niż o tym.
Przeszedł do większego pomieszczenia jakim był jego salon i usiadł na podłodze przed stołem oraz laptopem się na nim znajdującym. Pod nim znajdywał się dywan więc wcale nie obawiał się tym, że pobrudzi sobie spodnie, w końcu dopiero co wczoraj wrócił z pralni. Otworzył klapę, a monitor od razu się rozświetlił. Wystukał odpowiednie hasło i bez żadnych przeszkód wszedł w swojego maila by zobaczyć co teraz powinien zrobić. Większość z tego była już zrobiona dzięki temu, że jak tylko wstawał zaraz po przebraniu, umyciu i zjedzeniu zajmował się pracą. Co z tego, że teoretycznie był dziś dzień wolny, w Mafii nie było czegoś takiego chociaż Mori starał się dawać im tyle wolnego na ile zasługiwali i zwykli ludzie. Nie zawsze się to jednak udawało.
Nawet nie potrafił policzyć ile tak właściwie przy tym siedział. Wiedział tylko, że kiedy zaczynał było jeszcze względnie jasno, a obecnie zaczynało się już dość mocno ściemniać. Przetarł twarz żałując, że włącznik światła był tak daleko ponieważ więcej blasku dawało urządzenie przed nim niż cokolwiek z zewnątrz. Bolały go z lekka oczy co było również znakiem, że powinien zwyczajnie dać już sobie spokój i odpocząć. Mruknął coś czego on sam nie potrafił zrozumieć i uderzył głową o kanapę za nim. Nieprzyjemne uczucie, które już od rana dawało o sobie znać jeszcze nie minęło więc to nie mogło być spowodowane nie piciem wody. Zdawało się tylko bardziej nagrać na sile więc w końcu wygrzebał z siebie resztki silnej woli i postanowił udać się do łazienki żeby wreszcie wziąć tabletkę na migrenę. Nie zdarzało się to już pierwszy raz, ale dotychczas to ignorował. Może jest chory? Może powinien wziąć wolne lub zgłosić się na jakieś badania? W końcu w takim stanie się raczej do niczego nie przyda jeśli to się tylko utrwali. Drzwi trzasnęły o rurę gdy niedbale otworzył je odpychając je jednoczenie. Od razu poszedł do białej szafki pod umywalką i otworzył ją przeszukując mały koszyk z lekami, które brał od czasu do czasu albo zapomniał je wyrzucić kiedy minął ich termin ważności. Był pewny, że gdzieś jeszcze zakopany na przykład proszek do rozpuszczenia w wodzie na grupę lub coś takiego sprzed kilku lat.
Znajdując to czego szukał uśmiechnął się zwycięsko zupełnie jakby wygrał los na loterii i wyciągnął ostatnią kapsułkę i połknął ją bez popijania przez chwilę mając dziwne wrażenie jakby została w mu w gardle chociaż tak nie było. W najbliższym czasie kiedy będzie szedł na zakupy będzie musiał zapamiętać to żeby wziąć nowe opakowanie. Uklęknął żeby tym razem Otworzyć szufladę obok i poprzewracał w niej kilka rzeczy chcąc wziąć swój grzebień i nieco ogarnąć włosy do czego nie miał za bardzo głowy przez ostatnie dni, ale jak na złość tego nigdzie nie było widać. Podniósł się z ziemi i wzdychając ciężko ruszył w stronę sypialni chcąc po prostu zasnąć i przestać myśleć o czymkolwiek. Świat miał jednak dla niego inne plany. Usłyszał dźwięk charakterystycznej melodii, którą ustawił sobie na dzwonek przez co zrezygnowany wrócił do pokoju głównego w którym zostawił urządzenie. Nawet nie patrzył kto zadzwonił, a od razu bez przemyślenia uniósł słuchawkę w górę tak, że przybrała zielony kolor. Tak, zdecydowanie powinien pójść do łóżka bo to nie było ani trochę w jego stylu.
— Halo? — Odezwał się jako pierwszy.
— Chuuya — głos kobiety, która była u niego kilka godzin temu wybudził go całkowicie i niemalże błyskawicznie. — Masz chwilkę? Nie przeszkadzam ci w niczym?
— Nie, spokojnie. W sumie to przed chwilą skończyłem wypełniać papierkową robotę więc i tak niczym się nie zajmowałem — oznajmił uspokajająco. Oparł się o regał będący za nim. — Coś się stało?
— Właściwie to tak — mógł wyczuć lekkie zrezygnowanie w jej głosie. — Jakiś czas temu wróciłam z tego spotkania, wybacz mi, że dzwonię tak późno, ale musiałam coś załatwić. Wracając, pamiętasz sprawę, która miała miejsce te kilka tygodni temu? Wtedy kiedy współpracowaliśmy z Agencją oraz użyłeś drugiego źródła — dodała.
— No tak — przytaknął. Jak miałby nie zapomnieć skoro następnego dnia obudził się cały obolały, a na dodatek cuchnący przez to, że nie poszedł się umyć. Jak miał zapomnieć skoro na następny dzień gdy przyglądał się sobie w lustrze dostrzegł lekkiego siniaka na swoim udzie który był z znakiem do czego doszło pomiędzy nim i pewnym szatynem. Jak mógłby zapomnieć skoro to od tego się wszystko zaczęło. — Co z nią? — Dopytał neutralnym głosem.
— Nastąpiły małe komplikacje. Z tego co udało nam się dowiedzieć ktoś zaczął odbudowywać daną organizację, która aktualnie rozrasta się w zastraszającym tempie. Jeśli nic z tym nie zrobimy i pozostawimy to samemu sobie niewiadomo co może się stać. W związku z tym postanowiono na nowo połączyć siły z Zbrojną Agencją Detektywistyczną-
— Chwila, chwila, chwila. Jak to znowu z nimi?! — Zaprotestował praktycznie z błagalną nutką w głosie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego z czym będzie się to wiązać, a tego nie chciał. — Z tego co mówiłaś można wywnioskować, że na razie nie są aż tak wielkim zagrożeniem.
— Właściwie ten krok z tego co wiem został podjęty tylko ze względu na to, że i oni by nad tym pracowali no i po za tym już przy tym razem pracowaliśmy więc w sumie moglibyśmy doprowadzić to wspólnie do końca, tak przynajmniej mówi Mori — wyjaśniła sama nie będąc w to za bardzo przekonaną.
— Ale skoro to dotyczyło takiej kwestii to dlaczego mnie też nie wezwano? No bo halo, w końcu jestem tym egzekutorem — czuł się trochę jak rozpieszczony dzieciak mówiąc to, a nie chciał na takiego wyjść. Po prostu nie rozumiał. Czy zrobił coś nie tak?
— Chuuya na spokojnie. Jestem pewna, że to się nie długo wyjaśni. A teraz skoro już wszystko skończyłeś to proszę idź już się położyć, musisz odpocząć — poprosiła na co on tylko powiedział cicho, że ma rację i pożegnał się rozłączając dopiero wtedy gdy ona zrobiła to samo. Rzucił urządzenie gdzieś na bok i wyszedł wiedząc, że limit jego energii wyczerpał się już do zera.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top