rozdział 12
Dzień odebrania prawa jazdy był dla Crystal jak święto. To właśnie tamtego dnia mogła w końcu wsiąść na swój motor, tak bardzo przez nią upragniony, i ruszyć drogami Los Angeles w tylko sobie znaną stronę. Uśmiech nie schodził jej z twarzy, kiedy tylko ruszyła znanymi sobie drogami, czując się po prostu wolna. Nic więcej w tamtym momencie do szczęścia nie było jej trzeba, miała już praktycznie wszystko.
Kiedy na jej drodze pojawiło się czerwone światło, spokojnie zatrzymała się w wyznaczonym miejscu i obserwowała jadące samochody. Nie trwało to jednak długo, bo jej silnik nagle zgasł. Zdezorientowana spojrzała w swoje lewo, dostrzegając niewiele starszego od siebie chłopaka, który zgasił jej motor. Ten, choć tego nie widziała, uśmiechnął się szeroko. Zaraz po tym poczuła, jak ktoś uderzył ją delikatnie w plecy, na co jeszcze bardziej zdezorientowana, odwróciła się w drugą stronę, dostrzegając kolejnego chłopaka.
Nie było jednak czasu na zastanowienie się, kim byli, bo zapaliło się dla nich zielone światło i obaj natychmiast ruszyli na swoich motorach, a ona zaraz za nimi. Dogonienie ich nie było trudne, szczególnie chwilę później, kiedy całą trójką skręcili na pobliską stację benzynową.
Nieznajomi zjechali na pobliski parking, podczas gdy Crystal podjechała do jednego ze stanowisk, by zatankować swoją maszynę. Ściągnęła z głowy kask i już miała podejść do dystrybutora, gdy drogę zagrodził jej nagle jeden z chłopaków. Od razu się też cofnęła, przyglądając się mu z bliska.
- Pozwolisz, że cię wyręczę. - powiedział, posyłając w jej stronę szeroki uśmiech. Wyglądał uroczo.
- A zapłacisz mi też?
Chłopak zmieszał się, podczas gdy jego kolega roześmiał się w głos. I Crystal się uśmiechnęła, odwracając w jego stronę i przybijając z nim żółwika. Czuła, że mogła się z nimi zakolegować w jakimś stopniu.
- Żartowałam. Mam pieniądze na paliwo. - powiedziała w ramach wyjaśnienia, obejmując dłońmi swój kask.
- Chcesz mnie przyprawić o zawał serca? - spytał, kładąc wolną dłoń na piersi, gdzie znajdowało się serce.
- Widzę, że ktoś tu ma dość podobny humor. - zaśmiał się drugi z chłopaków, zerkając na swoich towarzyszy z uśmiechem. Zaraz wystawił w stronę dziewczyny dłoń. - Jestem Carlos Santos.
- Miło mi. Crystal Castley.
- Nick Labonair. - przedstawił się ten pierwszy, również ściskając dłoń Crystal. - Jesteś świeżakiem, prawda?
- Aż tak źle jeżdżę? - zaśmiała się Crystal, opierając dłonią o swój motor. Choć jechała na nim dopiero pierwszy raz, czuła, że to było właśnie to, czego potrzebowała do życia.
- Właśnie dobrze. Tyle że wciąż trochę się boisz, nie jesteś już ubezpieczona od instruktora, to dlatego. - wyjaśnił Carlos, czemu nie można było zaprzeczyć. Miał rację.
- Ja się ogółem nie boję jeździć, czy coś. Po prostu jadę pierwszy raz na tej maszynie i muszę się przyzwyczaić.
- Kiedy zdałaś prawko? - zagadnął Nick, ciekawy, od kiedy jeździła na motorze.
- Kilka dni temu, dzisiaj je odebrałam. - wyjaśniła pokrótce Crystal, poprawiając swoje włosy, które tamtego dnia związała w niskiego koka. - Pójdę zapłacić.
Crystal posłała im delikatny uśmiech, zabrała kluczyki do motoru, kask i swoje inne rzeczy, po czym ruszyła, by zapłacić. Ekspedientka podała jej należną do zapłaty kwotę, a ona od razu zapłaciła, kupując przy okazji jakieś żelki. Zaraz po tym Crystal znów wyszła, zamierzając odjechać ze stanowiska i na parkingu w spokoju zjeść zakupione żelki. Nie spodziewała się jednak, że jej dwaj nowi znajomi będą na nią tam czekać.
- Myślałam, że pojechaliście. Co was tu zatrzymało, co? - zagadnęła, otwierając paczkę i wkładając jednego z żelków do ust.
- Pewna dziewczyna z dwukolorowymi oczami. - odparł od razu Nick, stając z nią twarzą w twarz. Wydawał się niezwykle pewny siebie. - Widzisz normalnie z takimi tęczówkami?
- Nie, jednym okiem widzę świat na niebiesko, a drugim na brązowo. - powiedziała, wywracając oczami na tamto bezsensowne pytanie. - To głupie. Widzę tak, jak cała reszta świata, po prostu mam tęczówki w dwóch kolorach.
- Co innego, gdybyś miała jedno niebieskie, a drugie szare czy zielone. Nie robiłoby większej różnicy. Ale patrzysz na nas jednym niebieskim, a drugim brązowym i trochę to dziwne. - stwierdził Carlos, zakładając ręce na piersi.
- Wyglądasz jak husky.
Crystal roześmiała się w głos, a zaraz za nią również Carlos. Nick dołączył do nich dopiero po chwili, uświadamiając sobie, jak mogły zabrzmieć jego słowa. Nie chciał w żaden sposób urazić Crystal, spodobała mu się i miał nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkają. Liczył na to, była naprawdę ładna, a i humor miała dość podobny do niego.
- Pierwszy raz ktoś tak perfidnie nazwał mnie husky'm. Dziwne uczucie, przyznaję. - zaśmiała się Crystal, patrząc na Nicka z rozbawieniem.
- Nie jesteś zła, czy coś? - spytał dla upewnienia, czując się nieco dziwnie z zaistniałą sytuacją. Miał wrażenie, że wypadł przed nią na idiotę.
- Czemu miałabym być? Uwielbiam psy husky, są świetne, ale zdecydowanie bardziej wolę dobermany.
- A masz jakieś zwierzaki w ogóle? - zagadnął Carlos, chcąc dowiedzieć się na jej temat jak najwięcej. Przez ten krótki czas zdążył ją polubić.
- Jeśli mogę zaliczyć do tego moje kuzynostwo, to owszem. - odparła od razu, na co zaśmiali się cicho. - Nie, nie mam. Nie miałabym zbytnio czasu, by spędzać czas ze zwierzakiem. Mam masę obowiązków na co dzień.
- Wciąż się uczysz.
- Bingo! - zawołała, wskazując palcem na Nicka, który uśmiechnął się na jej reakcję. - Naprawdę miło mi się z wami rozmawia, ale będę musiała się już zwijać. Niedługo mam się spotkać ze znajomymi na mieście.
- To może dasz nam swój numer, co? Może jeszcze kiedyś spotkamy się na przejażdżce, co ty na to?
Choć byli dla niej wciąż w jakimś stopniu obcy, Crystal postanowiła dać im swój numer telefonu. Nic jej to nie kosztowało, obaj byli dość przystojni, no i te motory! Nie widziała żadnych przeciwwskazań, by dać im do siebie jakiś namiar. Nie miała w planach się na nic nastawiać, ale mimo wszystko...
- Piszcie, bo nie zawsze jestem w stanie rozmawiać.
Chwilę później obaj patrzyli, jak Crystal nałożyła na głowę kask, odpaliła swój motor i ruszyła w tylko sobie znaną stronę, zostawiając ich tam samych.
~*~
Fascynujące było, kiedy ludzie z agencji przyglądali się motorowi, którym przyjechała Crystal. Dziewczyna uśmiechała się od ucha do ucha, obserwując ich, kiedy krążyli wokół jej maszyny, podziwiając i zachwycając się. Było to urocze na swój sposób. Nie sądziła, że każde z nich będzie aż tak zafascynowane tym wszystkim.
- I ty się nie boisz na tym jeździć? - zagadnęła Maggie, zerkając na Crystal, która stała obok.
- Fakt, to nie jest ten sam motor, na którym uczyłam się jeździć. Jest inny, ale uwielbiam go.
- Ale dasz się przejechać? - spytał Rhys, puszczając do dziewczyny oczko.
- Jeśli zdasz prawko. - stwierdziła, wzruszając ramionami. Nie miała co do tego żadnych przeciwwskazań. - Mogę cię co najwyżej przewieźć. Was wszystkich z resztą, jeśli tylko macie na to ochotę.
- Ale to kiedy indziej. Teraz idziemy się przejść, tak jak było to w planach od samego początku.
Lia złapała Crystal pod ramię i ruszyła wraz z nią w tylko sobie znaną stronę. Cała reszta tamtej grupy również ruszyła w drogę, doganiając je. Alan szedł z tyłu, obserwując wszystkich i nie odzywając się ani słowem. Czuł się dziwnie, a jednocześnie tak dobrze w ich towarzystwie. Przez ten czas, od kiedy dołączył do agencji, poczuł, jakby miał prawdziwych przyjaciół. Choć każdy z nich był inny i raczej nie spędzał dużo wolnego czasu w swoim towarzystwie, tak każdy mógł na sobie polegać w każdej chwili.
Wyjątkiem była dla niego Crystal.
Ona była dla niego trudną do rozwiązania zagadką, tajemnicą, którą chciał odkryć. Była inna, niż reszta dziewczyn, a jednak każda z nich była do siebie podobna na swój sposób.
- Porozmawiaj z nim. - powiedziała Lia, nie musząc wcale wypowiadać imienia chłopaka.
- Nie na mowy! Oszalałaś? On mnie nienawidzi. - odpowiedziała od razu Crystal.
- Zdaje ci się. A nawet jeśli nienawidzi, to raczej z tobą porozmawia. On taki nie jest. - stwierdziła Lia, na co Crystal już nie odpowiedziała. Nie chciała się wtedy kłócić ze swoją najlepszą przyjaciółką. - No dawaj! Bo inaczej sama wcisnę cię w jego ramiona.
Głośne westchnienie opuściło usta Crystal, kiedy zatrzymała się nagle, pozwalając całej reszcie ją minąć. Lia prędko dołączyła do pozostałych dziewczyn, podczas gdy Crystal zatrzymała na chwilę Alana. Spojrzała na swoich przyjaciół, dając im od nich odejść na bezpieczną odległość.
Dopiero wtedy mogła na spokojnie porozmawiać z Alanem.
- O co chodzi? Znów chcesz mnie obrazić? - spytał złośliwie, sam nie wiedząc, dlaczego tak reagował. Miał dość użerania się z Crystal.
- Chciałam cię za to przeprosić. - wyjaśniła spokojnie, nie zwracając uwagi na jego ton.
- A to nowość.
- Mogę przestać w każdej chwili. - powiedziała stanowczo, sama reagując dość nerwowo. Nie chciała tego, więc od razu odliczyła w głowie od dziesięciu.
- Nie, mów, już nie będę. - powiedział Alan pospiesznie, unosząc ręce w geście poddania.
- Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam ostatnio w szkole. Miałam zły dzień, a ty byłeś łatwym celem. - wyjaśniła pokrótce Crystal, nie będąc w stanie spojrzeć mu wtedy w oczy. Czuła się winna. - Wydawałeś się łatwym celem.
- Nie jestem o to zły, choć wciąż nie rozumiem, dlaczego postanowiłaś się na mnie wyżyć. Nic ci nie zrobiłem, a ty mnie traktujesz jak śmiecia. Chcę tylko, żebyś mnie zaakceptowała, nic więcej.
- Też kiedyś byłam tu nowa i oni też mnie bez problemu zaakceptowali. Z innymi też nie miałam żadnego problemu.
- Więc dlaczego jestem wyjątkiem? - spytał, chcąc najzwyczajniej w świecie wiedzieć. Nie rozumiał jej i tego, jak się w stosunku do niego zachowywała.
- Bo jesteś inny. - odpowiedziała od razu, nie wykazując przy tym żadnych emocji.
- Lepszy?
- Tego nie powiedziałam. Jesteś inny i zdania nigdy nie zmienię.
Alan zaśmiał się cicho, rozbawiony tłumaczeniem Crystal. Ta nie wiedziała, co się działo i odruchowo uderzyła go w ramię, na co roześmiał się jeszcze bardziej. Zaraz i ona się zaśmiała, czując się nieco lepiej. Miała wrażenie, jakby to obciążenie z jej barków zniknęło, dając jej trochę swobody. Nie było to wiele, ale czuła, że jej relacja z Alanem schodziła na odpowiednie tory.
- Będziemy tu tak stać, czy do nich dołączymy? Oddalili się już za bardzo.
Crystal uśmiechnęła się tajemniczo, po czym uderzyła Alana w pierś. Natychmiast zaczęła uciekać, a on od razu zorientował się, co się działo. Ruszył za nią bez oporów, doganiając ją dopiero w momencie, kiedy prawie dotarli do pozostałej części towarzystwa.
Nikt nie zwrócił nawet na nich uwagi, bo każdy był pogrążony w rozmowie z innymi. Crystal zaśmiała się cicho, wchodząc na pobliskie barierki. Zrobiła sobie z nich mały tor przeszkód, co od razu zrozumiał Alan.
I to on też zareagował, kiedy zachwiała się niebezpiecznie. Złapał ją odruchowo w pasie, dając jej chwilę na przyswojenie tego, co się stało. Crystal natychmiast się od niego odsunęła, czując się dość dziwnie z zaistniałą sytuacją. Choć wszystko było między nimi w porządku, wciąż czuła się niezręcznie w bliższych kontaktach z Alanem.
Całe ich towarzystwo odwróciło się w tym samym momencie w stronę klaksonu. Ich serca zabiły mocniej, gdy dostrzegli samochody należące do agentów FBI. Byli przecież swego rodzaju przestępcami, a właśnie stali naprzeciwko niewielkiej grupy FBI.
Crystal natychmiast wyszła przed szereg, stając przed całą grupą. Szyba od strony kierowcy uchyliła się, a ona odetchnęła z ulgą, dostrzegając swojego wujka. Podeszła do niego bliżej, zostawiając pozostałych w tyle. Chciała się dowiedzieć, co tam w ogóle robił.
- Cześć.
- Nie mówiłaś, że wychodzisz dzisiaj ze znajomymi. To twoi koledzy z boksu? - zagadnął mężczyzna, wskazując głową w odpowiednią stronę.
- Jak widać. - stwierdziła Crystal, zerkając na swoich przyjaciół, którzy przyglądali się całej sytuacji z bezpiecznej odległości. - Co tu robisz?
- Przejeżdżałem obok, kiedy cię zobaczyłem. Ten chłopak cię uratował. Podziękuj mu ode mnie.
- To była moja wina. - wyjaśniła od razu, doskonale zdając sobie sprawę, o kim jej wujek mówił. - Wrócę dzisiaj późno.
- Ja też.
Nie wiedząc, co powiedzieć, Crystal po prostu milczała, wpatrując się w swojego wujka, który tak bardzo przypominał jej ojca. Za każdym razem czuła się z tą świadomością źle. Tęskniła za swoimi rodzicami, a świadomość, że ich już nie było, strasznie ją dobijała. Minęło tyle lat, ale ona nigdy nie zapomniała.
- Nie będę ci przeszkadzać. Baw się dobrze, ale nie przychodź za późno. - powiedział w końcu Chris, wzdychając cicho.
- Będę przed północą.
Chris nie odezwał się więcej. Uśmiechnął się do bratanicy ciepło, machnął do jej przyjaciół dłonią, po czym ruszył w odpowiednią stronę. Crystal westchnęła cicho, czując oplatające ją od tyłu ramiona. Spojrzała w swoje lewo, prędko dostrzegając swoją przyjaciółkę.
- Odwieziesz mnie do domu później? - zagadnęła Lia, patrząc na nią swoimi dużymi ciemnymi oczami.
- Z przyjemnością. - odpowiedziała od razu Crystal, uśmiechając się szeroko. - Mam dla ciebie kask nawet.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top