25
Rey
Czy postradałam zmysły?
Było to bardzo możliwe.
Dotykałam swojej cipki, wsuwając palce do środka i bawiłam się swoją łechtaczką. Jęczałam, nie urywając kontaktu wzrokowego ze swoim mężem. Widziałam, jak twardy był jego penis. Mężczyzna patrzył to w moje oczy, to na moją kobiecość. Hipnotyzowałam go i czułam się z tym wspaniale. Kunzite podziwiał mnie tak, jakbym była najpiękniejszą istotą, na jaką kiedykolwiek patrzył. Czułam się piękna, pożądana i kochana.
Masturbowałam się, robiąc coś, czego nigdy bym nie zrobiła. Nie miałam pojęcia, dlaczego przy Kunzie byłam taka otwarta na nowe doznania, ale bardzo mi się to podobało.
Pociągnęłam go lekko za smycz tak, aby bardziej się do mnie przybliżył. Mężczyzna uklęknął bliżej, a wówczas zarzuciłam jedną nogę na jego ramię. Kunzite jęknął.
- Czy nie posuwam się zbyt daleko?
Mężczyzna spojrzał mi w oczy, jakby nie rozumiał sensu mojego pytania.
- Spełniasz moje największe marzenie, kochanie. Nie wiem, co mam powiedzieć ani zrobić. Boję się, że to tylko sen, a ja zaraz się obudzę i znowu będę sam.
W jego głosie usłyszałam ból. Rozumiałam cierpienie i samotność Kunzite'a. Po śmierci ojca nie miał nikogo. Tylko króla Zagreusa. Król zapewnił Kunzite'owi godne i bezpieczne życie, ale nie zmieniało to faktu, że mój ukochany był przeraźliwie samotny.
- Już nigdy nie będziesz sam, skarbie. Jestem tu z tobą i nigdzie się nie wybieram.
- Rey, zamknąłem cię tutaj. Porwałem i zniewoliłem. Nie powinnaś...
- Będziesz cicho, czy mam cię zakneblować, mój słodki niewolniku?
W jego czerwonych ślepiach ujrzałam ogień. Kunzite jęknął, patrząc mi w oczy. Wyglądał rozkosznie, gdy klęczał przede mną nagi, z erekcją, w obroży i skórzanych kajdanach na nadgarstkach. Mogłabym przyzwyczaić się do takiego widoku. Choć nie dało się ukryć, że uwielbiałam też, gdy to Kunz przejmował nade mną kontrolę. Czułam się wtedy bezpieczna i kochana. Miałam coś, czego nigdy wcześniej nie czułam.
- Będę cicho, moja pani. Błagam, tylko mnie nie zostawiaj.
Kunzite, podobnie jak ja, bał się samotności. Istoty, które nie miały wsparcia ze strony bliskich, obawiały się kontaktów z innymi. Czuły, że nie były wystarczające, a ich obecność nie była powodem do radości dla nikogo. Było to ciężkie życie. Pozbawione perspektyw, przyjaciół i bliskości innych. Rozumiałam doskonale, co czuł Kunzite, gdyż sama czułam to samo.
Mimo, że ja, w przeciwieństwie do niego, miałam brata, tak czułam się boleśnie samotna. Sam mnie nienawidził i utrudniał mi życie na każdym kroku. Gdyby mógł, już dawno by się mnie pozbył. Wiecznie mu przeszkadzałam, a moje starania, aby jego życie było lepsze, zdały się na nic.
Sam mnie nie kochał, ale ja kochałam jego. Kunzite kochał swojego tatę, ale jego ojciec go nie kochał. Życie nie było sprawiedliwe. Bolało mnie to, że każdy człowiek miał tak krótkie życie, a niektórzy mieli o wiele lepsze warunki niż inni. Nic na tym świecie nie było sprawiedliwe, ale tak to niestety działało.
Zawsze chciałam zrobić coś, aby świat stał się lepszym miejscem. Chciałam pomagać zwierzętom i ludziom. Moja mama mawiała, że miałam zbyt dobre serce dla tego świata. Nie wierzyłam jej, gdyż sądziłam, iż każdy miał dobre serce. Dopiero gdy dorosłam, przekonałam się, że niestety nie była to prawda.
Teraz jednak żyłam pod wodą. W miejscu, które wciąż nie wydawało mi się realne. Było tutaj tak wiele dziwnych rzeczy, których nie pojmowałam, ale jednak było mi tu dobrze. Przynajmniej na razie.
W końcu miałam kogoś, kto mnie kochał. Miałam kogoś, dla kogo nie musiałam być idealna, a kto i tak patrzył na mnie jak na coś pięknego. Zamierzałam podarować Kunzite'owi całą miłość, jaką w sobie nosiłam. Marzyłam o tym, aby stworzyć z nim coś niepowtarzalnego, jednocześnie nie zapominając o tym, jak skrzywdził mnie na początku. Tego strachu miałam nigdy nie zapomnieć. Teraz jednak nie chciałam o nim myśleć.
- Czy myślisz, że zasłużyłeś na to, aby wylizać moją cipkę, kochanie?
Kunzite mruknął. Przybliżył twarz do mojej kobiecości, a ja szarpnęłam go lekko za smycz, aby spojrzał mi w oczy.
- Tak, pani. Błagam, pozwól mi na to.
- Jeśli będę z ciebie zadowolona, wtedy sama zrobię ci dobrze, w porządku?
Uśmiechnął się. Jego zielone policzki pokryły się rumieńcem, co było osobliwym widokiem.
- Dobrze, moja królowo. Zrobię wszystko, abyś była ze mnie dumna. Sprawię ci taką rozkosz, że zobaczysz gwiazdy. Masz na to moje słowo.
Kunzite miał ręce skute z przodu ciała, ale nie powstrzymało go to przed tym, aby w miarę możliwości złapać mnie za nogę. Kiedy to uczynił, jęknęłam i rozłożyłam szerzej nogi. Patrzyłam na to, jak Kunz wysuwa z ust język i wsuwa go w moje mokre wnętrze.
Byłam na niego taka napalona. Nie poznawałam samej siebie, ale nic nie chciałam zmieniać. Czułam się fantastycznie. Nareszcie rozpostarłam skrzydła, które codziennie sumiennie podcinał mi Sam. Byłam wolna i mogłam robić, co chciałam. Mogłam kochać i nie zamierzałam się przed tym powstrzymywać.
- Kunz, kochanie!
Mężczyzna lizał mnie i ssał moją łechtaczkę jak szalony. Pieścił mnie tak, że w moim podbrzuszu działy się cuda. Jeśli wcześniej myślałam, że było mi z nim cudownie, to nie wiedziałam, jak jeszcze lepiej mogło mi z nim być.
- Jesteś taki seksowny, gdy przede mnę klęczysz i sprawiasz mi rozkosz - powiedziałam, aby podbudować jego pewność siebie i sprawić mu przyjemność. - Podoba mi się to, że jesteś taki duży. Mam pewną fantazję, o której opowiem ci, jeśli doprowadzisz mnie do orgazmu, zgoda?
Kuznite wydał z siebie dźwięk przypominający połączenie jęku i warknięcia. Niech mnie, ależ to było gorące!
Zacisnęłam palce na jego włosach i przyciągnęłam jego twarz do siebie tak blisko, jak to możliwe. Kunzite zassał moją łechtaczkę tak, że zgodnie z jego obietnicą pod powiekami zobaczyłam gwiazdy.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak mocno go do siebie przyciskałam. Dopiero po chwili Kunz spróbował się ode mnie odsunąć, a ja zrozumiałam, że zabierałam mu powietrze. Czułam się z tym okropnie, ale on nie wyglądał na straumatyzowanego.
Oddychałam ciężko. Patrzyłam w oczy Kunza, które błyszczały ekscytacją i radością. Moje ciało było w rozsypce. Ten orgazm był zabójczy. Nie miałam pojęcia, skąd miałam w sobie takie pokłady podniecenia, ale czy miałam prawo narzekać?
- Podobało ci się, moja pani? Czy jesteś ze mnie dumna?
Uśmiechnęłam się, kiwając energicznie głową.
- To było cudowne. Dziękuję ci za to.
Kunz pomasował delikatnie moją łydkę.
- Nie chcę nas poganiać, laleczko, ale mój kutas chyba za moment wybuchnie.
Oboje zaczęliśmy się śmiać na te słowa. Zsunęłam się z łóżka, po czym klęknęłam przed klęczącym na podłodze Kunzite'm. Spojrzałam na jego fiuta, który naprawdę wyglądał na nieźle rozgniewanego.
- Mam tylko nadzieję, że Zagreus nie pomyśli sobie o nas niecenzuralnych rzeczy, jeśli będzie słyszał, co wyprawiamy.
Kunzite zmrużył oczy, gdy objęłam dłonią jego dużego penisa. Masowałam go powoli, aby celowo droczyć się z mężem.
- Szczerze, skarbie? Mam gdzieś to, co pomyśli sobie o nas Zagreus. Jest mi z tobą tak dobrze, że nic innego się dla mnie nie liczy. Zagreus jest moim przyjacielem i bardzo go szanuję, ale mam wrażenie, że gdyby usłyszał, co robimy, tylko by się ucieszył. Nie znam drugiej tak wspierającej istoty jak on, kochanie. Zagreus chce tylko naszego dobra.
Kiwnęłam głową, gdyż sama już zdążyłam się tego domyślić. Od razu automatycznie zrobiło mi się wstyd za to, jak się wobec niego wcześniej zachowywałam. Miałam jednak nadzieję, że król nie miał mi tego za złe. Musiał zrozumieć, jak przerażona tym wszystkim byłam.
- Miałaś opowiedzieć mi o swojej fantazji, słoneczko - rzekł Kunzite, który nieporadnie próbował pogładzić mnie po policzku skutymi rękoma.
- Opowiem ci o niej, gdy zrobię ci dobrze, w porządku?
- Mała, nieustępliwa ludzka kobieta.
Zaśmiałam się. Nie wiedziałam, dlaczego czułam się przy nim tak niewinnie, ale podobało mi się to i chciałam więcej. Uwielbiałam nową wersję siebie. Nie sądziłam, że w zlęknionej i załamanej Rey było tyle siły.
- Bądź grzeczny, Kunzite. Mam jednak do ciebie prośbę. Czy moglibyśmy...
- Tak?
Kunz patrzył mi w oczy. Przestałam poruszać dłonią na jego penisie, choć wciąż zaciskałam rękę na jego przyrodzeniu.
- Ja... Chciałabym...
- Powiedz mi o tym, skarbie - poprosił łagodnie. - Chciałbym znać każde twoje marzenie. Każdą twoją fantazję. Jestem tu po to, aby spełniać twoje rozkoszne wizje, Rey. Nie wstydź się niczego, proszę.
Skinęłam głową. Wzięłam głęboki wdech i powiedziałam to, co pojawiło się w mojej głowie już jakiś czas temu, ale czego bardzo się wstydziłam.
- Chciałabym być na górze, Kunzite. Chciałabym cię ujeżdżać.
- Och, kurwa.
Spuściłam wzrok, speszona jego reakcją. Nie wiedziałam, co sobie o mnie pomyślał. Zależało mi na tym, abyśmy się ze sobą dogadywali i sobie ufali. Szczerość była podstawą każdego związku. Podobnie jak komunikacja.
Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że moje fantazje mogły być czymś zbyt trudnym do przełknięcia. Sama nie posądzałam siebie o myśli, które znajdowały się głęboko w mojej głowie. Dlatego od razu się wycofałam.
Odpięłam smycz z szyi Kunza i zdjęłam mu obrożę. Pozbawiłam go także kajdanek. Robiłam to, co robiłam zwykle, gdy wstyd przejmował nade mną kontrolę. Uciekałam.
Wstałam i chciałam odejść. Kunzite jednak złapał mnie za łydkę. Nie pozwolił mi się od siebie odsunąć.
- Dlaczego uciekasz, Rey? Nie rób mi tego, proszę.
- Przepraszam - wyszeptałam tak cicho, jak to możliwe. - Nie chciałam, żebyś pomyślał sobie, że jestem jakaś napalona i...
- Rey, popatrz na mnie. Możesz to dla mnie zrobić, aniołku?
Skinęłam głową. Byłam mu to winna. Odwróciłam się więc i spojrzałam mu w oczy. Kunzite nagle wydał mi się piękny. Przeklęte phei siało w moim organizmie spustoszenie. Jak bowiem mogłam postrzegać kogoś, kogo wcześniej się bałam, jako kogoś pięknego? Czy aby na pewno wszystko było ze mną w porządku? Czy nie powinnam szukać pomocy?
- Dlaczego wstydzisz się swoich pragnień?
Uklęknęłam ponownie przed klęczącym Kunzem. Chciałam, abyśmy znajdowali się na tym samym poziomie. Nawet, jeśli on był ode mnie o wiele większy.
- To dla mnie nowe. Mówienie o tym, czego pragnę.
Nerwowo bawiłam się palcami dłoni. Kunzite widział, co wyprawiam, i złapał mnie za ręce. Przyciągnął sobie moje dłonie do twarzy i złożył na nich pocałunki.
- Mówiłem ci już, że nie powinnaś wstydzić się swoich marzeń, skarbie. Jestem tu po to, aby pomóc ci je spełniać. Robisz dla mnie tak wiele, Rey. Tak bardzo się dla mnie otwierasz, choć zupełnie na to nie zasłużyłem. Czy pomożesz mi osiągnąć spełnienie w taki sposób, jaki mi wcześniej opisałaś? Jeśli poczujesz się lepiej, możesz na ten czas przykuć mnie do łóżka, słoneczko. Będę bezbronny.
- Wcale nie chcę, żebyś był bezbronny. Lubię, gdy mnie dotykasz.
Uśmiechnął się lekko, kiwając głową.
- Cieszy mnie to, Rey. W takim razie chciałabyś zrobić to na łóżku czy na podłodze? Może na dywanie przy kominku?
- Chyba na łóżku.
Kunzite roześmiał się, widząc mnie tak skrępowaną. Wstał z podłogi i wziął mnie na ręce. Już po chwili usiadł na łóżku tak, że plecami opierał się o jego wezgłowie. Mój mąż posadził mnie sobie okrakiem na udach. Spojrzałam na jego błagającego o litość penisa. Nie mogłam mu tego odmówić. Chciałam się z nim pobawić. Tak, jak oboje na to zasługiwaliśmy.
- Wypieprz mnie, moja pani. Błagam, zrób to.
- Kunz, ale...
- Nic już nie mów - poprosił, kładąc zielony palec na moich ustach. - Żadnych więcej wątpliwości, kotku. Jestem cały twój. Obiecaj tylko, że po wszystkim opowiesz mi o swojej największej fantazji, dobrze?
Skinęłam głową. Wzięłam głęboki oddech i położyłam dłonie na ramionach męża. Dotykanie jego skóry wciąż było dla mnie nowym zjawiskiem. Jego ciało było podobne do ludzkiego, ale jednak tak bardzo inne.
Kunzite złapał mnie za biodra. Pomógł mi się nad sobą ustawić tak, abym już po chwili mogła wsunąć sobie jego kutasa do swojego mokrego wnętrza.
Jęknęłam. To było nowe i cudowne doznanie. Nie sądziłam, że bycie na górze mogło być takie przyjemne.
- Kunzite...
Mój mąż pocałował mnie w usta. Całował mnie tak, jakby jutra miało nie być. Poruszałam się na nim, podskakując w górę. Słyszałam mokre dźwięki naszego podniecenia rozlegające się w pokoju. Przyjmowałam jego penisa z całą miłością i bólem, jakie w sobie miałam. Nie byłam idealna i nigdy nie miałam się taka stać, ale byłam sobą. Nie chciałam już nigdy więcej udawać kogoś innego. W końcu byłam z kimś, kto mnie rozumiał, akceptował i nie chciał niczego we mnie zmienić. Było to więcej, niż mogłabym o to prosić. Ciekawe tylko było to, że aby poznać miłość swojego życia, niejako musiałam zginąć. Cóż to jednak była za widowiskowa śmierć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top