rozdział 1

Crystal Castley była osobą, która jadła wyjątkowo mało. Jej rodzina była do tego przyzwyczajona i nie zwracała już uwagi na to, że dziewczyna jadła zdecydowanie mniej, niż oni. Choć uważali, że powinna jeść więcej, nie zamierzali jej tego narzucać, szczególnie że była już praktycznie dorosła.

- O której dzisiaj kończycie? - zagadnęła kobieta, patrząc na swoich towarzyszy. Była ciekawa ich odpowiedzi.

- Mam lekcje do czternastej, ale później idę do Aniki, bo musimy zrobić razem projekt na historię. - wyjaśniła Cleo, już nie mogąc się doczekać spotkania z przyjaciółką.

- Ja umówiłem się z kolegami na mecz po szkole, więc nie wiem, kiedy będę w domu. - odparł Dante, nawet nie spoglądając na swoją matkę.

- A ty, Crystal? - spytała Ariadna, odwracając się do siedzącej obok niej dziewczyny.

- Zobaczymy. Ostatnio sporo nauczycieli u nas choruje, więc mogą nam coś skrócić. Z resztą, i tak później mam jeszcze jazdy. Nie wiem, kiedy wrócę, ale dam znać w razie czego.

Temat skończył się tak szybko, jak się tylko zaczął. Wszyscy w ciszy dokończyli śniadanie, po czym każdy rozszedł się w swoje strony, by przyszykować się do wyjścia.

Crystal od razu ruszyła do swojego pokoju. Sprawdziła, czy jej tajne miejsca były dobrze schowane, po czym wzięła swój plecak, a także telefon i wróciła na parter. Na stopy założyła swoje ulubione białe Adidasy z niebieskimi zdobieniami i po prostu czekała. Jej kuzynostwo dołączyło do niej po chwili, również ubierając buty. Jako ostatni zjawił się tam Chris, ale on bez słowa zabrał kluczyki od samochodu i wyszedł z domu. Pozostała trójka ruszyła za nim, nie mając zbytnio wyboru w tamtym momencie.

Podczas gdy Dante i Cleo zaczęli kłócić się o miejsce z przodu, Crystal wykorzystała okazję i sama je zajęło. Wtedy rodzeństwo nie miało za wiele wyboru i zajęli miejsca z tyłu. Mężczyzna zaraz po tym od razu ruszył w drogę do szkoły starszej z dziewczyn.

Droga minęła im w ciszy. Każde z nastolatków było pogrążone w szperaniu w swoich telefonach i żadne z nich nie spostrzegło się nawet, kiedy dotarli na miejsce. Crystal uniosła głowę, kiedy tylko jej wujek zatrzymał się na parkingu obok jej szkoły. Odwróciła się do niego, cmoknęła w policzek i wyszła, nie odwracając się za siebie.

Wokół budynku znajdowało się już sporo osób, czekających na swoich znajomych, a także na dzwonek. Crystal weszła jednak do środka, bo to też tam miała się spotkać ze swoimi przyjaciółmi. Znalezienie ich nie było trudne, bo cała trójka stała przy swoich szafkach, gdzie nie znajdowały się wcale tak daleko od siebie.

- W końcu jesteś, Lana! Już myślałem, że nie przyjdziesz.

- Taa, cześć, Ned. - mruknęła Crystal, wywracając oczami na reakcję przyjaciela. Była przyzwyczajona do tego, że potrafił reagować w różny sposób na różne rzeczy. - Hej, wszystkim. Co tak patrzycie?

- Ten nowy jest jakiś dziwny. - stwierdziła Lia, patrząc w jakimś kierunku.

Crystal nie musiała się wcale odwracać, by wiedzieć, o kogo chodziło.

Alan Jordan. Nowy uczeń. Chłopak mierzący metr osiemdziesiąt, brązowe włosy i brązowe oczy. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, ale był na ustach każdego przez ostatni tydzień, odkąd tylko zjawił się pewnego dnia w szkole. Nikt go nie znał, nikt nie wiedział, skąd pochodził i dlaczego dołączył w połowie roku szkolnego. Trudno było zaprzeczyć, że był przystojny i wiele dziewczyn się za nim oglądało. Było w nim jednak coś, co zupełnie Crystal nie grało. Nie wiedziała tylko co dokładnie.

- Theo i Lionel się z nim przyjaźnią. Ostatnio widziałem ich razem na mieście. Nie wydawał się wcale taki zły, ale coś jest z nim nie tak. - stwierdził Colby, wzruszając ramionami.

- Mam wrażenie, że nasza mała Lana się mu podoba. - zaśmiała się Willa, szturchając przyjaciółkę łokciem w bok.

- Co? Nawet sobie nie żartuj, Wilhelmina. - warknęła Crystal, mierząc dziewczynę wzrokiem. Bardzo lubiła używać jej prawdziwego imienia w takich momentach.

- Przestań używać mojego pełnego imienia! Nienawidzę go.

- Będę, czy ci się to podoba, czy nie.

- Dziewczyny, uspokójcie się. - nakazał od razu Colby, świadomy, że tamta wymiana zdań mogła przerodzić się w kłótnię. - Spójrzcie tylko, jak Chloe próbuje go poderwać. Myślicie, że się jej uda?

Lia, Willa i Crystal prychnęły głośno, zakładając ręce na piersi. Ned zaśmiał się na ich reakcję, po czym podszedł do tej ostatniej i objął ją od tyłu, kładąc głowę na jej barku. Dziewczyna czuła jego perfumy i musiała przyznać, że były niesamowicie ładne. Uwielbiała męskie perfumy.

- Gdybyś widziała minę tego chłopaka, kiedy tylko cię objąłem. - wyszeptał prosto do jej ucha, przyprawiając ją o dreszcze swoim oddechem.

- Chcesz wzbudzić w nim zazdrość? Ja go nawet nie znam, Ned. - mruknęła Crystal, niezbyt przejmując się reakcją nowego ucznia. Miała go głęboko gdzieś.

- I co z tego? Widziałem, jak odwrócił wzrok, kiedy tylko zobaczył, że to zrobiłem. Podobasz mu się, Lana. - stwierdził Ned, uśmiechając się do niej w swój charakterystyczny sposób.

- Jesteś idiotą.

Crystal pokręciła głową sama do siebie i prędko się od niego odsunęła. Lia i Willa od razu ruszyły za nią, zdając sobie sprawę, że zaraz miały zacząć się lekcje, a oni musieli jeszcze dojść do odpowiedniej klasy.

W tym samym też czasie, kawałek dalej, Alan westchnął ciężko, dostrzegając, że Crystal i jej przyjaciele odeszli. Żałował, że do niej nie zagadał i że tak ją podglądał. Nie znał jej, właściwie nie wiedział też, jak miała na imię, ale doskonale ją kojarzył. Przyglądał się jej, odkąd zaczął uczyć się w jej szkole i bardzo go intrygowała.

- Chłopaki, jak miała w ogóle na imię ta dziewczyna? - zagadnął, odwracając się do dwójki swoich nowych kolegów. Byli jedynymi osobami, z którymi trzymał się ciut bliżej.

- Która? - zagadnął Lionel, choć domyślał się, o którą dziewczynę mu chodziło. Nie trudno było zauważyć, że przyglądał się tylko jednej.

- Gdybyś nie zauważył, jest tu dość sporo dziewczyn. - zaśmiał się Theo, uderzając Alana w ramię w przyjacielskim geście.

- Ta brunetka z dwukolorowymi oczami. Stała przed chwilą z przyjaciółmi, ale już ich nie ma.

- Ci, co stali obok szafek? - spytał Lionel dla upewnienia. Alan pokiwał głową na potwierdzenie. - Oh, to Lana. Znaczy, to nie jej prawdziwe imię, ale jej przyjaciele się tak do niej zwracają. Jest dość specyficzną osobą, ale jest miła.

- Znasz ją osobiście? - zagadnął Alan, chcąc dowiedzieć się o Crystal jak najwięcej.

- Poznaliśmy się kiedyś na imprezie, a właściwie na urodzinach Colby'ego. To jej przyjaciel, a ja się też akurat z nim przyjaźnię, więc jakoś tak wyszło, że się poznaliśmy. - wyjaśnił Lionel, wzruszając przy tym ramionami.

- Zakochałeś się w niej, że tak o nią pytasz?

- Nie, ale... - zaczął Alan, lecz przerwał, nie chcąc zdradzać nikomu, że kojarzył Crystal ze swojej przeszłości. - Właściwie, nie ważne. Chodźmy już na lekcje.

Dzwonek zadzwonił chwilę po jego słowach, a na korytarzach zrobił się istny harmider.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top