rozdział 20
Lia ufała Crystal, mimo że nie wiedziała do końca, gdzie w ogóle jechali. Stojąc wtedy na postoju, dziewczyna próbowała dodzwonić się do pewnej osoby, która miała im pomóc. Była jednak od nich zbyt daleko, by mogli usłyszeć jej rozmowę. Nie powstrzymywało ich to jednak nad dyskusją między sobą.
- Ja naprawdę ufam Crystal, ale nie jestem pewny, żebyśmy zwalali się komuś na głowę. Jest nas za dużo. - zauważył Rhys, krzyżując ręce na piersi.
- A macie inny pomysł na zniknięcie na jakiś czas? Nie mamy innego wyjścia. - mruknęła Lia, zastanawiając się nad tym wszystkim intensywnie. Sama miała obawy.
- Możemy wrócić do swoich domów, oni nie wiedzą, kim jesteśmy. - powiedział Kyle, chcąc wierzyć w swoje słowa.
- Nie macie pewności. - stwierdziła Maggie, wierząc, że dzięki Crystal mogli cokolwiek zrobić. Ufała jej i wiedziała, że ta mogła coś wykombinować.
- Crystal...
Dziewczyna, która właśnie zmierzała w ich stronę, westchnęła cicho. Miała wrażenie, że odpowiedzialność za nich wszystkich spoczywała na jej barkach i tak też w jakimś stopniu było. To ona powiedziała, żeby za nią jechali i to ona była sprawczynią tego wszystkiego, nawet jeśli nikt nie zdawał sobie o tym sprawy.
- Muszę was nieco zmartwić. Chłopaki nie mają u siebie miejsca na tak liczną grupę. Część z nas będzie musiała ogarnąć sobie inne lokum. To najbezpieczniejsza opcja. - powiadomiła tak spokojnie, jak tylko mogła. - Nie możecie pod żadnym pozorem wrócić do swoich domów. Ta opcja nie wchodzi w ogóle w grę.
- Dlaczego?
- Ty coś wiesz, Crystal. - stwierdził Wyatt, marszcząc brwi i przyglądając się dziewczynie.
- Wiem za dużo, dlatego mnie też porwali. - powiedziała, ale prędko pokręciła głową, by odgonić od siebie tamtą myśl. - Mniejsza, musicie mi zaufać, jeśli nie chcecie trafić za kratki. Wiem, że nie mówię wam wszystkiego, ale...
- Ja ci ufam. - przerwała jej od razu Lia, łapiąc ją za dłoń. - Ile osób może się u nich zmieścić?
- Góra cztery. To będzie jakoś połowa z nas.
Każdy spojrzał na każdego, nie wiedząc, jak się podzielić w takiej sytuacji. Sama sytuacja wydawała się im patowa, byli podstawieni pod ścianą i nie mogli uciec. Wtedy jednak do głowy Lii wpadł pewien pomysł.
- Słuchajcie. Moja babcia ma na swojej działce taki domek, często tam przyjeżdżaliśmy na wakacje. Jest, co prawda, na obrzeżach miasta, ale przynajmniej będziemy bezpieczni.
- To połowa jedzie ze mną, a druga z Lią. - oznajmiła Crystal, ciesząc się, że i druga połowa ich grupy mogła gdzieś się schować. - Uważajcie na siebie.
- Wy także.
- Dam wam znać, kiedy sytuacja będzie już opanowana i nie będzie nic nam grozić. - powiadomiła, zerkając po reszcie. - Słuchajcie się Lii, proszę. I pod żadnym pozorem nie wracajcie do agencji.
Po pożegnaniu się ze wszystkimi, dwie grupy ruszyły w tylko sobie znane strony. Z Crystal pojechali: Alan, Nico, Maggie i Ophelia, podczas gdy Lia miała pod swoją opieką Rhysa, Kyle'a, Wyatta i Sashę.
Droga do mieszkania Nicka i Carlosa zajęła już znacznie mniej, niż wcześniej i po kilku minutach całą grupą zaparkowali nieopodal odpowiedniego budynku. Kiedy zebrali się wszyscy przed wejściem, Crystal upewniła się, że wszyscy byli, po czym weszła do budynku, kierując się prosto do odpowiednich drzwi. Nie musiała wcale w nie pukać, bo otworzył im nagle Carlos.
- Cześć. Wchodźcie.
Crystal przepuściła wszystkich przodem, a sama weszła na końcu. Musiała podziękować zarówno Nickowi, jak i Carlosowi za pomoc, bo naprawdę dużo dla niej wtedy robili. Przygarnięcie aż pięciu osób było sporym wyzwaniem w tak małym mieszkaniu, a oni się tego podjęli bez większych sprzeciwów.
- Nie wiem, jak się wam odwdzięczę. - mruknęła, stając z Carlosem twarzą w twarz. Była mu wdzięczna.
- Przestań. Przyjaciele sobie w końcu pomagają. - odparł, posyłając jej szczery uśmiech, który podbudował trochę jej morale. - Możemy was przenocować przez kilka dni, ale później będziecie musieli radzić sobie sami.
- Załatwię to wszystko najszybciej, jak się tylko da, obiecuję.
Carlos uśmiechnął się delikatnie, po czym objął ją ramieniem, ruszając w stronę salonu, gdzie skierowali się pozostali. Większość z nich stała, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, dlatego ucieszyli się, kiedy i Crystal do nich dołączyła. Była wtedy w jakimś stopniu ich przywódcą, to ona załatwiła im nocleg. Ufali jej i wierzyli, że miała jakiś plan.
- Możecie się rozsiąść, a ja porozmawiam chwile z chłopakami.
- Na pewno możemy tu zostać? Nie chcielibyśmy robić problemu. - odezwała się Maggie, chcąc mieć pewność, że byli tam mile widziani.
- Przyjaciele Crystal są też naszymi przyjaciółmi. Możecie czuć się tu, jak u siebie. - stwierdził Carlos, uśmiechając się do wszystkich przyjaźnie.
- Będziemy musieli zrobić mały zapas na kilka dni, bo mamy trochę pustki. - zaśmiał się Nick, drapiąc się po karku z zażenowania. Zaraz odwrócił się do Crystal przodem. - Chcesz ze mną pojechać?
- Maggie, mogę pożyczyć twoje auto?
Maggie nie odpowiedziała. Wyciągnęła kluczyki do swojego samochodu i rzuciła je prosto w dłonie Crystal. Ta uśmiechnęła się do niej wdzięcznie, po czym złapała Nicka za dłoń i pociągnęła w stronę wyjścia. Wiedziała, że Carlos zajmie się pozostałymi.
- O co chodzi, Crystal? W co wy żeście się wpakowali? - spytał cicho Nick, kiedy wyszli po chwili z mieszkania na klatkę schodową.
- Opowiem wam wszystko, jak wrócimy, dobrze? To będzie długa historia i Carlosowi też potrzebne będą wyjaśnienia.
Nick westchnął cicho, po czym przyciągnął ją do uścisku. Czuł, że na jej barkach spoczywała ogromna odpowiedzialność za wszystko i wszystkich. Nie wiedział, kim w ogóle byli jej przyjaciele i czym Crystal się tak naprawdę zajmowała, ale wiedział, że to nie było łatwe zadanie.
- Lubię się do ciebie przytulać. - stwierdziła po chwili, nie odsuwając się od niego ani na krok.
- A ja bardzo lubię cię przytulać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top