Rozdział trzeci

Forget about your boyfriend

And meet me at the hotel room

Zło. Piekielne, dotkliwe zło. Nie dość, że Dalia czuła się niezręcznie w towarzystwie Niemca, który o dziwo, zmienił swoje oblicze na potulnego bożyszcza nastolatek, to ta piosenka wydawała się jej zupełnie nie na miejscu. Jechali już ponad pięć minut, mijając raz za razem metalowe słupy z odpowiednim nagłośnieniem, zapewniającym dobrą słyszalność takich piosenek jak ta. Na szczęście Andreas odebrał telefon od swojego przyjaciela - a przynajmniej tak wnioskowała po sposobie, jakim się do siebie wzajemnie odnosili i przekazywanych informacjach. Z cichym westchnieniem odwróciła się za siebie, a potem zaczęła powoli zmieniać swój wyraz twarzy od zaskoczenia po dziwnego rodzaju fascynację. Nie kryła swoich emocji, gdy zobaczyła ogromny tor wyścigowy z różnymi malutkimi, prowizorycznymi skoczniami, pachołkami i wieloma innymi przeszkodami, których już nie potrafiła nazwać. Każdy narciarz przepychał się ze swoim sprzętem w ogromnym tłumie, który zgromadził się wokół atrakcji. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Sama z trudem utrzymywała się na nartach, a ci ludzie wyczyniali coś nienormalnego. Zaraz po tym, starała się znaleźć Emilię, jadącą parę kolejek dalej, ale ta przepadła jak kamień w wodę. Wywróciła oczami. Powinna wrócić do przyglądaniu się zimowemu krajobrazowi, a zamiast tego, co jakiś czas zerkała w stronę blondyna, który usilnie próbował wytłumaczyć coś koledze.

- Zaraz tam będę, Martin - odparł. - Ustaw się w kolejce i czekaj na mnie, może zdążymy się jeszcze zapisać, bo... nie, nie wpadłem na... nikt mnie nie zna - dodał odrobinę zaniżonym tonem.

Może nastolatce się tylko wydawało, w końcu nie znała tego denerwującego języka wystarczająco długo. Zresztą, nie powinna nawet się przysłuchiwać jego prywatnej rozmowie. Nie zwracał na nią zasadniczej uwagi, co jej w ogóle nie zdziwiło. Pewnie miał jej dość, bo jakie inne wytłumaczenie mogło być tak racjonalne? A mimo to, zaciekawiła ją owa konwersacja. Dziennikarska dusza Dalii stworzyła nowy plan, zbyt spontaniczny, ale też zbyt intrygujący, żeby go ot tak odtrącić. Do zakończenia drugiej klasy licealnej pozostały jej około cztery miesiące, podczas których, jako redaktor naczelny dyktowała tematy, zbierała najlepsze artykuły i sama dawała popis swoich możliwości. Zdawała sobie sprawę z faktu, że nie spotka w Niemczech żadnej sławnej osoby i nawet udało jej się pogodzić z tą sytuacją. Na szczęście, posiadała plan awaryjny. Gdyby tylko Andreas się zgodził na przeprowadzenie krótkiego wywiadu, w którym mówi o tym, jak nauczył się jeździć na nartach i opowiedział więcej o tym zainteresowaniu, nie musiałaby szukać kolejnego. Pozostało jednak jedno "ale". Ona irytowała jego, a on doprowadzał ją swoją obecnością do szewskiej pasji. Rozłączył się.

- Startujesz w zawodach? - zapytała nieco zbita z tropu swoją niepewnością.

Chłopak chyba przypomniał sobie o jej istnieniu, bo nagle spojrzał na nią spod przymrużonych powiek i pokiwał głową, starając się nie okazać przy tym żadnej z emocji.

- O ile zdążę się załapać i przecisnąć przez tą chmarę. - Ręką wskazał tłoczących się ludzi przy torze.

Forget about your boyfriend

And meet me at the hotel room

Czy ta idiotyczna piosenka mogła się wreszcie skończyć? Chyba zauważył to dziwne uczucie po minie Dalii, gdy minęli kolejny głośnik przymocowany do słupa. Usłyszała jego cichy chichot, na co znów westchnęła. Dojeżdżali na miejsce. Chciała się osobiście udusić za każde wypowiedziane słowo, które wydawało się jej niewłaściwe. Barierka, o którą się opierała nagle się podniosła, a ona o mało co nie wylądowała na chłopaku.

"Kontroluj się, wariatko" - ostrzegła się w myślach, a potem przygotowała narty do startu.

Wysiadali. Pomyślała, że w zasadzie ten cały Andreas nie jest taki gburowaty jak się jej wydawało. Gdyby miała wybrać cechy, jakie zdążyła w nim dostrzec, na pewno byłby miły i uśmiechnięty - dla obcych dziewczyn, które na niego nie wpadały. Zauważyła, że w kącikach ust robiły mu się całkiem urocze dołeczki od tego szczerzenia się i robienia za "kochanego chłopca". Ona by nie wytrzymała. Potykała się o własne nogi, a w dodatku jej fotogeniczność... nawet nie chciała o niej wspominać. Andreas po prostu nadawał się na okładkę sportowych magazynów lub tych mniej spopularyzowanych. Już mówiła o jego wiecznie rozwianych blond włosach, niebieskich oczach, rumianej twarzy i uśmiechu, pod którym uginały się nogi. Natomiast, była też Dalia - diabelsko blada i z nieco wykrzywionym kręgosłupem. Każde ubranie z niej zwisało. Większość osób posiadało już wyszczególnione kobiece kształty, a tymczasem... ona czuła się jak płaski, zwyczajny patyczak - blady patyczak z sianem na głowie.

Nie powinna się porównywać do innych, możliwe, że robiła to nawet nieświadomie, ale ucisk w żołądku nie dawał jej spokoju. Była zła na siebie. Odepchnęła się od wyciągu krzesełkowego i już miała zamiar odjechać, gdy w jednym (zresztą dość niespodziewanym) momencie usłyszała jak ktoś do niej krzyczy.

- Hej! - Parę metrów dalej, Andreas machał do niej ręką, a w drugiej trzymał swoje czarne, skórzane rękawiczki.

"Komedii część dalsza" - pomyślała ze zrezygnowaniem.

Znając tę bardziej pechową część jej życia, pewnie mu coś zniszczyła lub uszkodziła. Zaciskając usta, przyrzekła sobie, że to trzeci i ostatni raz, gdy go widzi. Więcej nie będzie. Nie narazi się na jego złość, irytację czy inne emocje, które się w nim kotłowały. Odwróciła się w jego stronę, a gdy nastolatek miał pewność, że dziewczyna go widzi, zapytał:

- Jak się nazywasz?! - Z daleka brzmiało to komicznie.

Miała ochotę uderzyć się w dłonią w twarz, bo... to było bezpośrednie! Przy wszystkich! Myślała, że może przedstawiła mu się wcześniej, ale najwyraźniej nic takiego nie miało miejsca. Dodatkowo, Andreas zapomniał o porozumiewaniu się w języku angielskim, więc... chcąc czy nie chcąc, wszyscy niemieccy narciarze spojrzeli na nich z dziwnym wyrazem na twarzy. Dziewczyna mogłaby z łatwością odpowiedzieć "Ich heiße Dalia", ale po co się trudzić?

- Jestem Dalia! - odkrzyknęła w swoim rodzimym języku, zaczynając chwilę później głośno kaszleć.

- Poczekaj, Lia?! - I znów ten koszmarny niemiecki.

Chciała odpowiedzieć jedną z ciętych ripost, ale nagle dziwna siła pociągnęła ją w dół stoku. Nim się obejrzała, nie stała już na szczycie, a jej narty ledwo utrzymywały równoległy szyk. Emilia Marzec skradała się jak cień, żeby później móc wyrwać wszystko ze swojej "ofiary". Dalia o mało się nie przewróciła, zjeżdżając po muldach śniegu za przyjaciółką. Ta zaś wyprzedziła brunetkę, wyznaczając trasę prosto w stronę nowoczesnego toru, gdzie znajdowali się wszyscy - ludzie, media i prasa. Dalia jęknęła. Jeśli znów będzie skazana na spotkanie z Andreasem, który miał zamiar wziąć udział w tym przedsięwzięciu, jej narty zaliczą bliskie spotkanie z twarzą. Tym razem zjechała bez zbędnych komplikacji. Szybko, sprytnie i na odpowiednie miejsce.

- Że niby to jakiś przypadkowy człowiek, tak? - Uniosła znacząco brwi. - Na twoim miejscu wzięłabym się za niego, a nie Alana.

- Ja go nawet nie... - przyjaciółka nie pozwoliła jej zakończyć tego argumentu.

Triumfalnie spojrzała na Dalię, a potem zaczęła opowiadać o tym, jak ją znalazła. Obie miały poczekać na resztę przyjaciół, którzy w najlepsze szarżowali po zakazanych trasach. Konkurs zaczynał się za około dwadzieścia minut, więc postanowiły się przecisnąć przez ogromny tłum i wejść do pobliskiej karczmy, żeby się ogrzać. Tam również nie pozostało zbyt wiele miejsc. Wszyscy siedzieli ściśnięci obok siebie, pijąc alkohol lub gorącą czekoladę. Budynek nie różnił się od innych - składał się z głównie z drewna i góralskich akcentów, na które zwróciła uwagę, gdy przyglądała się wolnym miejscom. Koniec końców dołączyły się do pięcioosobowej rodziny, która już niedługo miała zamiar wyjść.

- Ma jakieś media społecznościowe? - zapytała niespodziewanie. - Instagram, facebook?

Dalia otworzyła szerzej oczy, wpatrując się w blondynkę z niedowierzaniem.

- To chyba czas, żeby zacząć "karny temat" - stwierdziła z przekąsem. - Chcesz mi opowiedzieć coś o Karolu? Wczoraj, gdy was widziałam to...

- Dobra, dobra, zrozumiałam przekaz! - Uniosła ręce w górę w geście obronnym. - Po prostu... nie chcę, żebyś zamartwiała się tym idiotą - prychnęła. - Myślisz, że nie wiem czemu zorganizowałaś ten wyjazd?

Brunetka skrzywiła się, czując jak jej policzki pokrywa szkarłat. Może właśnie dlatego nie chciała dzielić się tymi bardziej prywatnymi sprawami z Emilią? Wiedziała, że tamta jest przeciw, ale wciąż nie rozumiała dlaczego. Przecież dobrze dogadywała się z chłopakiem, tylko... w ostatnim czasie to się odrobinę zmieniło.

- Wiem, że go nie lubisz - zaczęła powoli, próbując rozwiązać tę sytuację raz na zawsze. - Ale...

- To nie o to chodzi. - Pokręciła głową. - Złamie ci serce.

Wtedy wreszcie coś się w niej zagotowało. Skąd niby Emilia mogła to wiedzieć? Nie miała z nim większej styczności. Nie znała go tak dobrze, jak Dalia. To było irytujące - przez to poczuła, jak spada na nią coś nieludzko ciężkiego. Nabrała odwagi, chciała powiedzieć coś więcej i wyjść ze swojej strefy komfortu.

- Wiesz co? Rozumiem, że ty i Karol jesteście w siebie zapatrzeni, ale żeby od razu komplikować mi moje życie prywatne? Czy kiedykolwiek nie poparłam cię w jakiejś sprawie z nim związanej? Co z tego, że Alan jest jego bratem? Emila, proszę cię. - Uniosła ostrzegawczo brwi. - Skoro mogę być szczęśliwa, to czemu do cholery to komplikujesz? - Wstała. - To żałosne.

Chciała odejść, a potem zacząć wpatrywać się w narciarzy, którzy już niedługo mieli startować, lecz wróciła Ida z męską częścią grupy.

- Umieram - jęknęła, opadając na miejsce Dalii, która stała obok, zmieszana.

Emilia nie odzywała się.

- Idziemy? - rzucił Alan w stronę brunetki, która lekko pokiwała głową, a potem ruszyła, dumnie krocząc.

Miała dość narzucania się czyichś poglądów. To było jej życie. Chciała zacząć nad nim panować i sama decydować o tym, czego ona chce. Nie obchodziło jej już zdanie Emilii. Miała wrażenie, że nie porozmawiają prędko. A przynajmniej nie tak szybko jak chciała Dalia. Ruszyli.

- Słyszałem, że ma się pojawić ktoś znany - rozpoczął rozmowę, przyznając z lekkim uśmiechem, gdy znaleźli się już poza budynkiem. - A ty mówiłaś, że szukasz tematu do gazety, więc gdyby udałoby ci się go złapać...

Zły humor przeszedł gwałtowną transformację. Dalii nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Oczywiście, nie zapomniała o tej beznadziejnej sprzeczce, ale poczuła, że życie wreszcie nie jest przeciwko niej. W oczach zapaliły się dwa małe ogniki, a ona miała ochotę rzucić się chłopakowi w ramiona. Temat praktycznie sam do niej przyszedł.

- Wiesz kim jest ta osoba? - zapytała z nadzieją.

Zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli dowie się o wszystkim za późno, ludzie rzucą się na jegomościa, a ona będzie tylko kolejną nic niewartą osobą, mogącą pomarzyć jedynie o autografie. Musiała działać szybko i z pośpiechem. Najlepiej przed rozpoczęciem lub od razu po i przede wszystkim wyszukać każdą daną osobową. Alan pokręcił głową na co dziewczyna odpowiedziała westchnięciem. Z trudem doczłapali się do barierek, czując już obolałe stopy, podeptane przez innych, ale oboje wciąż mieli nadzieję na sprzyjający im los. Chłopak był zagorzałym fanem sportów zimowych (prawie tak bardzo, jak piłki nożnej) takich jak narciarstwo klasyczne, kombinacja norweska czy nawet... skoki. Nie pochłonęło go to jednak tak głęboko, jak sport, który nagminnie trenował. Od lat ćwiczył w miejscowym klubie, jeździł na zawody, a potem... przechodził wraz z drużyną dalej. Dalia miała okazję przekonać się o jego grze. Wielokrotnie przychodziła na mecze z przyjaciółką, a później gratulowała zwycięstwa. Jednak w pewnym momencie to musiało się zatrzymać. Stracił formę. Frustrował się. Zmienił się. Szukał metod - do teraz.

- Przypominamy, że w zawodach mogą startować również amatorzy! - W megafonie rozbrzmiał niemiecki męski głos.

Dalia spojrzała znacząco na Alana, który tylko pokręcił głową, widząc jej minę. Pozostało pięć minut. Przez głośniki znów leciała muzyka, a ludzie pili alkohol, będący wszędzie.

- Chcesz? - zapytał jej, na co pokręciła głową, wpatrując się w krajobraz zimowy i każdego z zawodników, który naklejał na siebie numer startowy.

Wtedy zobaczyła go. Znowu. Przechodził z jaskrawymi nartami gdzieś pomiędzy barierkami. Z tym wymalowanym uśmiechem na ustach co zwykle, witał się praktycznie z każdym. Rzucał półsłówkami, a potem... zauważył ją. Naciągnęła czapkę mocniej na uszy i zakryła połowę twarzy kapturem. Nie chciała, żeby z nią rozmawiał, tym bardziej, że była z Alanem. Andreas rzucił w ich stronę jedno spojrzenie, a później pobiegł w stronę strefy zamkniętej, dopuszczonej tylko dla zawodników.

- Znasz go? - zapytał.

- Nie - skłamała gładko, a potem szybko zmieniła temat na dzisiejszą imprezę na szczycie góry.

Zbyt prosto. Zbyt łatwo.

***

Wkrótce dołączyli do nich Karol, Ida i Emilia. Wtedy Alan zmienił punkt zainteresowania na rudowłosą, co doprowadzało Dalię do wewnętrznego szału, ale nie dała tego po sobie poznać. Wpatrywała się w kolejnych zawodników pokonujących tor przeszkód. Kilku z nich zaliczyło nieprzyjemne spotkanie z glebą, za to niektórzy, naprawdę doświadczeni dawali popis swoich wszelkich możliwości.

Wszystko zmierzało do tego, że czekała na Andreasa, ale jak do tej pory żaden z prowadzących go nie ogłosił. Głupio było się do tego przyznać, ale był jedyną osobą, której kibicowała - tylko i wyłącznie dlatego, że nie znała reszty. Czekali dziesięć minut, potem dwadzieścia, trzydzieści... i wreszcie po wielu nieudanych próbach poprzedników, zjawił się on.

- Andreas Wellingeeer! - rozległ się dźwięk wypełniony echem.

Na horyzoncie pojawił się ten radosny blondyn, którego nastolatka nie potrafiła zrozumieć. Czy on naprawdę wyuczył się tego zachowania? Jak to możliwe, że bycie miłym przychodziło mu tak łatwo? Przyłapała się na tym, że trzyma za niego kciuki. Zjeżdżał pomiędzy pachołkami, nabierał prędkości i... zbliżał się do skoczni. Tego się najbardziej obawiała. Skąd taki zwykły człowiek jak on potrafił niby skakać? Czekała aż będzie tylko kolejną osobą, której się to nie powiodło, lecz on... z tej malutkiej rampy skoczył najdalej. Nie mogła oderwać od niego oczu. Pierwsza myśl - faktycznie był nienormalny. Druga - a może on trenował? Chciała, żeby wygrał. Każdy z jej przyjaciół znalazł swojego faworyta, ale gdy zobaczyli popisy Wellingera, oniemieli.

Zresztą, dziewczyna miała wrażenie, że to nazwisko obiło się jej kiedyś o uszy, ale z racji, że było tu strasznie wielu ludzi, sądziła, że zwyczajnie się przesłyszała. Jechał dalej, nie pozostawiając sobie równych. Z każdą sekundą, uśmiech Dalii rósł. Zbyt bardzo się wczuła. Wokół niej zebrał się mały kącik adoracji blondyna, który tymczasowo stworzyły dość głośne Niemki. Chciała, żeby wygrał, choć czuła ten dziwny ucisk w brzuchu. Niezręczność. Każdy patrzył na niego, jak na zdobycz z wystawy. To było dziwne. Choć on, pewnie to rozumiał. Miała wrażenie, że był "nowym Księciem z Bajki" ze Shreka.

***

Wybaczcie za tę piosenkę, ale ostatnio przez powrót do dawnych lat i... generalnie potrzebna była dziwna i niezręczna, here it is. W następnym rozdziale (który zacznę jak wyśpię się po maratonie horrorów), będziemy zmierzać do imprezy w górach (czy tylko ja uwielbiam je opisywać?), parę fajnych rzeczy się wydarzy iii generalnie to fajnie, że to komentujecie i czytacie, love xx

PS. nie wiem dlaczego ten rozdział wyszedł dość słaby, ale obiecuję, że następny będzie lepszy. A przynajmniej taką mam nadzieję

Zoessxxx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top