✉ Rozdział 22
Rozdział niesprawdzony!
____________________________________________
- Jak mam być spokojna skoro mój facet i mój przyjaciel są w jakimś pieprzonym gangu?!
- Posłuchaj nie mieliśmy innego wyjścia!
- Jak to do cholery nie mieliście?!
- No normalnie!
- Zawsze jest wybór!
- Ale my nie mieliśmy! Zrozumiesz to?!
- To o co chodzi? - zniżyłam ton, zmęczona ciągłym krzyczeniem.
- Tak wiem, fakt, że ktoś tak tobie bliski jest wmieszany w te 'złe' -zrobił cudzysłów palcami - sprawy, jest szokujący. To jest do zrozumienia. Teraz jeśli pozwolisz powiem ci jak to się stało, że tam trafiliśmy.
- Proszę - zachęciłam go gestem dłoni, na której później oparłam czoło, zmęczona całą tą sytuacją.
Nie dość, że mój chłopak zaginął, mężczyzna w czerni mnie, powiedzmy, że mnie pilnuję czy coś w tym rodzaju, dostaję te dziwne sms-y, to jeszcse teraz dowiedziałam się, że mój najbliższy przyjaciel i mój facet nie mówili mi wszystkiego, mimo iż wypadałoby chyba powiadomić mnie o takiej spawie. Jak oni w ogóle trafili do tego przeklętego gangu?! Ja się do cholery pytam jak?! Jak można być tak bezmyślnym?!
- Jakbyś mnie słuchała kilka minut temu to byś zrozumiała dlaczego nie mieliśmy wyboru - rzekł spokojnie - Raul, mówi ci to coś? - kiwnęłam twierdząco głową - A to, że jeśli dowiesz się o akcjach gangu to albo giniesz, albo wchodzisz do gangu? - ponownie kiwnęłam - No więc już rozumiesz?
- Nie - pokręciłam głową, tym razem przecząco.
- Raul zabił brata Maddie, przybiegł z tym do nas, ktoś z tego towarzystwa dowiedział się o tym, więc przyszli do nas z tym. Na całe szczęście szybciej zauważyliśmy, że śledzą Raula i jakoś mogliśmy się na to przygotować. No to wiesz nie chcieliśmy stracić życia i tak jakoś wyszło, że trafiliśmy do jakiegoś gościa, który nas po prostu przyjął do gangu i jak zwiadowcy Losco do nas wpadli, już byliśmy w tym samym gównie.
- Czekaj. Daj mi to przemyśleć - powiedziałam i po raz kolejny odtworzyłam sobie w głowie słowa przyjaciela - Czyli zrobiliście to żeby przeżyć - szepnęłam ledwo słyszalnie, a mój rozmówca skinął głową na potwierdzenie.
- Tak - szepnął.
- To dlaczego nie powiedzieliście mi tego wcześniej? Przecież nie znamy się od dziś i wiesz, że można mi ufać.
- Nie chcieliśmy Cię martwić i denerwować, bo nie oszukujmy się, gdybyśmy powiedzieli to wcześniej, to na pewno nie byłabyś teraz z Jack'iem....
- Ale byłby teraz w akademiku! W swoim pokoju! I byłby żywy!
- A skąd wiesz, że nie żyje?!
- Nie mam pewności to tylko przeczucie.
- No włśnie nie masz pewności, a znając życie, to Jack pewnie jest gdzieś blisko, a ty niepotrzebnie dramatyzujesz.
- Ale mogło się stać dosłownie wszystko. Mógł wpaść pod samochód, autobus, ciężarówkę....
- Teraz to już przesadzasz i to mocno - skwitował.
- No ale przyznaj, że mogło się zdarzyć wszystko.
- Może i mogło, ale czy napisałby, żebyś się nie martwiła? - zapytał. Ja całkowicie zapomniałam o tym sms-ie. Może jednak blondyn ma rację i wszystko jest z Jack'iem dobrze?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top