19. Jakby się bała, że zaraz gdzieś ucieknę.
Od Shawn: Będzie się działo.. Bądź u mnie jutro rano.
Czytałam wiadomość od chłopaka z prędkością świata, nie zaspokoiła mnie ona w ani jednym procencie. Jeszcze bardziej się denerwowałam, nie wiedząc co takiego się będzie działo.
Potrząsnęłam głową, co pomogło "wybudzić" się z myśli.
Do Shawn: Jaja sobie robisz? Będę u ciebie zaraz!
Odpisałam przy okazji zakładając bluzę.
Miałam właśnie zapinać suwak, kiedy ponownie mój telefon zaczął wibrować. Odpowiedź od Shawna.
Od Shawn: Jaja sobie robisz? Teraz to masz iść spać i porządnie się wyspać. I tak cię nie wpuszczę, a jak będziesz natarczywa to załatwię sobie zakaz zbliżania ;)
Do Shawn: Dowcipniś! Widzimy się jutro rano.
Nie odpisał, więc położyłam telefon na półce.
Stwierdziłam, że to najlepsza pora żeby iść spać.
Zasnęłam po dobrych pięciu minutach.
***
Jeszcze dobrze nie otworzyłam oczu, a już sięgnęłam po telefon sprawdzając, która jest godzina. Piąta rano no pięknie, pewnie jeszcze będzie spał... Ale z resztą kazał mi być rano, tak?
Podeszłam do szafy w zamiarze wybrania sobie jakiegoś odpowiedniego stroju. Rano nie było tak ciepło jak za dnia, więc w moim outficie musiałam postawić na długie spodnie, co w gruncie rzeczy było mi na rękę.
Kiedy w końcu byłam ubrana, podeszłam do łóżka nachylając się lekko, wsunęłam rękę pod dolną ramę po omacku szukając jakiś trampek. Nie zajęło mi to nawet minuty, dosłownie od razu wyczułam pod opuszkami palców materiał.
Szybko wsunęłam obuwie na nogi. Wyszłam z pokoju jak najciszej potrafiłam. Szłam na paluszkach. Jeszcze nie dawno byłam w takiej samej sytuacji..
Pobiegłam w stronę domu chłopaka, modląc się w duchu, żeby żaden z sąsiadów mnie nie zauważył.
Stałam koło domu zastanawiając się jakim cudem mam się do niego dostać. Bo przecież nie mogę od tak se zapukać o 5:20 i powiedzieć "Dzień dobry pani Mendes, jak pani mija ten jakże piękny poranek. Mogłabym wejść do środka? Muszę porozmawiać z Shawnem, bo wciągnęłam go w bardzo honorową misję?" O nie, nie to nie wchodzi w grę. Muszę wymyślić coś innego i to w jak najszybszym tempie.
Stwierdziłam, że najlepszym pomysłem będzie wejście przez okno. Zaczęłam obchodzić dom uważnie przyglądając się oknom, każde oprócz jednego był zasłonięte roletą oraz zamknięte. Tylko jego było otwarte oraz odsłonięte.
Zastanawiałam się jeszcze chwilkę czy to aby na pewno jest dobry pomysł.. Ale jednak nic innego nie wymyśliłam.
Podeszłam do jakieś skrzynki i podsunęłam ją pod okno, dzięki czemu łatwiej będzie mi się dostać do pomieszczenia.
Położyłam nogę na wieczku skrzyni, napierając na nią, dzięki czemu sprawdziłam jej wytrzymałość. Powinna dać radę.
Kiedy stałam obiema nogami na wieczku złapałam się jedną ręką parapetu, a drugą natomiast ramy okna, musiałam lekko się podciągnąć co wcale nie było już tak łatwe.
Po dobrych pięciu próbach w końcu udało mi się stanąć na parapecie. Spojrzałam w głąb pokoju. Musiałam stwierdzić, że dziś jak nigdy dotąd szczęście mi dopisywało. Zauważyłam, że na łóżku leży Shawn.. choć ja ujęłabym to w innych słowach. Kołdrę miał zawinięta pomiędzy nogami, jedna rękę zwisała mu za ramę łóżka. Miał zamknięte oczy i lekko otwarte usta. Jego klatka piersiowa unosiła się lekko, a zaraz potem opadała i tak w kółko.
Kiedy w końcu przestałam się w niego wgapiać weszłam do pokoju. Na paluszkach podeszłam do nic nie świadomego Shawna.
-Wstań miś - szepnęłam mu do ucha.
Ani drgnął.
Zaczęłam lekko ciągnąć go za rękę.
To również nic nie pomogło.
Chwyciłam jego drugą rękę i wytachałam go z łóżka obudził się niemal od razu.
- CO SIĘ DO CHOLERY DZIEJE? - niemal krzyczał.
-Zamknij się z łaski swojej, twoja mama pewnie jeszcze śpi - uspokoiłam go, nie chcąc żeby obudził swoją mamę.
-Powiesz mi co ty tutaj robisz? Jak weszłaś? - zadawał pytanie za pytaniem.
-Miałam przecież przyjść nie pamiętasz? Przez okno - odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami.
-No ale miałaś przyjść rano - odparł, kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.
-Jest rano - odpowiedziałam coraz bardziej zdenerwowana. Zaczęłam coraz mocniej odczuwać, że Shawn ma mnie dość.
-Dobra mniejsza..
-Jeśli chcesz..- zaczęłam, ale nie dał mi dokończyć.
-Kochanie siedź już cicho, już ci mówię co wyszukałem.
-Okej
-Więc on ma.. żonę.. - wytłumaczył, zauważyłam, że jego mina zrzedła co pokazywało, że go również w jakimś stopniu to dotknęło.
Poczułam, że moje usta się otwierają, a zaraz potem zamykają. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Czy w ogóle w tej sytuacji dało się coś powiedzieć? Chyba niezbyt.
-Wszystko dobrze? - usłyszałam pytanie ze strony chłopaka. W między czasie jego ręce znalazły miejsce wokół moich bioder.
-Wręcz idealnie.. - odparłam beznamiętnie.
Siedziałam jeszcze trochę w ciszy, zastanawiając się nad tym, co zrobić jeśli to okaże się prawdą? Powiedzieć od razu cioci czy lepiej poszukać jakiś dowodów?
-Skąd ta pewność? - spytałam.
-Pewności nie mam ale to chyba prawda - odpowiedział, uśmiechając się na końcu, tak jakby miało mi to jakoś pomóc.
-Gdzie to wyszukałeś? - kontynuowałam.
-Znalazłem jego profil na fejsie, ma pełno zdjęć ze swoją żoną i jakąś małą dziewczyną - wytłumaczył.
-Pewnie z córką. A tak przy okazji to skąd ta pewność, że to jego żona? - zdaję sobie sprawę z tego, że te pytanie nie należało do najmądrzejszych, jednak musiałam mieć stu procentową pewność.
-Hmm, może dlatego, że podpisy do zdjęć brzmiały "z żonką i naszą małą księżniczką" - zacytował podpisy Stuarta.
Parsknęłam śmiechem, totalna żenada.
-Ma tupet facet, to trzeba przyznać.
-A więc co dalej z tym robimy? - spytał.
-Na razie nic, poczekam aż noga mu się powinie, a potem BAM! - odpowiedziałam. Przyłapałam się przy podniesieniu głosu, co nie było zbyt dobrym posunięciem, patrząc na to, że gdzieś nie daleko śpi mama Shawna.
-Ćsii, obudzisz pół osiedla - uciszył mnie, kładąc wskazujący palec na moich wargach. Pomogło.
Następne dziesięć minut spędziliśmy w ciszy wgapiając się w ścianę przed nami. Nie było to najciekawsze zajęcie na świecie, jednak nic innego nam nie pozostało.
***Perspektywa Shawn'a***
Siedziałem cicho zastanawiając się, czy powiedzieć Madison o moim planie, poznania jej z moim najlepszym przyjacielem.
-Madiś.. - zacząłem niepewnie, odwracając się w stronę dziewczyny.
-Hmm? - spytała, również patrząc w moją stronę.
-Mój dobry przyjaciel ma dziś wolną chatę i mnie zaprosił.. oraz ciebie, pójdziemy? - odpowiedziałem pytaniem na pytaniem.
-Brzmi nieźle, zgadzam się - cieszyłem się, że dziewczyna tak łatwo zgodziła się na poznanie Camerona. W końcu mieszka tutaj już dość długo, a nie zna kompletnie nikogo, to znaczy nie licząc mnie i mojej mamy, jednak musicie przyznać, że nie jest to za wielkie grono znajomych.
-To super, posiedzimy teraz troszkę u mnie, a około południa pójdziemy do Cama, a jak będzie ładna pogoda to popływamy w jego basenie - wytłumaczyłem.
-No nie wiem czy to na pewno dobry.. - wiedziałem, że zacznie się sprzeciwiać.
-Idealny! Nie marudź - wszedłem jej w zdanie.
-Niech ci będzie - przewróciła oczami.
-Widziałem - stwierdziłem, popychając dziewczynę na materac. Ta zdezorientowana szybką zmianą akcji zaczęła się podnosić. Złapałem ją za rękaw bluzy przyciągając jak najbliżej mojego ciała. Patrzyła na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Wbiłem jej lekko palca między żebro, skrzywiła się i zaraz potem zaczęła okładać mnie ręką.
-Nie wiedziałem, że mam tak agresywną dziewczynę, kiedy będę miał z kimś problem bez wahania będę ich tobą straszył - odezwałem się w przerwach pomiędzy salami śmiechu.
Nic nie odpowiedziała, przekręciła się tak, że to teraz ona leżała na mnie. Zaczęła szczypać mnie po szyi. Nie było to specjalnie mocno, jednak nieraz zabolało. Próbowałem bronić torturowane miejsce na wszelkie sposoby, odciągałem jej ręce, niestety od razu je wyrywała i powracała do szczypania.
-Dobra! Dobra, wygrałaś ! - krzyknąłem zrezygnowany. Dalsza walka nie miałaby sensu.
-Już wiesz żeby ze mną nie zaczynać - odpowiedziała z triumfalną nutką w głosie.
-Będę to pamiętał do końca życia - przyznałem.
****
Położyła się koło mnie w łóżku i splotła nasze palce razem.
-Wiesz co Shawn? - spytała.
-Hmm?
-Cały czas boję się tego, że mnie zostawisz, ten strach nie odstępuje mnie na krok - wytłumaczyła.
Puściłem jej rękę. Przekręciłem swoje ciało tak, że bez problemu mogłem patrzeć w jej oczy.
-Madison, ja nie jestem Ethanem, nie zostawię cię dla innej. Nie należę do chłopaków, którzy mają dziewczynę na jedną noc. Możesz być spokojna. Kocham cię i nie mam zamiaru cię zostawić - zapewniłem ją o moich uczuciach. Pocałowałem ją lekko w policzek, co miało jej dodać otuchy.
-A nie uważasz, że teraz jest za dobrze? Że ta sielanka kiedyś się skończy, a my będziemy się tylko kłócić? - zadała następne pytanie. Ponownie splotła nasze palce razem. Jakby się bała, że zaraz gdzieś ucieknę.
-Nie, nie zamartwiam się tym, bo to nie pozwala nam być w pełni szczęśliwym - odpowiedziałem. Zacząłem kciukiem "masować" lekko rękę dziewczyny.
-Dziękuje ci, kocham cię - po krótkiej chwili ciszy odezwała się.
-Ja ciebie też Madison - odpowiedziałem. Zauważyłem, że na to wyznanie kąciki ust dziewczyny uniosły się ku górze co oznaczało, że się uśmiecha.
Leżeliśmy jeszcze chwilkę w łóżku, nie odzywając się ani słowem, aż w końcu Madison podniosła się.
-Będę lecieć - oznajmiła.
Przybliżyła się do mnie i obdarowała moje usta dość namiętnym pocałunkiem.
-Dobra - odpowiedziałem, kiedy nasze usta oddaliły się do siebie.
-Będę po ciebie o pierwszej - dodałem po chwili. - Bądź gotowa i miej ze sobą strój kąpielowy! - krzyknąłem kiedy wychodziła z pokoju.
***Perspektywa Madison***
-Okay - odkrzyknęłam.
Wyszłam powoli przez okno, uważnie kładąc nogę na wieczku skrzyni.
Kiedy byłam już na dole pędem udałam się do domu, prosząc w duchu żeby ciocia jeszcze jeszcze spała.
Weszłam po cichu do domu. Uważnie "przeskanowałam" korytarz. Nigdzie nie było widać cioci. Może mi się upiecze.
Na paluszkach zaczęłam wchodzić do pokoju.
Kiedy już miałam naciskać klamkę usłyszałam chrząknięcie. Odskoczyłam przestraszona.
-Madison? Gdzieś ty o tej godzinie byłaś?! - usłyszałam pytanie cioci. Gorączkowo zaczęłam szukać jakiegoś sensownego wytłumaczenia mojej porannej schadzki.
-Byłam biegać - odparłam niepewnie.
-W jeansach? - spytała podejrzliwie.
-Tsa.. Nie potrafiłam znaleźć żadnych dresów, ale nie było tak źle - zaśmiałam się nerwowo na końcu, przez co bardziej się wkopałam.
-Uznam, że tej sytuacji nie było, ale jak jeszcze raz takie coś nie powtórzy będziesz miała szlaban! - krzyknęła, na początku myślałam, że ciocia mówi to na prawdę, ale zaraz potem zaśmiała się. Zdałam sobie sprawę, że żartuje.
Odetchnęłam z ulgą.
-Ma się rozumieć - odparłam.
Stanęłam na baczność i zasalutowałam co dało śmieszny efekt.
Weszłam do pokoju i od razu podeszłam do szafy, szukając stroju kąpielowego.
_____________________
Hejka!
Sponsorem dzisiejszego rozdziału jest mój drogi kolega Mateusz Z. który przełożył nasze spotkanie dzięki czemu miałam czas na dodanie rozdziału :D
Pod ostatni rozdziałem dziękowałam wam za 3.2k reads a teraz dziękuje wam za 3.6k reads wow! Lecicie jak burza! Bardzo wam dziękuje, za wszelkie komentarze, vote oraz wyświetlenia! Za wiadomości prywatne też!
Życzę miłego czytania, oraz dnia ! xx
Jak myślicie czy sytuacja z Stuartem okaże się prawdą?
Czekam na opinie w komentarzach !
Moje social media:
twitter: oopsmyshawn
Love ya!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top