19
- Gdzie byłeś? - zapytałam, doczekując nareszcie powrotu chłopaka. Uśmiechnął się do mnie i podał swój dziennik, który dopiero teraz zauważyłam. Był w dziwnie pozytywnym nastroju, choć mnie to cieszyło, to trochę zaskoczyło.
Nie odezwał się. Jedynie przybliżył się do mojej osoby i objąwszy mnie, złączył nasze usta. Niby był to codzienny, delikatny pocałunek, a jednak jakby głębszy jeśli chodziło o emocje. Wcześniej nadal przebijała się tak jego nieśmiałość, a teraz to jakby wyparowało. Zniknęło.
- Powiesz mi, co się stało? - zadziwiające było to, że albo udawał, iż nie słyszał, albo zwyczajnie nie chciał powiedzieć. Uniósł mnie i przeniósł na kanapę, gdzie posadził mnie sobie na kolana.
- Byłem na policji. - oznajmił, mając na buzi ten cudowny uśmiech, w którym się zakochałam. Był w tej chwili taki wesoły.
- Co? Dlaczego mi nie powiedziałeś? Poszłabym z tobą. - chciałam być przy tym obecna, żeby go wspierać. Powinien wiedzieć, że mógł na mnie liczyć, a straciłam dobrą okazję, by mu to udowodnić.
- Spokojnie. Poradziłem sobie i teraz policja ma jakikolwiek dowód na ich winę. Poinformowałem ich o tym pomieszczeniu. Wszystko sprawdzą, więc...
- Kocham cię! Jestem z ciebie taka dumna! - bez wahania wpiłam się w jego usta, widocznie niespodziewanie, gdyż nie odwzajemnił tego od razu. Potem to się zmieniło, a na jego, jak i na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Zaczęłam pomału rozpinać jego koszulę, pragnąć większego zbliżenia, lecz szybko mnie powstrzymał.
- J-ja nie chcę... no wiesz.
- Rozumiem. - mruknęłam, odsuwając się i opuszczając prędko pomieszczenie z uwagi na krępującą ciszę. Weszłam do kuchni, wstawiając wodę na herbatę. Czułam się w niepokojący sposób winna. Harry nie był jeszcze gotowy, a ja zbyt pewnie podeszłam do tej sytuacji.
- Nie zostawisz mnie, bo nie chcę uprawiać seksu?
- Co? Za kogo ty mnie masz? - to już mnie lekko uraziło. Odebrałam to jako domyślne nazwanie mnie dziewczyną, która była z facetami dla seksu. Nie odwróciłam się do niego przodem, tylko uparcie mieszałam łyżeczką w kubku.
- Źle mnie zrozumiałaś. Ja... Ja po prostu wiem, że masz swoje potrzeby, których nie potrafię na razie spełnić i boję się, że mogłabyś szukać tego u kogoś innego. Po prostu...
- Wyjaśnijmy sobie coś. Nie jestem aż taka napalona i naprawdę umiem wytrzymać bez seksu. Kochanie, nie powinieneś nawet tak myśleć, dobrze? Jeśli potrzebujesz roku, to w porządku. Jeśli dwóch lat, to okej. Nic na siłę.
- Kocham cię.
- Poza tym w dzisiejszych czasach mam wiele innych opcji niż mężczyźni, skarbie. - posłałam mu bezczelny uśmieszek, na co wywrócił oczami i przyciągnął mnie do siebie.
- Jesteś okropna.
- Ale cię kocham. - odpowiedziałam, mając twarz w jego klatce piersiowej. Podniosłam głowę, przyglądając się jego spokojnej twarzy i temu jak sięgał po moją herbatę. - Nie, Harry! Zrób sobie! To moje.
- Co moje, to i twoje. Tak to brzmiało, prawda?
- W moim mieszkaniu nie ma takiej zasady.
- Właśnie, co do tego...
- Hm?
- To nie ma sensu. Chodzi mi o to, że śpię tutaj prawie codziennie i bez sensu jest jeżdżenie ode mnie do ciebie. Chciałbym, abyśmy razem zamieszkali. - dzisiejszy dzień był pełen niespodzianek, ale byłam zadowolona z jego propozycji. Przez pewien moment sama o tym myślałam, jednak nie byłam pewna czy był pozytywnie do tego nastawiony.
- Szczerze? To rozmyślałam nad tym. To byłby dobry pomysł.
- Nie lepiej byłoby jakbyśmy sprzedali swoje mieszkania i kupili jedno wspólne? - kiwnęłam głową, biorąc od niego kubek z gorącym napojem i upijając łyka.
- Byłoby chyba najlepiej. Dobrze, chcesz zacząć teraz?
- Tak. Chodźmy. - pociągnął mnie do malutkiego salonu, gdzie podał mi laptopa i usadowił mnie pomiędzy swoimi nogami. Wybieranie wspólnego mieszkania nie było wcale takie proste.
•
Hej x
Długo mnie tu nie było. Naprawdę... długo.
No nic. Liczę na Wasze opinie, opinie, opinie, misie x
Kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top