rozdział 13

Crystal wróciła do domu tak, jak zapowiedziała. Była północ, kiedy nalewała sobie wody do szklanki i kiedy to domu wszedł jej wujek. Mężczyzna był wyraźnie zmęczony po całym dniu w pracy i jedyne, o czym marzył, to sen. Prawdopodobnie poszedłby od razu się wykąpać i położyć do łóżka, ale zatrzymała go Crystal, na którą zwrócił uwagę.

- Kiedy wróciłaś? - zagadnął, przyglądając się jej z progu.

- Przed chwilą. Właśnie miałam iść się kąpać. - odpowiedziała Crystal od razu, odwracając się do niego spokojnie.

- Nalejesz mi też?

Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła głową na znak zgody. Od razu wyciągnęła z szafki szklankę i nalała do niej wody. Po tym skierowała się prosto do salonu, gdzie udał się Chris. Podała mu szklankę, siadając obok na kanapie i obserwując, jak cała woda znika w wnętrzu ciała mężczyzny.

- Jesteś zupełnie, jak twój ojciec. - wypalił, co nieco ją zaskoczyło. Nie spodziewała się, że w ogóle zaczną tamten temat.

- Ale wyglądam jak mama. - odparła od razu, uśmiechając się pod nosem i spuszczając wzrok. To był naprawdę ciężki dla nich temat. - Myślisz o nich czasami?

- Myślę o nich przez większość mojego życia. - stwierdził, przejeżdżając dłonią po swoich włosach. Poczuł też dziwny ścisk w sercu na samo wspomnienie swojego brata i bratowej. - Miałem zastrzeżenia, kiedy do nas trafiłaś, ale obiecałem mojemu bratu, że się tobą zajmę, jeśli nadarzy się taka okazja. Nie żałuję ani dnia.

- Ja żałuję, że nie zginęłam wtedy z nimi.

- Nie mów tak nawet. To niesamowity cud, że żyjesz, nigdy tego nie kwestionuj. Wszyscy byli w szoku, że przeżyłaś tak straszny wypadek. - powiedział pospiesznie, kładąc dłoń na jej ramieniu. - Nigdy nie powinnaś nawet myśleć o śmierci, rozumiesz? Jesteś tu z jakiegoś powodu, żyjesz, bo taki jest twój los.

- Tęsknię za nimi. Tak bardzo mi ich brakuje. - wyszeptała, a jej głos załamał się nagle. Chrisowi łamało się serce.

- Mnie też, Crystal. Bardzo mocno.

Crystal po raz pierwszy od naprawdę dawna poczuła palące pod powiekami łzy. Nie płakała przez długi okres czasu, ale wtedy... Te wszystkie emocje, które skrywała w sobie, wyszły na światło dzienne, właśnie w postaci łez. To nie było dla niej normalne. Nie czuła się jednak słaba w tamtym momencie. Każdy silny człowiek musiał choć raz uronić łzę.

- Jesteś zmęczona, idź się połóż spać. Jutro odbierzesz Cleo z lekcji tańca. - powiedział spokojnie Chris, próbując się jakoś uspokoić.

- Czemu ja?

- Dante ma trening, a ja muszę jechać z Ariadną na zakupy. Nasza lodówka zaczyna świecić pustkami. - wyjaśnił, śmiejąc się cicho dla rozładowania napięcia. - Idź już.

- Dobrej nocy, wujku. - powiedziała Crystal, posyłając w jego stronę delikatny uśmiech.

- Dobranoc, Crystal.

~*~

Kiedy Crystal zaparkowała w końcu pod szkołą tańca, do której uczęszczała jej kuzynka, miała wrażenie, jakby obudziła się zaledwie chwilę wcześniej. Nie odbiegało to wcale od prawdy. Tamtego dnia spała wyjątkowo długo, bo spać kładła się dopiero po drugiej w nocy, a dochodziła właśnie czternasta. Nie znaczyło to jednak, że się w ogóle wyspała.

Wygramoliła się po chwili ze samochodu swojej ciotki i skierowała do budynku. Nie była tam wcale pierwszy raz, ale nigdy nie wchodziła dalej, niż na korytarz. Wtedy było nieco inaczej. Jej kuzynka wciąż była na zajęciach w jednej ze sal i to tam też się Crystal udała. Zdziwiła się nieco, dostrzegając otwarte drzwi do pomieszczenia, gdzie znajdował się tuzin dziewczynek i chłopców oraz ich trener, tyle że bez trenerki.

Stanęła w drzwiach, krzyżując ręce na piersi i opierając się bokiem o framugę. Obserwowała zaistniałą sytuację w ciszy, nie okazując przy tym żadnych oznak jakichkolwiek emocji. Doskonale znała tamtego mężczyznę, który stał przed dzieciakami.

A on prędko dostrzegł ją.

- Mamy cichą obserwatorkę. Proszę, wejdź. - powiedział, nie odrywając od niej wzroku. Wzrok uczniów padł na nią niespodziewanie.

- Dobry. - przywitała się, ostrożnie wchodząc do pomieszczenia. - To już koniec zajęć?

- Właśnie mieliśmy kończyć. - wyjaśnił, nie patrząc na nikogo innego, niż na nią. Miał świadomość tego, jak bardzo się zmieniła. - Ale może dałabyś się zaprosić do tańca?

- Jest pan pewny, że na pewno tego chce? - spytała, unosząc prowokacyjnie brew. Doskonale wiedziała, do czego mężczyzna zmierzał.

- Crystal, co ty robisz?

Crystal kompletnie zignorowała swoją kuzynkę, której dłoń zacisnęła się na jej przedramieniu. Nie rozumiała zachowania dziewczyny i trochę obawiała się konsekwencji jej czynów. Nie trudno było zauważyć, że Crystal robiła wszystko, by sprowokować mężczyznę. On też zdawał sobie z tego sprawę i specjalnie grał w jej grę.

- Chyba nigdy wcześniej nie byłem bardziej pewny. - odparł z uśmiechem, uświadamiając sobie, że charakter Crystal zupełnie się nie zmienił. - To jak?

Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że Crystal podjęła decyzję już dawno.

Dziewczyna uśmiechnęła się tylko, podała kluczyki od samochodu swojej kuzynce i podeszła do nauczyciela bliżej. Przewyższał ją o ponad głowę, był dobrze zbudowany i potrafił świetnie tańczyć. Nie miała z nim większych szans, bo jak wiele z tamtych dzieciaków myślało, Crystal nie potrafiła tańczyć.

- Przyda mi się jakieś przypomnienie przez balem maturalnym, prawda?

Mężczyzna zaśmiał się cicho, po czym kazał włączyć muzykę. Oboje ustawili się w odpowiedniej pozycji i zaczęli sunąć po sali w rytm Con Calma od Daddy Yankee. Dzieciaki od razu rozpoznały styl tańca, jakim była samba. Byli kompletnie skołowani tańcem swojego trenera oraz Crystal, która tańczyła, jak zawodowiec, mimo że takowym nie była.

Samba zwana była tańcem kochanków, ale oboje w tamtym momencie czuli do siebie jedynie bliższą znajomość, może jakąś przyjaźń. Samba była tańcem z dużą ilością ruchów, wyrażających uczucia. Ruch samby przypominał falowanie partnerów. W wielu figurach partnerzy kolejno obiegali się dookoła, jakby starając się przechytrzyć nawzajem i wyprzedzić w drodze do mety.

Według ekspertów, samba była tańcem trudnym, wymagającym od tancerzy wielu technicznych umiejętności. To dlatego każdy z obecnych w sali był zdziwiony, z jaką płynnością i dokładnością poruszała się Crystal. Nawet sam mężczyzna był pod wrażeniem tego, jak się ruszała.

Piosenka w końcu się skończyła, tancerze odetchnęli z ulgą, a dzieciaki zaczęły klaskać i wiwatować. Crystal spojrzała na mężczyznę przed sobą z uśmiechem, ciesząc się, że znów miała przyjemność z nim zatańczyć.

- Jak stwierdził kiedyś Michaił Barysznikow: "Tancerze są stworzeni, nie urodzeni." Ja mam jednak wrażenie, że ty urodziłaś się po to, by tańczyć. - powiedział, uśmiechając się w jej stronę.

- Urodziłam się po to, by walczyć każdego dnia, a nie tańczyć. To taka miła odskocznia od codzienności, choć muszę przyznać, że dawno nie tańczyłam. - przyznała Crystal, podpierając ręce na biodrach. Czuła, jak mocno jej serce wtedy biło.

- Wielkie brawa dla naszej cichej obserwatorki. Zasłużyła na to.

Mark, bo tak też miał na imię mężczyzna, zaczął klaskać, a pozostali razem z nim. Crystal pokręciła tylko głową, czując nagle czyjeś ramiona, które objęły ją w pasie. Prędko zorientowała się, że była to jej młodsza kuzynka, która postanowiła pogratulować jej osobiście. Było to urocze.

- Gdzie nauczyłaś się tak tańczyć? Czemu nie mówiłaś, że w ogóle potrafisz tańczyć? - zagadnęła Cleo, odsuwając się ostatecznie od kuzynki.

- Ten pan mnie nauczył. - wyjaśniła Crystal, wskazując w stronę Marka dłonią.

- Jaki znowu pan? - spytał, marszcząc brwi. W tamtym momencie czuł się, jakby go w jakiś sposób obraziła.

- Jesteś starszy. Mógłbyś być moim ojcem. - zauważyła Crystal, zdając sobie sprawę, że właściwie wciąż powinna zwracać się do niego per pan.

- Aż tak stary nie jestem. - stwierdził Mark, na co ta pokręciła tylko głową. Zaraz po tym zwrócił się do pozostałych dzieciaków. - Idźcie się przebrać! Koniec zajęć na dziś!

Crystal spojrzała na gromadkę dzieci, którzy wręcz rzucili się do wyjścia. Popchnęła też swoją kuzynkę, odbierając od niej kluczyki do samochodu. Nie chciała dłużej tam czekać, już i tak długo tam przebywała. Nie mogła jednak narzekać, bo towarzystwo miała całkiem niezłe.

- Nie wiedziałem, że Cleo to twoja rodzina. Myślałem, że to zwykła zbieżność nazwisk. - odezwał się Mark, stając z dziewczyną twarzą w twarz. Skrzyżował też ręce na piersiach, przez co wyglądała wtedy przed nim jak mała dziewczynka.

- Jest moją kuzynką. - oznajmiła Crystal, mimo wszystko czując się w jego towarzystwie dość swobodnie i bezpiecznie. - Ja za to nie wiedziałam, że się tu przeniosłeś. Wyrzucili cię z San Diego?

- Nie, skądże? Tu dostałem lepiej płatną pracę. Z resztą, tu też mieszka moja siostra, mam do niej teraz bliżej. - wyjaśnił pokrótce, wzruszając przy tym ramionami.

- Myślę, że był jakiś inny powód twojej przeprowadzki.

- Jaki niby?

- Przyjechałeś tu za mną. Jakby nie patrzeć, byłam twoją najlepszą uczennicą, która miała jakieś szanse wygrać zawody. Tęskniłeś za mną, nie mogłeś znieść myśli, że byłam tak daleko.

- Byłaś gówniarą, która umiała świetnie tańczyć, nic poza tym. - stwierdził, chcąc utrzeć jej nieco nosa. W tamtym momencie była zbyt pewna siebie.

- Sam w to nie wierzysz. - zaśmiała się, czemu jednak nie mógł zaprzeczyć. Miała rację. - Miło było znów się spotkać i zatańczyć z panem. To była czysta przyjemność. - powiedziała, znów przestawiając się na bardziej oficjalny ton.

- Spadaj już stąd, gówniaku.

Choć Mark popchnął Crystal w stronę drzwi, ta roześmiała się w głos, nie zwracając uwagi na znajdujących się na korytarzu rodziców pozostałych dzieciaków. Pomachała ostatni raz swojemu dawnego nauczycielowi, po czym ruszyła do wyjścia.

Cleo dołączyła do niej chwilę później, wciąż zszokowana tym wszystkim, co się wydarzyło zaledwie kilkanaście minut wcześniej.

Obie dziewczyny natychmiast wsiadły do samochodu, a Crystal po chwili włączyła się do ruchu ulicznego. Wiedziała, że dojazd do domu mógł trochę zająć przez korki - nawet jeśli była sobota i większość osób nie szła tamtego dnia do pracy.

- Nikt nigdy nie wspominał, że chodziłaś na lekcje tańca. Pan Mark dobrze cię zna, jak zauważyłam. Był twoim nauczycielem, prawda? - zagadnęła Cleo, nie mogąc już wytrzymać w niewiedzy. Chciała wiedzieć.

- Nie zaprzeczę. - powiedziała Crystal ze śmiechem. - Tylko kiedyś też zwracałam się do niego na pan. Właściwie nigdy nie przestawiliśmy się na ty. Dzisiaj wyszło to dość spontanicznie.

- Aż zazdroszczę, że tak świetnie tańczysz. Ja tak nie potrafię. - stwierdziła Cleo, po czym zmarkotniała nagle. - Niektórzy w szkole mówią, że nigdy nie nauczę się tańczyć. Jestem beznadziejna.

- Bez względu na to, ile popełnisz błędów albo jak wolno idą postępy, i tak jesteś przed tymi, którzy nie próbują wcale. - odparła od razu Crystal, chcąc pocieszyć kuzynkę. - Mogą sobie gadać, Cleo. To w twojej głowie powinna siedzieć myśl, że jesteś świetna i że chociaż czegoś próbujesz. A oni co? Pewnie siedzą przed komputerami i jedyne, co robią, to grają. Nie mają żadnych zainteresowań. Ty masz.

- To miłe, co mówisz.

- Bo mówię prawdę. Ilekroć masz ochotę się poddać, pomyśl o tych wszystkich ludziach, którzy chcieliby zobaczyć twoją porażkę. To cię wzmocni, mówię ci.

- Skąd to wiesz? - spytała zaintrygowana Cleo, podbudowana nieco przez kuzynkę. Była jej za to wdzięczna.

- A jak myślisz, że zostałam najlepszą uczennicą w szkole tańca? - odparła Crystal.

Cleo w odpowiedzi zaśmiała się cicho. Pewność siebie Crystal jej imponowała, była dla niej podbudowująca. Naprawdę cieszyła się, że to właśnie ona tamtego dnia odebrała ją z zajęć.

- Właściwie... Mam wrażenie, jakbym już kiedyś słyszała te teksty. Wzięłaś je z Pinteresta?

- Chyba nie myślisz, że byłabym w stanie to zrobić, co? - odpowiedziała od razu dziewczyna. Kiedy zatrzymały się po chwili na światłach, nachyliła się nieznacznie w stronę kuzynki. - Nie mów nikomu, ale uwielbiam szperać na Pintereście w takich cytatach. Polecam ci tam zajrzeć.

Cleo znów się roześmiała, ale tym razem razem z Crystal.

~*~

- No to jesteśmy.

- Co będziemy dzisiaj robić? Pooglądamy coś?

Crystal już miała odpowiedzieć, zgodzić się i ruszyć wraz z kuzynką do domu. Nie było jej to jednak dane, bo jej telefon zaczął nagle dzwonić. Natychmiast odebrała, odchodząc nieznacznie od dziewczyny, by ta nie słyszała jej rozmowy. Musiała uważać na to, co mówiła w obecności rodziny, kiedy tylko rozmawiała ze swoim szefostwem.

- Co jest? Stało się coś? - spytała, zdając sobie sprawę, że po drugiej stronie była właśnie Joyce, która ewidentnie miała do niej jakąś sprawę.

- Mam dla ciebie nową misję. - oznajmiła kobieta, nie zamierzając owijać w bawełnę.

- Jaką znowu?

- Zbliża się wasz bal maturalny, prawda? - zagadnęła Joyce, a Crystal od razu zrozumiała, o co chodziło. Poczuła dziwną wściekłość w ciele.

- Nie będę uczestniczyć w żadnej misji na balu. Mogę zrobić dla was inne rzeczy, ale nie oczekuj ode mnie, że się na to zgodzę. - warknęła do słuchawki, nie przejmując się reakcją szefowej.

- Nie masz wyboru, Crystal. Wybrałam do tej misji ciebie i Alana. Musicie to zrobić i nie obchodzi mnie, co oboje myślicie na ten temat. Do zobaczenia.

Nim Crystal zdążyła jakkolwiek zareagować, Joyce rozłączyła się, zostawiając dziewczynę kompletnie skołowaną. Z jej ust prędko wydobyła się wiązanka różnych przekleństw, a jej nienawiść do szefostwa rosła jeszcze bardziej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top