Prolog (18+)
Jeśli ktoś z was nie przepada za takimi rzeczami można to pominąć, po prostu wystarczy świadomość, że taka scena tutaj była, nie trzeba jej czytać.
Ps. Pisałam to w lipcu więc nie odpowiadam za to jak chujowe to jest.
___
Ich ciała ocierały się o siebie w prowokacyjnych gestach, a krew buszowała w żyłach. Atmosfera nagrzewała, a napięcie wzrastało. Ryży sam nie wiedział jakim cudem doszło do tej sytuacji gdzie leżał na łóżku brudny od kurzu i ziemi, które uzupełniał jeszcze zapach spoconego ciała, a nad nim znajdował się mężczyzna, którego tak bardzo nienawidził. Od pewnego czasu w Yokohamie można było dopatrzeć się dość dużej liczby zaginięć, a w ostatnim czasie zaczęto nawet znajdywać zwłoki. W związku z tym Portowa Mafia i Zbrojna Agencja Detektywistyczna postanowiły połączyć swoje siły w walce z wrogiem. Może i mieli zupełnie inne priorytety jednakie obie organizacje chciały chronić swoje miasto i to je połączyło. Niebieskooki miał mocne deja vu. Do złudzenia przypominało mu to tą całą aferę z Gildą. Nie pomagało w tym też to, że został przydzielony do Dazaia - zdrajcy Mafii i jednocześnie jego byłego partnera który potrafił go doprowadzić do białej gorączki już samym oddychaniem. Pocieszała go jednak myśl, że nie potrwa to długo, że spotkają się tylko raz i to też nie sam na sam żeby pokonać tego, który za tym wszystkim stał. Akcja miała być szybka i bezproblemowa. Przygotowali się do niej rzetelnie i dość długo więc nic nie mogło pójść źle. Nastąpiły mimo wszystko drobne komplikacje, a co za tym idzie kolejne, tyle, że poważniejsze i nieprzewidziane czynniki. Nakahara był zmuszony użyć swojego drugiego źródła, korupcji. To wszystko miało miejsce tego wieczoru i teraz, kiedy spoglądał lekko wymęczony wzrokiem na młodszego nad nim nie mógł pozbyć się wrażenia, że zapowiadała się jeszcze długa noc.
Ich oczy prowadziły niemą wojnę na spojrzenia, którą egzekutor zaczynał przegrywać. Zwinne palce detektywa zahaczyły o guziki koszuli niby w nieśmiałym geście by po chwili zacząć je rozpinać. Na początku celem ich "podróży" była łazienka by brązowooki pomógł drugiemu zdjąć z siebie ubrania, a następnie się umyć. Oboje zdawali się nawet nie rozumieć jakim cudem znajdowali się teraz na materacy w sypialni starszego w tak jednoznacznej pozycji. Poddawał się jego dotykowi jakby wcale nie byli wrogami, wcale nie skrzywdzili się nie zaliczoną ilość raz, jakby się prawdziwie kochali, a nie robili to wszystko pod wpływem chwili. Materiał powoli zsunął się z jego klatki piersiowej nie zlatując jednak całkowicie przez to, że miał go jeszcze nałożony na ramiona. Dazaia nie wyglądał jednak jakby mu to przeszkadzało. Pochylił się nad nim całując delikatnie jego brzucha co niższy sapnął otwierając szerzej oczy i nie zamykając całkowicie ust. Ten sam ruch młodszy powtórzył jeszcze parę razy, a z każdym kolejnym pocałunki stawały się coraz bardziej mokre. Szczególnie upodobał sobie sutki starszego. Lizał je z zaangażowaniem z zaangażowaniem chcąc pozostawić na nich jak najwięcej śliny. Przy okazji ssał i gryzł jego brodawki. Z uchylonych warg wydostawały się coraz bardziej cenzuralne dźwięki, które się tylko nasiliły kiedy zorientował się, że jego spodnie są coraz bardziej ciasne. Zgiął nogę w kolanie naciskając nadal odzianą w but stopę na tors młodszego odpychając go.
Ten tylko zamrugał powoli nie wyglądając ani trochę na zdezorientowanego. Jego policzki natomiast zdobił delikatny odcień różu, a długie rzęsy rzucały pod półprzymknięte oczy cień. Ryży był pewny, że sam również był czerwony na twarzy, pewnie nawet i bardziej. Nie było to jednak w końcu nic dziwnego, przynajmniej on tak sądził. Wyższy wsadził kolano między nogi mężczyzny pochylając się ponownie do przodu jednocześnie wywierając na krocze lazurowookiego. Nie powiedział mimo to nic, nawet kiedy dłoń byłego mafiozo znalazła się niebezpiecznie blisko jego zamka od spodni, a potem została położona dokładnie na środku wybrzuszenia.
— Widzę, że nasz mały kolega ma równie mały problem — uśmiechnął się do niego złośliwie na co odpowiedziało mu głośne prychnięcie.
— Mówisz tak jakbyś sam miał go niewiadomo jak wielkich rozmiarów — wywrócił oczami wstrzymując sprośny odgłos gdy szatyn wzmocnił swój chwyt.
Wyższy już nic nie powiedział tylko cofnął się trochę do tyłu, tak jednak by przypadkiem nie spaść z łóżka. Bez zbędnego przedłużania rozpiął rozporek ubrania, a następnie pozbył się dość szybko paska podtrzymującego spodnie ku górze. Zsunął je razem z bielizną pochylając przy tym głowę nad tym konkretnym miejscem przez co erekcja mafiozo o mało nie uderzyła go centralnie w twarz. Nie przejął się tym jednak chwytając członek u podstawy po czym lekkim ruchem przesunął rękę do góry co spowodowało u niższego tylko większe i intensywniejsze uczucie gorąca. Był jednocześnie poddawany uczuciu częściowej ulgi, ale też gniewu za to, że tak naprawdę mężczyzna nad nim ułożył palce w ten sposób, że ledwo go dotykał. Zaczął się wiercić gdy drugi ponowił to, tylko, że ruchem w dół. Ciche plaski obijały się po ścianach pomieszczenia w akompaniamencie zagłuszonych jęków. W pewnym momencie Osamu chwycił poduszkę w którą egzekutor wciskał swoją twarz i odrzucił ją na bok tak, że niemal całkowicie zniknęła obydwum z pola widzenia. Kiedy napięcie w podbrzuszu ryżego wzmocniło się na tyle, że ten miał wrażenie, że za chwilę oszaleje, ręka, która do tej pory stymulowała jego członek przestała to robić. Niebieskooki spojrzał ku górze lekko przymglonym wzrokiem przez co mógł się zorientować, że szatyn trzymał przed swoimi ustami dłoń na której lśnił w wątpliwym świetle preejekulat. Ich tęczówki spotkały się na co wyższy się zaśmiał pod nosem po czym wsadził powolnym ruchem palce pomiędzy wargi zlizując z nich przy tym wydzielinę.
— Jesteś obrzydliwy — głos mafiozo zabrzmiał słabiej niż on sam zakładał.
— Oj, nie przesadzaj — powiedział niewyraźnie nie zaprzestając wykonywanej czynności. — Uwierz mi, robiłem wiele obleśnych rzeczy, ale to na pewno nie jest najgorsze.
— Ja to wiem. W końcu to ja musiałem cię w większości przypadków odbierać — skrzywił się zniesmaczony marszcząc brwi. — Tyle ile się naogladałem to Boże. Traumę po tym mam.
— A pomyślałeś chociaż o tych którzy musieli to robić kiedy ty nie mogłeś?
— Biedny Hirotsu-san.
— Racja. Naprawdę mu współczuję, że musiał mnie znosić tyle czasu — zaśmiał się dźwięcznie jakby zdążył już zapomnieć co robił chwilę temu.
Ryży zarzucił jedną nogę na ramię mężczyzny nad nim praktycznie nieświadomie wypinając się lekko do góry. Szatyn rozumiejąc czego oczekiwał drugi pochylił się z powrotem ku jego przyrodzeniu zamykając przy tym na chwilę oczy i zakładając kosmyki swoich włosów z lewej strony za ucho przez co gdyby zmienić mu ciuchy na inne w bardziej białych odcieniach wyglądałby trochę tak jak niezapomnianego przez żadnego uzdolnionego incydentu z Shibusawą. Wystawił język dotykając nim środka główki ryżego na co ten zareagował wyraźnym sapnięciem, a następnie i jękiem gdy brązowooki wziął go nieco do buzi. Stopniowo zaczynał go niespiesznie oblizywać chcąc pozostawić na nim jak najwięcej śliny i nie szczędząc uwagi żadnej pulsującej żyłce. Starał się go brać coraz głębiej do gardła. Oddech niebieskookiego stawał się z chwili na chwilę szybszy, przestał też również przykładać wagę do tego jak głośny na obecną chwilę był. I tak znajdowali się w jego domu, a jak na standardy miasta w którym się znajdowali to był on nawet dość mocno oddalony od ulicy i innych budynków. Nie miał więc podstaw do obaw, że ktoś ich usłyszy. Z resztą i tak nie myślał teraz na tyle racjonalnie by się tym przejmować. Brązowooki zaprzestał zwykłego unoszenia i opuszczania głowy by wyjąć członka z swoich ust i zaczynając od samego dołu zaczął składać na nim pocałunki nie mając w planie zaprzestać ani na chwilę aż mu się to nie znudzi.
Penis starszego drgał od najmniejszego dotyku wydzielając coraz więcej prespermy, na dodatek detektyw uganiatał jeszcze jądra starszego co tylko wzmacniało jego podniecenie. Kiedy wyższy ponownie chwycił pomiędzy wargi nie wytrzymał chwytając go za jego bardziej miękkie niż na początku myślał włosy dociskając go do samego końca aż jego nos mnie zanurzył się w jego włosach łonowych. Ryży mimo iż miał okropną ochotę to kontynuować nie zrobił niczego w takim kierunku widząc i jednocześnie czując jak drugi się krztusi przez tak gwałtowny ruch. Pozwolił mi się nieco wycofać tak by mógł złapać choć trochę ograniczonego powietrza oraz przywyknąć choć częściowo do pieczenia gardła. Kiedy dostał niemy sygnał, że szatyn zdołał się w miarę przygotować zrobił to samo jeszcze raz. Na początku szło im dość mozolnie przez kilkusekundowe przerwy, które robili pomiędzy jednym uniesieniem, a drugim jednak z czasem zaczęli łapać coraz szybsze tempo zwiększając je w miarę możliwości. W pewnym momencie rudy poczuł, że to już czas. Chciał ostrzec mężczyznę o nadchodzącym wytrysku, nie udało mu się to jednak. Przez zaskoczenie orgazmem oraz przez to, że akurat był w połowie członka na nowo zaczął się dławić i kaszleć nie mogąc złapać oddechu. Wycofując się dość gwałtownie zahaczył zębami o pienić niebieskookiego co wywołało syk oraz ból.
Przez chwilę oboje zajmowali się sobą. Nakahara wykrzywił niezadowolony usta wyczuwając, że jest jeszcze bardziej spocony niż na początku. Skierował oczy na brązowowłosego który trzymał dłoń nieco gdzieś na wysokości swojego podbródka. Wychwycił on dość szybko jego spojrzenie po czym z premedytacją i uśmiechem przełknął głośno resztki tego co miał w ustach po czym skrzywił się.
— Chibi powinien się zaopatrzyć w sok z ananasa — oznajmił nagle. Przez chwilę panowało milczenie dopóki mafiozo nie chwycił w ręce pierwszej lepszej rzeczy (w tym przypadku szklanki z stolika nocnego) i nie rzucił nią w wyższego.
— Zamknij się do kurwy! — Krzyknął na niego. Jego złość nie była mimo wszystko zbyt mocna przez to, że przyćmiewał ją orgazm, który przed chwilą osiągnął. — Bo cię stąd wywalę na zbity pysk.
— Oj, oj, oj! Nie ma mowy! — Szatyn utworzył z dwóch palców wskazujących literę "x". — Teraz moja kolej na nagrodę — przysunął się bliżej niego z jednoznacznym wyrazem twarzy. — Bądź dobrym pieskiem i rozłóż swoje nogi~ — niemalże zaśpiewał.
Rudowłosy przyciągnął go nagle ku sobie łącząc ich usta w przepełnionym irytacją pocałunkiem. Tylko tak mógł go choć na chwilę uciszyć, inaczej gadałby dalej jakieś niezrozumiałe idiotyzmy. Nawet w takiej chwili wyższy nie potrafił oszczędzić i sobie i jemu złośliwości. Ich wargi ocierały się o siebie dość mocno sprawiając, że stawały się coraz bardziej czerwone i opuchnięte. Nie zajęło im także wiele by do tego dołączyć język tylko mocniej się przy tym obśliniając. Walczyli ze sobą o dominację przez dłuższy moment, w którym zdążyli całkowicie pognieść pościel i zrzucić na podłogę kołdrę. Znajdowali się też przy tym coraz bliżej krawędzi mebla będącej obok tej konkretnej szafki. Interesowała ich bardziej jednak zawartość pewnej konkretnej szuflady. Nie odrywając się od siebie niższy sięgnął lekko nieprzytomnie w bok chwytając za uchwyt i szukając dwóch rzeczy. Wreszcie je znajdując rzucił nimi w drugiego odpychając go przy tym. Pomiędzy nimi wytworzyła się stróżka śliny, która natychmiast została przerwana.
— Pieprz mnie.
Więcej nie trzeba było nawet powtarzać. Młodszy zszedł z materaca ciągnąc za sobą lekko niebieskookiego, przy okazji ściągnął też z niego do końca spodnie wraz z bielizną rzucając je gdzieś w stronę otwartych na oścież drzwi. Sam sobie również zaczął ściągać dolną część garderoby nie klopocząc się nawet do dokładniejszego zsunięcia jej, chociażby do kostek. Pomógł również ryżemu lepiej się ustawić. Aktualnie był nieco skulony w kulkę tyłem do detektywa i wypinając jednocześnie w jego stronę nieco tyłek. Jego nogi już wcześniej zaczynały nieco drętwieć jednak teraz był pewny, że od takiej pozycji w jakiej był aktualnie to przez najbliższy czas nie będzie ich czuł. Ogarniał go również wstyd. Nawet w najgorszych koszmarach nie podejrzewałby, że tak po prostu bez żadnej walki o swoją godność da się tak ustawić, a jego powoli twardniejący z powrotem członek nie ułatwiał sprawy. Szatyn bezproblemowo otworzył tubkę gdzieś w dwóch trzecich wypełnionej lubrykantem o smaku oraz zapachu truskawki. Wylał go sobie obficie na dłonie i nie przejmując się tym, że trochę mu się go wylało na podłogę zahaczył lekko o odbyt mężczyzny na co reakcją było głośne sapnięcie, które przyjął z satysfakcją. Przez chwilę droczył się tak z drugim w ramach rewanżu za jego zdarte gardło aż w końcu postanowił wsunął powoli i ostrożnie w niego jeden palec. Rudy skrzywił się na poczucie dodatkowego wypełnienia, a jego ciało ogarnął dyskomfort co spowodowało również, że mocniej się zacisnął wokół brązowookiego.
— Ciiiii... Nic się nie dzieje — powiedział do niego wyjątkowo łagodnie i nie ruszając się w żaden sposób aż niższy ponownie się nie rozluźnił.
Ostrożnie przesunął palcem w bok nie chcąc wywołać jakichkolwiek zbędnych i nieprzyjemnych odczuć, które mógł poczuć egzekutor. Kiedy nie spotkał się z żadnym sprzeciwem zaczął robić powoli kółka z czasem wsadzając palce głębiej i wykonując śmielsze ruchy. Ryżego powoli zaczynało piec gardło od duszenia reakcji chociaż mimo jego starań czasami takowa się wyrywała spomiędzy jego ust co na pewno wywoływało falę satysfakcji u młodszego. Spiął się ponownie jednak tylko na chwilę gdy drugi palec się w nim znalazł. Cały proces powtarzał się co jakiś czas chcąc jak najlepiej przygotować rudzielca. Dopiero przy trzecim palcu i najpewniej kilkunastu minutach rozciągania szatyn przestał traktować niższego jakby ten miał się za chwilę rozpaść. Obserwował z zainteresowaniem jak chłodny żel ścieka z pośladków i ud mafiozo oraz jak one same drżą za każdym razem jak krzyżował palce w jego wnętrzu i pchał je coraz głębiej. W pewnym momencie gdy był już zaniżony do granic swoich możliwości wyciągnął je i bez uprzedzenia wszedł w mężczyznę. Lazurowooki zacisnął pięści na pościeli czując jak ból powraca co najmniej trzykrotnie, a mięśnie spięły się mocniej na przyrodzeniu wyższego. Miał również uczucie jakby coś rozrywało go od środka wbijając masę małych igiełek jak przy akupunkturze.
Pozostali tak chwilę łapiąc płytkie i urywane oddechy oboje chcąc się przyzwyczaić do nowego uczucia po dwóch lub trzech minutach brązowooki za zgodą rudego wykonał pierwszy ruch badając czy na pewno wszystko zrobił dobrze. Kiedy się upewnił, że raczej nie będzie komplikacji jego ruchy mimo iż nieco powolne zaczęły łapać swoje tempo, a przerwy pomiędzy pchnięciami zmniejszyły się. Sprośne dźwięki również rozbrzmiewały w pomieszczeniu coraz częściej przez co twarz niebieskookiego zaczynała coraz bardziej przybierać odcień jego włosów. Odgłosy uderzających o siebie obu ciał zadawały się coraz bardziej ich nakręcać. Ryży wypiął się bardziej chcąc drugiemu w ten sposób zakomunikować, że chciał go poczuć szybciej i głębiej. Dazai od razu zrozumiał i nie mając teraz ochoty na dręczenie swojego partnera wypełnił niemą prośbę na co mafioso poczuł gromadzące się w kącikach jego oczu łzy. Zamrugał mając w zamiarze je przegonić jednak nic to nie dało. Nie umieli stwierdzić ile czasu tak konkretnie uprawiali seks, ale oboje wiedzieli, że to koniec gdy młodszy doszedł wypowiadając przy tym imię mężczyzny pod nim. Rudy sięgnął wtedy do jego zapomnianego przez wszystkich penisa i już po kilku ruchach w górę i w dół ponownie nastąpił wytrysk, a jego sperma ubrudziła materac pod nim oraz część jego skóry. Oboje padli na mebel próbując złapać oddech. Byli jeszcze bardziej brudni niż wcześniej, ale wyglądali mimo to jakby wcale im to nie przeszkadzało aż tak.
— Zapomniałeś prezerwatywy — to nie było nawet pytanie. W końcu Chuuya czuł jak nasienie detektywa spływa powoli po jego dolnych partiach.
— Zapomniałem prezerwatywy — powtórzył zamykając oczy i kładąc rękę na gwałtownie podnoszącej się i opadającej klatce piersiowej.
— A chuj — odpowiedział w końcu po czym skierował spojrzenie na drugiego. — Jesteś zdrowy? — Kiedy otrzymał twierdzącą odpowiedź w postaci kiwnięcia głowy wzruszył ramionami. — Ja też więc mam na to wyjebane.
Szkoda tylko, że wtedy nie zdawali sobie jeszcze sprawy z tego konsekwencji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top