Cios w serce
Szatyn nie wiedział co ma odpowiedzieć, na szczęście z tej mało przyjaznej chwili wyrwał go głos kelnera.
- Państwa zamówienia, zaraz podam wino. -
- Dziękuje. -
- Ha... -
- Później Tom, najpierw zjedzmy. -
- Ale... -
- Proszę... -
Mężczyzna westchnął ale niechętnie zabrał się za jedzenie. Po skończonym posiłku, zielonooki zaczął jeszcze bardziej się denerwować.
- Harry, może teraz dasz mi odpowiedź? -
- Tom, ja po prostu nie wiem... Boję się zaufać ci kolejny raz. -
- Przecież wiesz że staram się zmienić. Dla ciebie i naszych dzieci. -
- I bardzo się cieszę z tego powodu. -
- Czyli odpowiedź brzmi, nie? -
- To nie jest takie proste... Potrzebuje czasu, dobrze? -
- Ja go nie mam... -
- O czym ty niby mówisz? -
Mężczyzna sięgnął po kieliszek i go opróżnił.
- Tom, do cholery o czym ty mówisz?! -
Kilku gości zaczęło z zainteresowaniem przyglądać się ich kłótni.
- Harry, ja jestem chory. -
Szatyn poczuł jak serce mu podchodzi do gardła.
- Nikt do końca nie wie co mi jest... -
- Da się to wyleczyć? -
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. -
- Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?! Parę godzin przed śmiercią?! -
- Rozumiem że jesteś zły... -
- Ja jestem wściekły Marvolo! -
Zielonooki poczuł jak łzy napływają mu do oczu, chłopak szybko wstał z krzesła i wybiegł z restauracji. Szatyn ruszył w ustronne miejsce po czym się teleportował z powrotem do domu. Harry wylądował w salonie gdzie siedział już mistrz eliksirów.
- No nareszcie! Czy ty wiesz która jest godzina? -
Jednak mężczyzna przerwał swój wywód widząc łzy spływające po policzkach szatyna.
- Jasna cholera Potter, co się stało?! Co ten idiota znowu zrobił? -
Szatyn po prostu podszedł do mężczyzny i się w niego wtulił. Severus na początku nie wiedział co ma zrobić ale po chwili objął chłopaka. Czarnowłosy czuł jak łzy zielonookiego moczą mu szatę.
- Płacz nic tu nie da, po prostu usiądź a ja ci naleje wody i wszystko mi opowiesz. Zgoda? -
Chłopak niepewnie pokiwał głową.
Witam witam! Jak tam humorki?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top