17. Mam teraz ciebie.
Wtopiłem się w jej usta, tworząc jedność z naszych warg. Czułem, że coraz bardziej wkręcam się w ten pocałunek. Mój mózg podpowiadał mi, że powinienem zakończyć to na tym etapie. W końcu siedzimy w taksówce i na prawdę to, co robimy nie jest na miejscu. Jednak większa część mnie za wszelką cenę chciała nadal całować usta Madison.
-Shawn, dość, nie tutaj, nie przy nas, a przeważnie przy mnie. I do tego jesteśmy w taksówce. Ogarnijcie się - nie z mojej woli, ale jednak oderwałem się od Madison.
-Przepraszam - odpowiedziałem. Mój ton głosu był bardzo rozkojarzony, co w gruncie rzeczy było zabawne.
-No ja myślę - odpowiedziała.
Popatrzyłem w stronę Madison, siedziała z głową zwróconą w szybę i przyglądała się budynkom które omijamy.
Na prawdę? Przed chwilką DOŚĆ namiętnie się całowaliśmy, a ona jakby nigdy nic, wpatruje się w budynki. U niej na prawdę trzeba dużo zrobić żeby jej zaimponować.
-I jak? - spytałem, przerywając ciszę która powstała pomiędzy nami.
-Dobrze, czuje się już o wiele lepiej. Dziękuje Shawnie - odpowiedziała uśmiechając się.
-Sprawienie, że jesteś uśmiechnięta to dla mnie przyjemność - odparłem, oddając uśmiech.
Przytuliłem ją masując lekko jej ramiona.
**Perspektywa Madison**
Uwaga ze strony pani Mendes bardzo mnie speszyła. Czym prędzej musiałam ukryć swoje zakłopotanie, najlepszym sposobem wydawało się patrzenie w okno. Tak jak myślałam, tak też zrobiłam. Beznamiętnym wzrokiem wgapiałam się w omijane budynki. Prosząc w duchu żeby Shawn przerwał tą cholerną ciszę. I zrobił to.
-I jak? - spytał. Gdy usłyszałam to pytanie odwróciłam się w stronę chłopaka uśmiechając się lekko.
Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że czuję się o wiele lepiej, oraz podziękowałam mu.
Zamieniliśmy jeszcze z jedno zdanie i ponownie zamilkliśmy. Ta cisza różniła się tym od tamtej, że ta w ani jednym procencie mi nie przeszkadzała.
Ta przyjemna chwila nie trwała jednak zbyt długo.
-Stuart dzwoni - ciocia niemalże krzyknęła wgapiając się w dzwoniący telefon.
-To na co czekasz? Odbieraj ciociu!! - nie powstrzymywałam się od krzyku, byłam bardzo szczęśliwa poprzez to, że cioci w końcu jakoś się układa. I jej życie miłosne zaczyna się urozmaicać.
-Już, dobrze, dobrze - odpowiedziała, gdy wszystkie targające nią emocje, odeszły w niepamięć.
-Cześć Stuart - przywitała się, uśmiech nie schodził z jej twarzy.
Następne co odpowiadała nie było już tak jasne.
-Tak.., Jasne.., Mam czas, Może dzisiaj? Jak tylko wrócę? A na końcu dodała: Widzimy się o 9 p.m. u mnie w domu - po tych słowach zakończyła rozmowę wciskając czerwoną słuchawkę.
-I jak? - spytałam nie dając cioci dojść do słowa.
-Wyśmienicie - odpowiedziała klaszcząc w dłonie - Jesteśmy dziś umówieni na 9 p.m. - dodała po chwili, poszerzając swój uśmiech do granic możliwości.
-Domyśliłam się - odparłam obdarzając ciocię równie szerokim uśmiechem.
****
Nareszcie dojechaliśmy na lotnisko. Zaczęliśmy z Shawnem wypakowywać walizki, a ciocia w tym samym czasie rozliczała się z taksówkarzem. Co jakiś czas wymienialiśmy się z chłopakiem krótkimi uśmiechami.
Po uporaniu się z walizkami oraz stertą formalności, w końcu byliśmy gotowi do wejścia na pokład samolotu.
Zajęłam swoje miejsce, a chwilkę po tym Shawn usiadł w fotelu obok. Oczywiście ja siedziałam przy okienku, nie mogłabym oddać miejsca z pięknym widokiem który się rozpościerał za oknem.
-Jak się czujesz? - spytał.
Odwróciłam się lekko w stronę chłopaka.
-Bardzo dobrze, całkowicie zapomniałam już o Ethanie. Wiem, że to przeszłość. Mam teraz ciebie i tylko to się dla mnie liczy.
Shawn posłał mi szeroki uśmiech, widocznie zadowolony moją odpowiedzią.
Powróciłam do wcześniej wykonywanej czynności jaką był zaszczyt wgapiania się w okno. Nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym powiedzieć, a chłopak wyglądał na dość zmęczonego. Nawet jego uśmiech tego nie ukrył. Na dobre by mu wyszło gdyby się przespał.
W sumie to każdemu z nas należy się solidny odpoczynek. Mimo że Hiszpania miała być naszą odskocznią od rzeczywistości, to i tak coś musiało się zepsuć, mowa tutaj oczywiście o Ethanie. Niby ja i Shawn się tym nie przyjmiemy, ale i tak każdy doskonale wie, że nie da się tak nie da się do końca puścić to w niepamięć. Potrzeba na to troszkę czasu. Wierze, że jak najszybciej to nastąpi.
Spojrzałam w stronę bruneta. Faktycznie zasnął. Uśmiechnęłam się lekko. Chłopak wyglądał prze uroczo, gdy miał lekko rozwarte usta. Obejmował się rękoma.
*****
Po pewnym czasie Shawn się przebudził.
Spojrzał na mnie jeszcze zaspanymi oczyma.
-Książę się przebudził - zażartowałam i lekko potargałam jego, już dość długie, włosy.
-Długo spałem? - spytał, jednocześnie lekko się przeciągając.
-Może godzinkę - odpowiedziałam.
Położyłam głowę na ramieniu Shawna. Pani Mendes i ciocia Robyn siedziały przed nami, dzięki czemu doskonale słyszałam o czym rozmawiały. Ich tematem numer jeden nadal był kolega, jeśli mogę go tak nazwać, cioci Robyn. Ciocia była bardzo zdenerwowana ich spotkaniem. W końcu co jej się dziwić. Z tego co mi wiadomo, dawno się z nikim nie spotykała. Samotność już jej pewnie bardzo doskwiera. Trudne jest życie, gdy siedzisz wiecznie sam i nawet nie masz do kogo się odezwać. Musicie mi uwierzyć na słowo, że nawet na ten temat wiem naprawdę wiele. Samotność nie jest mi wcale taka obca.
-Co tak słuchasz? - usłyszałam pytanie Shawna, które całkowicie wyrwało mnie z przemysleń.
-A usłyszałam, że ciocia Robyn bardzo się przejmuje - powiedziałam.
-No wiesz, nie ma co jej się dziwić, pewnie zależy jej na tym, żeby w końcu sobie kogoś znaleźć. Bo ile można być samym?
-Masz rację - odpowiedziałam i ponownie ułożyłam głowę na jego ramieniu.
Nie mam pojęcia czemu, ale nagle naszył mnie myśli o moich rodzicach. Zaczęłam zastanawiać się co teraz robią. Czy mama za mną tęskni? Czy może czuje się samotna gdy mnie nie ma? Tak wiem, miałam o tym zapomnieć, nie powracać do przeszłości. Ale jak już wcześniej wspominałam to trudne, nawet bardzo. Zauważyłam, że myślę o rodzicach tylko wtedy gdy moich myśli nie zakrząta nic innego, to tak jakby myśli o nich było czymś w stylu "Myśli na potem, kiedy nie mam o czym myśleć". W dużej mierze to była prawda.
KONIEC! KONIEC! KONIEC! - krzyczałam w myślach, o ile takie zjawisko jest możliwe. Koniec myślenia o tym, to mnie na prawdę stopniowo wyniszcza. Zaczęłam sobie coraz lepiej radzić i nie powinnam powracać do stanu wyjścia to złe.
-Co robisz? - z zamyśleń wyrwał mnie roześmiany głos Shawna.
-Nic? - odpowiedziałam lekko zdziwiona jego pytaniem.
-Jak to nic? Co chwila szczypiesz mnie w nogę, Madison co się dzieje? odpowiedział pytaniem na pytanie. Jego mina zrzedła.
-A no faktycznie przepraszam - zaczęłam wymigiwać się, nie miałam pojęcia o tym, że go szczypię jednak po co niepotrzebnie się zamartwiać? Pewnie przez to, że tak intensywnie myślałam czy coś w tym rodzaju. Takie rzeczy się zdarzają.
-Uznajmy, że ci wierzę - odpowiedział niezbyt zadowolonym tonem. Nie chcę żeby się na mnie złościł czy coś w tym rodzaju, ja po prostu nie lubię gdy, ktoś zamartwia się z mojego powodu. Przecież nic złego się ze mną nie działo. A to co przed chwilką zrobiłam to po prostu, nic nie znaczący tik nerwowy.
Przytuliłam go lekko, mając nadzieję, że tym gestem przekonam go do swoich racji.
-Nie gniewaj się - odezwałam się po dłuższej chwili, zastanawiania czy warto zaczynać tą rozmowę.
-Nie gniewam się Mad, ja po prostu cholernie się o ciebie martwię, i bardzo mi na tobie zależy - szepnął mi do ucha.
________________
Hejka!
Dziękuje za 2.9k reads! <3
• Moi drodzy ten rozdział został dość znacznie zmieniony. Mam nadzieje, że starsi czytelnicy tu powrócą i przeczytają "nową odsłonę" tego rozdziału x •
Przepraszam za długą nieobecność :(
Dziękuje za wszelkie vote oraz komentarze.
Miłego dnia xx
Moje social media:
twitter : oopsmyshawn
Love ya!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top