Schodek 2: Ufaj sobie.
pojawił sie ON...
O kim mówię? O pewnym mega... hm... jak to sie mówiło... O! Mam! O pewnym mega PRZYSTOJNYM chłopaku, który od kilku tygodni odwiedza naszą kawiarnie, ma na imię Hirohito i ma 16 lat, a jest niższy ode mnie. Zawsze na mnie śmieszne patrzy, a ja... yh... nieznajomość powiedzeń jest taka upierdliwa.
- Kou! - zawołałam moją współpracownice.
- Co ty chcesz? - podeszła do lady.
- Jak to sie mówiło, gdy wyskakuje ci takie różowe coś na buzi... Gdy ci się ktoś spodoba..
- A! Mówisz o spaleniu buraka, albo po prostu o rumieńcu.
- No tak, dziękuję. - odeszła od lady. A więc właśnie, spalam totalnego buraka gdy go widzę, jeszcze nigdy nie podeszłam aby go obsłużyć. Boje się, że poczuje do niego... um... O! Miłość, a on mnie tak po prostu... Zapomni, jak inni... Jednak, muszę sobie zaufać, wtedy wszystko pójdzie dobrze, prawda? A co mi tam! Szybkim krokiem podeszłam do jego stolika.
- Ohayo! Jestem Imei i dzisiaj to ja zbiorę twoje zamówienie. - uśmiechnęłam sie promiennie.
- Ohayo, miło mi cię poznać Imei... - czy ja dobrze usłyszałam?! On wypowiedział całe moje imię, a dodatkowo tak słodko sie uśmiecha. - To ja poproszę dwa małe soki. Jeden będzie brzoskwiniowy, a drugi... - zamyślił sie. - Jaki lubisz smak? - zaczerwieniłam sie.
- W-Wiśniowy... - odpowiedziałam. - Czyli dwa soki, jeden brzoskwiniowy, a drugi wiśniowy?
- Dokładnie. - znowu ten jego uśmieszek, który zwala z nóg.
- J-Już przynoszę... - ledwo zrobiłam 5 kroków, a moje nogi zaczęły się plątać i wywinęłam orła na samym środku sali. Szybko do mnie podbiegł i wziął na ręce, a następnie posadził na stoliku.
- Nic ci nie jest? - jego głos był... zmartwiony? Nie wiem, ale wyglądał jakby się przejął.
- Nie. - uśmiechnęłam się. - Tylko obiłam sobie pupe troszkę. - zaczął się śmiać.
- No dobra, to jutro wypijemy te soczki, okej? Bo bardzo mi sie spieszy.
- No dobrze... - zarumieniłam sie lekko, a on chyba to zauważył bo mimowolnie się uśmiechnął.
- To ja uciekam, papa. - pomachał mi i wybiegł. Leżałam na stoliku i czułam sie dobrze. Jutro napijemy się soku, będzie cudownie. Jak to dobrze czasem zaufać sobie...
335 słów kochani! Rozwijam się ^^
Chcę szczególnie podziękować SzalonyMika za ogromną motywację z jego strony. Dziękuję też wam, że czytacie te bzdety. No dobra ;-; wasz Michauek jest zmęczony. Dobranoc ♥ ~Michau
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top