I Was Born To Love You
To: AkikoNakamura6
From: 𝒮𝑒𝒸𝓇𝑒𝓉 𝒮𝒶𝓃𝓉𝒶
AKT 1 - I'm just a poor boy
Chłodny grudniowy dzień. Gilbert siedział w swoim pokoju przyglądając się jak płatki śniegu powoli spadają z nieba. Zima była jego ulubioną porą roku - świat pokrywał się bielą śniegu a w radiu grano piękne świąteczne piosenki. Właśnie dlatego wybrał tę porę roku aby wyznać swojej miłości swoje uczucia. Miłością ową był jego dobry przyjaciel, nie kto inny jak Roderich Edelstein. Niestety, za każdym razem gdy Gilbert chciał mu wszystko wyznać, przez głowę przechodziła mu pewna myśl
"I'm just a poor boy,
nobody loves me.
I'm just a poor boy from a poor family"
Zawsze myślał, że nie jest odpowiednią osobą dla Rodericha. Że jest za biedny i prostacki dla swojej miłości, którą uważał wręcz za świętą. Lecz tego grudniowego dnia postanowił zebrać się na odwagę by wkońcu poczynić krok do przodu. Chciał być razem ze swym ukochanym. Spędzić z nim święta, sylwestra i wiele innych okazji o których nie miał czasu pomyśleć. Wyjął więc telefon i zadzwonił do nic nie spodziewającego się Rodericha, z propozycją spotkania.
AKT 2 - Somebody to love
Gilbert nie mógł powstrzymać radości, wręcz skakał po pokoju. Roderich zgodził się na spotkanie. Przez tyle lat był sam. Nikt go nie chciał i zawsze trzymał się z boku. Często przed snem, gdy rozmyślał nad życiem przewijała się przez jego głowę pewna melodia, którą uważał wtedy za bliską swych uczuć, której słuchał dzień w dzień mając nadzieję, że spełni się jego marzenie
"Each morning I get up I die a little
Can barely stand on my feet
Take a look in the mirror and cry
Lord, what you're doing to me
I have spent all my years in believing you
Somebody, somebody. Can anybody find me somebody to love?"
I tak pewnego dnia w jego klasie pojawił się nowy uczeń. Gdy tylko wszedł do sali, Gilbert nie mógł oderwać oczu. Był on piękny i wyglądał na kogoś z dobrego rodu - nie takiego prostaka jak Gilbert (tak przynajmniej myślał).
Po czasie stali się przyjaciółmi, ale dla albinosa to było wciąż za mało. Chciał czegoś więcej. Chciał miłości.
Wracając, szykował sie wyżej wspomniany do wyjścia. Umówił się z przyjacielem na jednej z najładniejszych ulic miasta, gdzie zazwyczaj chodzili na spacery czy na kawę. Zarzucił kurtkę, szalik, włożył na szybko pierwsze lepsze buty i wystrzelił jak z procy na miejsce spotkania.
AKT 3 - I was born to love you
Dotarł kilka minut przed czasem. Lepiej poczekać niż spóźnić się na własne spotkanie czyż nie? Stał na chodniku w otoczeniu pięknych świątecznych dekoracji. Pomimo tego, że grudzień dopiero się zaczął, ulice były już pełne światełek. Niedługo potem przebiegł lekko zdyszany Roderich.
-Spóźniłem się? Czy długo tu czekałeś?
-Nie, spokojnie, dopiero co przyszedłem.
Chwilę potem szliśmy już zdobioną uliczką.
Cały czas nie mogłem się zebrać aby wkońcu coś powiedzieć. Nie wiedziałem czemu, ale nie czułem aby to był ten odpowiedni moment. Sam do końca nie wiedziałem kiedy ta właściwa chwila miała nadejść. Nie wiedziałem, do momentu w którym coś spadło mi na nos. Był to płatek śniegu. Zaraz za nim zaczęły spadać kolejne i kolejne. Śnieżynki mieniły się złotym blaskiem ulicznych dekoracji wirując w powietrzu, by wkońcu opaść na ziemię czy pustą gałąź. W tej właśnie chwili już wiedziałem że teraz albo nigdy. Zatrzymał się na środku pustej uliczki którą szli, co zaraz zauważył Roderich.
-Dlaczego się zatrzymałeś? Coś się stało?
-Tak. Roderich ja...chciałbym Ci coś powiedzieć. Coś bardzo, ale to bardzo ważnego.
Brunet tylko przytaknął i podszedł bliżej albinosa
-Ja...i ty... Znamy się już szmat czasu no i... Bardzo cenię sobie naszą przyjaźń, ale...ja czuję coś więcej. To uczucie przez długi czas nie dawało mi spokoju. Nie mogłem wręcz spać po nocach, rozmyślając nad tym co czuję. Lecz uświadomiłem sobie co to jest i jestem tego pewien. Roderich, ja...ja...-tutaj zrobił krótką pauzę -...kocham Cię i zawsze będę kochał.
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów, nie dając czasu Roderichowi na przeanalizowanie tego co usłyszał, złożył na jego ustach czuły i ciepły pocałunek, który zastąpić mógłby najcieplejszy koc czy najgorętszy żar kominka w zimowy wieczór. Spodziewał się, że zaraz zostanie odtrącony, wyśmiany od pedała i porzucony. Jednak żadna z tych rzeczy nie miała miejsca. Po krótkiej chwili, brunet sam zaczął oddawać pocałunek, uwieszając przy tym ręce na szyi albinosa. Trwali tak dopóki nie zabrakło im tchu. Oderwawszy się od sobie spojrzeli sobie w oczy. I stali tak przez pewien czas nie widząc całego świata po za nimi. Ciszę między nimi przerwał Roderich szepczący Gilbertowi na ucho "Ja też cię kocham" co niemalże doprowadziło białowłoaego do płaczu. Objął on mocno okularnika i tak z nim stał. Łzy szczęścia spływały po policzkach razem z zabłąkanymi płatkami śniegu, które trafiły akurat w ich pobliże.
Gilbertowi przypomniała się pewna jakże piękna piosenka, którą zawsze chciał zaśpiewać osobie, którą kocha. Cicho więc zaczął ją nucić przy uchu swojego ukochanego.
"I was born to love you
With every single beat of my heart
Yes, I was born to take care of you
Every single day of my life"
Gdyby Roderich nie płakał, zapewne rozpłakałby się teraz jeszcze bardziej niż dotychczas. Znał ów piosenkę i zawsze chciał ją od kogoś usłyszeć. Nigdy by nie pomyślał, że wydarzy się to w tak pięknej scenerii i od tak wspaniałej osoby.
Gilbert również był szczęśliwy jak nigdy dotąd. Objął swojego nowego chłopaka w pasie, Roderich zaś oparł głowę o jego ramię i tak powolnym spacerkiem przechdzali się dalej po złotej, śnieżnej uliczce. Jedno było w tamtym momencie pewne - tę zimę będą wspominali przez długie lata...
=======================================
Wszystkiego Najlepszego z okazji świąt Bożego Narodzenia skarbie! ♥
Mam nadzieję, że miło spędzasz święta, a opowieść ta Ci się spodobała 🎄🎁✨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top