Schodek 5: Bądź władczy.
Tarzam się po tym łóżku jak jakaś zakochana nastolatka, a przecież idę tylko z Hiro do Ogrodu Bóstw. Młoda, ogarnij się!. Tak podpowiadał jakiś głos w mojej głowie, był taki władczy, taki zimny. Udało mu się, przestałam się tarzać, leżąc na łóżku spojrzałam na zegarek.
- 7 rano... - szepnęłam sama do siebie. O tej godzinie już byś dawno się przechadzała wśród pięknych paproci w swojej świątyni wiesz? Znowu ten głos. Nagle coś jakby uderzyło w moją głowę od środka. Potworny ból rozrywał mój mózg. Jaka ty głupia, nic o sobie nie pamiętasz! Ten wypadek był chyba poważny skoro jesteś jak małe dziecko! Co? Byłam inna niż teraz? Jak to? Niemożliwe! Idź precz, jestem boginią radości! Jeszcze zobaczymy, jak cię ten Hirohito zrani to pokażesz prawdziwą siebie. Wstałam ciężko i lekko uchylając drzwi jęknęłam - Kou... - Zaraz pojawiła się dziewczyna. Jej czerwone włosy miała zawiązane w koński ogon, a grzywka w nieładzie opadała na kobaltowe, ostre oczy. Popatrzyła na mnie z politowaniem, a jej pełne, lekko różowe usta układały się w grymas niezadowolenia. - Obudziłam cię?
- Tak, ale już nie śpię, więc o co chodzi? - nie patrzyła na mnie, czyli była zła. Kurcze, moje sumienie nie da mi dzisiaj spokoju.
- Głowa mnie boli... - zrobiłam minę smutnego pieska. - ...masz coś na to?
- Ta. - zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Tak na prawdę nigdy tam nie byłam, ale bije stamtąd jakaś zła energia, nie podoba mi się to. - Trzymaj. - podskoczyłam w miejscu, gdy ta stała już na przeciwko mnie i podawała mi dwie dość spore, białe tabletki. - Powinno pomóc.
- Dziękuję. - wzięłam krążki i obdarzyłam ją najszczerszym uśmiechem na jaki było mnie stać.
- Okej. - znowu poszła do tej ciemnicy. Na samą myśl przechodziły mnie dreszcze. Co cię tak dziwi? Sama mieszkałaś na początku podobnie. Że co? A nieważne! Pobiegłam do kuchni i o mało nie zeszłam na zawał gdy zobaczyłam Ai'a, który wyglądał przez okno.
- Co robisz? - starałam się być wyluzowana, ale przy nim jakoś nie mogłam, nawet jeżeli pokój Kou był piekłem, to i tak czułabym się bezpieczniej niż przy Ai'm.
- Nic. - odrzekł oschle. Co najlepsze on trafił tu zaraz po mnie, został znaleziony przy jakimś... hm... Jak to się nazywało... Mam! Przy jakimś burdelu, tak przynajmniej mówi Kou. Nie wiem co to ten burdel, ale dziewczyna twierdzi, że nie chciałabym tam trafić. Wracając, był wyziębiony, osłabiony i chudy jak patyk, więc pani Akira, do której ma mówić ciociu, wzięła go do siebie. Tak jak ja i Kou mieszka tu, na dachu kawiarni. - A co robi nasze kochane bóstwo? - skąd on...
- Dlaczego bóstwo? Przecież to tylko ja, Imei.
- Powiedz mi, co było przed tym jak znalazła cię ciocia Akira?
- Nie pamiętam, zostałam dźgnięta nożem, potem pustka i nagle jestem tu.
- Ile masz lat?
- 15... - zaczynało mnie to denerwować. - Po co ci te info...
- Na pewno masz na imię Imei?
- Oczywiście, że tak!
- A jak powiem na ciebie Meiko to dalej będziesz pewna swojego imienia? - coś zabolało mnie w środku, nigdy tak nie reagowałam na jakiekolwiek imię. Ten chłopak... Zapytaj skąd to wie! Już! Głupi głos...
- Dobra masz mnie, ale skąd to wiesz... - nagle przemówił przeze mnie ten lodowaty głos. - ...Gadaj szczeniaku!
- Bezczelna i władcza, taka jak w książce.
- Jakiej kurna książce?! - nie panowałam nad tym czy mówię to ja, czy ten głos. To co usłyszałam, zbiło mnie z tropu...
******************************
Witajcie ziemniaczki!
Coś się dzieje w tej książce!
Jeżu, tkwię na tej wsi i tak do końca wakacji, gdyby nie mój nowy kumpel Kacper, nie opublikiwałbym tego!
Do nexta
Michau (^o^)/
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top