Początek końca
Szatyn stał jak sparaliżowany, gdy blondynka atakowała jego usta. Dopiero po chwili się opamiętał i odrzucił ją od siebie.
- Módl się obyś nie wyleciała z tej szkoły, głupia dziewczyno. -
- Możemy się chyba dogadać? -
- Doprawdy? Niby jak? -
- Spędzę z tobą te noc. -
- Dziewczynko, nie wiem którego słowa w zdaniu, jestem gejem nie zrozumiałaś, ale możesz być pewna że nawet kijem bym cię nie tknął. -
- Jak śmiesz! -
Szatyn chwycił dziewczynę pod ramię i zaczął ją prowadzić do gabinetu wicedyrektor. Zielonooki zapukał do drzwi po czym wepchnął do środka dziewczynę.
- Witaj Minerwo. -
- Harry, co ty tutaj robisz o tej porze? -
- Ta dziewczyna, dobierała się do mnie. -
Blondynka wyrwała się z uścisku szatyna.
- To nieprawda, on mnie molestował! -
Kobieta usiadła w fotelu i nalała sobie herbaty.
- Doprawdy? Czyli chcesz mi powiedzieć że jesteś w stanie pod przysięgą obiecać że pan Potter cię nagabywał. -
Dziewczyna przez chwile milczała.
- Nie... -
- Czy ty wiesz co grozi za takie rzeczy? -
- Już jej powiedziałem. -
- Panno Croft, jest pani zawieszona na dwa tygodnie w prawach ucznia, jeszcze dzisiaj wyślę sowę do twoich rodziców z informacją o tym wybryku. -
- Nie ma pani prawa! -
- Mam, jeśli jeszcze raz dowiem się o napastowaniu, kogolwiek to możesz być pewna że wylecisz. Chcesz coś dodać Harry? -
- Tak Minerwo,twój dom traci 250 punktów za niewłaściwe zachowanie i ma pani trzy tygodniowy szlaban z panem Filchem. -
- Nie może pan tego zrobić! Przecież oni mnie zabiją! -
- Może to nauczy cię pomyślunku. -
Szatyn opuścił gabinet wicedyrektorki, aby udać się na spoczynek na tę pare godzin. Jego spokojny sen przerwało już kolejne tej nocy pukanie do drzwi. Szatyn usłyszał zdenerwowany głos Minerwy.
- Harry! Harry! -
Chłopak wstał i uchylił drzwi?
- Pali się? -
- Albus cię wzywa, Voldemort wypowiedział nam wojnę.-
Szatyn na dźwięk tych słów natychmiast się rozbudził.
- Dajcie mi trzy minuty. -
Sporo akcji tak na dobranoc dla moich słonecznek 💕 Dobranoc robaczki!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top