7. Mam coś dla ciebie.
Minęły dwa dni, dwa cholernie samotne dni, spędzone bez Shawna przy moim boku.
Upłynęły dwa dni od naszego przyjacielskiego uścisku, a ja czuję się tak, jakby minął tydzień. A co w tym wszystkim najlepsze to, to że moja reakcja na nieobecność chłopaka, nie podoba mi się. Zaczyna mi się zdawać, że mogę coś do niego poczuć, i kurka! Znamy się tak krótko, więc jakim cudem mogę już do niego żywic jakieś uczucia? Tak bardzo chciałam tego uniknąć, obiecałam sobie, że przez dłuższy czas dam sobie spokój z chłopkami.. Własnie usłyszeliście najśmieszniejszy żart roku, Madison ma sobie dać spokój z chłopakami, ojj jakbym jeszcze miała z jakimi sobie dawać spokój, to by było pół biedy.
Nie podoba mi się to, jak się z nim obchodzę, będę próbować wyprzeć z siebie te uczucie, które na ten czas jest bliżej nie określone. Mam bardzo duże problemy co do tego i ani trochę mi się to nie podoba.
-Madison! Mam do ciebie prośbę - usłyszałam krzyk kobiety dobiegający z kuchni i bezzwłocznie się tak udałam.
-Co się stało? - spytałam, ściskając ciocię na "przywitanie".
-Przeszłabyś się do sklepu? Jest tuż za rogiem, na pewno się nie zgubisz. - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Przybrała błagalną minę, przez co źle bym się czuła odmawiając jej.
-Nie ma sprawy, a jak nazywa się ten sklep?
-Red strawberry.
Odebrałam kartkę gdzie ciocia zanotowała najpotrzebniejsze produkty, oraz banknoty.
Ubrałam buty i wyszłam z domu, kierując się w stronę sklepu.
Idąc,mijałam zakochane w sobie pary, młodsze i te nieco starsze, patrząc na nich czułam w sobie bliżej nieokreślone uczucie, które może po prostu było smutkiem połączonym z bólem? Że mi się nie udało? Że to ja nie jestem taką dziewczyną, która spaceruje za rękę z swoim chłopakiem, rozmawiając z nim o wszystkim i o niczym. Ciesząc się jego obecnością? Upajając się miłością? Zapewne tak było. Jestem mega zazdrośnicą. Ale tylko w kwestii udanych związków, tak bardzo pragnę, być szczęśliwa i dzielić się, tym szczęściem z drugą osobą, że w niektórych sytuacjach to mnie wyniszcza.
Szłam powoli lekko człapiąc butami. Dzisiejsza pogoda na pewno, nie należy do najlepszych, co nie pomagało mojemu humorowi się zregenerować. Szurałam podeszwami po asfalcie głównie dla tego, że nie miałam siły w nogach, z resztą co się dziwić, jak dobre pół Bożego dnia spędziłam na leżeniu w łóżku z książką w ręku? Jakby ciocia nie poprosiłaby mnie o tą drobną przysługę nie jestem pewna, czy w ogóle dziś stanęłabym na nogach.
Dystans pomiędzy mną a sklepem nie był większy niż dwadzieścia metrów, gdy ujrzałam chłopaka łudząco podobnego do młodego Mendesa. Stanęłam jak wryta prosząc w duchu, żeby się obrócił w moją stronę i żebym mogła potwierdzić lub zaprzeć moim przypuszczeniom. Po pięciu minutach stania jak słup soli, brunet na chwilkę się obrócił. Mimo, że po paru sekundach znów stał do mnie plecami, ten czas był wystarczający, żebym mogła stwierdzić, że moje przypuszczenia są słuszne i ten tajemniczy brunet okazał się Shawnem.
Moje serce zaczęło bić jak oszalałe, strasznie bałam się przejść koło niego i jego kolegi/przyjaciela. Nie chcę, nie chcę, nie chcę koło nich przechodzić, boję się reakcji Shawna na mój widok, a przecież to akurat powinno mnie najmniej interesować. Prawda?
Kiedy moje gorączkowe myśli w końcu ustąpiły, zaczęłam powoli iść. Stwierdziłam, że nie będę patrzeć w ich stronę i jak najzwyklej w świecie udawać, że ich nie zauważyłam.
W moje życie wkroczył plan pod tytułem "Madison udawaj, że ich nie znasz". I przez dość długi czas wydawał się być najlepszym planem na świecie. Akurat, kiedy miała sobie gratulować w myślach obmyślenie tego cudownego planu, usłyszałam głos Shawna, który woła mnie po imieniu.
-Madison!
Powoli się odwróciłam w stronę chłopaka.
-Słucham? - spytałam.
-Dziś do ciebie wpadnę, dobrze? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Poczułam, że moje źrenice się powiększają ze zdziwienia i strachu który mnie obezwładniał.
Po co on chce do mnie przyjść? Żeby chwilkę ze mną posiedzieć, a potem zapaść się pod ziemie?
Nie wiem w co on ze mną pogrywa, ale na sto procent jestem pewna, że to mi się nie podoba.
-Dobrze, o której będziesz - mimo, że nie było mi na rękę spotkanie z chłopakiem zgodziłam się. Jakaś część mnie była bardzo ciekawa, co on takiego może ode mnie chcieć.
-O 10pm - odpowiedział mi po czym, obdarował mnie na prawdę słodkim uśmiechem.
Przytaknęłam ruchem głowy i czym prędzej, udałam się do sklepu. Jednak teraz, nie byłam już tak skupiona na zakupach, moje myśli w większości pochłaniał Shawn, nie mogłam przestać zastanawiać się, co on ode mnie chce.
Jest godzina ósma pm, nie mam pojęcia czy dam radę wytrzymać jeszcze pozostałe dwie.
Chodziłam pomiędzy sklepowymi półkami, brałam potrzebne produkty, które zaraz lądowały w koszyku. Gdy już miałam wszystko po co przyszłam, opuściłam Red strawberry.
Od razu, gdy wyszłam ze sklepu spojrzałam w stronę, gdzie do tych czas siedzieli Shawn z jego kolegą, na moje szczęście nie było już ich tam.
Zimno zaczęło mi doskwierać, więc przyśpieszyłam kroku. Jakby jeszcze tego było mało, plastikowe ramiączka reklamówki, zaczęły mi się wbijać w palce. Myślałam, że zaraz będą nadawać się od amputacji! Prawie nie mogłam nimi ruszać. Nie pokonałam nawet połowy drogi do domu, a czułam się jakbym przebiegła maraton w 20 centymetrowych szpilkach.
Po naprawdę wykańczających minutach drogi do domu, w końcu się w nim znalazłam.
-Ciociu jestem! - krzyknęłam i szybko udałam się do kuchni.
-Dobrze, co tak długo? Zbłądziłaś po drodze? - odebrała ode mnie torby i położyła je na blacie.
-Nie, po prostu torby były ciężkie i co jakiś czas zatrzymywałam się, żeby zmienić ręce i dać im troszkę odsapnąć - wytłumaczyłam moją dość długą nieobecność, przy okazji zabierając się do wypakowywania zakupów.
***
9:30pm
Jeszcze trzydzieści minut do rzekomego przyjścia Shawn'a.
Byłam pomiędzy "tak bardzo się cieszę, że do mnie przyjdzie, w końcu pogadamy" a, "po co znów wywraca mój świat do góry nogami? Spotkanie z nim to chyba nie jest dobry pomysł".
Niestety wygrała ta pierwsza myśl.
Ubrałam na siebie najładniejszą piżamę jaką miałam. Czyli fioletowa koszulka na ramiączkach wykończona czarną koronką, spodenki również były tego koloru co góra i ich wykończenie też było koronkowe. Włosy spięłam w luźnego koka. Okularów niestety nie mogłam się pozbyć, ale do tego się już przyzwyczaiłam.
Leżałam w łóżku, myśląc. Z tego stanu wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi.
-Proszę - odezwałam się szeptem i przez chwilkę sądziłam, że osoba po drugiej stronie mnie nie słyszy, jednak sekundę po wypowiedzeniu przeze mnie słowa drzwi ustąpiły.
Tak, to był Shawn. Miał na sobie jeansowe spodnie, czarną koszulkę, a na niej koszulę w kratkę która była rozpięta.
-Hej - przywitał się i wszedł w głąb pokoju, zamykając po cichu za sobą drzwi.
-Hej - odpowiedziałam przełykając ślinę.
-Mam coś dla ciebie - na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech, a moje zdezorientowanie sięgnęło maksimum.
Usiadł koło mnie na łóżku i wyciągnął zza pleców malutką torebkę.
Podał mi ją, a ja delikatnie zaczęłam obracać przedmiot w rękach.
-Otwórz - ponaglił mnie.
Rozszerzyłam torebeczkę. Pierwsze co zauważyłam to etui. Etui do okularów co jest grane?
-Podaj mi etui, proszę - Shawn znów się odezwał.
Odebrał je ode mnie, otworzył i wyciągnął parę naprawdę ślicznych okularów. Miały czarne oprawki i świetny kształt.
Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej. Już miałam się do niego odsunąć.
Złapał mnie za nadgarstek przez co, nie mogłam się ruszyć z miejsca.
-Nie - szepnął.
Popatrzył na mnie i parę razy zamrugał. Nie wiedziałam co się dzieje, oraz do czego dąży.
Maksymalnie się do mnie przybliżył. Zdjął moje okulary.
-Ej, bez nich jestem ślepa jak kret, lepiej będzie jak mi je oddasz - poinformowałam go o mojej ślepocie, śmiejąc się na końcu.
Założył mi okulary i o dziwo, nie moje. Widziałam przez nie lepiej niż przez te stare.
-Shawn... Ja nie mogę ich przyjąć.. Są cudne, ale pewnie dużo na nie wydałeś, nie zasłużyłam na taki prezent.
Chłopak położył mi palec na ustach. Uciszyłam się.
-Nie masz za co dziękować, zaraz ci wszytko wytłumaczę - odparł, uśmiechając się promiennie.
_________
Hejka!
Dzisiejszy rozdział tak jak obiecywałam jest dłuższy. Cały czas pracuję nad tym żeby rozdziały były jeszcze dłuższe i mam nadzieję że mi się to uda.
*Jak myślicie co Shawn chce wytłumaczyć Madison?*
Dziękuje za wszystkie vote i komentarze.
Miłego czytania.
Do następnego rozdziału ! xx
Love ya!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top