26. Za dużo już się stało, za mało da się cofnąć.
* W NOTCE WAŻNY UPDATE NA TEMAT ILOŚCI ROZDZIAŁÓW PRZED EPILOGIEM *
Dzisiejszy dzień przysporzył mi wiele smutku przez co zaczęłam się czuć jak kiedyś i uwierzcie to pogrążało mnie jeszcze bardziej.
Shawn spał już o dobrych 15 minut, mi jednak szybkie zaśnięcie nie było pisane. Leżałam na boku wpatrując się w okno przede mną roleta nie była zasłonięta przez co miałam idealny widok na niebo pokryte żółtymi gwiazdkami. Zaczęło mnie korcić żeby wyjść na balkon.
Ubrałam bluzę i w samych spodenkach wyszła na balkon który był dość duży, mieściły się na nim dwa fotele i kawowy stolik. Usiadłam na jednym z foteli. Szczelnie okryłam się bluzą, nogi które przed chwilką dotykały zimnej posadki teraz były szczelnie owinięte moimi rękoma, podciągnęłam je pod samą brodę dzięki czemu było mi troszkę cieplej niż chwilę temu.
Mimo że nadal byłam w tym samym Toronto w który stały się te wszystkie złe zdarzenia czułam jakbym była sto kilometrów dalej odcięta od tego wszystkiego. Choć jednocześnie to ja byłam powodem tych wszystkich zdarzeń które ciążyły nade mną jak jakieś fatum którego nie mogę się pozbyć. Tutaj czułam się inaczej, jakbym była wyrwana z kontekstu. Siedzę sobie jakby nigdy nic, a przecież dzisiejszego poranka stało się tak wiele. Czy zaczyna ogarniać mnie obojętność?
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego że rozmyślenia na temat tego wszystkiego do niczego konkretnego nie prowadzą a jednak nadal to robiłam. Może po prostu to lubię? Wole myśleć o problemach niż je rozwiązywać? To tak absurdalne..
Jednak chwila relaksu i odcięcia się od każdego nie trwała długo. Po może dwudziestu minutach dało się słyszeć skrzypienie drzwi balkonowych.
-Czemu nie śpisz? I ubierz coś na siebie jest zimno a ty tu stoisz w samych bokserkach - powiedziałam patrząc z krzywym uśmiechem w stronę chłopaka.
-To samo pytanie mógłbym zadać tobie - również obdarzył mnie krzywym uśmiechem.
-Masz minę jakbyś chciał mnie zabić - przyznałam całkiem poważnie.
-Bo siedzisz tutaj w samej bluzie i krótkich spodenkach a jest straszny ziąb - wytłumaczył.
-Powiedział to chłopak który stoi tutaj w samych bokserkach. Mi jest o wiele cieplej Shawn - odparłam.
-Uznajmy że masz rację. A teraz wracaj ze mną do łóżka. Tam jest o wiele przyjemniej - nie poddawał się.
Westchnęłam.
-Chciałam sobie jeszcze tutaj posiedzieć. - przyznałam.
-Ale ja się nie pytałem co ty chcesz. Idziesz ze mną - zignorował mój sprzeciw jak to miał w zwyczaju.
Nie odpowiedziałam. Podążyłam za chłopakiem ze złością wymalowaną na twarzy. Nawet dłuższe siedzenie na balkonie nie jest mi dzisiaj dane.
Ponownie leżałam w łóżku nic nie mówiąc i to nie ze względu na to że jestem zła na Shawna czy coś w tym rodzaju. Po prostu doskwierał mi smutek, a gdy jestem smutna nie lubię rozmawiać. Teraz wolałam leżeć i nic nie mówić.
Oczekiwałam aż Shawn po raz kolejny uśnie a ja będę mogła się wymknąć jednak o nie miał najmniejszej ochoty zasnąć. Nadal jednak jego ręka obejmowała moje ciało a druga natomiast kreśliła szlaczki na moim zimnym brzuchu.
-Potrzebujesz snu, idź spać Mad - powiedział na końcu lekko wzdychając.
-I tak nie zasnę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Przytul się do mnie i zamknij oczy - odpowiedział zdejmując obie ręce z mojego zimnego ciała.
Co mi szkodzi? - pomyślałam. Odwróciłam się w stronę chłopaka wtulając się w niego. Był o wiele bardziej ciepły niż ja. Pachniał żelem pod prysznic i sobą? Tak to zdecydowanie dobre określenie.
W tak krótkim czasie stałam się bardzo senna. Zamknięcie powiek równało się z zaśnięciem, od razu.
Odpłynęłam z myślą że niezbyt chcę się jutro budzić.
** Perspektywa Shawn'a **
Zdawałem sobie sprawę z tego że upartość Madison nie daje jej spać. Jednak jakimś cudem udało mi się ją przekonać. Widziałem jak bardzo była zmęczona i nie mogłem na to patrzeć. Skóra pod jej oczami stała się na tyle fioletowa że mimo zgaszonego światła były zauważalne.
Usnęła niemal od razu co idealnie pokazywało jak to wszystko ją wymęczyło.
Ja osobiście też bylem bardzo zmęczony a jedyne o czym marzyłem to jeden spokojny dzień spędzony na nie myśleniu o problemach. Jednak nie mogłem powiedzieć o tym Madison to by ją tylko niepotrzebnie zmartwiło. Ja nadal mam cichą nadzieję że jak wrócimy z tego przeklętego hotelu wszystko wróci do normy i znowu będziemy mogli bez trosko udać się na boisko pograć w koszykówkę czy cokolwiek innego.
***
* RANO / PERSPEKTYWA MADISON *
Obudziłam się około 10am i muszę przyznać że nawet się wyspałam. Shawn nadal spał co oznaczało że albo wczoraj poszedł późno spać, albo zawsze tyle śpi. Obstawiam to drugie. Nie chciałam go zbytnio budzić jednak było już dość późno jak na poranek i to chyba najlepszy pomysł żeby wracać do domu choć sama siebie musiałam przekonywać że chcę wracać, a prawda była całkowicie inna. Jak wyobrażę sobie te wszystkie pytania cioci głowa jednocześnie zaczyna mnie boleć.
Z tego wyjdzie jedna wielka kłótnia.
**
Shawn wstał po 20 minutach. Ja już byłam gotowa do wyjścia, teraz tylko czekałam aż wyjdzie z łazienki i będziemy mogli jechać.
-Jedziemy? - spytał przy okazji zamykając za sobą białego koloru drzwi od łazienki.
-Tak, jasne - odpowiedziałam z udawanym entuzjazmem co ostatnio jest u mnie częstym zjawiskiem.
-Och kochanie, uśmiechnij się, nie mogę już patrzeć na tą twoją ponurą minę - sapnął niezbyt zadowolony.
-Specjalnie dla ciebie - odparłam z udawanym sarkazmem. Zaraz potem uśmiechnęłam się ukazując zęby.
-Pasuje? - dodałam zaraz potem jak uśmiech opuścił moją twarzy.
-Jak najbardziej - odpowiedział przy okazji chwytając moją dłoń.
***
Zajęłam miejsce pasażera, niemal od razu zapięłam pas bezpieczeństwa.
-Gotowa na stracie gigantów? - spytał, miał tak poważną minę.
-Shawn, daj spokój, to nie śmieszne - skarciłam chłopaka próbując nie wybuchnąć śmiechem co dało bardzo zabawny efekt który nie do końca był przeze mnie oczekiwany.
-Mad, jakoś musimy się rozweselić. Jak będziemy u ciebie w domu.. Wtedy to będziemy mogli się smucić, teraz mamy być tak weseli jakbyśmy.. no.. nie mieli takich kłopotów jak mamy - tłumaczył bardzo powoli, chcąc pewnie żebym wszystko dobrze zrozumiała.
Przytaknęłam głową na znak że przystaję na jego zasady.
***
I tak oto przez całą drogę śmialiśmy się, opowiadaliśmy jakieś bezsensowne żarty i tym podobne. Można uznać że aż za bardzo oderwaliśmy się od tego co ma mieć zaraz miejsce.. Choć w sumie co jeśli my źle myślimy i wcale to nie skończy się źle dla naszej dwójki.. A może jest wręcz przeciwnie.. to sprawa która będzie wiercić we mnie dziurę tak długo aż się nie dowiem co naprawdę mamy oczekiwać. Mając być szczera, nie wyobrażam sobie super słodkiego zakończenia sprawy i dalszego cudownego życia. Za dużo się już stało, za mało da się cofnąć.
-Jak myślisz? Jak to wszystko się potoczy? - zadałam pytanie które tak bardzo mnie nurtowało.
-Mam być szczery? - odpowiedział pytaniem na pytanie odrywając na chwilę wzrok od jezdni przez co spotkał się z moim gniewnym spojrzeniem. Sądzę że zrozumiał przekaz bo zaraz potem jego wzrok znów był utkwiony w obiektach na przeciwko.
-Jak najbardziej - odpowiedziałam lekko zniecierpliwiona.
-Mamy nieźle przejebane Mad - właśnie mój chłopak dobił mnie jeszcze bardziej.
-To nieuniknione - odpowiedziałam. Za wszelką cenę próbowałam pokazać że ta sytuacja nie dotyka mnie w tak dobitny sposób jednak niezbyt mi to wychodziło.
Shawn posmutniał.
-Zawaliłam na całej linii - dodałam po chwili. Sama nie wiem czemu to powiedziałam. Może chciałam pocieszyć chłopaka że to nie przez niego? Ale przecież on doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
-Rozmyślanie nad tym kogo to wina do niczego nie prowadzi umiesz Mad - dlaczego cały czas zdaje mi się że on mówi całkowicie co innego a całkowicie co innego myśli?
-Już sama nie wiem co mam ci mówić. Paplam bez sensu tylko dlatego że ta cisza dobija mnie jeszcze bardziej - to chyba najszczersze zdanie jakie dziś powiedziałam.
-Wolę cię paplającą bezsensu niż siedzącą cicho i męczącą się ze swoimi myślami, w tej chwili twój głos to miód dla mych uszu - odpowiedział na końcu przybierając zabawny literacki akcent.
-Nieraz zastanawiam się jak to się stało że jesteśmy parą. Jesteśmy z całkowicie innych światów - odpowiedziałam niezbyt zważając na jego poprzednią odpowiedź.
-Ale patrz jak idealnie się dopełniamy - odpowiedział.
-To fakt - przyznałam.
Ledwo co dokończyłam odpowiadać, przerwał mi dźwięk hamującego samochodu. Dojechaliśmy. Mój żołądek zmienił się w supeł. Byłam tak strasznie zdenerwowana. Teraz dowiem się wszystkiego i jednocześnie przejdę przez niezłą kłótnię.
-Pamiętaj że jesteśmy w tym razem, kocham cię
-Ja ciebie też Shawn - odpowiedziałam ściskając jego dłoń.
________________
Hejka!
Mały update co do ilości rozdziałów przed epilogiem: Będzie jeszcze jeden rozdział a potem epilog. Dlaczego zmieniam? Nie chcę na siłę dodawać jeszcze jakiś rozdziałów bo to zniszczy resztę! x
Dziękuje każdemu kto jest ze mną od początku tego ff jak i tym którzy są tu od niedawna. Jesteście najlepsi xx
Aaa i gorąco dziękuje za 6.2k reads! Woah xo
Miłego weekendu xxxx
Moje social media:
twitter : oopsmyshawn
Love ya!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top