Organizacja skupiająca najpotężniejsze umysły wśród przestępców

  Praca w New Avengers jest strasznie ciężka. Papierkowa robota i takie tam sprawy. Na początku było spoko, ale teraz nie da się żyć! Przeciągnąłem się na fotelu i wróciłem do pracy nad mapami najprawdopodobniejszych miejsc w których są wojska Iron Mana. Zacząłem pisać flamastrem po mapie, aby zaznaczyć osoby, które mogłyby nam zagrozić, gdy nagle do pokoju wszedł nie kto inny jak Steve.

  - Co ty tu robisz? – Zapytałem znad papierów.

  - Poczułem dziwne zakłócenia mocy w miejscu, gdzie wysłałeś Petera i Cassie. Spróbowałem jakoś sprawdzić, kto za tym stoi, jednak ta osoba blokuje moją moc, gdy się do niej zbliżam.

  - Czyli to ani Peter, ani Cassie? Wiesz kto to może być?

  Cassandra jest w niebezpieczeństwie? Wiedziałem, że powinienem zabrać ją do domu! Teraz będę się tak obwiniać i się nie skupię na misji!

  - Jakiś silny czarownik. Mogę zrobić listę potencjalnych osób, które o to można oskarżyć – Powiedział i wyszedł zostawiając mnie samym.

  Znów zająłem się mapą, ale tak jak myślałem nie mogłem się skupić. Po chwili przyszedł Stephen z całą listą kandydatów do zabicia, którzy są magami. Było ich całkiem sporo.

Thanos

Loki

Scarlet Witch

Doktor Doom

Sersi

Mefisto

Dormammu

Magik

Baron Mordo

Morgana le Fay

Nightmare

 - Jak myślisz, którego my szukamy? – Zapytałem, bo sam połowy nie znałem.

  - Zastanawiam się nad Dormammu, Morganą, Nightmarem oraz Baronem Mordo. To są moi najwięksi wrogowie.

  Spojrzałem jeszcze raz na listę. Muszę postanowić, co zrobić.

  - Musimy się wybrać do miejsca w którym ktoś użył magii. Zaraz wyznaczę kogoś, kto pójdzie razem ze mną.

  - Ja mogę z tobą iść. Może uda mi się go jakoś wytropić – Powiedział, gdy wychodził ze mną z pokoju.

  Zaprzeczyłem i zapukałem w drzwi jednego z pokoi. Zatkałem sobie nos, bo wiedziałem, że zaraz z pomieszczenia wydobędzie się odór śmierdzącego psa. Drzwi otworzył nam Logan, który miał na sobie skórzaną kurtkę i wyglądał jakby się właśnie obudził przez te sterczące na wszystkie strony włosy.

  - Cześć, Rosomaku! Mam zamiar iść z tobą na misję, bo myślę, że możesz się przydać.

  Wolverine zlustrował mnie wzrokiem, ale w końcu pokiwał niepewnie głową. Wziąłem pod pachę mój strój mrówki i wymaszerowałem z domku. Pokiwałem na pożegnanie Doktorowi Strange'owi i poszedłem z Loganem w las.

  - Możesz ich jakoś wyniuchać?

  X-Men zaczął wąchać w poszukiwaniu jakiegoś tropu, który doprowadziłby nas do Spidey'a i Cassie. Musiał coś wyczuć, bo w pewnym momencie podniósł głowę do góry i gdzieś pobiegł. Dogoniłem go po kilku minutach. Zacząłem ciężko dyszeć, dawno nie biegałem. Wolverine wydawał się zagubiony, bo przeszukiwał wszystko, jednak nie znalazł nic, co mogłoby się nam przydać.

  - Czyli tutaj przeteleportował się z Peterem oraz z moją córką? Myślisz, że kto to mógł być?

  - Ktoś, kogo nie znam. Czuję jakąś osobę, którą nigdy jeszcze nie poznałem. Lub dawno nie widziałem. Wiem tylko, że jest to na sto procent facet.

  Czyli lista osób się zmniejsza. Zostaje Thanos, Loki, Doktor Doom, Mefisto, Dormammu, Baron Mordo lub Nightmare. Siedem osób. Zacząłem przeszukiwać miejsca zdarzenia, ale nadal nic nie znalazłem. W końcu postanowiłem założyć strój i się pomniejszyć. Przyzwyczaiłem się już do tego dziwnego uczucia. Do bycia mniejszym od źdźbła trawy. Przeszukałem wszystko, jednak znowu nic. Już miałem się powiększyć, gdy nagle coś przykuło moją uwagę. Mała, pomiętolona karteczka. Było na niej napisane małymi literkami „Cabal". Nie mam pojęcia, co to jest, jednak postanowiłem pokazać to Loganowi. Zrobiłem się większy i pokazałem napis.

  - Wiesz co to może być? – Zapytałem, zdejmujący spocony kask.

  - Nie mam pojęcia.

  Usiadłem wykończony na kłodzie i znów spojrzałem na zmiętoloną karteczkę. Cabal, Cabal, Cabal... Pomyśl, Ant-Manie! Coś kojarzę, ale nie jestem pewien co. Może jakaś nazwa sklepu? Nie, to coś innego. Broń? Nie. Może jakaś nazwa organizacji? Tak! Organizacja! Słyszałem o niej, gdy byłem w Avengers! Problem w tym, że obiło mi się o uszy, że są najmądrzejszą grupą złoczyńców na świecie. No to mamy przerąbane.

  - Chodź, Logan. Trzeba to pokazać Steve'owi.

  Wróciliśmy do bazy i zwołaliśmy zebranie. Luke i Danny zamontowali rzutnik dzięki czemu możemy oglądać wszystko na tablicy interaktywnej. Stanąłem na podeście razem z Woverinem. Nikt na nas nie zwrócił jakoś uwagi. Echo razem Jessicą grały w karty, Iron Fist oraz Luke coś kombinowali przy kablach, a Steve dodawał co po chwile jakieś komentarze, co do budowy rzutnika.

  - Witam wszystkich tu zgromadzonych – Powiedziałem, a wszyscy spojrzeli na mnie z ciekawością. – Jak już pewnie wiecie dzisiaj zaginęli jedni z naszych towarzyszy. Mam na myśli Spider-Mana oraz Casandrę. Spróbowaliśmy razem z Loganem znaleźć jakieś poszlaki i oto co znaleźliśmy.

  Wskazałem specjalnym wskaźnikiem na tablicę na której ukazał się wielki napis CABAL. Wszyscy spojrzeli na mnie z wyczekiwaniem jakby czekali, aż powiem im, co oznacza to słowo.

  - Sądzimy, że może to być organizacja założona, aby skupić najpotężniejsze umysły wśród przestępców – Mruknął Logan.

  Ktoś zmienił obraz na kanał informacyjny. Jeden z postów dotyczył właśnie tej grupy. Wszyscy pokazywali sobie różne postacie palcem. Usłyszałem szepty dochodzące z różnych stron o tym, że nie damy rady ich pokonać. Cała grupa składała się z Normana Osborna, Emmy Frost, Namora, Doktora Dooma, Lokiego, Hooda oraz Taskmastera. Niezła gromadka, nie powiem.

  - Skąd mamy wiedzieć, że to właśnie oni ich porwali? – Zapytała Echo, która powoli traciła cierpliwość do gry w którą grała ze Spider-Woman.

  - Możemy się tylko domyśleć, że to jeden z nich. Logan, jak myślisz, który z nich to zrobił?

  - Zapach Emmy Frost znam aż za dobrze. To nie była ona. Namor jest rybą, prawda? W tamtym miejscu nie pachniało owocami morza. Taskmaster, Hood oraz Norman Osborn nie umieją używać mocy. Najprawdopodobniej był to Doom lub Loki.

  Zerknąłem na Daniela, który robił coś przy komputerze podłączonego do tablicy interaktywnej. Mężczyzna kliknął coś na klawiaturze i w tym samym momencie wszystkie światła w pokoju zgasły. Usłyszałem krzyki i Stephena mówiącego zaklęcie. W jego ręce zapalił się zielony płomyk. Zdałem sobie sprawę, że nie licząc płomienia w ręce Steve'a tablica nadal działała i świeci. Na ekranie nie było już informacji o Cabal, a wszystko zostało wypełnione niebieskim kolorem.

  - Ktoś hakuje nasz komputer! – Warknął Luke rozwścieczony.

  Tablica nagle rozbłysła i na ekranie pojawiła się wielka twarz Doktora Dooma. Wszyscy zamarli, gdy ten uśmiechnął się szyderczo i zaczął mówić swoim władczym tonem:

  - Witajcie, New Avengers. Chciałbym was przeprosić za takie nagłe... wtargnięcie, jednak mam wam coś bardzo ważnego do przekazania. Jak już pewnie się domyśliliście to ja porwałem Petera oraz Cassie – Tu spojrzał na mnie z wrednym uśmieszkiem. – Więc może zróbmy tak. Jedna z osób w naszej organizacji przyjdzie po wasze WSZYSTKIE dokumenty związane z super bohaterami, a ja wam za to oddam te dzieciaki. Zrozumiano?

  Wszystkie nasze papiery mają trafić w ręce wroga? Trudny wybór. Tylko, że ważniejsze jest życie córki i przyjaciela, prawda?

 - Dobrze. Niech przyjdzie jutro do nas, a oddamy mu wszystko, co mamy – Odparłem zaskakująco spokojnie.

  Victor znikł i na ekranie pojawił się normalny pulpit komputera. Po chwili zapaliły się też lampy i wszystko wróciło do normy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top