57
Rey
Nadszedł kolejny dzień i zbliżało się to, co nieuchronne.
Wizyta w pałacu Zagreusa.
Jadłam śniadanie i zastanawiałam się nad tym, co powinnam zrobić. Wcale nie chciałam widzieć się z królem. Po tym, jak w tragiczny sposób pozbawił życia mojego brata, moja relacja z Zagreusem się zmieniła. Z Ruby siłą rzeczy także. Wciąż uważałam ją za swoją przyjaciółkę, ale przez to, że nie byłam w stanie przebaczyć jej mężowi, nie byłam w stanie rozmawiać także z nią.
Zagreus jednak pomógł w uratowaniu mnie. Zdjął z Kunza klątwę, dzięki czemu mój ukochany mógł swobodnie przepłynąć przez barierę i mi tym sposobem pomóc. Poza tym, Zagreus wysłał z Kunzitem kilku strażników, aby oni również pomogli w akcji.
Bałam się jednak wejść do pałacu króla z wielu względów. Pierwszym powodem było to, że nie chciałam mu przebaczyć. Kolejnym było to, że było mi wstyd za to, jak wyglądałam. Bałam się, jak zareaguję, gdy ujrzę Ruby, Sophię i Luke'a, którzy znajdowali się w swoich ludzkich postaciach.
Była jeszcze jedna rzecz, której się obawiałam. Chodziło o dziecko, które rozwijało się w moim brzuchu.
Czułam się przegrana. Byłam pewna, że Zagreus musiał uważać mnie za kogoś niewiarygodnie słabego. Taka właśnie byłam. Słaba i żałosna, ale nie miałam w swoim życiu nikogo, kto by mnie wspierał. Nienawidziłam siebie i Sam się nie mylił. Mój brat sprawił, że moje poczucie własnej wartości nie istniało. Czułam się koszmarnie, ale musiałam jakoś sobie z tym poradzić.
- Za chwilę będziemy mogli wyruszyć, kochanie.
Kunzite stanął za mną. Położył dłonie na moich ramionach i pochylił się, aby pocałować mnie w usta.
- Ciężko mi się je z tymi pazurami - wyjaśniłam, nie odpowiadając mu bezpośrednio.
- Zawsze możemy je skrócić, ale one szybko odrastają.
Kunz obszedł stół i przysunął jedno z krzesełek bliżej mnie. Usiadł na nim i położył dłoń na moim udzie.
- Nie wiem, czy moja opinia cię obchodzi, ale uważam, że jesteś w tym ciele niebywale seksowna.
Pokręciłam głową. Może powoli przyzwyczajałam się do tego nowego ciała, ale wciąż czułam się w nim tak, jakby było ono dowodem na moją słabość.
- Księżniczko, spójrz na mnie, dobrze?
Kunzite nie czekał, aż na niego spojrzę. Mój ukochany chwycił mnie za podbródek i spojrzał mi w oczy. Starałam się do niego uśmiechnąć, ale nie wyszło mi to najlepiej. Widziałam jednak, jak bardzo Kunzite się starał, aby mnie pocieszać i po prostu przy mnie być, dlatego robiłam wszystko, co w mojej mocy, aby nie widać było po mnie, jak bardzo było mi przykro.
Mój ukochany westchnął ciężko. Pstryknął mnie palcem w czubek nosa, na co się zaśmiałam.
- Jesteś piękna. Proszę, uwierz w to.
- Nie czuję się tak - odparłam, wzruszając bezradnie ramionami. - Wiem, że powinnam przestać płakać. Przepraszam, że jestem taka słaba.
- Wcale nie jesteś słaba, kotku - rzekł, chwytając w duże dłonie moją twarz. - Zabiłaś Alerona. Zawalczyłaś o naszą wolność, Rey. Nie wolno ci myśleć, że zrobiłaś coś złego. Gdybyś nie zdjęła swojej obroży, prawdopodobnie nie byłoby nas tutaj. Prawdopodobnie umarłbym z ręki Alerona, a ty żyłabyś w jego pałacu w charakterze jego żony-niewolnicy. Musiałaś zapłacić cenę za wolność, ale czy twoje nowe ciało naprawdę jest aż tak złe? Czy tak bardzo nim gardzisz?
Nie chciałam sprawiać Kunzowi przykrości. Wzięłam kilka głębokich wdechów i zmusiłam się do tego, aby zachować spokój. Choć nie wiedziałam, jak długo uda mi się go utrzymać.
- Nie gardzę nim. Po prostu czuję się brzydka i niewystarczająca dla ciebie.
Przy ostatnim słowie mój głos zadrżał.
Kunzite złapał mnie w pasie i przeniósł na swoje kolana. Usiadłam na nim okrakiem.
Miałam na sobie sukienkę w kwiaty. Nie czułam się jednak w niej kobieco. Teraz, gdy miałam zieloną skórę i moje ciało widocznie się zmieniło, było mi źle.
Mój ukochany błądził dłońmi po moim brzuchu, po czym przesunął ręce na moje plecy. Gładził mnie uspokajająco, gdy ja walczyłam ze łzami. Myślałam, że już się wypłakałam, ale najwyraźniej się myliłam.
- Dla mnie jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie - wyjaśnił, wsuwając dłonie pod moją sukienkę. Objął rękoma moje piersi, ale nie wsunął palców pod stanik. - Rey, uwierz w to. Nie wiem, jak mam ci pomóc. Oddałbym wszystko, abyś była szczęśliwa, ale nie władam taką magią, aby przywrócić ci twój dawny wygląd. Żaden stwór mieszkający w morzu nie ma takiej władzy, aby pomóc ci w powrocie do twojej dawnej formy. Wiem, że spieprzyłem, Rey. Gdybym nie pozwolił strażnikom Alerona cię porwać, nie byłabyś taka smutna. To wszystko moja wina.
Patrzyłam na to, jak Kunzite się załamuje. Wysunął dłonie spod mojej sukienki i odwrócił ode mnie spojrzenie.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie myślałam wcale o nim. Poczułam się jak najgorsza żona na świecie, choć nie miałam już pewności, czy dalej mogłam nazywać się żoną Kunza.
Byłam tak skupiona na własnych uczuciach, że zepchnęłam to, co czuł Kunz, na boczny tor. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak on się z tym wszystkim czuł. Wiedziałam jednak, że dla niego to też była porażka. Czuł się winny temu, że mnie nie uratował. Obwiniał się o to, gdyż gdybym została w domu, nie zostałabym przemieniona w potwora morskiego.
Zarzuciłam ręce na szyję Kunzite'a i mocno się w niego wtuliłam. Czułam, jak mój ukochany głaskał mnie po głowie i drżał. Rozumiałam, jak trudne to dla niego było. Musiał cierpieć równie mocno, jak ja, a może nawet bardziej.
- Obiecuję, że postaram się nigdy więcej o tym nie mówić - wyznałam, głaszcząc go po głowie. - Damy sobie radę, kochanie. Przysięgam, że postaram się być dla ciebie lepsza.
- Nie musisz się zmieniać, skarbie. Kocham cię taką, jaka jesteś.
Zapłakałam, ale nie były to tak do końca łzy smutku. Czułam niewyobrażalną wdzięczność, że go miałam.
Straciłam w życiu wiele. Poniosłam wiele porażek i mnóstwo razy chciałam się poddać, ale zdałam sobie sprawę z tego, że gdyby nie te wszystkie klęski, nie byłoby mnie teraz tutaj. Nie poznałabym Kunza i nie zobaczyła tego niesamowicie pięknego podwodnego świata. Nie poznałabym, czym jest prawdziwa, bezinteresowna miłość.
Odsunęłam się nieznacznie od Kunzite'a. Tylko na tyle, aby móc spojrzeć mu w oczy.
- Kocham cię, wiesz?
Jego uśmiech, choć nieidealny, dla mnie był doskonały.
- A ja kocham ciebie, kruszynko.
Uśmiechnęłam się, po czym go pocałowałam. Trzymałam w dłoniach jego głowę i całowałam go tak, jakby jutro miało nie nadejść. Tak, jakby miał to być nasz ostatni pocałunek w życiu.
Gdy oderwałam się od niego, byłam zdyszana. Patrzyłam w oczy swojego mężczyzny i czułam ciepło, które otaczało moje serce i rozlewało się po całym ciele.
- Kiedy wrócimy do domu, zrobię ci loda.
Kunzite uniósł brwi w zaskoczeniu, po czym wybuchnął śmiechem.
- Nie możesz mówić mi takich rzeczy, kiedy wybieramy się do pałacu króla!
Uśmiechnęłam się, czując rumieńce na policzkach.
- Chcę cię podniecić.
- Laleczko, nie musisz się starać. Wystarczy, że na ciebie patrzę, a już mam wzwód.
Zerknęłam w dół. Parsknęłam śmiechem, gdy ujrzałam wyraźną wypukłość w spodniach ukochanego.
- Twój fiut chyba potrzebuje uwagi.
Nagle coś mnie zakneblowało. Okazało się, że był to ogon Kunza. Zdrajca owinął się wokół mojej głowy i wsunął swoją końcówkę do moich ust. Nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego sensownego dźwięku.
- Cholera, uwielbiam, gdy mój ogon się tobą zajmuje, księżniczko.
Kunzite wyciągnął ze spodni swojego penisa. Spojrzałam na niego z pożądaniem. Miałam ochotę paść na kolana przed ukochanym mężczyzną i wsunąć sobie jego fiuta do ust. Niestety jego ogon mnie kneblował, więc uniemożliwiał mi wykonanie mojego planu, ale wciąż miałam wolne ręce.
Gdy Kunz próbował zacząć się masturbować, ja odtrąciłam jego ręce na bok. Sama wzięłam się do roboty.
- Nie wiem, jak mogłaś mieć jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy jesteś dla mnie wystarczająca, Rey. Dziewczyno, jestem twoim niewolnikiem. Popatrz tylko, co ty ze mną robisz, królewno.
Ssałam jego ogon i bawiłam się jego penisem, co musiało być dla niego naprawdę przyjemne. Kunz założył sobie ręce za głowę i patrzył na mnie. Próbowałam odegnać od siebie wstyd, co nie było łatwe, ale nie było to także niemożliwe.
Skupiałam się na oczach Kunzite'a. Oczach, które patrzyły na mnie z miłością. Nie była to miłość jak z bajki, ale była to nasza miłość i to było najważniejsze.
- Cholera, kochanie. Będę musiał się umyć przed wizytą u Zagreusa, ale nic mnie to nie obchodzi. To, w jaki sposób się mną zajmujesz, jest uzależniające. Chyba muszę częściej cię kneblować, wiesz?
Uśmiechnęłabym się, ale nie miałam jak.
Mój ukochany zaczął drżeć. Jego uda się trzęsły, a mięśnie napinały. Wiedziałam, co się zaraz stanie.
Kunzite doszedł. Wytrysnął spermę na moje dłonie na swój brzuch. Jego ogon w końcu opuścił moje usta. Kiedy to się stało, mogłam swobodnie oddychać.
Mimo, że Kunz doszedł, nie dawałam za wygraną. Pieprzyłam go rękoma tak długo, aż jego penis był już kompletnie bezsilny. Czułam się z siebie dumna, że doprowadziłam go do tak spektakularnego orgazmu.
Mój zielony potwór dyszał ciężko. Niespodziewanie wplótł palce w moje włosy i pociągnął moją głowę do siebie. Przycisnął wargi do moich ust i pocałował mnie energicznie.
- Kocham cię, dziecinko. W tej nowej obroży wyglądasz jak najjaśniejsza gwiazda na niebie. Nie, żebym kiedykolwiek widział gwiazdy. Czytałem jednak o nich w różnych książkach i podobno obserwowanie gwiazd jest bardzo romantyczne. Jak sądzisz, skarbie?
Przypomniałam sobie widok gwiazd na nocnym niebie. Często przechadzałam się nocami po plaży i obserwowałam te piękne gwiazdy, które dodawały mi nadziei, gdy byłam samotna. Wierzyłam, że pewnego dnia będę miała okazję obserwować te gwiazdy z ukochanym. Szkoda, że to nigdy nie miało się wydarzyć.
- Gwiazdy są piękne - wyjaśniłam, gładząc go po nagiej piersi. - Szkoda, że nigdy ich nie zobaczysz.
- Wystarczy, że mi o nich opowiesz, a ja je sobie wyobrażę, Rey.
Nie mogłam nic poradzić na łzy wzruszenia, które pojawiły się w moich oczach.
- Postaram się jak najlepiej ci je opisać, kochanie.
- Wiesz, tutaj, pod wodą, także mamy mnóstwo atrakcji. Może nigdy więcej nie zobaczysz gwiazd, ale zobaczysz inne piękne rzeczy. Obiecuję, że zrobię wszystko, abyś była tutaj szczęśliwa.
- Już jestem szczęśliwa. Z tobą ze wszystkim sobie poradzę.
- Nawet z naszym synem.
Kunzite położył dłoń na moim brzuchu. Pogładził go, a ja poczułam kolejną falę miłości. Zrozumiałam, że Kunzite uważał siebie za ojca tego chłopca, którego nosiłam pod sercem.
- Właśnie. Będziemy bardzo kochać naszego synka. Pokażemy mu, jakie piękne jest życie.
Mimo, że nie chciałam opuszczać domu, to spotkanie z Zagreusem było nieuniknione. Podczas, gdy Kunzite poszedł się ogarnąć po orgazmie, ja zostałam w salonie. Przechadzałam się dookoła, denerwując się. Bałam się, że gdy Ruby zobaczy mnie w moim nowym ciele, będzie się ze mnie śmiać. Ruby nie była zawistna i byłam prawie pewna, że nie miała czuć do mnie nienawiści, ale i tak się obawiałam.
Skrzyżowałam ręce na piersi, podchodząc do lustra. Spojrzałam na swoje odbicie i szybko odwróciłam wzrok. Patrzenie na ten widok było dla mnie zbyt trudne. Powinnam przyzwyczaić się już do swojego nowego wyglądu, ale jednak był to dla mnie cios.
Gdy patrzyłam na siebie w tej formie, nie lubiłam siebie nie tylko z tak płytkiego powodu, jak mój wygląd. Widziałam bowiem w sobie morderczynię.
Zabiłam Alerona. Nigdy miałam o tym nie zapomnieć.
Miałam na rękach krew. Aleron był potworem i wiedziałam, że najlepiej było dla wszystkich, gdy on nie żył, ale było mi przykro. Czułam się ze sobą źle.
Kunzite miał kobietę, która była morderczynią. Dotychczas nie poruszał ze mną często tematu śmierci Alerona, ale miałam wrażenie, że nie czuł do mnie tego, co przedtem. Może wszystko za bardzo analizowałam i prawdopodobnie tak właśnie było, ale jakby na to nie spojrzeć, wczoraj kogoś zabiłam. Nie byłam pewna, czy byłam w stanie ruszyć do przodu.
Przełknęłam ślinę i postarałam się uśmiechnąć, gdy usłyszałam kroki Kunza zbliżające się do mnie. Mój ukochany przebrał się w czyste spodnie i podał mi rękę, po czym złożył pocałunek na czubku mojej głowy.
- Nie mogę się doczekać, aby z tobą tam popłynąć. Nie masz pojęcia, jak bardzo podoba mi się pływanie, gdy mogę trzymać cię za rękę. Czuję się jak mały chłopiec, który może wszystko.
Zaśmiałam się. Pozwoliłam, aby Kunz wyprowadził mnie na zewnątrz. Gdy znaleźliśmy się w wodzie, odruchowo zamknęłam oczy i wstrzymałam oddech, ale musiałam przyzwyczaić się do tego, że już nie musiałam tego robić. Mogłam swobodnie oddychać pod wodą.
- Mam pomysł na wieczorną randkę dla nas, księżniczko.
- Randkę?
- Tak - skinął głową z uśmiechem, gdy powoli płynęliśmy w kierunku pałacu. - Ty, ja i kajdanki. Co ty na to?
Za nic nie mogłam i nie chciałam powstrzymać rumieńca wypływającego mi na policzki.
- Chętnie, panie.
- Na taką odpowiedź właśnie liczyłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top