Rozdział Pierwszy

Schodziliśmy po schodach aby otworzyć drzwi Rayowi. Gerard chyba był na mnie zły. Chociaż.. może wcale nie na mnie. Spojrzałem na chłopaka i jeszcze na chwilę odciągnąłem go od drzwi, w które Ray znów zaczął pukać, na co tylko wywróciłem teatralnie oczami. Chwyciłem Gerarda za rękę i obiecałem, że kolejny dzień na pewno spędzimy razem, na co on lekko się uśmiechnął.

Podszedłem do drzwi, i otworzyłem je.

- No wreszcie. Ile można czekać? - powiedział Ray gburowatym tonem.

- Tak Ray. Nam też miło cię widzieć - powiedziałem wysilając się na najbardziej uprzejmy uśmiech na jaki było mnie stać - chcesz coś? Może... - urwałem - z resztą, wiesz gdzie co jest.

- Nie. Wychodzimy. - powiedział stanowczo

- Daj nam moment, przed chwilą wstaliśmy - rzucił Gerard zalewając herbatę ciepłą wodą z czajnika.

Ray westchnął i pomaszerował do salonu. Usiadł na kanapie i włączył telewizor. MTV Rock, no tak. Wyjąłem z szafki płatki i miski, które postawiłem na blacie kuchennym. Nagle poczułem jak ktoś przytula mnie od tyłu mocno napierając na moje ciało. Prawie dostałem zawału.

- Co ty robisz? - powiedziałem przez zaciśnięte zęby - jeszcze Ray zobaczy..

- Siedzi w salonie, nie panikuj - poczułem usta Gerarda na mojej szyi

- Gee, puść mnie. Musimy zjeść, szybko się przebrać i wyjść

Chłopak ostatecznie puścił mnie i usiadł przy stole. Odwróciłem się i posłałem mu karcące spojrzenie, po czym podszedłem do lodówki i wyjąłem z niej karton mleka. Nasypałem do misek płatków, po czym zalałem je zimnym mlekiem. Wyjąłem jeszcze łyżki z szuflady i wsadziłem je do misek.

- Masz, jedz - powiedziałem poirytowany brakiem czasu na cokolwiek co moglibyśmy teraz robić

Zaczęliśmy jeść, a do kuchni wszedł Ray. Spojrzał na nas i skrzyżował ręce na piersiach, na co posłałem mu pytające spojrzenie. On na to uniósł tylko ręce, a ja wróciłem do przeżuwania płatków.

Kiedy już zjedliśmy i przebraliśmy się, wyszliśmy z domu. Poszliśmy do parku gdzie często bywaliśmy. Ray gadał o jakiś nieistotnych rzeczach, a ja myślałem tylko o powrocie do domu. Nie chciało mi się tu być. Gerard miał racje mówiąc o tym żebyśmy zrobili leniwy dzień. Bez kontaktu ze światem zewnętrznym, ale nie Frank zawsze musi dotrzymywać obietnic. Wzdrygnąłem się kiedy poczułem zimną rękę na moim ramieniu.

- Frank, słuchasz nas? - zapytał Ray

Oczywiście, że nie. Myślę o lepszych i przyjemniejszych rzeczach.

- Tak - powiedziałem pewnie i odgarnąłem włosy z twarzy

- Dobra... to wracając do tematu imprezy - znowu to. Czy on może dać spokój? Co będzie, to będzie - ma być Nancy, wiecie która. Ta która leci na Gerarda - nagle ta rozmowa zrobiła się bardzo interesująca. Wyprostowałem się.

- Co z tego? - zapytał Gerard przejeżdżając dłonią po moich plecach, co sprawiło że przeszedł mnie lekki dreszcz

- Jak to ' Co z tego ' ? Gerard. Może w końcu będziesz miał dziewczynę! - zacisnąłem dłonie w pięści. No chyba go pojebało.

- Nie.. nie podoba mi się - to jest mój chłopak! Tak trzymaj Gee!

Ok. Właśnie zabrzmiałem jak cheerleaderka.

- Co? Przecież ona jest świetna. Jeszcze jakiś czas temu ci się podobała - że co proszę? Spojrzałem na czerwonowłosego

- Przeszło mi - powiedział szybko - jak chcesz to się za nią bierz

Z jednej strony mi trochę ulżyło, ale z drugiej strony dalej było mi trochę przykro. Czemu ja nic o tym nie wiedziałem?

*

Za pięć minut miał być u mnie Gerard, a ja dalej zastanawiałem się co założyć i czy w ogóle tam iść. Westchnąłem i wyjąłem z szafy pierwszą lepszą koszulkę, a później poszukałem mojej skórzanej kurki. Założyłem szybko białą bluzkę, a kurtkę rzuciłem na bok, obok łóżka, aby później jej nie zapomnieć. Było po mnie widać, że nie chcę tam iść, ale skoro obiecałem, to musiałem. Po raz kolejny westchnąłem. Usiałem na łóżku i opadłem na materac. Podłożyłem ręce pod głowę i zamknąłem oczy. Może jak powiem, że zasnąłem to nie będę miał przechlapane.

W jednej chwili myślałem, że umieram. Poczułem ciężar i mocny ból. Otworzyłem oczy. No oczywiście.

- Gerard! - krzyknąłem - chcesz mnie zabić?! - dodałem po chwili - i w ogóle... jak się tu dostałeś?!

- Twoja mama mnie wpuściła. I nie. Nie chcę cię zabić. Nie mam w tym żadnego celu - uśmiechnął się - wstawaj i idziemy.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, uprzednio zabierając Raya, impreza trwała już w najlepsze. Weszliśmy do środka. Wiele osób tańczyło, pary się obściskiwały, a ci co mieli słabszą głowę już leżeli. Moim oczom od razu rzucił się widok kanapy gdzie były wolne miejsca. Poszedłem tam marszowym krokiem i usiadłem na nią. Obserwowałem znajome mi osoby, jak i te których zupełnie nie znałem. Po chwili dołączył do mnie Gerard z dwoma plastikowymi kubkami wypełnionymi jakimś napojem.

- Nie chcę - powiedziałem spoglądając na kubeczki

- Frankie... mi też nie chce się tu być, ale jak sam powiedziałeś, obiecaliśmy że będziemy. Chwilę tu posiedzimy i zaraz pójdziemy. - czerwonowłosy uśmiechnął się, co odwzajemniłem - a teraz wypijmy chociaż trochę żeby jakoś to przetrwać - zasugerował i podał mi kubek, który wziąłem do ręki - damy radę Frankie

- Masz racje. Nie powiedzieliśmy ile tu będziemy - uśmiechnąłem się do chłopaka po czym wziąłem łyk trunku znajdującego się w plastikowym kubku.

Uśmiech jednak zszedł z mojej twarzy kiedy zobaczyłem stojącą niedaleko nas Nancy, która obserwowała Gerarda. Przysunąłem się trochę bliżej niego.

- Gee.. nie chcę tu być, może.. pójdziemy na dwór co? Tam nie jest tak głośno

Chłopak zmarszczył brwi jakby się zamyślił, ale ja już wstałem i pociągnąłem go w górę aby wstał i poszedł ze mną. Mój plan był taki: idziemy tak żeby Nancy nas nie zauważyła. Jednak mój plan jak zwykle poszedł się jebać, bo dzięki niemu... na siebie wpadli. Super. Gratuluję Frank.

- Hej - powiedziała dziewczyna patrząc na nas

- Cześć - przywitał się Gerard. Widząc, że nic nie mówię pociągnął mnie za rękę w dół

- Hej - mruknąłem cicho

- Jak wam się podoba?

- Jest... fajnie - powiedział chłopak - chcieliśmy wyjść się przewietrzyć ale...

- Ale doszliśmy do wniosku, że jednak nie - powiedziałem wysilając w sobie miły ton

Było głośno jak cholera. Ledwo słyszałem swoje myśli.

- Frank.. obrazisz się jak porwę na chwilę Gerarda? - Eee.. tak?

- Co? Nie - wcale nie kłamię - tylko później go oddaj bo obiecałem jego mamie, że wróci do domu w jednym kawałku - skończ gadać Frank

- To... chodź Gerard - powiedziała dziewczyna chwytając czerwonowłosego chłopaka za rękę i ciągnąc go w stronę tańczącej grupy ludzi.

Ja za to stanąłem pod ścianą z rękoma skrzyżowanymi na piersiach i patrzyłem. Patrzyłem jak Nancy kręci dupą przed moim chłopakiem. Pocieszało mnie to, że już niedługo stąd wyjdziemy.

- O! Hej Frank! - usłyszałem swoje imię więc przeniosłem wzrok z Gee na osobę stojącą obok mnie.

- Hej Emily, jak się czujesz? - spytałem z uśmiechem . Lubiłem ją była jedną z normalniejszych osób w szkole

- Jest dobrze, ale chyba zgubiłam znajomych - zaśmiała się - ale to nic. Znalazłam ciebie

- Tak, ale widzisz.. nie jestem dzisiaj w imprezowym nastroju. Zaraz miałem iść i... - nie dano mi dokończyć

- Nie, nie, nie. Chodź. Najpierw się trochę napijemy, a później zatańczymy. Inaczej stąd nie wyjdziesz!

Zaśmiałem się, ale przystałem na.. rozkaz dziewczyny. Może ta impreza nie będzie taka zła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top