13

Kunzite

Chodziłem po pałacowych korytarzach, czując się tutaj jak w domu. W końcu mieszkałem tutaj przez wiele lat. Po tym, jak mój tata wyciął mi dziury na policzkach, został stracony przez króla Zagreusa. Tym sposobem stałem się sierotą. Bolało mnie to, że dzieciaki wytykały mnie palcami i wyzywały, ale wiedziałem, że lepiej było nie mieć ojca niż mieć takiego, który mnie bił, poniżał i maltretował. 

Uwielbiałem ten pałac. Był ogromnym miejscem, w którym jako dziecko często się gubiłem. Spacerowałem korytarzami i nie mogłem nadziwić się temu, jak pięknie i czysto tutaj było. To miejsce w niczym nie przypominało mojego przepełnionego przemocą domu. 

Mimo, że spacerowanie po pałacu było miłą odskocznią od rzeczywistości, tak moje myśli nieustannie wracały do Rey. 

Widziałem w jej oczach zawód, gdy odchodziłem. Nie chciała, abym zostawił ją sam na sam z Zagreusem, ale ufałem mu bardziej niż sobie. Na pewno potem miałem zamiar przeprosić Rey za to, że ją tam zostawiłem, ale miałem nadzieję, że mi wybaczy. W końcu nie zrobiłem nic złego. Choć w jej oczach i tak byłem potworem. 

Udałem się do królewskiego ogrodu. Osobniki gatunku, do którego należałem, pod wodą mogły pływać lub chodzić na samym dnie. Nie miałem więc problemu z poruszaniem się po dnie morza na dwóch nogach.

Przechadzałem się alejkami, patrząc na rośliny, które tutaj rosły. Przypominałem sobie chwile, gdy jako mały chłopiec z zafascynowaniem obserwowałem te rośliny i bawiłem się z konikami morskimi, których Zagreus miał całą masę. Czułem się tutaj wspaniale. Nikt nie oceniał mnie źle przez to, że miałem dziury na policzkach. Przez kilka pierwszych dni w pałacu miałem także siniaki na całym ciele, ale na szczęście nikt nie patrzył na mnie jak na skrzywdzoną sierotę.

W końcu dotarłem do altany. Usiadłem wygodnie i obserwowałem stąd strażników. 

Czułem przepełniające mnie szczęście. Niestety dominował smutek. Spowodowane to było złym samopoczuciem mojej kobiety. Nie chciałem, aby Rey była zdołowana, ale rozumiałem ją. Miała mi za złe to, że ją uratowałem.

Naprawdę to rozumiałem. Miałem w domu lustro i wiedziałem, że byłem odpychający. Gdyby Rey uratował jakiś seksowny ludzki mężczyzna, niczym książę z bajki, na pewno od razu by dla niego przepadła. 

Ja jednak byłem obrzydliwym potworem. Nie dość, że według Rey byłem potworem morskim, to jeszcze miałem w policzkach dziury, przez które było widać moje ostre zębiska. Nie dziwiłem się, że gdy Rey zobaczyła mnie po raz pierwszy, krzyknęła na mój widok. Była mną przerażona i to się nie zmieniło. 

Nie chciałem, aby Rey mną gardziła. Ta dziewczyna nie rozumiała, jak silne były moje uczucia do niej. Sądziła, że się nią bawiłem, a potem miałem zamiar ją zostawić, ale to nie była prawda. Nigdy nie zostawiłbym tak cudownej, wspaniałomyślnej, kochającej i delikatnej kobiety jak ona. Naprawdę nie pojmowałem, jakim cudem dziewczyna taka jak Rey nie miała chłopaka w swoim ludzkim świecie. Przecież była idealna.

Nie wiedziałem, co miała przynieść nam przyszłość. Okropnie się bałem, że Rey nigdy się do mnie nie przyzwyczai. Wystarczyła tylko jedna rzecz, aby było jej lepiej. 

W momencie, w którym doszedłem w mojej Rey, otoczyłem ją kilkoma rzeczami. Pierwszą z nich było to, że od tamtej chwili dziewczyna była chroniona. Każdy osobnik żyjący w morzu miał wiedzieć, że należała do mnie. 

Drugą rzeczą było to, że w przyszłości Rey miała wziąć ze mną ślub. Na razie nie wiedziałem, kiedy miało się to wydarzyć, gdyż wiele zależało od Zagreusa, ale jeśli chodziło o mnie, byłem w stanie poślubić ją nawet dziś. Wiedziałem, że nigdy nie pokocham nikogo innego.

Kolejną rzeczą, o której nie powiedziałem Rey dosadnie było to, że od teraz żył w niej mały osobnik. Nie, nie miałem na myśli rozwijającego się w niej dziecka. Byłem pewien, że Rey, jako człowiek współżyjący ze mną, nie mogła mieć dzieci. 

Chodziło o to, że Rey miała w sobie coś nazywanego przez nas phei

Były to magiczne żyjątka, które niejako wchodziły w organizm człowieka, gdy współżył z nim osobnik mojego gatunku. Te żyjątko miało za zadanie pomóc człowiekowi w zakochaniu się w jednym z nas. W tym wypadku Rey miała zakochać się we mnie. 

Nie było to jednak coś, co człowiek musiał zrobić. Mógł on walczyć z phei, choć miało być to dla niego trudne i bolesne. Phei domagało się tego, aby człowiek mu uległ i tym samym żył długo i szczęśliwie ze swoim morskim potworem, jak to ładnie nazywała mnie Rey.

Nie byłem pewien, czy powinienem mówić o tym mojej ukochanej. Nie chciałem jeszcze bardziej jej przestraszyć i sprawić, aby mnie znienawidziła. Rey i tak już mną gardziła, a ja tylko chciałem, aby mnie kochała.

Nie byłem jednak naiwny. Wiedziałem, że nie mogła kochać kogoś takiego, jak ja. Nie zasługiwałem na nią. Byłem dla niej zbyt duży, brzydki i odpychający. Ktoś taki jak Rey powinien mieć partnera, który będzie całował ją po stopach. Ja też chciałem to robić, ale ona chyba wolałaby spłonąć żywcem niż pozwolić mi na całowanie swoich stópek. 

- Kunz? 

Podskoczyłem w miejscu. Od tyłu zakradł się do mnie król.

- Kurwa, Zagreus. Przestraszyłeś mnie. Gdzie jest Rey? 

Mój przyjaciel, który po stracie mojego ojca był dla mnie niemal jak tata, usiadł obok mnie na ławeczce. 

- Wysłałem ją do Ruby. Chciałem, aby z nią porozmawiała. Nie martw się, Kunzite. Obie dziewczyny są pilnowane przez strażników. Nic im nie grozi. 

Westchnąłem z ulgą. Spojrzałem w oczy przyjaciela i uśmiechnąłem się. 

- Czy Rey była dla ciebie niemiła? 

- Nie, skądże - zaśmiał się, krzyżując ręce na potężnej piersi. - Kiedy wyszedłeś, stała się cicha i uległa. Chyba tylko przy tobie czuje się pewnie. 

- Nie żartuj - odparłem, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Ona mnie nienawidzi. 

- To nieprawda, Kunzite. Ona cię potrzebuje. W tym świecie jesteś jej przewodnikiem. Jej ciało cię przyjęło. Wiesz, że nie możesz zostawić jej samej.

- Nawet bym o tym nie pomyślał - oburzyłem się jak małe dziecko. - Kocham ją. Nie mówiłem jej tego, gdyż nie chcę jej wystraszyć, ale wiesz, że jej nie zostawię. Jestem odpowiedzialnym dorosłym. Porwałem ją i... 

Nie byłem w stanie powiedzieć tego na głos. Nie chciałem wyjść na perfidnego i perwersyjnego potwora. Wiedziałem, co jej zrobiłem i miałem świadomość tego, jak bardzo ją skrzywdziłem, ale nie mogłem mówić o tym na głos. Nie chciałem uważać siebie za potwora. 

- Musiałeś to zrobić i doskonale o tym wiesz - powiedział Zagreus, wpatrując się w wody znajdujące się nad nami. Gdyby nie specjalne lampy umieszczone w ogrodzie i dookoła pałacu, nie moglibyśmy nawet na siebie spojrzeć. Byłoby tu ciemno jak w piekle. Nie wiedziałem, jak było w piekle, ale mój ojciec na pewno by mi o tym powiedział, gdyby tylko mógł. - Gdybyś tego nie zrobił, ktoś inny by ci ją zabrał i uczynił swoją. 

Spuściłem wzrok. Zacząłem bawić się palcami dłoni. Miałem ochotę zrobić sobie krzywdę. Kiedyś często ją sobie robiłem, aby nie myśleć o bólu, który rozsadzał moje zranione serce.

- Kunzite, proszę, nie przejmuj się tym - poprosił mój przyjaciel, obejmując mnie ramieniem. - Twoja kobieta musi przyzwyczaić się do nowego życia. Uratowałeś ją. Pomogłeś jej i choć jednocześnie ją zraniłeś, ona ci to wybaczy. Nigdy o tym nie zapomni, ale ci wybaczy. Przecież wiesz, co było z moimi ludźmi. Luke na początku mnie nienawidził. Chciał mnie zabić za to, że go uratowałem. Kiedy ja... 

Jego głos zadrżał. Wiedziałem, dlaczego tak się stało. Istniał bowiem tylko jeden sposób na to, aby uczynić ludzką istotę nietykalną w podmorskim świecie. Należało uprawiać z nią seks. 

Starałem się nic nie mówić, aby nie stresować swojego przyjaciela. Wiedziałem, jak trudne to dla niego było. 

- Nie chciałem go ranić - rzekł król, kręcąc głową. - Nie chciałem tego, ale musiałem to zrobić, aby zapewnić mu bezpieczeństwo. On mnie nienawidził, Kunz. Życzył mi śmierci, ale w końcu zrozumiał, że nie mam co do niego złych intencji. Teraz ma Sophie, z którą czuje się bezpieczny. Kocham ich i choć czasami się z nimi zabawiam, to wiem, że oni pragną siebie. Nie wchodzę im więc w drogę. Dla siebie mam Ruby. Chłopie, ona szaleje na moim punkcie. 

Roześmiałem się. Dobrze bowiem widziałem, że między nimi było coś więcej. Gdy Ruby trzymała króla za rękę, jej ciało płonęło. Potrzebowała go tak, jak on potrzebował jej.

- Cieszę się, że jesteś z nią szczęśliwy. 

- Och, jestem. Mam tylko nadzieję, że ty również będziesz szczęśliwy, Kunzite. Rey jest wspaniała. Podoba mi się to, że jest jednocześnie uległa i taka waleczna. 

Uśmiechnąłem się. Podobało mi się to, jak ją komplementował. 

- To prawda. Nie znam nikogo, kto byłby silniejszy od niej. Nie rozumiem, dlaczego jej brat się nad nią znęcał. Naprawdę tego nie rozumiem. 

- Ludzie bywają strasznymi istotami - przyznał Zagreus, który wstał i pokazał mi gestem ręki, abym również się podniósł. Król wsunął dłonie do kieszeni spodni i zaczął przechadzać się po ogrodzie. Z chęcią udałem się tam za nim. 

Mijaliśmy rośliny oraz pływające radośnie koniki morskie. Znajdowały się tutaj także różnorakie kolorowe ryby. Zagreus miał do nich słabość. Sam starał się nie jeść ryb, koncentrując się głównie na tym, co sami wytwarzaliśmy, ale czasami skusił się na rybę. Ktoś taki jak on był idealnym królem. Miał bardzo dobre serce dla swoich poddanych i wszystkich żyjątek. 

Zagreus przeszedł ze mną kilkanaście metrów w ciszy, po czym przystanął. Spojrzał mi w oczy, a ja przełknąłem ślinę. Wiedziałem, jaki temat chciał poruszyć. 

- Kunzite... 

- Chodzi o ślub, prawda? 

Skinął głową. Spuścił wzrok tak, jakby zrobiło mu się wstyd. 

- Rozumiesz, że to nieuniknione. Ruby i ja także jesteśmy po ślubie. Sophie i Luke żyją ze mną na innych zasadach, ale wiesz, że im także nakazałem wziąć tutaj ślub? 

Uniosłem wysoko swoje grube brwi. Nie spodziewałem się bowiem tego.

- Ślub jest bardzo ważny w naszym świecie. Nie tylko ze względu na symbolikę, ale także na to, że jest on silnym dowodem na miłość dwójki istot. Ponadto, pomaga on w odpędzeniu się od wrogów. Gdyby jakiś mężczyzna porwał ci teraz Rey i zmusił ją do ślubu, potem nie mógłbyś jej odzyskać. Jednak gdy to ty ją poślubisz, będzie cała twoja i nikt nie będzie mógł jej tobie odebrać. Dlatego nalegam na jak najszybszy ślub. 

Mogłem się tego spodziewać. Rozumiałem pojmowanie Zagreusa i się z nim zgadzałem. Bałem się tylko jednego. Tego, co powie na to moja Rey. 

- Chciałbym, aby Rey wyszła za ciebie jeszcze dzisiaj. 

- Nie... 

- Bardzo mi przykro, Kunzite. Ostatnio na dnie morza źle się dzieje. Jest niebezpiecznie, a wiesz dobrze, że chcę ciebie uchronić. Rey jest dla ciebie ważna i teraz, gdy jest także moją poddaną, jest ważna również dla mnie. Dlatego muszę wam pomóc. Nie, nie muszę. Chcę wam pomóc. 

W mojej głowie pojawiło się mnóstwo myśli naraz. Okropnie się bałem tego, co zrobi Rey. Znienawidzi mnie jeszcze bardziej. Nie mogłem na to pozwolić, ale...

Nie mogłem narażać jej na niebezpieczeństwo. Jeśli ślub miał stanowić dla niej ochronę, musiałem to zrobić.

Zagreus położył dłoń na moim ramieniu. Uniosłem wzrok i spojrzałem mu w oczy. 

- Przygotujemy twoją Rey do ślubu, Kunz. Będzie miała na sobie taką sukienkę, jaką sobie wymarzy. Osobiście ją wyczaruję. Będziecie mogli złożyć sobie przysięgi, ale nie musicie tego robić. Najważniejsze jest to, aby połączył was magiczny węzeł miłości. 

Musiałem oprzeć się o drzewie, bowiem było tego dla mnie za wiele. Kręciło mi się w głowie, jednak król był przy mnie. On nigdy by mnie nie zostawił w potrzebie. Już nieraz mi to udowodnił.

- Kunz, nie gniewaj się na mnie. 

- Nie gniewam się - przyznałem, kręcąc głową. - Wiem, że tak trzeba. Po prostu... 

- Ruby wszystko wytłumaczy twojej ukochanej. Jestem pewien, że dziewczyny się ze sobą dogadają. Wszystko się między wami ułoży, rozumiesz?

Starałem się mu uwierzyć, ale nie byłem pewien, czy było to możliwe. Obecnie Rey chciała mnie zabić, choć pewnie jej dobre serce by jej na to nie pozwoliło. Była zbyt dobra. Dlatego nie zasługiwałem na nią. Ktoś taki jak ja powinien być sam na zawsze. 

- Nie mamy czasu do stracenia. Podczas, gdy dziewczyny rozmawiają, my przygotujemy wszystko do ślubu, dobrze? 

Skinąłem głową. Musiałem się z nim zgodzić, gdyż innego wyboru nie miałem. Może byłem przyjacielem Zagreusa, ale przede wszystkim byłem jego poddanym. Miałem obowiązek wykonywania jego poleceń. Zagreus zasługiwał na moje posłuszeństwo za wszystko, co dla mnie zrobił. Pewnego dnia obiecałem mu, że nigdy go nie zawiodę. Nie spodziewałem się jednak, że dotrzymanie tej obietnicy będzie takie trudne. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top