17
Rey
Głowa niemiłosiernie mnie bolała. Miałam zamknięte oczy, ale nawet nie miałam siły, aby je otworzyć. Moje ciało zdawało się być ciężkie. Tak bardzo, bardzo ciężkie.
Pamiętałam to, co wydarzyło się, zanim straciłam przytomność i mój mąż mnie złapał. Wyszłam za Kunzite'a w najdziwniejszym ślubie, w jakim kiedykolwiek brałam udział. Była to pozbawiona miłości i przepełniona strachem ceremonia.
Dobrze, że nie miałam otwartych oczu, gdyż gdybym miała je otwarte, na pewno zaczęłabym płakać. Tak jeszcze starałam się być silna, choć "starałam się" to słowa klucze. Moje biedne serce cierpiało tak, jak reszta mojego organizmu.
- Słoneczko, jestem tutaj z tobą. Widzę, że się budzisz, kochanie. Jesteś bezpieczna, moja piękna żono.
Rozchyliłam powieki. Nad sobą ujrzałam delikatne światełko. Powoli się rozbudziłam i uzmysłowiłam sobie, że znajdowałam się w jakiejś sypialni. Nie była to jednak ta sama sypialnia, w której rozmawiałam z Ruby. Ta była trochę mniejsza, ale na pewno znajdowaliśmy się w pałacu króla Zagreusa. Miałam wrażenie, że poczułabym, gdybyśmy wrócili do domu.
Odwróciłam głowę w bok. Spojrzałam na swojego męża, który siedział obok mnie na krzesełku. Był pochylony i smutny. Trzymał mnie za rękę i domyślałam się, że trzymał ją tak przez cały czas, gdy byłam nieprzytomna.
- Jak długo...
- Niecałe dwie godziny, skarbie - rzekł, nie pozwalając mi dokończyć pytania, a może po prostu widział, że ciężko mi się mówi.
Próbowałam się podnieść, ale obraz zamazał mi się przed oczami i padłam z powrotem na poduszkę. Spojrzałam w dół bojąc się, że byłam naga, ale na szczęście miałam na sobie to, co nosiłam w chwili ślubu.
Spojrzałam z rozpaczą na Kunza. Mężczyzna milczał. Chyba bolało go to, że nie cieszyłam się z tego ślubu. Nie miał się jednak czemu dziwić. To nie był ślub moich marzeń. Zostałam do niego zmuszona i choć rozumiałam, że chodziło o kwestie bezpieczeństwa w podwodnym świecie, tak wciąż nie dochodziło do mnie, że naprawdę miałam męża, który był potworem morskim.
- Jesteśmy dalej w pałacu, tak?
Kunzite skinął lekko głową. Kciukiem gładził wierzch mojej dłoni.
- Zagreus powiedział, że możemy zostać tutaj tak długo, jak będziemy tego potrzebować. Nie musimy spieszyć się do domu, choć nie jest tam daleko.
Skinęłam lekko głową. Spojrzałam na swój palec i ujrzałam obrączkę.
- Kochanie, straciłaś przytomność dlatego, że phei przejęło nad tobą kontrolę.
Tego właśnie się obawiałam. Wiedziałam, że w trakcie ceremonii miałam w pełni poddać się phei, ale wciąż nie dochodziło do mnie to, że żyło we mnie jakieś niewidzialne dla ludzkiego oka stworzonko. Istota, która miała mi pomóc zakochać się w Kunzie. Wykraczało to poza moje ludzkie pojęcie, dlatego nawet o tym dłużej nie myślałam.
Czułam kontrolę tego stworzenia. Gdy Kunz głaskał mnie po dłoni, pragnęłam więcej. Patrząc na niego, kusiło mnie, aby go pocałować. Chciałam wtulić się w jego ciało, siadając okrakiem na jego udach i zarzucając mu ręce na szyję.
Zacisnęłam nogi, gdy poczułam niewytłumaczalne podniecenie. Wczoraj ten stwór bardzo mnie skrzywdził, a dziś fantazjowałam o jego kutasie. Byłam nienormalna. Wiedziałam jednak, że była to wina niejakiego phei. To ono miało mi pomóc zakochać się w Kunzie. Mogłam z nim walczyć, ale stało się tak, jak mówiła Ruby.
Gdy próbowałam odegnać z głowy myśli o nagim ciele swojego męża, moja cipka coraz bardziej mrowiła. Musiałam coś zrobić, ale nie mogłam przecież zacząć się przy nim dotykać. Kunzite i tak na pewno miał mnie już za nienormalną, więc nie chciałam jeszcze bardziej go w tym utwierdzać.
- Rey, co się dzieje? Czy mogę ci jakoś pomóc?
Dlaczego on musiał być dla mnie taki miły? Czy nie mógł być większym dupkiem? Może wtedy łatwiej byłoby mi go znienawidzić.
- Ja... Nie wiem, co się dzieje.
- O co chodzi, kochanie? Porozmawiaj ze mną, proszę.
Kunzite przesiadł się na łóżko tak, że siedział na jego boku. Złapałam go za wolną rękę i położyłam ją sobie na sercu. Mężczyzna zmarszczył brwi, a ja zacisnęłam usta, aby nie zapłakać.
- Twoje serce bije bardzo szybko, kochanie. Czy ty...
- Dlaczego cię pożądam, Kunz? Co się ze mną dzieje?
- Och, Rey...
Mój mąż pomógł mi nieznacznie się podnieść. Posadził mnie sobie bokiem na kolanach. Oparłam policzek o jego zieloną i zimną pierś i poczułam, że jego serce biło równie szybko, co moje.
Kunzite przycisnął usta do czubka mojej głowy. Kołysał mnie w objęciach, a ja próbowałam nad sobą zapanować. Bolało mnie to, że niejako straciłam wolną wolę. Oczywiście nie w pełni, gdyż wciąż miałam nad sobą jako taką kontrolę, ale phei sprawiało, że nie mogłam przestać myśleć o seksie z mężem.
- Kunz, błagam cię. Nie wiem, co mam robić.
Panikowałam. To było ponad moje siły. Nie chciałam stać się niewolnicą phei. Ono przecież miało mi tylko pomóc. Nie mogło mnie kontrolować. Nie o to w tym chodziło, prawda?
- Jak mogę ci pomóc, kochanie? Proszę, powiedz mi.
- Boże, moja cipka...
- Rey.
Kunzite złapał mnie delikatnie za podbródek i nakierował moje spojrzenie na siebie. Spojrzałam mu w oczy i zrobiłam coś, co było bardzo głupie i nieracjonalne. Zawiesiłam dłonie na jego szyi i zmieniłam pozycję tak, że siedziałam na nim okrakiem. Po chwili zaczęłam ocierać się o jego krocze.
Mój mąż jęknął. Położył dłonie na moich biodrach i wbił lekko pazury w moje delikatne ciało. Patrzył na mnie spod wpółprzymkniętych powiek. Czułam, że jego penis się unosił. Moja cipka do niego lgnęła. Chciałam tego zaprzestać, ale z drugiej strony pragnęłam więcej.
Niespodziewanie ogon Kunzite'a owinął się wokół mojej talii. Ścisnął mnie stanowczo, ale nie tak, aby zrobić mi krzywdę.
Jęknęłam, wciąż ocierając się o jego erekcję przed spodnie. Jak dobrze, że mieliśmy na sobie ubrania. Byłoby mi wstyd, gdybyśmy byli nadzy, a ja robiłabym to, co robiłam teraz. Nie, żeby obecnie nie było mi wstyd. Czułam się zażenowana i upodlona z własnej woli.
- Nie wiem dlaczego, ale potrzebuję, żebyś mnie wypełnił, Kunz - jęknęłam, wtulając twarz w zagłębienie między jego szyją i ramieniem. - Czy to źle o mnie świadczy? Proszę, pomóż mi. Tak bardzo potrzebuję twojego fiuta, ale wiem, że tak nie powinno być.
Kunzite mocno mnie uścisnął. Przyciągnął mnie do siebie, sam poruszając się tak, aby sprawiać nam rozkosz.
- Mogę ci pomóc, skarbie, ale na nic nie chcę naciskać. Wiem, że i tak już mnie nienawidzisz, a ja nie chcę, abyś znienawidziła mnie jeszcze bardziej. Proszę, zrobię dla ciebie wszystko, ale muszę mieć pewność, że mnie potem nie znienawidzisz. Jeśli zechcesz, możesz sama się zaspokoić, ale czuję, że phei tak łatwo ci nie odpuści. Tak bardzo cię przepraszam, Rey. Kompletnie nie spodziewałem się tego, że po ślubie będziesz chciała uprawiać ze mną seks.
Nie mogłam przestać ujeżdżać go przez spodnie. Jego kutas rósł coraz bardziej, a ja ocierałam się o niego jak wariatka.
- Nie chcę, żebyś uważał mnie za dziwaczkę.
- Wcale cię za nią nie uważam, moja żono - wyznał, kładąc dużą dłoń na tyle mojej głowy. Uwielbiałam, gdy to robił. Czułam się wtedy bezpieczna. - Jeśli zechcesz, abym w ciebie wszedł, zrobię to. Proszę, nie czuj się z tym źle, kochanie.
- Ja... Muszę...
Zsunęłam się z kolan Kunzite'a i padłam przed nim na kolana. Kunz zrobił mi miejsce między swoimi nogami, rozkładając szeroko uda. Patrzył na mnie, oddychając ciężko.
- Nie chcę, żebyś mną gardził. Nie jestem taka.
- Kochanie, daj spokój - poprosił łagodnie, obejmując dłonią mój policzek. Spojrzałam w jego czerwone ślepia, panikując. - Jeśli tego właśnie potrzebujesz, zróbmy to. Pamiętaj jednak, że możemy zaradzić na to w inny sposób. Może zechciałabyś sama sobie z tym poradzić?
- Nie.
Nie wiedziałam nawet, skąd wzięło się we mnie takie przekonanie. Moje ciało nie chciało jednak moich własnych palców. Pragnęłam jego. Swojego męża. Kogoś, kto mnie porwał, ale jednocześnie uratował. Kogoś, kto patrzył na mnie z ogromem miłości, ale również kogoś, kto w pewien sposób mnie kontrolował.
Ostrożnie złapałam krawędzie koszulki. Zdjęłam ją przez głowę, po czym rozpięłam stanik. Spojrzałam niepewnie w oczy Kunza. Jego ślepia błyszczały podnieceniem.
- Cholera, kochanie. Nie wytrzymam dłużej. Jeśli teraz pójdziemy o krok do przodu, nie zatrzymam się. Nie dam rady.
Przełknęłam ślinę. Złapałam gumkę spodenek Kunzite'a i ściągnęłam je z niego. Po chwili spod materiału wyskoczył jego twardy jak stal fiut. Był ogromny.
Niepewnie wyciągnęłam w jego stronę rękę. Ujęłam w dłoń tego dużego penisa i zrozumiałam, że był tak ogromny, iż moje palce nawet się nie stykały, gdy go obejmowałam. Jakim sposobem ten bydlak się we mnie zmieścił?
- Proszę, bądź dla mnie delikatny - wyszeptałam, masując jego kutasa. - Nie mam żadnego doświadczenia w seksie, Kunz. Żadnego, oprócz tego, co zrobiłeś ze mną wczoraj. Jeśli zrobię coś, co będzie niewłaściwe, powiedz mi o tym. Boże, nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się wstydzę. Nie chcę, żebyś miał o mnie złe zdanie. Nigdy nie ciągnęło mnie do nikogo tak, jak w tej chwili do ciebie. Wiem, że to wina phei. To ono chce mi pomóc, ale ja się boję. Tak bardzo się boję, że mnie zranisz.
Puściłam jego fiuta. Kunzite jęknął. Mężczyzna nagle stanowczo złapał w dłonie moją twarz. Jego ogon owinął się wokół mojej szyi. Przypomniałam sobie, że ogon Kunza żył własnym życiem i czasami nie słuchał się swojego właściciela. Miałam nadzieję, że jego ogon nie chciał mnie zabić. Zrozumiałam jednak, że on nie zamierzał zrobić mi krzywdy, a jedynie chciał mnie tutaj zatrzymać, abym nie uciekła. Panika sprawiała jednak, że byłam bliska ucieczki.
- Kochanie, jesteś moją żoną, a ja jestem twoim mężem. Będziemy ze sobą na wieczność.
To nie pomogło na moją panikę.
- Kocham cię, Rey. Proszę, jeśli chcesz, przywiąż mnie do łóżka. Wyczaruję dla ciebie sznury albo kajdanki. Użyj mojego ciała, aby sprawić sobie rozkosz. Proszę, zrób to. Nie chcę, żebyś czuła się źle podczas seksu, a wiem, że potrzebujesz spełnienia. Wykorzystaj mnie więc. Możesz narzucić mi na głowę worek, aby nie patrzeć na moją paskudną twarz.
Jego słowa mnie zabolały.
- N-nie jesteś paskudny, Kunz. P-proszę, nie mów t-tego.
- Kurwa, kochanie. Tak bardzo chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak. Czy zechciałabyś przykuć mnie do łóżka? Będziesz mogła wtedy pieprzyć mnie tak, jak zechcesz. Będziesz miała kontrolę.
- Ufam ci, Kunzite. Wiem, że mnie nie skrzywdzisz, ale i tak się boję. Najbardziej tego, że pomyślisz, iż jestem dziwką.
Mężczyzna pocałował mnie w usta. Był to delikatny i nieporadny pocałunek. Ja jednak go pogłębiłam. Nigdy wcześniej się nie całowałam, ale miałam wrażenie, jakbym umiała robić to od zawsze.
Było mi tak dobrze. Podniosłam się wyżej i znowu usiadłam okrakiem na Kunzie. Byliśmy prawie nadzy. Miałam jeszcze na sobie spodenki i majtki, ale po chwili postanowiłam się ich pozbyć. Na szczęście niebawem byłam już zupełnie naga i całowałam swojego męża tak, że odbierało mi dech w piersi.
- Mój mąż. Proszę, nie skrzywdź mnie. Oddam ci się, ale błagam, nie zrań mnie.
- Nigdy cię nie zranię, laleczko. Czy pozwolisz mi, abym się tobą zajął?
Skinęłam głową.
Po sekundzie gwałtownie zmieniliśmy pozycję. Kunzite położył mnie na plecach, a sam wpełzł między moje rozłożone nogi. Zielony potwór morski chwycił mnie za łydki i założył je sobie na ramiona tak, że przed twarzą miał moją mokrą cipkę.
Kunz jęknął. Wsunął niepewnie palec w moją wilgoć, po czym wsadził sobie ten sam palec do ust i wylizał go do czysta.
- Smakujesz cudownie. Czy pozwolisz mi, abym wylizał twoją cipkę?
Zamiast odpowiedzieć słownie, przycisnęłam jego twarz do swojej cipki. Trzymałam go za włosy, gdy on mnie pożerał. Ogon mojego męża także poszedł w ruch. Miałam wrażenie, że w jakiś sposób mnie lubił. Jego ogon bowiem znowu owinął się wokół mojej szyi, lekko mnie podduszając.
W tej chwili nie zastanawiałam się dłużej nad tym, co wyprawiałam. Wiedziałam, byłam na sto procent pewna tego, że po seksie znowu miałam płakać i użalać się nad sobą. Nie mogłam jednak nie odpowiedzieć na potrzebę swojego ciała. Phei sprawiło, że Kunzite wydawał mi się najpiękniejszym mężczyzną na świecie. Rozpaczliwie potrzebowałam w sobie jego dużego penisa. Pragnęłam, aby doprowadził mnie do tylu orgazmów, żebym znowu nie była w stanie samodzielnie chodzić. Chciałam stać się od niego zależna. Byłam w stanie nawet za nim pełzać, mając nadzieję, że się nade mną zlituje i doprowadzi mnie na szczyt.
Domyślałam się, co wyzwoliło we mnie phei. Ono nie tylko miało zamiar pomóc mi w zakochaniu się w Kunzie, ale sprawiło ono, że wszystkie moje najbrudniejsze fantazje nagle miały szansę się ziścić. Phei wniknęło głęboko w mój umysł, aby dowiedzieć się, jakie miałam marzenia łóżkowe. Teraz właśnie spełniałam jedno z nich.
Dzięki, phei. Obym potem cię nie znienawidziła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top