14

Rey

Król zaniósł mnie na rękach do swojej sypialni. Było to dla mnie upokarzające, ale nie byłam w stanie samodzielnie się poruszać. Byłam słaba i wykończona. 

W pokoju czekała Ruby. Piękna dziewczyna, która miała na sobie czerwoną koronkową bieliznę i wyraźnie czekała na króla. Gdy ujrzała mnie na rękach Zagreusa, uśmiechnęła się z zażenowaniem i założyła szlafrok. Wcześniej widziałam ją zupełnie nagą, więc nie rozumiałam, dlaczego się zakrywała, ale doceniałam to, że nie chciała świecić mi nagością po oczach. 

- Ruby, skarbeńku. 

Król posadzi mnie na brzegu łóżka. Odsunęłam się nieznacznie od Ruby. Nie chciałam jej urazić, ale nie czułam się przy niej dobrze. Domyślałam się, że ta dziewczyna była tak bardzo zafiksowana na punkcie swojego porywacza, że nie widziała świata poza nim. Czułam, że rozmowa z nią nie miała mieć żadnego sensu, ale nie mogłam się na nią nie zgodzić. Okazałabym tym samym królowi braku szacunku.

Zagreus uklęknął na jednym kolanie przed siedzącą na brzegu łóżka Ruby. Dziewczyna wplotła palce w jego zielone włosy i zarumieniła się. Była w nim do bólu zakochana. 

- Przyprowadziłeś mi nową przyjaciółkę? 

- Tak - zaśmiał się Zagreus, łapiąc ją za nadgarstek i obejmując swój policzek jej dłonią. Wtulił się w jej rękę jak kotek. - Chciałbym, abyś porozmawiała z Rey. Na pewno będzie miała do ciebie wiele pytań. Żyje wśród nas dopiero od wczoraj. 

Ruby skinęła posłusznie głową. Pocałowała swojego ukochanego w usta. 

- W takim razie zrobię wszystko, aby Rey poczuła się u nas jak w domu.

- Dziękuję ci, laleczko. Bardzo cię kocham. 

- Ja ciebie też, wasza wysokość. 

Oboje się zaśmiali. Na ten widok poczułam żal z powodu zakochanej w potworze morskim Ruby, ale towarzyszyło mi także zgoła inne uczucie. 

Patrząc na nich, poczułam się zazdrosna. Też chciałam mieć to, co oni. Łączyła ich piękna relacja. Może król porwał Ruby, ale widać było, że ją kochał. Ona także go kochała, czego nie rozumiałam, ale cieszyłam się jej szczęściem. Widać było, że ufała swojemu partnerowi. 

- Nie spieszcie się - powiedział Zagreus, podchodząc do drzwi, gotów do wyjścia. - Gdy będziecie gotowe, poinformujcie stojących za drzwiami strażników. Zaprowadzą was do mnie i Kunzite'a.

Zagreus wyszedł. Zostawił mnie sam na sam z Ruby. Siedząc na jej łóżku, wcisnęłam spocone dłonie między uda. Denerwowałam się. Powinnam się cieszyć, skoro miałam możliwość porozmawiania z innym człowiekiem na dnie morza, ale towarzyszył mi strach. Choć dominowała niepewność. 

- Miło mi cię poznać, Rey. Wybacz, że wcześniej widziałaś mnie uprawiającą seks z Zagreusem. 

Ruby podała mi rękę. Odwzajemniłam jej gest i uścisnęłam jej dom. 

- Nie musisz mnie za nic przepraszać. To twój dom. 

- I mój mąż! - zaśmiała się perliście, a ja spojrzałam na nią z niezrozumieniem. Kiedy jednak ujrzałam na jej palcu obrączkę, dotarła do mnie prawda. Byłam w szoku. 

- Ty...

- Tak! - zaśmiała się, pokazując mi dumnie dłoń. - Zagreus to mój mąż. Opowiedzieć ci o tym, jak go poznałam? 

Będąc w szoku, skinęłam głową. 

- Cóż, pewnego dnia poszłam na plażę. Niewinny początek, wiem. Opalałam się sama i przysnęłam. Gdy się obudziłam, zobaczyłam nad sobą trzech mężczyzn. Wiedziałam, że chcieli ode mnie czegoś złego i krzyczałam. Błagałam o litość, ale nie mieli jej dla mnie. Porwali mnie na swój statek piracki, gdzie byłam ich dziwką. Codziennie pieprzyli mnie po kilka, czasami kilkanaście razy dziennie. Najgorszy był kapitan. Lubił robić ze mną okropne rzeczy, a ja musiałam się na wszystko zgadzać. Pewnego dnia im się jednak znudziłam. Postanowili kazać mi skoczyć do morza. Miałam dość takiego życia, więc nie zastanawiałam się ani przez chwilę. Wolałam umrzeć niż tak żyć. Kiedy skoczyłam, pozwoliłam śmierci się objąć. Nagle jednak poczułam dziwne szarpnięcie i straciłam przytomność. Obudziłam się tutaj. Dokładnie w tym łóżku. 

Nagle mój obraz Ruby, który stworzyłam w swojej głowie, uległ zmianie. Nie postrzegałam już jej jako szalonej kobiety, która z radością wskakiwała na penisa swojego porywacza. Rozumiałam już, co czuła i dlaczego postępowała właśnie w taki sposób. 

Ruby bawiła się obrączką. Wspomnieniami wracała do smutnych chwil swojego życia. Byłam pod podziwem dla tego, ile przeżyła i jak silna była. 

- Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Zagreusa, bałam się. Krzyczałam i prosiłam o litość. Był dla mnie delikatny. Czule mnie dotykał, pieścił moje ciało i ścierał mi z policzków łzy. Modliłam się o śmierć, gdy wsunął we mnie swojego kutasa. Był duży, Rey. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego fiuta, a na pokładzie statku pirackiego widziałam wiele. 

Poczułam gulę w gardle. Chciało mi się płakać nad jej losem. 

- Domyślałam się, że umrę. Potem jednak Zagreus przemówił w moim języku i wszystko mi wytłumaczył. Zrozumiałam, że musiał uprawiać ze mną seks, aby mnie ochronić. Byłam na niego zła, ale szybko mu wybaczyłam. Traktował mnie z szacunkiem i czułością. Nigdy wcześniej tego nie zaznałam, więc oddałam mu swoje serce. Bardzo pomogło mi phei

- Phei? 

Nigdy wcześniej nie słyszałam takiego słowa. Brzmiało dziwnie. 

- Nie wiesz, co to jest? 

Pokręciłam przecząco głową, a ona spojrzała na mnie ze smutkiem. Nagle Ruby złapała mnie za rękę tak, jakby chciała mi towarzyszyć, gdy będzie mi o tym mówić. 

- Rey, to... 

- Tak? 

- To takie stworzonko, które żyje w tobie od chwili, w której twój partner w tobie doszedł. 

Parsknęłam śmiechem. Myślałam, że Ruby miała świetne poczucie humoru i chciała mnie wkręcić. Ona jednak wyglądała śmiertelnie poważnie.

- Żartujesz, tak? O czym ty, do diabła, mówisz?

Zanim kontynuowała, Ruby mocniej ścisnęła moją dłoń.

- To takie maleńkie stworzonko, którego nigdy nie zobaczysz gołym okiem. Zagnieżdża się wokół twojego serca, czyli narządu, które uważane jest za symbol miłości. Wiadomo, że wszelkie procesy związane z zakochaniem zachodzą w głowie, nie w sercu, ale to takie starodawne i romantyczne myślenie. Phei pomaga ci w zakochaniu się w twoim partnerze. Jeśli mu się poddasz, będziesz szczęśliwa i spełniona. Jak ja. Jeśli jednak będziesz z nim walczyć, będzie ci bardzo ciężko. Będziesz miewać bóle głowy, twoje ciało będzie się przeciwko tobie buntowało i będziesz bardzo podniecona. Tak naprawdę bardzo, bardzo podniecona. Będzie cię ciągnęło do twojego ukochanego, a jeśli będziesz sobie odmawiać jego towarzystwa, będziesz bardzo cierpiała, Rey. 

Nikt mi o tym nie powiedział. Co prawda Kunzite mówił mi o jakimś czarze, który miał mi pomóc w zakochaniu się w nim, ale nie skojarzyłam, że mogło chodzić o jakieś stworzonko!

Poczułam w kącikach oczu łzy. Nie chciałam płakać przy Ruby. Ta wiadomość jednak zwaliła mnie z nóg. Nie spodziewałam się, że będzie mnie czekało coś takiego. 

Odwróciłam wzrok od dziewczyny. Ruby ścisnęła mnie za dłoń. 

- Rey... 

- Już nie jestem wolna - jęknęłam z bólem. - Jestem niewolnicą.

- Nie mów tak. Proszę, daj sobie szansę. Masz możliwość przeżycia czegoś pięknego. Rey, poddaj się temu. Ulegnij phei

Załamałam się. Schowałam twarz w dłoniach, z całej siły walcząc z płaczem. Mogłam znieść wiele. Jednak z każdą chwilą spędzoną w podmorskim królestwie dowiadywałam się coraz więcej. Niektóre z tych informacji były straszne. Do takich informacji z pewnością mogłam zaliczyć niejakie phei

Nie mogłam zrozumieć, jakim sposobem seks z Kunzite'm mógł mieć tak ogromny wpływ na moje życie. Czy wraz z jego spermą naprawdę w moim organizmie pojawiło się jakieś żyjątko? Przecież to brzmiało jak horror!

Kręciłam głową. Za nic nie zamierzałam się temu poddać. Nie zgadzałam się na bycie niewolnicą. Ruby może uległa i tego nie żałowała, ale ja nie byłam taka jak ona. Miałam o co walczyć. 

Choć czy aby na pewno? 

Ruby mnie przytuliła. Głaskała mnie po głowie i po plecach, gdy ja drżałam. Moje dłonie niemiłosiernie się trzęsły. Ruby na pewno miała uważać mnie za idiotkę i dziwaczkę, ale nie obchodziło mnie to. Mogła myśleć sobie o mnie, co chciała. Moim jedynym marzeniem był powrót do domu. Choć niekoniecznie chciałam wracać do Sama. 

- Rey, to twoje nowe życie - wyszeptała miękko dziewczyna. - Nie wrócisz już na powierzchnię. Nie możemy tego fizycznie zrobić. Gdybyśmy choć przez chwilę wyłonili się ponad poziom morza, stracilibyśmy życie. Nie jesteś tutaj sama. Nie jesteś jedynym człowiekiem. Masz tutaj mnie, Luke'a i Sophię. Ich jeszcze nie znasz, ale gdy ich poznasz, na pewno ich polubisz. W każdej chwili możesz także poprosić swojego ukochanego, aby zdjął ci obrożę i tym sposobem przemienisz się w... 

- Nie! - krzyknęłam, zasłaniając uszy. - Nie chcę o tym słuchać!

- Już dobrze. Obiecuję, że nie będę o tym dłużej mówiła. Nie chciałam sprawić ci przykrości, ale naprawdę byłoby dla ciebie lepiej, gdybyś uległa morskiej magii. Byłabyś wtedy szczęśliwa. Po co ci z tym walczyć? Wiem, że na pewno boisz się swojego ukochanego, bo nie wygląda ani trochę jak człowiek, ale morskie stworzenia są miłe. Jestem tutaj szczęśliwa, a żyję tu już od dwóch lat.

- Dwóch lat? Naprawdę nie masz tego dość? 

Ruby zaśmiała się, kręcąc głową. 

- Gdyby ktoś dał mi możliwość, abym wróciła na powierzchnię, ale straciła to, co mam teraz, nigdy bym się na to nie zdecydowała. Kocham Zagreusa. Jest moim mężem. Nie wyobrażam sobie bez niego życia. Chyba zresztą widziałaś, jak go kocham, gdy ujeżdżałam go jak jakaś wariatka, prawda? 

Mimowolnie lekko się uśmiechnęłam. Ruby udało się mnie rozbawić. 

- Mówię ci, Rey. Ich kutasy są jak złoto. Nigdy ci się nie nudzą. 

- Jak możesz być taka wyrozumiała? Przecież król cię...

Te okropne słowo nie było w stanie przejść mi przez gardło. 

- Wiem, że zrobił to, aby mnie chronić - wyznała, lekko się uśmiechając. - On mnie uratował. Gdyby tego nie zrobił, zginęłabym w odmętach morza. Uważam siebie za szczęściarę. Ty też powinnaś się cieszyć. Moje pierwsze dni w podmorskim królestwie były trudne. Pamiętam, że dużo płakałam i bałam się, że nigdy nie wrócę do domu. Zagreus jednak nieustannie mnie przytulał i był przy mnie. Szybko się w nim zakochałam. Wiem, że na pewno uważasz mnie za wariatkę, ale cieszę się, że mam takie życie. 

Ruby dała mi mnóstwo informacji. Opowiedziała mi swoją tragiczną historię, ale dała nadzieję na lepszą przyszłość. Całkowicie zmieniłam o niej zdanie. Rozmowa z nią rzeczywiście mi pomogła, ale także poczułam niepokój. 

Położyłam sobie dłoń nad sercem. Czułam, jak szybko biło. Moje serce było teraz zniewolone przez niejakie phei. Magiczne stworzenie, które miało mi pomóc zakochać się w Kunzie. Brzmiało to jak scenariusz na tandetny romans science-fiction, ale to było moje prawdziwe życie. 

Dałabym wiele, aby móc cofnąć czas. Błagałabym Sama ze łzami w oczach, aby mnie nie zabijał. Zrobiłabym dla niego wszystko, aby tylko pozwolił mi odejść. Wolałabym już zginąć podczas upadku do morza. Wolałabym wszystko niż to, co działo się teraz. 

Już teraz czasami czułam niemożliwe do wytłumaczenia ciągnięcie do Kunzite'a. Gdy byłam przy nim chciałam trzymać go za rękę i go dotykać. Wczoraj przed snem przytuliłam go do piersi i głaskałam go po włosach. Zachowywałam się tak, jakby był moim chłopakiem. 

Nie powinnam tego robić. Powinnam walczyć, gdyż nie mogłam zapomnieć o tym, iż ten stwór odebrał mi moje normalne życie. Teoretycznie to Sam postanowił mnie zabić, ale gdyby Kunzite zostawił mnie na śmierć, nie siedziałabym teraz tutaj z Ruby.

Podniosłam się z łóżka. Sprawiło mi to ból, ale musiałam samodzielnie chodzić. Nie mogłam wiecznie być noszona na rękach. 

Ruby również wstała. Zawiązała pasek satynowego szlafroka w kolorze czerwonym. Złapała mnie za rękę i posłała mi pełen smutku uśmiech. 

- Jeśli będziesz chciała ze mną porozmawiać, zawsze jesteś tutaj mile widziana. 

Skinęłam głową, uśmiechając się na tyle, na ile potrafiłam zrobić to w tym opłakanym stanie. 

- Dziękuję za pomoc. Wiele mi wytłumaczyłaś. 

- To nic - machnęła ręką. - Proszę cię, przemyśl poddanie się phei

- Chyba nie mam wyboru, prawda? - spytałam, ocierając łzy. 

- Rey... 

Usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Obie odwróciłyśmy się w stronę drzwi. Kiedy się otworzyły, ujrzałam dwóch mężczyzn. Kunzite'a i Zagreusa. 

Jęknęłam na widok Kunza. Moja dolna warga drżała, gdy powstrzymywałam płacz. Pokręciłam głową, gdy mężczyzna do mnie podszedł. Chciał chwycić mnie za rękę, ale odsunęłam się od niego tak, że plecami dotykałam ściany. 

- Kochanie, coś się stało? 

- Ty... 

Nie byłam w stanie nic mu powiedzieć. Czułam rozsadzającą mnie wściekłość. Miałam ochotę dać mu po twarzy za to, że nie powiedział mi o istnieniu niejakiego phei

Kunzite zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Kompletnie ignorowałam stojących za nim Zagreusa i Ruby. Patrzyłam w czerwone oczy mojego oprawcy i postanowiłam wyznać mu, co leżało mi na sercu. Nie mogłam zwracać uwagi na jego błagalne spojrzenie. To on mnie skrzywdził.

- Czy zechcesz mi wytłumaczyć, czym jest phei

Przerażenia w oczach Kunza nie były w stanie opisać żadne słowa. Wiedziałam za to jedno. Ciężko mu będzie się z tego wytłumaczyć. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top