10. "But I have... "

Okres wakacyjny niestety się już skończył. Ash wrócił do szkoły z czego nie był zadowolony. Codziennie po lekcjach przyjeżdżał do swojego ulubionego miejsca nawet nie zaglądając do domu.

"-Kocham cię.

-Ash? Odpocznijmy proszę... - odpowiedział Luke chcąc uniknąć niewygodnego dla niego tematu."

Irwin dopiero teraz zrozumiał dlaczego młodszy unikał tego tematu jak ognia. Jak to miał zwyczaju patrzył w bezkresne wody rozmyślając nad nie tak dawnymi wydarzeniami.

"Następnego dnia tradycyjnie już spotkali się w tym samym miejscu co zawsze.

-Ashton wiem, że zachowuję się dziwnie, ale muszę ci coś powiedzieć. - Luke mówił z zakłopotaniem i smutkiem?

-Co takiego kochanie?"

Słowa które później zostały wypowiedziane nadal odbijały się w umyśle szatyna. Nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Był pewien, że zapamięta te słowa do końca życia.

"Muszę wyjechać... - łzy zaczęły się toczyć po chudych policzkach Luke'a

- A-ale jak to wyjechać? O co chodzi? Dlaczego? - Ashton był zszokowany i zdezorientowany"

Muszę wyjechać. Te dwa słowa były jak echo, które powtarzało się cały czas. Płacz był towarzyszem, a ból serca nieodłączną częścią całej układanki.

" -Przyjechałem tu na wakacje. Moi rodzice przysłali mnie, abym odpoczął. Przepraszam, że tak późno ale nie chciałem aby czas nas ograniczał

Zaczęli histerycznie płakać. Szczególnie Ash, który poczuł jak jego uczucia i samo serce zostają brutalnie wyrwane i podeptane. Hemmings także płakał ale on czuł tylko pustkę."

Piwnookiego zaatakowało dużo uczuć naraz. Nie potrafił sobie z tym poradzić. A może chciał ich wszystkich doświadczyć, by przekonać się czy nie jest jedynie wypranym z emocji chujem?

"Po pół godzinie wypłakiwania się w ramię młodszego Irwin powoli się uspokoił.

- K-kiedy wy-wyjeżdżasz?- pociągał nosem.

-Zostało nam dziewięć dni. Proszę cię o jedno. Sprawmy, żeby te dziewięć dni były najlepszymi jakie przeżyjemy. - niebieskie oczy spojrzały głęboko w orzechowe.

-Dobrze, zapomnimy o tym i będziemy się cieszyć sobą. - Ash uważał ze będzie to lepsze dla jego zranionego serca."

Faktycznie. To było najlepsze 9 dni jego życia. Przepełnione miłością, śmiechem i ogólnym brakiem jakichkolwiek problemów.

" -Kocham cię. - powiedział Ash po raz kolejny dzień przed wyjazdem chłopaka.

-Ash ja... doceniam to, ale wiesz, że ja nie...

-Shh, rozumiem, rozumiem- Irwin przytulił kochankaz a następnie pocałował.

Pocałunek byl przepełniony pragnieniem i desperacją. Nie było to niewinne muskanie. To szybkie oraz głębokie zderzanie warg, taniec języków, zabójcze westchnienia i zdecydowane ciągnięcie kręconych włosów.

-Kurwa zróbmy to, ostatni raz. - Hemmings wysapał wprost do ucha Ashtona"

Cudowne uczucie. Cudowne emocje. Cudowne zwieńczenie wszystkiego. Wszystko poszło się kopulować. Irwin nie wiedział czy być wściekłym, czy smutnym. Choć była jedna rzecz która go cieszyła.

"To stało się dosłownie parędziesiąt minut przed wyjazdem Luke'a.
Chłopak biegł, aby prwadopodobnie ostani raz spotkać się z szatynem i klifem.

-Ash! Ashton! Cholera! Przepraszam. Kurwa przepraszam. - mówił chaotycznie.

-Ale za co ty mnie przepraszasz?

-Za to. - Luke despercko wpił się w wargi szatyna. Ten odwzajemnił ich ostatni pocałunek.

-Kocham cię Luke.

-Kocham cię Ashton.

I uciekł. Zerwał się szybciej niż powinien zostawiając bezradnego Irwina. "

Obietnica. Wraz z wypowiedzeniem tego zdania Hemmings zostawil obietnicę. Wróci. Musi wrócić. To nie mogło się tak skończyć.

"Minęła ledwo godzina od zniknięcia blondyna. Ash czuł jak powoli się rozpada. Kawałek po kawałeczku. Wspomnienie po wspomnieniu. Luke był jego kompasem, dzięki niemu wiedział co robić, a teraz? Zgubił się.

-Kiss me hard before you go. Summertime sadnnes. - łzy lały się ciurkiem po jego twarzy.

Nie wiedział, że parędziesiąt kilometrów dalej pewien blondyn płakał nucąc:

-I just wan­ted you to know,
That baby you're the best..."

Ah Lana. Towarzyszyła naszemu bohaterowi tyle razy, że spokojnie mógł ją nazwać swoją matką chrzestną. Jej utwory idealnie odzwierciedlały jego uczucia i wydarzenia.

-Don't ask if I'm happy
You know that I'm not
but at best I can say I'm not sad...

Nie powstrzymywał płaczu. Minęło już tyle dni lecz jego serce nadal żwawo krwawiło nie zamierzając przestać. Wiedział, że to minie, że nie będzie wesoły, ale też nie smutny.

-Hope is a dangerous thing
For a man like me to have... - cichy, załamany śpiew rozlegał się pośród lasu i morza.

Jego oaza nadal będzie najlepszym miejscem, siostrą której będzie się mógł wypłakać. Fale nadal będą go wyciszały. Drzewa nadal będą go słuchać. Ale tylko one. Nie będzie z nim chłopaka przez którego się śmiał. Nie będzie widział niebieskich oczu w których tonął.

-Hope is a dangerous thing
For a man like me to have...

-But I have, Ashton, but I have...

*****
To koniec dzieciaczki
Ale dopiero w epilogu hah

Ehh ciężko będzie się pożegnać, ale mam pomysły na nowe książki. Tę już maltretuje jakieś 10 miesięcy.

Nie przedłużam ;*

Do zobaczenia dzieciaczki 💚
07.01.2021r.

All the love
J.
PS: Wiem, że nadzieja to niebezpieczna rzecz dla kobiety takiej jak ja, ale kuźwa Ash plis zgól tę brodę ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top