5

Rey

Poczułam się tak, jakby Kunzite uderzył mnie w twarz.

- Słucham?

Mężczyzna przycisnął mnie do siebie tak, jakby nie chciał, abym zrobiła sobie coś złego. Na pewno nie musiał martwić się o siebie, gdyż byłam o wiele słabsza od niego i nie dałabym rady choćby drasnąć go paznokciem, więc musiało chodzić o mnie.

- Przykro mi, Rey. Uznałem, że powiedzenie ci o tym przed seksem nie będzie dobrym pomysłem. Nie chciałem bardziej cię stresować, mój człowieku.

- Czy ty jesteś, kurwa, normalny?!

W moje ciało wstąpiła wściekłość. Próbowałam odepchnąć od siebie dwumetrowego morskiego potwora, ale on mocno mnie trzymał w swoich silnych objęciach. Walczyłam z nim, kopiąc go i bijąc po plecach, a także wbijając mu paznokcie w boki ciała, ale on był tym niewzruszony.

- Jak mogłeś mi to zrobić?! - krzyczałam, szlochając wniebogłosy. - Nie chcę stać się potworem, ty diable! Nic złego ci nie zrobiłam, a ty postanowiłeś mnie porwać, uwięzić, zgwałcić i zrobić ze mnie morskiego potwora! Nigdy ci tego nie wybaczę! Zabiję się, zanim dojdzie do przemiany!

- Rey...

- Nie odzywaj się do mnie! Puszczaj mnie w tej chwili! Tak bardzo, bardzo cię nienawidzę, potworze!

Kunzite mocno mnie do siebie przyciskał. Mimowolnie obejmowałam nogami jego biodra. Byłam wściekła i coraz bardziej traciłam siły. Szlochałam i krzyczałam tak długo, aż rozbolało mnie gardło. Byłam wściekła i czułam wstyd. Było mi także najzwyczajniej w świecie przykro. Może nie byłam idealnym człowiekiem, ale starałam się robić, co w mojej mocy, aby pomagać innym. Po śmierci rodziców bardzo pomagałam Samowi, aby nie odczuwał straty mamy i taty, ale on miał to gdzieś. Dla niego byłam nikim i teraz dostałam za swoje.

Nie mogłam tego przeżyć. Już sam gwałt był dla mnie koszmarem, a to, że miałam zostać potworem morskim, po prostu nie mieściło mi się w głowie. Kunzite był okropnym stworzeniem. Podłym egoistą, któremu obce były potrzeby innych.

Mężczyzna położył dłoń na tyle mojej głowy, delikatnie mnie głaszcząc. Szeptał mi do ucha jakieś słowa w swoim języku, którego za nic nie potrafiłam i nie chciałam zrozumieć. Drżałam niemiłosiernie i byłam taka bezbronna, że było mi wstyd. Nienawidziłam siebie za ta słabość, którą czułam na każdym kroku, odkąd zostałam uprowadzona.

- Istnieje sposób na to, abyśmy mogli odroczyć moment twojej przemiany, kochanie.

Próbowałam się od niego odsunąć. Byłam w szoku, słysząc te wieści. Kunzite jednak nie pozwolił mi się od siebie odsunąć choćby na centymetr. Wciąż trzymał mnie przy sobie tak ściśle, że miałam twarz przyciśniętą do jego szerokiej, twardej i śliskiej piersi.

- Jaki sposób? - spytałam, wbijając mu paznokcie w boki ciała.

- Mogę założyć ci na szyję obrożę, która ma specjalne właściwości, mój człowieku - wyznał spokojnie, choć na samą myśl o tym, że miałabym nosić jakąkolwiek obrożę, czułam obrzydzenie i wstręt. - Mam taką obrożę przy sobie. Początkowo nie chciałem ci jej zakładać, ale widzę, że bardzo boisz się przemiany. Dopóki więc będziesz nosić tą obrożę, twoje ciało nie zacznie się zmieniać. Kiedy tylko jednak zdejmiemy obrożę, przemiana dokona się natychmiastowo. Nie będzie stopniowa tak, jak miałoby to miejsce, gdybyś nie założyła obroży. Dlatego daję ci wybór, kochanie. Mogę założyć ci obrożę. Nie jest niewygodna. Sam ją na siebie na moment założyłem, aby sprawdzić, jakie to uczucie.

Mój porywacz mocniej mnie do siebie przycisnął, gdy znowu zaczęłam stawiać opór. Moje ciało było zmęczone i bardzo potrzebowało odpoczynku, jednak to nie był czas na to, abym złożyła broń.

- Nienawidzę cię...

- Wiem, że teraz za mną nie przepadasz, kochanie, ale przysięgam ci, że pewnego dnia mnie pokochasz.

Parsknęłam śmiechem.

- Ty diable...

- Rey, kochanie. Staram się być dla ciebie miły. Proszę, powiedz mi, jaka jest twoja decyzja.

- Puść mnie.

- Rey...

- Odsuń się ode mnie!

Mój krzyk nie był głośny z powodu tego, jak słaba byłam. Zdziwiłam się więc, że Kunzite postanowił się ode mnie odsunąć. Gdy to uczynił, stanął kilkadziesiąt centymetrów przede mną i spojrzał na mnie ze smutkiem. Spojrzałam w jego oczy z wyrzutem.

- Dlaczego mi to zrobiłeś?

Zacisnęłam nogi tak, aby nie patrzył na moją nagą kobiecość. Piersi z kolei zakryłam rękoma, choć Kunzite przecież wcześniej już zdążył popatrzeć na moje nagie ciało. Teraz jednak chciałam zachować jakiekolwiek resztki godności.

- Rey...

- Dlaczego ja?

Kunzite spuścił wzrok. Wyglądał na smutnego, ale nie mogłam w to uwierzyć.

- Kiedy wpadłaś do morza, musiałem cię uratować. Nie miałem innego wyjścia. Nie miałbym sumienia pozwolić ci umrzeć. Gdybym ci nie pomógł, odeszłabyś. Nie mogłem tego zrobić, więc zabrałem cię tutaj. Już wcześniej ci mówiłem, że moim marzeniem od zawsze było posiadanie własnego człowieka. Ludzie mnie fascynowali. Uwielbiałem o nich słuchać i czytać. Marzyłem o tym, aby sprowadzić tu sobie ludzką kobietę, ale nie chciałem być porywaczem. Kiedy jednak nadarzyła się sytuacja, w której mogłem pozwolić ci umrzeć albo pomóc ci przeżyć, nie zastanawiałem się ani chwili. Zabrałem cię tutaj dlatego, aby ci pomóc, ale także z egoistycznych pobudek. Chciałem, żebyś była moja.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Miałam już tego serdecznie dosyć.

- Kunzite...

- Nie chciałem cię skrzywdzić - wyszeptał, zbliżając się do mnie i niepewnie kładąc zielone dłonie na moich udach. - Mam dobre serce, Rey. Wiem, że na razie nie dałem ci powodu, abyś uwierzyła, że jestem dobry, ale mam nadzieję, że jeszcze zmienisz o mnie zdanie, kochanie. Daj mi tylko szansę. Bardzo cię o to proszę.

- Jak to sobie wyobrażasz, co? - spytałam, parskając z wściekłością. - Mam być twoją posłuszną niewolnicą?

- Nigdy bym tego od ciebie nie wymagał, kochanie - rzekł, kręcąc głową ze smutkiem. - Nie będziesz moją niewolnicą, ale mówiłem ci, że w przyszłości zostaniesz moją żoną.

Znowu schowałam twarz w dłoniach. Zamknęłam oczy i szlochałam. Tego wszystkiego było dla mnie zbyt wiele. Miałam po prostu dość. Byłam wściekła i samotna. Czułam się zagubiona, kompletnie nie wiedząc, co ze sobą zrobić.

Nagle zrobiło mi się bardzo zimno. Moje ciało pokryła gęsia skórka. Kunzite zauważył to i położył zielone dłonie na moich ramionach, lekko je pocierając.

- Nie ufam ci - wyszeptałam. - Boję się ciebie.

- Wiem, Rey. Wiem o tym, kochanie.

- Mam pozwolić ci założyć sobie obrożę? - spytałam, kręcąc głową z niedowierzaniem, gdyż brzmiało to jak szaleństwo.

- To jest tylko twoja decyzja, mój człowieku. Jeśli chcesz powstrzymać proces przemiany w morskiego potwora, jak to mnie nazywasz, musisz to uczynić.

- Pokaż mi tą obrożę.

Kunzite skinął posłusznie głową. Odszedł gdzieś na moment, wychodząc z pomieszczenia. Siedziałam na stole, na którym mój porywacz odebrał mi dziewictwo i nie mogłam się ruszyć. Byłam w szoku. Gdy człowiek znajdował się w stanie szoku, był w stanie mówić i robić rzeczy, których normalnie by nie powiedział ani nie zrobił. Sama obecnie byłam przerażona do granic możliwości i zdawałam sobie sprawę z tego, że nie zachowywałam się racjonalnie. Tak czy siak byłam pod wrażeniem tego, że nie zaczęłam wariować. Mało brakowało, a trafiłabym do szpitala psychiatrycznego, choć w podwodnym świecie chyba nie mieli takich instytucji. Mogłam się jednak mylić.

Po chwili mój morski oprawca do mnie wrócił. Niósł w dłoniach coś, co faktycznie przypominało obrożę. Taką dla psów. Sama nigdy nie miałam psa, ale zawsze o nim marzyłam. Teraz sama miałam się nim stać. Oczywiście poniekąd.

Kunzite podał mi obrożę, abym sama ją zbadała. Okazało się, że była z całkiem przyjemnego materiału, który jednak w żadnym stopniu nie przypominał niczego, co znałam ze swojego ludzkiego świata. Obroża miała z tyłu zapięcie, które wyglądało na solidne. Byłam prawie pewna, że noszenie takiej obroży nie utrudniałoby mi codziennego życia, ale sama już nic w tej chwili nie wiedziałam.

- Gdy ci ją założę, nie będziesz mogła jej zdjąć, dopóki ja tego nie uczynię.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Czy to znaczy, że niejako staniesz się moim panem?

Mężczyzna przechylił lekko głowę w bok, mrużąc oczy.

- Twoim panem?

- W moim świecie, przynajmniej w dawnych czasach, istniał podział na panów i niewolników. Panowie żyli w pięknych miejscach i mieli mnóstwo przywilejów. Mieli także niewolników, czyli ludzi, którzy musieli im służyć. Niektórzy panowie byli okrutni dla swoich niewolników i znęcali się nad nimi albo nawet ich zabijali. W jednej z książek historycznych widziałam rysunek pewnego pana, który miał na smyczy trzech młodych niewolników. Jeśli założysz mi obrożę, to czy stanę się twoją niewolnicą?

Kunzite potrząsnął głową.

- Absolutnie nie. Nigdy tak o sobie nie mów, Rey. Nigdy nie staniesz się moją niewolnicą.

- Ale powiedziałeś, że pewnego dnia stanę się twoją żoną i nie ma co do tego dyskusji - zauważyłam.

- Kochanie, na razie o tym nie myśl, dobrze? Skup się na tym, co teraz najważniejsze. Zastanów się, proszę, czy chcesz pozwolić przemianie toczyć się swoim tempem, czy zamierzasz to powstrzymać.

Byłam przerażona, ale starałam się myśleć racjonalnie. Wiedziałam, że za nic w świecie nie mogłam pozwolić na to, aby stać się morskim potworem. Nie wyobrażałam sobie siebie w zielonym wydaniu, z dziurami na policzkach i śliską skórą. Kunzite może mnie upodlił, ale nie mogłam pozwolić mu na dokonanie czegoś tak okropnego.

Bałam się. Oczywistym było to, że się bałam, ale chyba każdy przy zdrowych zmysłach i znajdujący się na moim miejscu czułby strach. Byłam po prostu przerażona, ale musiałam coś zrobić.

Podałam mojemu porywaczowi obrożę i wyszeptałam słowa, które sprawiły, że poczułam się jak dziwka.

- Załóż mi ją, Kunzite. Załóż mi tą obrożę.

Mężczyzna nic nie odpowiedział. Zauważyłam, że mi przytakuje, po czym podniosłam włosy i pozwoliłam, aby Kunzite stanął za mną i objął materiałem obroży moją szyję. Płakałam, czując się jak prawdziwa dziwka. Nie miałam nic do kobiet, które zarabiały na życie swoim ciałem, gdyż kim byłam, aby je oceniać, ale mój brat skutecznie sprawił, że słowo "dziwka" stało się w moim głowie czymś najgorszym. Najbardziej potworną obelgą, jaka istniała na tym świecie.

Kiedy obroża zacisnęła się wokół mojej szyi, poczułam, jak magicznie się zapina. To było naprawdę dziwne uczucie, które aż trudno mi było wytłumaczyć. To było niemal jak podmuch wiatru.

W pierwszej chwili po zapięciu obroży spanikowałam. Powędrowałam dłońmi do zapięcia, ale za nic nie byłam w stanie rozpiąć tego cholerstwa mimo, że naciskałam zamek. Kunzite miał rację. Tylko on mógłby zdjąć ze mnie tą obrożę.

Kiedy to się stało, próbowałam samodzielnie wstać. Chciałam jak najdalej uciec od mojego porywacza. Moje ciało odmówiło jednak posłuszeństwa już na samym początku. Nagle bowiem padłam na podłogę jak długa. Wyłożyłam się tak, że leżałam na brzuchu i szlochałam.

- Kurwa, kochanie!

Kunzite natychmiastowo znalazł się przy mnie. Podniósł mnie i posadził na podłodze, jednocześnie trzymając mnie w ramionach. Sam klęczał obok mnie i uważnie skanował wzrokiem moje ciało tak, jakby chciał się upewnić, że nic złego mi się nie stało.

- Jak możesz być taka lekkomyślna?! - spytał, krzycząc na mnie, ale nie był zły, tylko zasmucony. - Mogłaś coś sobie zrobić!

- Nie chcę tu być! - krzyknęłam, znowu szarpiąc panicznie za obrożę, choć wiedziałam, że za nic w świecie jej nie zdejmę. - Proszę, pozwól mi wrócić do domu!

- Rey...

- Nie chcę tu być! - powtórzyłam, łkając niemiłosiernie. - Błagam cię!

- Musisz się uspokoić, kochanie. Wykąpię cię, dobrze?

- Nie! - krzyknęłam, gdyż za nic w świecie nie chciałam, aby znowu dotykał mojego ciała, choć przecież w tej chwili to robił. - Zgwałciłeś mnie, bydlaku! Nie baw się mną dłużej! To nie w porządku!

Denerwowałam go, więc dziwiłam się, że na mnie nie krzyczał. Ja na jego miejscu już dawno wściekłabym się na tak nieposłuszną ofiarę. Kunzite jednak tylko patrzył na mnie ze współczuciem i smutkiem. Musiałam przyznać, że był świetnym aktorem. Prawie uwierzyłam w to, że się mną przejmował, choć wiedziałam, że za nic w świecie nie byłabym ważna dla kogoś takiego jak on.

Kunzite nie słuchał dłużej moich rozdzierających duszę i serce krzyków. Mężczyzna wziął mnie na ręce i wstał. Wyniósł mnie z pomieszczenia, w którym odebrał mi wszystko, co miałam. Wyszedł ze mną na korytarz, który przypominał coś w rodzaju podziemnego labiryntu. Jedynym źródłem światła były lampiony, które umieszczone były na ścianach długiego korytarza.

Po jakimś czasie zielony potwór doniósł moje rozdygotane ciało do łazienki. Kiedy to się stało, rozejrzałam się po wnętrzu. Łazienka była całkiem spora i bardzo ładna. Podobna do ludzkiej. Byłam ciekawa, czy wszystkie potwory morskie miały takie "domy", czy tylko Kunzite, skoro tak bardzo interesował się światem ludzi i nimi samymi.

- Teraz się zrelaksuj, kochanie. Umyję twoje zmęczone ciało.

Szczerze wątpiłam w to, że będę w stanie się zrelaksować.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top