11

- Oszukujesz!

- Jestem zwyczajnie lepszy.

- Nieprawda. - mruknęłam, wykładając kolejną kartę na stolik. Graliśmy już drugi raz w tysiąca i znów przegrywałam. Zazwyczaj byłam niepokonana, aczkolwiek widocznie przeliczałam swoje możliwości.

Wydęłam wargę, gdy Harry doszedł do tysiąca przede mną i to trzeci raz z rzędu. By nie ukazywać swojej porażki, poszłam do kuchni pod pretekstem zrobienia herbaty. 

- Hej, zagramy jeszcze raz i na pewno wygrasz. - nie przekonał mnie, dlatego wciąż unikałam jego tęczówek, choć starał się nawiązać ze mną kontakt wzrokowy. - Nie obrażaj się.

- Nie obrażam.

- Chyba jednak tak.

- Nie. - mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy jego usta musnęły mój policzek. Odsunęłam kubki, które czekały na wodę i odwróciłam się przodem do bruneta. Musiał się nade mną nachylić, jednak nie był to wielki problem. Niepewnie złączył nasze wargi, aczkolwiek zachęciłam go, przyciągając bliżej i kładąc dłonie w okolicach jego żuchwy. Zadowolona z jego pewności siebie wplątałam palce w przydługie włosy Harry'ego. - Tym razem wygram.

- A herbata?

- Później, chodź. - pociągnęłam go do salonu i ponownie zasiedliśmy na dywanie, gdzie rozegraliśmy kolejną partyjkę tysiąca, którą wygrałam, lecz wiedziałam, że zrobił to specjalnie. - Kłamczuch.

- Nie wiem o czym mówisz.

- Wiesz, ale wybaczę ci. - posłałam mu delikatny uśmiech, gdy wyciągnął w moją stronę ramiona. Nie zastanawiałam się ani minuty, tylko po prostu usiadłam pomiędzy jego nogami, przytulając się do jego klatki piersiowej plecami. Westchnęłam z przyjemności, czując jego nos sunący po mojej szyi.

- Myślę, że to odpowiedni czas, aby pogadać na temat twojej uczelni.

- Co?

- Nie chcę, żebyś tam chodziła. Jest wiele innych, dobrych szkół w Londynie.

- Nie zrezygnuję z uniwersytetu, bo jakiś gnojek bezkarnie was zastrasza. Wiem, że się boisz, jednak nie zamierzam odpuścić. Będę na siebie uważać. Obiecuję.

- Nie, igrasz z ogniem, Leah. Nie masz pojęcia jak to być zgwałconym, nie wiesz, co się działo, a zachowujesz się jakbyś chciała się tego dowiedzieć! Pomyślałaś, co przeżywam każdego dnia, kiedy tam idziesz?! Znam ich, znam to wszystko, dlatego przestań udawać twardą i zwyczajnie zacznij myśleć racjonalnie. - miła chwila zmieniła się w pełną dyskomfortu i napięcia. Nie chciałam mu ulec i zgodzić się na zmianę uczelni, jednakże musiałam też zrozumieć jego postawę. Nie odzywałam się, chociaż jego ciche łkanie powodowało u mnie wyrzuty sumienia. - Błagam, zgódź się.

- Skarbie, nic mi się nie stanie.

- Jaka ty jesteś głupia. - szepnął i nie miał na celu obrażenie mnie. Liczył, że przemówi mi do rozsądku, ale to nic nie dało. Nie zmienił mojego zdania.

- Przykro mi.

- Mi też. Dopóki nie zmądrzejesz, to lepiej byłoby jakbyśmy się nie spotykali.

- Co? Nie żartuj. - zmarszczyłam brwi, gdy wstał i zabierając po drodze swoje rzeczy, ruszył do wyjścia. Próbowałam go zatrzymać, ale za każdym razem udało mu się wyrwać. Otworzył drzwi, by prędko opuścić moje mieszkanie, lecz przeszkodził mu w tym Evan, który stał po drugiej stronie.

- Och, właśnie miałem pukać. Cześć.

- Do widzenia. - przymknęłam powieki, słysząc rzucone na odchodne słowa zielonookiego. Zdawałam sobie sprawę z tego, iż miał konkretny powód do takiego zachowania, jednakże powinien też zastanowić się nad moją przyczyną. Nie mogłam patrzeć na wolnego człowieka, który sprawił tyle bólu osobie znaczącej dla mnie całkiem sporo. Nie umiałam mówić "dzień dobry" profesorowi Faith'owi i Diltonowi, bo wiedziałam, co złego zrobili. Gdybym odpuściła, to nikt nie udowodniłby winy gwałcicielom. Ofiar byłoby więcej, a oni beztrosko przechadzaliby się po korytarzu uczelni. 

- Muszę z tobą poważnie porozmawiać.

- O czym konkretnie? Nie jestem chętna do rozmów.

- Spotykasz się z naszym stałym klientem?

- Do tego momentu, to raczej tak. O co chodzi?

- O Polly.

- Zrobię herbaty. - po przygotowaniu ciepłego napoju, usiedliśmy na kanapie w salonie. Czekałam, aż rozpocznie konwersację, jednak trochę mu to zajęło.

- Obawiam się, że ktoś ją skrzywdził. Chciałem ją po prostu pocałować, a ona uciekła. Wiem, że takie reakcje są typowe dla...

- Została zgwałcona.

- Co? Kto? Kto jej to zrobił? Wiesz, prawda? Cholera, dlaczego mi tego nie powiedziałaś?!

- Nie bez podstawy przeszukiwali Faith'a.

- Zabiję, gnoja. Jak mogli go nie wsadzić?! Pierdolony...

- Nie możemy tak tego załatwić. Spokojnie. To nie był Faith, tylko Dilton, ale oni działają razem. Próbowałam odzyskać dziennik Harry'ego, który ukradł profesor, ale...

- Harry, on też...

- Prawdopodobnie. Jeśli zbierzemy dowody, to bez problemu wsadzimy go do więzienia.

- Wtedy będę mógł dać mu w twarz?

- Robisz to na własną odpowiedzialność.

- Zapłacą za to.

Hej x

Liczę na Waszą opinię, kochanie xx

Kocham xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top