18. Jestem tutaj w poważnej sprawie.
**Perspektywa Shawn'a**
Wróciliśmy do domu nie całe dwie godziny temu.
Pożegnałem się z Madison oraz panią Robyn, i czym prędzej udałem się do domu. Dziś jak nigdy dotąd kierowała mną żądza wzięcia długiego prysznica.
***
Wszedłem do kabiny, następnie nastawiłem sobie wodę w odpowiedniej temperaturze. Ręce bezwładnie opadały wzdłuż mojego nagiego ciała. Stałem pod natryskiem relaksując się. Czułem jak woda obija się o moje rozgrzane i zmęczone ciało. Przymknąłem oczy, co pomogło mi jeszcze bardziej wczuć się w tą chwilę na, którą tak długo czekałem.
Zabrałem z półki gąbkę oraz żel pod prysznic. Nalałem troszkę żelowej substancji na gąbkę, i zaraz potem była cała w pianie. Zacząłem powoli błądzić po moim brzuchu, ramionach, szyi zostawiając w tych miejscach pianę.
Od razu gdy skończyłem się myć wróciłem pod natrysk, spłukując pozostałości po wcześniejszej "kąpieli".
***
Leżałem w łóżku z laptopem na kolanach. Przeglądałem stronę główną na Facebooku, przy okazji nudząc się nie miłosiernie. Spojrzałem kto z moich przyjaciół jest dostępny. Zauważyłem nazwę Cameron Dallas, a przy niej zieloną kropkę, która oznaczała, że teraz jest online.
ja: Yo!
Cameron Dallas : Siema stary! Ale się działo!
ja: Czekam aż mi opowiesz ;)
Cameron Dallas : Srsly?
ja: Matko tak! Opowiadaj, umieram tutaj z nudów!
Cameron Dallas : Okay, tylko potem nie miej pretensji..
ja: ....
Cameron Dallas: Lauren zerwała z tym swoim kochasiem, nie pamiętam jak ona miał na imię, ale prawdopodobnie po pijaku ją zdradził, poszli razem na imprezę.. wrócili osobno, czaisz?
ja: lmao, coś mnie to nie rusza. Dobrze jej tak.
Cameron Dallas: A czy ja mówię, że mi jej szkoda? BTW. JESTEM UMÓWIONY Z CHARLIE!
ja: A nie było mnie tylko trzy dni...
Cameron Dallas: A jak twoje życie miłosne?
ja: W zasadzie to jestem zajęty.
Cameron Dallas: W jakim sensie?
ja: Mam dziewczynę, niedorozwoju.
Cameron Dallas: Podaj imię i nazwisko! Oblukam na fb.
ja: Madison Carter, ale wątpię czy ją znajdziesz.
Cameron Dallas: Nie przynudzaj bro, ja znajdę wszystko.
Pięć minut później:
Cameron Dallas: *screen profilu* To ona?
Ja: Tsa.
Cameron Dallas: Jakby ci to powiedzieć.. przeciętna jest.
Ja: A widziałeś z jakiego roku jest to zdjęcie?
Cameron Dallas: Zwracam honor.
Ja: Masz szczęście.
Cameron Dallas: A więc kiedy będę mógł ją poznać? ;)
Ja: Niebawem.
Cameron Dallas: Dobra Mendes ja się oddelegowuję, muszę się zająć Skylynn.
Ja: Znów ci ją podrzucili?
Cameron Dallas: Zamknij jadaczkę. Yo!
Ja: Yo!
Zamknąłem okienko z chatem i od razu wylogowałem się z facebooka. Odłożyłem laptopa na biurko i ponownie położyłem się w łóżku. Zacząłem rozmyślać o sprawie z Lauren. W zasadzie powinienem pójść do niej i wyśmiać ją w twarz. Ale w gruncie rzeczy jest mi jej trochę szkoda, co mnie cholernie denerwuję. Zdaję sobie sprawę z tego, że to samo zrobiła mi. Tylko między tymi dwoma sprawami jest parę różnic. Mianowicie: Po pierwsze kiedy mnie zdradzała, była TRZEŹWA i zdawała sobie sprawę, z tego co robi. A nie sądzę, żeby jej narąbany w trzy dupy chłopak wiedział co robi. Totalna błazenada prawda?
Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi.
-Mamooo, mówiłem że nie chcę nic jeść - bez zastanowienia odezwałem się.
-To fajnie - usłyszałem damski głos, który na pewno nie należał do mojej mamy.
-Madison? - spytałem.
Nie odpowiedziała.
Usiadła na skraju mojego łóżka. Miała na sobie czarne rurki i bluzę z kapturem. Kaptur oczywiście założony na głowię.
-Misja udana? - spytałem chichocząc jak głupi.
-Nieraz jesteś takim dupkiem - westchnęła, przy okazji ściągając kaptur z głowy.
-Możliwe - odparłem, uspokajając mój nagły napad śmiechu.
-Przestań, jestem tutaj w poważnej sprawie.
-Nie wątpię.
-Shawn.. - odpowiedziała zrezygnowanym tonem.
-No dobrze, więc co się stało? - spytałem.
-Nie jestem przekonana co do tego całego Stuarta. Mówię ci on jeszcze coś wykręci - odpowiedziała, widocznie zmartwiona swoimi przypuszczeniami.
-Co nie tak zrobił? - ponownie zadałem pytanie.
-No i właśnie to jest problem, na razie niby nic. Ale po nim widać, że nie jest do końca szczery z ciocią mówię ci, potrafię wyczuć takich ludzi na kilometr. - wytłumaczyła denerwując się jeszcze bardziej.
-Wiesz co Madiś? Na ten czas nic z tym nie rób, dobra? Każdy może się pomylić. Nawet ty. A za każdym razem, kiedy będziesz zauważać jakieś dziwne zachowania z jego strony, powiedz mi ok? - próbowałem ją uspokoić. Przecież nic jeszcze nie jest pewne do końca. Po co nie potrzebnie szargać sobie nerwy?
-Masz to jak w banku - odpowiedziała.
Siedzieliśmy jeszcze przez chwilkę w ciszy, aż w końcu Madison zaczęła powoli podnosić się z łóżka.
-To ja lecę Shawnie - oznajmiła.
-Ty sobie chyba żarty robisz - odpowiedziałem oburzonym tonem.
-Czemu? - spytała widocznie zbita z tropu.
-A gdzie buzi na pożegnanie dla swojego najlepszego chłopaka na świecie?
Przewróciła oczami.
Podeszła do mnie i złożyła krótki pocałunek na moich ustach.
-Dziękuje - powiedziałem uśmiechając się lekko.
-Ależ proszę - odpowiedziała, odwzajemniając uśmiech.
Wyszła z pokoju, po cichu zamykając za sobą drzwi.
***Perspektywa Madison***
-Jestem ciociu! - krzyknęłam jednocześnie ściągając trampki ze stóp.
-Dobrze! Dałaś Shawnowi te zdjęcia? - spytała.
-Ymm. Tak jasne! Dziękował i w ogóle - odpowiedziałam.
-Kochanie, Stuart zostanie dziś na noc, nie masz nic przeciwko? - to są jakieś żarty tak?
-Skąd że, to przecież twój dom ciociu, miłej nocy - odpowiedziałam, próbując wymusić najmilszy akcent na jaki było mnie stać w tym momencie.
***
Weszłam do pokoju. Bez większych ceregieli położyłam się w łóżku. Byłam bardzo zła z powodu nocy Stuarta w "naszym" domu. Nie mam pojęcia czemu, ale nie ufam mu. Tacy ludzie jak on nie są z innymi bezinteresownie. Będę węszyć koło niego tak długo, aż w końcu znajdę jakiś haczyk na niego, który bez zawahania użyję.
Stwierdziłam, że muszę podzielić się tą informacją z chłopakiem.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Weszłam w zakładkę wiadomości i czym prędzej wybrałam numer Shawna.
Do Shawn: Zostaje u nas na noc.
Dosłownie po sekundzie dostałam odpowiedź.
Od Shawn: Zawsze możesz przenocować u mnie ;)
Do Shawn: PRZESTAŃ! To na prawdę poważna sprawa, nie rób sobie żartów.
Nie odpowiednie podejście do sprawy chłopaka coraz bardziej zaczęło mi doskwierać. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ja na prawdę się tym przejmuję, a on non stop robił sobie żarty.
Od Shawn: Kochanie przepraszam. Ale na ten czas nie wiem co mam o tym myśleć. Poczekajmy, aż noga mu się powinie.
Do Shawn: Ok.
Od Shawn: Kocham cię.
Do Shawn: A ja ciebie.
Nie odpisał już nic, więc odłożyłam telefon na półkę.
Ponownie położyłam się na łóżku. Z tych całych nerwów zaczął boleć mnie brzuch. Ciocia zachowała się bardzo nieodpowiedzialnie pozwalając mu zostać na noc.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę w żaden sposób zareagować. To cioci życie i jej wybory. Nie wiadomo jak bym chciała to i tak nie mogę jej mówić co ma robić. Oraz co jest dla niej dobre a co złe.
Następne co sprawiało, że mój humor nie jest taki jak powinien to Shawn. Myślałam, że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji, a kiedy daję mu do zrozumienia, że jest mi bardzo potrzebny on stroi sobie jakieś beznadziejne żarty. Korona by mu z głowy nie spadła jakby wykazał jakieś zainteresowanie w tej sprawie.. Tak wiem ja mam prawo go w to wciągać, a on ma prawo zrezygnować. Ale mimo wszystko potrzebuję jego pomocy.
Nagle usłyszałam odgłos przychodzącej wiadomości.
Sapnęłam niezadowolona.
Od Shawn: Podaj mi nazwisko tego Stuarta.
Kiedy przeczytałam wiadomość moje oczy zrobiły się wielkości pięciozłotówek, a zaraz potem powróciły do wcześniejszych rozmiarów.
Do Shawn: Nie wiem jak on ma na nazwisko.
Od Shawn: To na co czekasz?! Przeszukaj jego kurtkę czy coś!
Nie byłam zbytnio przekonana czy to aby dobry pomysł, a jednak to mogło jakoś pomóc w tej sprawie.
Udałam się na korytarz, gdzie wisiała kurtka nieproszonego gościa.
Na paluszkach zaczęłam przybliżać się do wyznaczonego celu. Nie zapalałam światła co tylko utrudniało mi dostanie się do kurtki.
Gdy w końcu pod palcami poczułam materiał, zaczęłam po omacku szukać kieszeni. Jeździłam po materiale w tą i z powrotem. Nie mogłam znaleźć żadnego wgłębienia, które oznaczało by że jest tu gdzieś kieszeń. Pojechałam ręką troszkę w górę. Wyczułam kieszeń.
-Brawo Madison - pogratulowałam sobie w myślach.
Powoli włożyłam rękę w zagłębienie. Poczułam coś plastikowego, małego, oraz bardzo szczupłego. Prawdopodobnie był to dowód osobisty, ale tego nie jestem pewna, ponieważ przez ta ciemność nie widzę własnych rąk a co dopiero coś takiego małego.
Chwyciłam plastikowe coś i pobiegłam do pokoju.
Poświeciłam latarką z telefonu po plastikowej zdobyczy.
-Prawo jazdy - powiedziałam.
-Stuart Riggs - wyczytałam na głos imię oraz nazwisko.
Do Shawn: Riggs
Od Shawn: Dobra robota, odezwę się potem. Jak chcesz to idź spać skarbie x
Do Shawn: Poczekam ;)
Położyłam telefon koło siebie i zaczęłam oczekiwać na odpowiedź Shawna. Zastanawiało mnie co, Shawn ciekawego może wyszukać na jego temat tylko i wyłącznie na podstawie jego nazwiska.
Tak, tak.. Jestem ciemna w tych sprawach, ale ja na prawdę nie mam pojęcia co ona zdziała tylko i wyłącznie z jego imieniem i nazwiskiem.
Co chwila sprawdzałam czy przyszła nowa wiadomość. I co chwila sapałam z niezadowolenia, że nadal nic nie znalazł. Coraz mniej wierzyłam w to, że coś uda mu się wyszperać. Przecież w internecie jest pełno ludzi o nazwisku Riggs, to tak jak szukanie igły w stogu siana. Oczywiście cieszę się, że Shawn zechciał mi pomóc, jednak obawiam się, że jego starania pójdą na marne.
Nie miałam pojęcia co mam ze sobą zrobić. Wpadłam na pomysł, że napiszę z listę. Wyjęłam z szuflady kartkę oraz długopis.
Drukowanymi literami na środku napisałam:
W JAKICH SYTUACJACH R.S MOŻE PODPAŚĆ ( specjalnie napisałam jego inicjały na odwrót, jakby kartka wpadła w nieproszone ręce)
1. Na randce z panną R.
2. Podczas śniadania w wspólnym gronie. ( nie zaliczając do niego panny M.)
3. Po przez głupi wpis na jakimś portalu.
4. Po przez swoją głupotę (nieuniknione)
5. Już dawno wpadł ;)
Gdy skończyłam notować pozginałam kartkę najbardziej jak się da i wepchnęłam ją do przedniej kieszeni spodni. Przez tą całą sytuację nie dążyłam się przebrać w piżamy, ale to nie istotny szczegół.
Oczekiwanie na wiadomość Shawna powróciło. Z każdą mijającą minutą oraz mniej wierzyłam, że uda mu się znaleźć jakiego haka na Riggs'a.
Po raz setny odblokowałam telefon sprawdzając wiadomości pomiędzy mną, a Shawnem. Nic nowego, ostatnia wiadomość od niego została wysłana godzinę temu. Jakby miał coś znaleźć, już by to pewnie znalazł.
Podniosłam dokument należący do Stuarta i udałam się na korytarz, żeby odłożyć je na swoje miejsce. I tak pewnie już się nie przyda.
Wrzuciłam plastik do poprzednio odnalezionej kieszeni. I tak samo jak przed godzinę biegiem powróciłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Zauważyłam, że ekran mojej komórki świeci się. Moje ręce automatycznie zaczęły trząść się ze zdenerwowania.
Kiedy w końcu odblokowałam telefon zauważyłam krótkie powiadomienie mówiące:
Masz 1 nową wiadomość tekstową od Shawn.
****
____________
Hejka!
Skróty użyte w tym rozdziale:
srsly - serio?
btw - by the way - a tak przy okazji
lmao - śmiać się do "rozpuku"
Stwierdziłam że dam wyjaśnienia bo jednak nie każdy musi wiedzieć co to znaczy prawda?
Chciałam wam podziękować za każdy miły komentarz, jesteście kochani pod tym względem! Oraz za vote! :)
3.2K READS?! NO NIE WIERZE! LUDZIE ROZNOSICIE SYSTEM! <3 Dziękuje wam bardzo mocno!
Jak myślicie czy podejrzenia Madison są słuszne?
Co sądzicie o początkowym zachowaniu Shawna?
Mam nadzieję że dacie znać w komentarzach! ;)
Życzę miłego czytania oraz dnia!
Moje social media:
twitter : oopsmyshawn
Love ya!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top