8. "...Ale..."

Minął tydzień. 7 dni kompletnej ciszy między obydwoma chłopakami.

Ashton codziennie przychodził nad skarpę, ale tylko w nocy.

Uzależnił się od przychodzenia w nocy. To był jego świat. Uwielbiał rozgwieżdżone niebo ze świecącym księżycem. Ale to nie był jedyny powód dlaczego przychodził tam wtedy gdy wszyscy śpią.

Chciał dać Hemmingsowi czas. Czas na przemyślenie. Przemyślenie czego oczekuje. Czego oczekuje od samego siebie, a także jego. Pozwolił mu uporządkować myśli które (jak się domyślał) były jednym wielkim kłębkiem bez początku i końca, praktycznie nie do rozwiązania.

Było też coś jeszcze. Ash sam chciał się przekonać o swoich uczuciach. Dowiedział się wiele...

Zacznijmy od początku.

Przez pierwsze parę dni Iriwn odczuwał skutki braku snu przez jazdy do ukochanego miejsca. Nadrabiał je w dzień. Czuł się niepokojąco spokojnie. Jakby nie było żadnych wydarzeń przez ostatnie tygodnie. Jakby nie poznał gadatliwego blondyna. Tylko on i przyjacielskie morze. Wszystko wyglądało normalnie. Ale tak nie było.

Następnie było gorzej. Przyzwyczaił się do spania w dzień, a w nocy jechania do drugiego domu.
Niestety psychika powoli wysiadała, zawodziła. Zaczął czuć coś ciężkiego na sercu, jego głowę zalała fala nie tyle co ta z nad morza, lecz ta pełna pytań, na które nie było odpowiedzi.
Ale to nie wszystko. Zrodziło się coś czego Ashton podobno nigdy nie poczuł.

Tęsknota.

Nie umiał jakkolwiek opisać tego uczucia. Każdego dnia coraz bardziej czuł się pusty. Na coraz więcej rzeczy nie miał ochoty, bo po co? Przecież to i tak bez sensu. Usychał. Usychał jak płatki róży, które nie mając życiodajnej wody powoli odpadały od kwiatu. Z każdym płatkiem z jednej strony był coraz bardziej nieszczęśliwy, a z drugiej pusty.

Chciał go usłyszeć. Chciał go dotknąć. Chciał go zobaczyć. Chciał, ale nie mógł.

Teraz, tydzień po pocałunku Ashton siedzi na wzniesieniu patrząc w bezkresne morze. Po raz kolejny w nocy. Księżyc odbijał się w falującej tafli tworząc miły dla oka i rozmyśleń widok.

-You had me wrapped around your finger... - słaby i chrapliwy głos rozbrzmiał pośród lasu.

Po chwili rozległ się szloch i tylko morze oraz las wiedzieli kto płakał,
a także z jakiego powodu.

*****
Minęły dwa tygodnie. Obydwoje tęsknili. Obydwoje myśleli nad przyszłością. Obydwoje z nich płakało pod osłoną nocy, ale żadne z nich nie chciało nic z tym zrobić.

Luke nigdy tak bardzo nie żałował swoich czynów jak teraz. Nie wiedział co o całej sytuacji myśleć. Czyż nie tego potrzebował i pragnął? Dlaczego czuje się teraz tak źle? Pocałunek był cudowny ale serce blondyna nie brnęło w kierunku miłości. To strach przezwyciężył w nierównej walce.

Hemmings odważył się pierwszy raz przyjść na skarpę trzeciego dnia po wydarzeniu. Postanowił zmierzyć się nie tylko z innym człowiekiem, lecz także z samym sobą. Ale, nikogo tam nie zastał. Jednakże chłopak mógł pozostać ze swoimi myślami z morzem które zawsze go wysłucha.

Po tygodniu jego bałagan w głowie był w miarę uporządkowany. Nadal kłębiły się pojedyncze zagwostki, ale ogólnie umysł był spokojny.

Po dwóch tygodniach Luke całkowicie przemyślał sprawę i wyciągnął wnioski. Teraz wystarczyło je przedstawić co było ogromnie trudne. Jednym z powodów było to, że osoba której chciał wszystko powiedzieć zapadła się jak kamień w wodę.

*****
Pewnej nocy ani jeden ani drugi nie spał. Ashton nie chciał spać, a Luke nie mógł. Młodszy pomyślał o wyrwaniu się z łóżka i pójście gdzieś. Jedyne miejsce o jakim pomyślał to oczywiście ukochany klif.

Starszy siedział z kolanami przytulonymi do klatki patrząc nieprzytomnym wzrokiem w gwiazdy. Na jego policzkach płynęły łzy smutku, bólu i żalu. Nie chciał ich. Nie chciał płakać, nie chciał tęsknić, nie chciał żeby jego serce rozrywało się na części.
Poczuł złość, ogromną. Do siebie, do Luke'a, do świata.

Zaczął robić coś co zawsze go uspokajało. Krzyczał. Zdzierał sobie gardło wyrażając wszystko to czego nigdy nie mówił. I tak słyszało go tylko morze.

Blondyn stał sparaliżowany patrząc z szokiem i strachem na szatyna. Nigdy nie słyszał tak głośnego krzyku połączonego ze szlochem. Gdy się ocknął powoli zaczął stawiać małe kroki w kierunku rozdartego Irwina.

Kiedy był tuż za nim położył rękę na ramieniu Ashton'a. Ten wyrwany z transu krzyknął po raz kolejny tym razem z zaskoczenia.

-Luke?! Co ty tu robisz? - chłopak uniósł głos na tyle na i ile mógł.

-Ash, co to było? - spytał z niepewnością.

-Pierwszy zadałem pytanie. Po za tym nie powinno w ogóle cię tu być.

-Nie mogłem spać więc pomyślałem, że wyrwę się z domu. Przyszedłem i widzę, a raczej słyszę, iż umierasz psychicznie. - Hemmings był na skraju płaczu.

-Oo, i tym razem nie chcesz ode mnie uciec co? - powiedział sarkastycznym tonem.

-Ashton wiem, że to nie było na miejscu. Zdaję sobie z tego sprawę. Zrozumiałem swój błąd i chciałem cię przeprosić, ale ciebie nie było.

-Chciałem dać ci czas czy cokolwiek czego chciałeś spieprzając po pocałunku! Nie wiem? Nie pragnąłeś tego, nie podobało ci się?

-Podobało tylko...

-Tylko?!

-T-tylko j-ja chyba po prostu nie dorosłem do ko-kochania kogoś. Nie zrozum mnie źle, j-ja po prostu nie wiem jak to je-jest i... Boję się? - mówił przyciszonym i zawstydzonym głosem, patrząc na swoje buty.

-Oh. To-o, zmienia postać rzeczy. - na twarzy Irwina było widać czysty szok.

Po jakimś czasie przebytym w ciszy piwnooki objął mocno chłopaka na co ten wtulił się w jego klatkę piersiową.

-Przepraszam, mogłem ci powiedzieć, ale zrozumiałem to dopiero po tym wszystkim.

Ashton odsunął młodszego od siebie jednak nadal stał bardzo blisko niego. Pochylił się bardziej, tak iż ich nosy się stykały.

-I właśnie dlatego chciałem dać ci czas.

Po tych słowach chłopak wpił się w usta kochanka. Poruszali delikatnie wargami tak jakby mocniejszy ruch miał to zniszczyć. Był to jeden ze słodszych pocałunków. Taki który zwiastuje dobre czasy.

Po serii krótkich buziaków którymi została obdarowana całą twarz Luke'a znów byli w siebie wtuleni.

Człowiek o złamanym sercu i człowiek który bał się kochać byli jak ogień i woda.

Ale wszystko było znów dobrze. Zobaczymy na jak długo...

A świadkiem tych wszystkich wydarzeń był tylko księżyc i morze...

><><><><><><><
Tak, zajęło mi to ponad miesiąc. Tak głupio się przyznawać.

Ale napisałam prawie 1000 słów więc sukces. Z tą notką jest ponad 1000. Cieszę się :3

*wystawia głowę po za kołdrę*
Wybaczycie mi prawda?😁
A zwłaszcza, że w następnym rozdziale będzie... Coś heh

Jeszcze jedno...
W ostatnim rozdziale pisałam Ash wróć. Wrócił po 3 dniach z płytą w której jestem zakochana 💚

No to ten...
5SOS proszę wróćcie, tęsknię za wamiii!!

5.11.2020r.

All the love
J.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top