Rozdział Szósty

Siedziałem w tym głupim wejściu do piwnicy jeszcze chwilę aby się uspokoić. Miałem szczęście, że mało kto tędy chodził, bo musiałem wyglądać jak małe wkurwione dziecko. Wziąłem parę głębokich wdechów po czym przetarłem twarz dłońmi, które po chwili bezwładnie opuściłem i westchnąłem. Zamknąłem oczy mocno zaciskając powieki. Dam radę. Muszę dać. Przecież to nic takiego, prawda? To tylko tydzień. Tydzień i koniec. Tydzień i wszystko będzie jak dawniej. Usłyszałem czyjeś kroki, ale myśląc że to woźny zignorowałem je. Jednak Frank nie może mieć racji, bo czemu miałby ją mieć?

- Frank... wszystko ok? - usłyszałem męski głos. Nie spojrzałem jednak na chłopaka. Nie zrobiłbym tego gdyby nie położył mi dłoni na kolanie - Frank, co się stało? - spojrzałem w ciemne oczy chłopaka, które w tym świetle wyglądały jakby były czarne

- Nic - kłamstwo - po prostu zrobiło mi się słabo i musiałem pobyć sam - kolejne kłamstwo

- Ale gabinet pielęgniarki jest w drugą stronę - czy on musi być taki spostrzegawczy?

- Ta.. masz rację - urwałem żeby przemyśleć to co powinienem powiedzieć - ale miałem iść jeszcze do biblioteki wypożyczyć lekturę i jak już tam szedłem to zrobiło mi się jeszcze bardziej słabo i musiałem usiąść - tak Frank, dobrze wybrnąłeś.

Przybiłem sobie piątkę w myślach i spojrzałem na chłopaka kucającego przede mną. Zmarszczył brwi i lekko uniósł kącik ust w górę. No co znowu? Przecież to co powiedziałem miało sens.

- Frank... odkąd cię znam, nie przeczytałeś żadnej lektury - zaśmiał się - a znam cię naprawdę długo i widzę też kiedy kłamiesz - nienawidzę go. Nie mógł tam zostać? - a jeśli serio źle się czujesz to pójdę z tobą żebyś nie zemdlał po drodze czy coś - zaoferował się

- Nie trzeba Ryan... już mi lepiej - zadzwonił dzwonek. Alleluja!

Chłopak wyprostował nogi i wyciągnął do mnie dłoń aby pomóc mi wstać. Chwyciłem jego dłoń i podniosłem się z siadu, po czym razem ruszyliśmy w stronę klasy gdzie mieliśmy mieć kolejną lekcję.

   Lekcje dłużyły mi się jak cholera, a po szkole muszę przecież robić z Ryanem ten cholerny projekt. Tak bardzo miałem dość tego dnia i wszystkich ludzi, którzy mnie otaczali. Ryan w końcu odpuścił wypytywanie mnie o to co mi się tak naprawdę stało, z czego byłem zadowolony. Przerwy spędzałem raczej sam. Nie chciałem mieć towarzystwa. Musiałem być sam ze sobą i wszystko przemyśleć.

Czy dobrze robię myśląc o tym? 

Czy dobrze zrobiłem zgadzając się na tymczasowy związek Gerarda z Nancy? 

Na to nie miałem odpowiedzi. Niby wszystko zawsze wychodzi ' w praniu ' ale bałem się. Bałem się, że coś pójdzie nie tak i stracę Gerarda. Nie chciałem go tracić. Może tak nie powinno być? Może nasz związek to błąd, skoro on się wstydzi? Nie wiem. Nie wiem co mam o tym myśleć. Jestem rozdarty.

Wszedłem do łazienki i stanąłem przed lustrem. Odkręciłem kran i nastawiłem wodę tak aby była zimna. Nachyliłem się nad umywalką i zabrałem wody w dłonie po czym przetarłem nimi twarz. Znów spojrzałem w lustro. Nie wyglądałem za dobrze, ale w sumie.. co z tego?
Nagle drzwi łazienki otworzyły się, a do środka wszedł Gerard. Zamknął drzwi i oparł się o nie patrząc na mnie. Również na niego spojrzałem. Uśmiechał się do mnie, przez co mimowolnie także się uśmiechnąłem.

- Jak tam? - zapytał i przechylił lekko głowę

- Może być - rzuciłem odwracając od niego wzrok. Chłopak zmarszczył brwi, co zobaczyłem w lustrze

- Wracamy razem? - zapytał podchodząc do mnie

- Nie - odpowiedziałem krótko - wracam z Ryanem 

- Co? - spytał zdziwiony i przytulił mnie od tyłu

- Musimy zrobić ten projekt na biologie, tobie też bym radził go zrobić - poczułem jego usta na mojej szyi - Gerarda, przestań! - wyrwałem się chłopakowi i obróciłem się przodem do niego. Był lekko zdezorientowany 

- Ja mam zrobione - wzruszył ramionami - nie możesz go tak podejść żeby zrobił to za was obu?

- Próbowałem - westchnąłem - a ty jak to zrobiłeś?

- Powiedziałem Stumpowi, że go weźmiemy na imprezę i się zgodził - zaśmiał się Gee - spróbuj tak samo z Rossem, może się uda - chłopak podszedł do lustra i przeczesał czerwone włosy

- Wątpię. Wiedziałby, że to wykorzystanie. Zbyt dobrze mnie zna.. - urwałem - ciebie z resztą też... - dodałem po chwili 

- Co masz na myśli? - Gee odszedł od lustra i opadł się plecami o umywalkę, po czym uniósł brwi ku górze i skrzyżował ręce na piersiach

- Miałem z nim dzisiaj dziwną rozmowę na biologii - powiedziałem - myślę, że może coś podejrzewać - westchnąłem. Zadzwonił dzwonek.

- Podejrzewać? Co? 

Podszedłem do chłopaka i pocałowałem go. Nie krótko. Był to dość długi i zachłanny pocałunek, którego nie chciałem przerywać mimo tego iż powinniśmy iść już na lekcje.

- To - powiedziałem gdy oderwałem się od czerwonowłosego. Nic nie odpowiedział - aha - zwróciłem się do chłopaka - masz szminkę Nancy na twarzy - poinformowałem go po czym wyszedłem z łazienki.

To będzie długi dzień. Cholernie długi dzień. Ryan coś wie. Jestem tego pewien. Ale co? I.. jak?
Potrząsnąłem głową. Nie, to nie możliwe. Przecież od dawna się z nim nie zadajemy. Nie miał nawet jak tego zauważyć, no bo przecież jak? Ukrywaliśmy się i to - na moje oko - całkiem dobrze. Nikt nie wiedział, prawda? Nikt nic nie wie i... nie może wiedzieć.

______________
Hej!
Na razie jest mało wątków Frerarda, ale jeszcze się wszystko wyjaśni i rozkręci ^^
Mam nadzieję, że się podobało, i jak zawsze możecie zostawić swoją opinię tam na dole↓
PS: I Love You All! xoxo ~Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top